„Miłość, która nie potrafi
pokonać przeciwności,
nigdy nią nie była.”
ITACHI
Głowa Sasuke regularnie uderzała o drzwi
pokoju hotelowego. Zbliżała się północ i zastanawiałem się, czy Tsutomu jest u
siebie. Odetchnąłem z ulgą, gdy po kilku sekundach w oknie pojawiło się
światło.
Słyszałem
rozchodzące się echem kroki, które wzbudzały we mnie niepokój. Nie wiem, jaka
będzie reakcja mężczyzny. Stan zdrowotny jego córki nieustannie się pogarszał.
Z ran bez przerwy wyciekała gęsta, ciemna krew kapiąca na deski motelowego
tarasu. Nie mam pojęcia ile litrów opuściło jej żyły. Obawiałem się, że mogło
być już za późno na ewentualną transfuzję.
-Co jest?! – Tsutomo przemówił
zdenerwowanym tonem.
Przecierał
palcami zaspane oczy, chcąc się dobudzić. Gdy odzyskał pełnie świadomości
rzucił dzikie spojrzenie na Sasuke, Sakure, a następnie zawiesił tępo wzrok na
mnie. Wzruszyłem niewinnie ramionami, jakbym chciał go, tym tanim gestem
udobruchać. Nie miałem dobrego komentarza, który mógłby wyjaśnić całe
zajście.
–Co się stało do jasnej cholery?! – otworzył szerzej drzwi, aby
nas wpuścić. – Połóż ją na łóżko. Zajmę się nią.
-Dobrze. – Sasuke posłusznie skierował się
do pokoju.
Przeszedł wąskim
korytarzem do samego końca, po czym skręcił na lewo. Obserwowałem bacznie jego
ruchy, chcąc jednocześnie zapaść się pod ziemię. Modliłem się, aby wina za
Różową Damę nie spadła na mnie. Nie zniósłbym takiego brzemienia na swoich
barkach, choć z drugiej strony faktycznie mogę odpowiadać za te nieszczęścia.
Sakura chce mnie odzyskać, walczy, chociaż powinna pomyśleć o sobie i odejść.
-Jak to się stało?
Tsutomu po
przejściu przez próg pokoju skierował się do komody. Otworzył pierwszą szufladę
i zaczął ją przeszukiwać.
–Długo jest nieprzytomna? – zadał kolejne pytanie.
-Z dobre pół godziny. Nie wiedziałem, co
mam z nią zrobić i naprawdę nie mam bladego pojęcia, co się stało. Przez chwilę
oderwała się od rzeczywistości, jakby przestała kontaktować. Trwało to zaledwie
kilka sekund, a potem na jej plecach pojawiły się rany. – odsunął się od
Sakury. – Chciałem jechać do szpitala, ale Itachi kazał mi przyjechać do Pana.
-Do mnie? – rzucił mi złowrogie spojrzenie,
po czym powrócił do swoich poszukiwań. – Ku*wa gdzie to jest…
-Nie miałem wyboru – chciałem się
tłumaczyć, jednak zrezygnowałem, gdy usłyszałem jego nerwowe syknięcie.
Ku mojemu
zaskoczeniu cała akcja ratunkowa przebiegła sprawnie i błyskawicznie. Ojciec Sakury
znalazł tradycyjną szklaną fiolkę, zapełnioną fioletową cieczą. Wyciągnął
drewniany korek, po czym ostrożnie wylał jej zawartość na rany. Podczas
wykonywania tego prostego zabiegu wymawiał słowa w nieznanym mi języku.
Kojarzył mi się z tekstami, które Sakura rzucała na moście, gdy przejęto nad
nią kontrolę. Niestety nie byłem wstanie tego powtórzyć, a co dopiero
przetłumaczyć.
Ufając
umiejętnościom Tsutomu skupiłem się na swoim bracie. Był spokojny i opanowany,
jakby nie pierwszy raz spotkał się z magią. Obserwował uważnie każdy ruch.
Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie ten moment. Myślałem, że będzie panikował,
się wściekał, albo kompletnie straci rozum. Nic z mojej wizji nie stało się
prawdą.
-Skończyłem. - mężczyzna z pomocą Sasu
przykrył Sakurę. – Zaraz wrócę, poczekajcie tutaj.
Sasuke przytaknął
mu skinięciem głowy, nie zapytał o liczbę mnogą. Akceptował fakt mojej spirytualnej
obecności i wykazał się niezwykłą cierpliwością oraz rozważnością. Zachowywał
się, jak na dorosłego człowieka przystało, chociaż byłem pewny, że szok
całkowicie go rozstroił. Po chwili zdjął z siebie marynarkę i rzucił ją na
fotel ustawiony naprzeciwko niego. Przyjrzał się plamom, które przesiąkły w
jego białą koszulę. Opuszkami palców dotknął krwi, po czym nerwowo zaczął
podwijać rękawy.
ZMIANA POSTACI – SAKURA
-Gdzie ja jestem? – wypowiedziałam to w
myślach, chociaż słowa rozbiły się echem w pomieszczeniu. – Co jest? – Kolejny
raz to samo.
Gdzie się
znajdowałam?
Otaczała mnie
jasność. Biel ścian ogromnego pokoju kojarzyła mi się z Niebem. Umarłam? Pokój
był opustoszałą, niekończącą się przestrzenią. Musiałam odnieść porażkę i nie
przeżyć spotkania z kobietą. Przegrałam, chociaż nie rozumiałam jednej ważnej
rzeczy. Gdzie podział się Hatake?
Do moich nozdrzy
doszedł intensywny zapach kwitnącego rzepaku. Usłyszałam znajomy stukot
uderzanych szpilek o twardą powierzchnie. To niemożliwe! Czy to znowu ona?
-Sakura? – podążyłam za źródłem dźwięku i
zauważyłam postać, powstającą z gęstego jasnego dymu.
Miała na sobie
obcisłą, jasną sukienkę. Nie zwróciłam uwagi na krój, gdyż wyłącznie kolor
niewinności stał się dla mnie istotny. Przypominała mi anioła bez skrzydeł.
Idealną piękność, mitologiczną Femme Fatale. Przełykając głośno ślinę,
odważyłam się skierować swój wzrok na wysokość jej głowy. Od razu zauważyłam
wspólną cechę. Miała bardzo podobny kolor włosów do moich, być może delikatnie
ciemniejszy odcieniem. Czy to byłam ja z przyszłości, której się nie doczekam?
-Mam nadzieje, że mnie słyszysz – podeszła
bliżej mnie.
Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, że pierwsze wrażenie było omylne. Ona nie była starsza ode
mnie, wręcz przeciwnie. Mogła mieć, jakieś 13-14 lat. W każdym calu odzwierciedlała
moją sylwetkę z przeszłości.
-Słyszę Cię… - odpowiedziałam niepewnie.
-Musimy się zjednoczyć.
-Zjednoczyć? Nie rozumiem, o czym mówisz –
rozglądałam się po okolicy z nadzieją odnalezienia wyjścia. – Gdzie jesteśmy?
-W Twojej głowie. Odleciałaś.
-Odleciałam? Czyli żyje? – pokiwała głową,
redukując tym samym moje obawy. – Więc skoro jesteśmy w mojej głowie, to chyba
jesteś częścią mnie?
-Niekoniecznie. Jestem tutaj, ale zostałam
uwięziona. Moc Twojego ojca zablokowała mi dostęp do Ciebie.
-Więc to prawda…
-Tak, moc Tsutomu odseparowała nas od
siebie. Jestem źródłem Twojej pamięci, tym kim byłaś, zanim przerobiono Cię na
wygodniejsze wydanie.
-Nie jestem książką.
-Doskonale wiesz, o czym mówię. Musisz
pozwolić mi ponownie wejść w twój umysł. Dzięki temu będziemy wstanie
zwyciężyć.
-Jak mam to zrobić?
-Będzie bolało.
-Przyzwyczaiłam się do bólu, chociaż nie
potrafię całkowicie zignorować twojego ostrzeżenia. Mogłaś mi nie mówić.
-To nie będzie cierpienie fizyczne. Poznasz
rzeczy, jakie nie bez powodu zostały przed Tobą ukryte. Odzyskasz maksymalny
poziom mocy, więc będziesz musiała uważać, aby nie dać się przez nią pochłonąć.
Odzyskasz wszelką pamięć, nawet z dnia wypadku.
-Cokolwiek trzeba.
ZMIANA POSTACI – ITACHI
Energiczne pukanie do drzwi powtarzało się
rytmicznie, z każdym wykonanym krokiem Tsutomu. Na zegarach wybiła pierwsza.
Przez godzinę siedzieliśmy bezczynnie przy Sakurze, czekając na niego.
Próbowaliśmy nawiązać z nim kontakt, ale za każdym razem nas zbywał. Teraz wiem,
dlaczego nie chciał nic nam powiedzieć.
-Są w pokoju – usłyszałem wesoły głosik
ojca Sakury, witającego gości.
Sasuke przebudził
się ze swojej drzemki w fotelu i przechylił się w kierunku ościeżnicy. Chciał
zobaczyć, tak samo jak ja, kim są tajemniczy goście. Czy był to ktoś, kto znał
nasze tajemnice? Czy było nas więcej?
-Dzięki – odpowiedź mężczyzny długo
pozostała w moim umyśle.
To niemożliwe, to
nie może być prawda. Czy to rzeczywiście on? Jakim cudem? Przecież… Zaczynałem
panikować, dosłownie traciłem rozum. Myślałem, że zwariowałem, ale moja reakcja
była identyczna z zachowaniem brata. Na sam dźwięk tego głosu zerwał się z
fotelu, stając na baczność, niczym żołnierz salutujący generałowi. Był spięty,
każdy mięsień na jego ciele dosłownie napęczniał, jak bułka zamoczona w wodzie.
To nie może być
prawda. Nie… Nie… Nie…
-Witajcie.
Surowa i poważna
mina mężczyzny pojawiła się, jako pierwsza w progu pokoju. Przyglądałem się
jego czarnym, jak smoła oczom, pozbawionym emocji zmarszczkom. Miałem wrażenie,
że policzyłem każdy włos, na jego głowie. Jakbym zapamiętał najmniejszy cień
padający na twarz, z powodu dłuższej grzywki. Obejrzałem każdy kąt dobrze
zbudowanej sylwetki tak, jakbym miał rentgen w oczach i umiał prześwietlić
ciało przez ubrania. Wszystko było dla mnie takie znajome, a jednocześnie obce.
Nie umiałem określić tego stanu. Ten człowiek wprawił mnie w osłupienie, ale
także przyciągnął intensywną moc pozytywnych wspomnień. On był dla mnie domem.
Jego samo pojawienie się wzbudziło we mnie poczucie bezpieczeństwa.
Obok niego stanęła
kobieta o długich ciemnych włosach, w których zaplątały się okulary. Znałem ją
bardzo dobrze, widywałem się z nią co tydzień, chociaż nie zdawałem sobie
sprawy z tego kim jest. Teraz, gdy większość mojej świadomości wróciło i
zrozumiałem ile dla mnie znaczy, nie potrafiłem patrzeć na nią obojętnie. Była
kolejną osobom, która kojarzyła mi się ze szczęściem. Ona była definicją
błogostanu, jakiego każde dziecko potrzebuje w ramionach własnego rodzica.
Zrozumieniem, podczas błądzenia. Potrzebowałem jej ciepłego uśmiechu, a ten
jaki nam posłała, był niezwykle piękny, hipnotyzujący i szczery.
-Mama? – Sasuke podrapał się po głowie,
jakby coś zbroił i się tego wstydził. – Tata? – Na samo brzmienie tego słowa
podskoczyłem. – Co wy tu robicie?
Chciałem zadać to
samo pytanie, ale nie musiałem, bo mnie wyprzedził. Zresztą nie byłem w stu
procentach pewien czy mnie widzą, bo skupili wzrok na bracie. Szczególnie
ojciec był skoncentrowany na jego sylwetce.
-Widzi go? – przemówił lekko ochrypłym
głosem.
-Nie. – Tsutomu zaprosił ich do środka
luźnym gestem ręki. – Chciałem poczekać na was.
-A co z twoją córą?
-Wyjdzie z tego. – przesunął jej ciało pod
ścianę, dzięki czemu zrobił dodatkowe miejsca do siedzenia. – Jak się ocknie
będzie, jak nowo narodzona.
-Cieszę się – spoczął.
Nie pamiętam,
abym z jego ust kiedykolwiek usłyszał te słowa. Nigdy nie obnosił się ze swoją
radością, a ta wypowiedź wyglądała na szczerą. Był surowym, pozbawionym litości
i barier człowiekiem. Łamał zasady moralne, aby dotrzeć do sedna. Dobrze
pamiętałem, że jego mocna ręka zmusiła mnie do boksu. Dzięki niemu chciałem
wziąć życie we własne ręce, zacząć się bronić. Wtedy byłem na niego wściekły,
nienawidziłem go z każdym ciosem, ale teraz jestem mu wdzięczny. Mam siłę,
jakiej potrzebuje, bo traktował mnie tak, a nie inaczej.
-Podejdź – wysunął rękę w kierunku brata. –
Chodź tu. – Nie poruszając nisko opuszczonej głowy, zerknął na niego swoim
pozbawionym emocji spojrzeniem.
To zachowanie
działało na nas za każdym razem. Nie ważne, jak bardzo chcieliśmy udawać
twardych i tak przegrywaliśmy z zamrażającym krew w żyłach, wzrokiem. To może
wydaje się śmieszne, ale gdy znasz możliwości Fugako automatycznie poddajesz
się władzy.
-Sasuke podejdź do ojca, gdy Cię prosi.
Moja mama… Jak
wiele czasu zajęło mi pojęcie jej wartości! Nasza ostoja, bezpieczna przystań w
trakcie sztormu. Pomagała nam i chroniła nas przed niebezpieczeństwem. Jak
mogłem zapomnieć kim jest? Jest przecież przykładem idealnego rodzica.
Sasuke wykonał
prośbę rodziców. Zrobił to z wielką odwagą i byłem pewien, że ścisnął dłoń taty
najmocniej, jak potrafił, gdyż na twarzy ojca pojawił się rzadko spotykany
uśmiech.
-To zaboli.
Ojciec zerwał się
z kanapy, wychylił drugą rękę i złapał brata za szyję. Wbił jego ciało w wolne
miejsce na ścianie i uniósł nad podłogą. Ściskał tak mocno, że twarz brata w
mig stała się sina.
Nie mogłem na to
patrzeć, więc chciałem mu pomóc. Zanim zrobiłem krok ręka Tsutomu mnie
powstrzymała. Pokręcił głową, będąc nieustannie wpatrzonym w wierzgające ciało
Sasuke. Fugako nie przestawał go dusić, a moja mama nawet nie drgnęła.
Wpatrywała się w panele, słuchając cichego jęku cierpiącego syna.
-Przestań! Zabijesz go! – Byłem zagubiony.
– Przestań! Słyszysz?!
-Fugako to nic nie daje, zostaw młodego. –
Tsutomo przemówił.
-Najwyżej zginie.
-Fugako to nie jest śmieszne. Udusisz go.
-Mamo zrobisz coś?! – Zero reakcji.
-Fugako! Dość!
-Zamknij się! To mój syn!
-Tato zostaw go!
Podbiegłem i
zamachnąłem się, kumulując maksymalną ilość mocy w jednym ciosie. Moja próba
pomocy okazała się fiaskiem, gdyż nie byłem wstanie dotknąć ojca.
-It… - Wzrok Sasuke skierował się w moją
stronę.
-Krzywdzisz go! Ty naprawdę chcesz go zabić?!
-Itachi - wyszeptał bardzo cicho, jakby ostatnim
tchnieniem.
Ojciec, w tym
momencie zwolnił uścisk, a Sasuke zderzył się z deskami, jak rozpędzony samolot
w trakcie karambolu. Dławił się powietrzem. Kaszlał, jęczał, panikował, ale
wciąż żył. Próbował ustabilizować oddech.
-Musiałem to zrobić. – Pierwszy raz od
pojawienia się w hotelu, ojciec zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. – Nie miałem
innego wyjścia. Człowiek bliski śmierci zapomina o teraźniejszości i o
racjonalności. Otwiera się na prawdę, która jest tuż przy nosie.
-Mogłeś mnie uprzedzić. - Dla
bezpieczeństwa ojca wróciłem na stare miejsce.
-Gdybym to zrobił zmarnowałbym szansę na
jego rozwój. Wiedziałby, że nie jest zagrożony i nie osiągnąłbym swojego celu.
-Jak zwykle…
-Daj spokój. – Brat podnosił się z podłogi.
– Jest w porządku, dobrze zrobił. – Widziałem zasinienia na jego szyi. –
Chciałem poznać prawdę i liczę na więcej faktów.
-Zadzwoniłeś po moich rodziców? – Tsutomu
wzruszył ramionami na moje słabe, wyrwane z kontekstu oskarżenie. – Nie
rozumiem skąd wiecie o całym zamieszaniu? Pamiętam mamo, jak opowiadałaś o moim
zaginięciu Sakurze, jak powiedziałaś Sasuke, że nie żyje. Co to ma wszystko
znaczyć?! – Mama nieprzerwanie wpatrywała się ślepo w podłoże. – Mamo?!
-Luzuj. – Ojciec przysłonił jej sylwetkę. –
Pamiętaj, do kogo się zwracasz.
-Mam to gdzieś. Wiedzieliście, co się ze
mną dzieje i nawet nie zareagowaliście? Oszukiwaliście wszystkich wkoło! –
cofnąłem się, bo miałem ochotę uciec. – Czy to dla was jakaś gra?
-Raz… Dwa…
-O nie! – przerwałem Tsutomo, zanim
dokończył zdanie. – Nie ze mną te numery! Na pewno nie będę brał udziału, w tym
głupim przedstawieniu! Wiedzieliście o mnie i nic nie zrobiliście!
-Itachi…
-Chciałeś zabić Sasuke! Wtargnąłeś tutaj z
tą swoją wielce zaciekłą miną i myślisz, że zrobisz na mnie wrażenie?! Nie
pomogłeś mi, gdy ciebie potrzebowałem! Nie zrobiłeś tego, chociaż o tym
wiedziałeś! Co z ciebie za ojciec?! Co z was za rodzice do cholery?! Byłem przy
niej uwięziony przez rok, a nikt z was nic nie zrobił?! Nawet nie machnęliście
palcem, aby mi pomóc! Nie… - zamknąłem na chwilę powieki, gdyż podskoczyło mi
ciśnienie. – Jak mogliście zrobić to swojemu dziecku!?
-Nie mogliśmy nic zrobić!!! – Moja mama
zerwała się z łóżka i w końcu przemówiła. – Myślisz, że nie chcieliśmy cię
odzyskać?! Myślisz, że tylko ty cierpiałeś?! – wycelowała we mnie palcem
wskazującym. – To się grubo mylisz! Specjalnie opowiadałam Sakurze o swoim
cierpieniu, bo wiedziałam, że to słyszysz! Miałam nadzieje, że to pomoże ci
związać wszystko w spójną całość, ale byłeś zbyt pogrążony we własnym żalu, aby
to zauważyć! Widziałam co robiłeś, gdy miałyśmy sesje! Przez cały ten czas
byłeś przy niej, a zachowywałeś się, jak arogancki gnojek! – idąc w moją stronę
wyminęła ojca. – Gdybyś, chociaż raz nie traktował tego wszystkiego, jak kary
zauważyłbyś wcześniej, co się dzieje!
-Więc teraz to moja wina?! – poklepałem się
w klatkę piersiową. – Nie mogłaś powiedzieć wprost?! Jestem facetem, a
dodatkowo myślałem, że jestem niewidzialny, więc skąd myśl, że skumam twoje
wypociny?! Widziałaś mnie! Mogłaś coś powiedzieć, uświadomić Sakurę, ale
zamiast tego wolałaś napieprzać o mojej śmierci!!!
-Z biegiem czasu zaczęłam tracić nadzieje!
Nie robiłeś postępów! Nie szukałeś tam, gdzie powinieneś! Tyle razy na ciebie
patrzałam! Tyle razy formułowałam tak zdania, aby pasowały do waszej dwójki, a
ty wiecznie mnie ignorowałeś! Gdybyś posłuchał… - W jej oczach pojawiły się
łzy. – Gdybyś naprawdę posłuchał zrozumiałbyś moje słowa! Nie wiń nas za swoje
błędy!
-Jak ja do teraz nie wiem, co się ze mną
dzieje!!! – pękłem, jak bańka mydlana dźgnięta przez palec dziecka. – Myślisz,
że to dla mnie łatwe?! Sakura za każdym razem obrywa, a ja się przyglądam, jak
ćwok! – Po moim policzku spłynęła łza, jednak szybko przetarłem ją porwanym
rękawem bluzy. – Nie mogę jej chronić! Czy ty naprawdę myślisz, że tutaj chodzi
o mnie?! Mogłem zapobiec temu wszystkiemu! Powstrzymać jej cierpienie!
Zatrzymać sprzedanie jej duszy! Gdybyś tylko raczyła odezwać się bezpośrednio
do mnie!!!
-Czekaj! – Tsutomu wybuchł, wtrącając się w
naszą kłótnie. – Czy ty powiedziałeś sprzedanie duszy!? – Pytaniem rozregulował
moją wściekłość. – Itachi! Czy Sakura sprzedała swoją duszę Hatake?! Widziała
go?!
-Tak. – spuściłem wzrok, nie mając odwagi
spojrzeć mu w oczy. – Nie mogłem nic zrobić. Chciałem jej pomóc, ale nie
potrafiłem…
-Ku*wa! – Pięść staruszka zrobiła dziurę w
ścianie. – Dlaczego mi nie powiedziałeś od razu!? – oparł czoło obok wyrwy. –
Mogłeś mi powiedzieć…
-Chciałem, ale nie słuchałeś. Kazałeś mi
czekać.
-O mój Boże… - zaczął nerwowo stukać głową
o płytę gipsową.
-Odzyskamy ją. – Mój ojciec był bardzo
pewny siebie. – Znajdziemy sposób.
-Hatake nie odda duszy mojej córki!!! –
Tsutomu w szale zwalił z szafki wszystkie leżące na niej przedmioty. – On nigdy
nie zgodzi się na wymianę! Jak mogłeś na to pozwolić!?
-Oj nie! – Fugako stanął mu na drodze,
taranując przejście do mnie. – Nie wiń go za decyzję Twojego dziecka.
-Jak wszystko zaczęło się od niego! Gdyby
nie on dalej żylibyśmy w spokoju! A teraz moja córka należy do Hatake i ja, nie
mogę nic z tym zrobić! – odwrócił się i energicznie uderzył kolanem w szafkę. –
Ku*wa!
-Znajdziemy sposób. Jak zawsze.
-To nie przelewki Fugako! Rozumiesz?! Już
po nas! Wszystko diabli wzięło, bo zachciało im się romansować! – zerknął na
Sakure. – Boże miej nas w opiece.
*****
LEGENDA MORDERCZYCH RODÓW
„Dawno,
dawno temu, gdy ludzie wierzyli, że Ziemia była płaska, na świecie żyły dwie
królewskie rodziny.
Darzyły się niesamowitą dawką nienawiści, walczyły ze sobą, przy każdej nadążającej się okazji.
Darzyły się niesamowitą dawką nienawiści, walczyły ze sobą, przy każdej nadążającej się okazji.
Wyżynali
wrogów, aby przeżyć.
Wierzyli, że tylko walka na śmierć i życie
przyniesie im chwałę.
Nie
poddawali się, nie uciekali i nie odczuwali strachu.
Używali
wszelkich sztuczek, zaklęć oraz podstępów.
Chcieli
się wzajemnie wykończyć.
Mijały
wieki…
Ród
Uchiha i Haruno tracił na swojej liczebności.
Z
tysięcy zrobiła się garstka jednostek.
Tamtego
niszowego roku wodzowie doszli do konsensusu.
Wymyślili
turniej.
W
kompetycji brały udział dwie kobiety – reprezentujące płeć słabszą, aczkolwiek
rozważniejszą.
Miały
pokonać drogę i wszelkie przeciwności, zanurkować w jeziorze i znaleźć zielony
jak trawa kamień.
Zgodziły
się.
Zwyciężczyni
zdobędzie wszystko…
Szacunek,
zwycięstwo, życie wieczne.
Znając
stawkę wyruszyły na istny survival.
Reprezentantka
Uchihów była bardzo blisko, lecz ostatecznie przegrała.
Haruno
była sprytniejsza.
Przechytrzywszy
swoją rywalkę przygotowywała się do powrotu, gdy nagle jej plan odmienił krzyk
nieprzyjaciółki.
Wołała
o pomoc, topiąc się w głębinach czarnej wody.
Haruno
miała dobre serce. Nie była tylko inteligentna, ale także posiadała cechę, jaką
wiele kobiet w jej rodzinie zatraciło.
Empatię.
Nie
mogła pozwolić umrzeć człowiekowi – nie tego pragnęła.
Pomogła
jej, rzucając się w wir niebezpieczeństwa.
Kobiety,
dzięki tej akcji ratunkowej się zaprzyjaźniły.
W drodze powrotnej połączyły swoje siły.
Spędziły
wspólnie dziesięć dni i nocy.
Po
powrocie oznajmiły wiadomość wodzom. Chciały się pochwalić własnymi wyczynami i
spróbować pogodzić ze sobą obie rodziny.
Niestety
odniosły porażkę.
Reprezentanci
rodów wściekli na ich przyjaźń, na współpracę i przede wszystkim na miłość,
zdecydowali się je zabić.
Chcieli
wykonać egzekucje, po czym ponownie wznowić turniej.
Nie
mogli pogodzić się ze zdradą.
Musieli
ukarać niewiasty.
Stało
się, jednak coś nieoczekiwanego…
Kobiety
w ostatniej sekundzie doszły do porozumienia.
Złożyły
przysięgę, że chociaż kochają się nad życie i nie wyobrażają sobie szczęścia
bez siebie nawzajem, nigdy nie będą razem.
Przyrzekły
swoją wierność rodzinom.
Po
długich naradach wodzowie doszli do ponownego porozumienia.
Dzięki
kobietom powstał sojusz.
Rody
będą żyły w pokoju do czasu, gdy ich losy się nie połączą.
Pomiędzy
ich członkami nie może dojść do więzi emocjonalnej.
Nie
mogą się kochać.
Nie
mogą rodzić dzieci wroga.
Są,
jak anioły i demony.
Ich
ścieżki nigdy nie mogą splątać się w jedność.
Ród
Uchiha i Haruno!
Rozejm
może trwać do czasu, aż nie zostanie stworzona mieszanka wybuchowa.
Nie
wolno im rozpocząć nowej linii.
Dodatkowo,
aby chronić swoją przyszłość przed skandalami,
wodzowie
wybrali do pilnowania praw sojuszu
grupę
niezależnych czarodziejów.
Ci w
imię swojej wierności przypieczętowali pakt
własną
krwią.
Ludzie
ci nazywali się
AKATSUKI.”
______
Takimi o to
małymi krokami otworzyła się przed wami część tajemnicy :)
Dodatkowo chce
podziękować, że mnie czytacie i komentujecie. Bero, bero dziękuje – dzyn dzyn –
za wszystko :*
Zapraszam też na
swojego FP, gdzie nie tylko pojawiają się powiadomienia. Razem ze mną możecie
się uczyć, jak dobrze tworzyć postacie, opisy miejsc, przedmiotów i inne
istotne sprawy, dla potencjalnego autora i właściciela bloga. [będę się starała
codziennie wrzucać, jakąś informacje]
Czytam Twoje opowiadanie od jakiegos czasu, i za kazdym razem mnie zaskakujesz jego trescia. Bardzo dobrze opowiadasz dzieki czemu przyjemnie sie czyta. Ta notka wyjatkowo mi sie spodobala, i nie moge sie doczekac nastepnej, wiec pisz jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Siemanko.
UsuńDobrze, że Cię zaskakuje, bo właśnie o to mi chodziło :) Aczkolwiek staram się, jak najbardziej zapowiadać akcje, aby nie brała się z powietrza - nie wszystko da się wyłapać i nie wszystko udało mi się takim sposobem stworzyć - przyznaję się bez bicia ;p
I dzyn dzyn za takie fajne, mobilizujące do działania komentarze :). Bardzo mnie cieszy, że podoba Ci się mój mały "świat" ;p
Pozdrawiam i zapraszam w środę na kolejną dawkę bazgrolików ;p
nieziemska notka :) juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu :)
OdpowiedzUsuńblagam napisz go szybciutko :)
Dzyn dzyn - moje dziękuje - za komentarz :)
UsuńNowy rozdział w przyszłym tygodniu, jak zwykle :)
Nie ma wcześniejszych publikacji, aczkolwiek zapraszam w środę po kolejną dawkę moich bazgrołów ;p
Pozdrawiam ^^
Hey! To ja! ^^ Trochę spóźniona, ale jestem.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał. Legenda była ciekawa i coś czuję, że chyba rozjem między rodami runął... Chociaż nie, znając Ciebie wykombinujesz coś czego nikt się nie spodziewa.
Rodzice Uchiha są wprost genialni. Nie polubiłam Fugako... Mamuśka bynajmniej próbowała dotrzeć do Itachiego (no ale jak, każdy chłopak on ie słucha co się do niego mówi :P )
Notka jak zwykle ciekawa. Wprowadziłaś nowe wątki. Znalazłam odpowiedzi na kilka pytań. I jak zwykle pojawiło się mnóstwo nowych. -.- Ale to nic! Bynajmniej mam nad czym główkować.
Pozdrowionka i Buuuziaaaaki
No i jak zwykle dużo weny.
Aaaa... I jeszcze... MAGICZNYCH ŚWIĄT I WESOŁEGO ALLELUJA!!! Bo następna notka już po świętach. :*
Nie mam pojęcia na ile zaskakujących momentów starczy mi sił ^^. Ale będę się starała to podtrzymać, jak najdłużej.
UsuńPytania są dobre - bynajmniej wracasz xD
Tobie również Wesołych Świąt ^^
Niech kurczaczek z zającem się dogadają i przyniosą Ci wielki prezencik ^^
Miało być przynajmniej wracasz.
UsuńMój błąd ^^
;> podoba mi się
OdpowiedzUsuńSzczerze mam beke, bo od Ciebie nie spodziewałam się hasła: podoba mi się. Raczej myślałam, że walniesz kolejną wiązankę, a tu tak sucho? Ojoj.
UsuńMam nadzieje, że się na mnie obraziłaś za ten wcześniejszy tekst ;p.!
Bo brakuje mi Twoich wykładów - mobilizujących - wykładów ^^
Leżę i nie wstaję! O.o To żeś mi dzisiaj dostarczyła wrażeń! Oni cały czas widzieli Itasia, a nic nie powiedzieli! Ojj nie ładnie! No i biedna Sakurka!
OdpowiedzUsuńMega, mega, mega mi się podobało! :D Oby tak dalej i jeszcze lepiej. ;]
Czekam na następny rozdział złociutka! :D Dużo weny i czego tam Ci potrzeba! ; *
Dzyn Dzyn Moja Droga Asfaltowa ;p
UsuńI cieszę, że Ci się spodobało ;p Jestem z tego faktu niezmiernie szczęśliwa...
Bleh, Bleh - wszystko co najlepsze i najsłodsze - ociekam słodkością - wow. No ten tego... Wiesz...
Pozdro i dzyn dzyn jeszcze raz ^^
Rody Haruno i Uchiha, ta legenda, to wszystko - w końcu zaczyna mi się to układać w całość, pomału, topornie, ale zaczyna XD
OdpowiedzUsuńNajbardziej mnie dziwi matka Itasia - nosz do cholery... Ma do niego pretensje, że z wyczyszczoną pamięcią nie potrafi rozpoznać podtekstów w jej wypowiedziach?
A Kakashi... Kakashi okazał się być chamem zjadającym dusze XD. Takiego go lubię. Chociaż przypomina mi w tym opku trochę dziadka ze wsi, nie wiem czemu XD
Legenda to legenda - pamiętaj o tym, że zawsze będzie legendą.
UsuńKakashi dziadek? Pamiętaj, że u mnie nic nie wygląda tak, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.