środa, 9 kwietnia 2014

15# AOKIGAHARA

WERSJA POPRAWIONA - ROZBUDOWANA


„Jesteśmy ludźmi.
Często popełniamy błędy.
A tak rzadko otrzymujemy drugą szansę.”

SAKURA

     -Musimy iść – złapałam Sasoriego za rękę.

Przez myśl nie przeszła mi możliwość otrzymania odmowy. Pociągnęłam go w kierunku parkingu, aby spełnić jedną część wizji, jaką zaserwował mi Hatake. Tamten Sasori był przyjacielski i bez zawahania ruszył ze mną w nieznane. Dlaczego ten człowiek był kimś innym?

     -Co Ty robisz?!

Wykręcił rękę w kierunku mojego kciuka, w wyniku czego się wyrwał. Na jego twarzy pojawił się grymas, a w kasztanowych oczach ujrzałam wściekłość. Rozpoznałam to po rozszerzonych źrenicach, które w jego wypadku, były rzadko spotykane. Nigdy wcześniej nie widziałam w nich emocji. Szczerze powiedziawszy oprócz sztucznego uśmiechu, zazwyczaj był poważny i rozważny. Nie porównywałabym go od razu do bezdusznej, bądź niewzruszonej osoby, jednak na ogół starał się hamować przed ukazywaniem emocji.

Ojciec często mi powtarzał: „Oczy są odzwierciedleniem duszy.” Cokolwiek to znaczyło, w tym wypadku miało siłę przebicia. Nie rozumiałam jego opryskliwości i braku chęci współpracy. Tak naprawdę nie musiał przemawiać, abym wiedziała, że z pomocy nici.

–Dopiero co przyszliśmy – kontynuował spokojnie, aczkolwiek nadal zimnym tonem.


Skamieniała, zamknięta postawa Sasoriego  mnie irytowała. Miałam ochotę go uderzyć. Wyobrażałam sobie, jak moja otwarta dłoń uderza w policzek. Pomogłam mu, uratowałam życie, a on zachowuje się jak dupek. Pewnie też tak często macie… Spojrzycie na kogoś i wiecie, jaki ma stosunek do waszej osoby. Mowa ciała stanowi 55% przekazu, który bez problemu odczytujemy i analizujemy. Nie musimy skupiać się na konkretnych słowach, czy zdaniach – nasz ton i organizm przekaże to za nas.

     -Musimy jechać. Czego w tym nie rozumiesz?

Mimo własnych odczuć i przemyśleń, starałam się zachować pełen spokój. Skupiałam się na budowaniu ostrożnych zdań, aby nie zdradzić buzującej we mnie niecierpliwości.

     -Źle się czujesz? Dokąd chcesz jechać? Chciałaś tu dzisiaj być.

Wpatrywał się we mnie, jak lekarz na pacjenta zamkniętego w szpitalu psychiatrycznym. Tym sposobem zainicjował ogień, który odpalił lont dynamitu – Boże daj mi cierpliwość. Nie chciałam eksplodować, zdradzając swoją panikę. Naprawdę ogarnął mnie strach, a to źle wpływało na moje myślenie.

     -Jeśli się nie ruszysz stanie się coś złego!

Nie zwracałam uwagi na mijających nas ludzi. Ich podejrzliwe spojrzenia nie były istotne, wręcz potęgowały we mnie chęć ucieczki. Nie chciałam robić scen przy ludziach pokroju mojej matki.

     -Nigdzie nie jadę.
     -Tracimy cenny czas!
     -Co się dzieje? – Sai pojawił się obok. – Czemu na siebie krzyczycie?

Pamiętacie Saia z mojej wizji? Uczesane w artystyczny nieład włosy, drogi garnitur i przede wszystkim katalogowy wzór do naśladowania dla innych mężczyzn. Ogarnięty, rześki i przygotowany do podrywu, Sai. 

     -Sakura uspokój się. Ludzie na nas patrzą.

Sasori nieustannie odmawiał pomocy, rzucając tylko sztuczne i wymuszone uśmiechy do nieznajomych. Nie znał większości z nich, a mimo to i tak im się kłaniał, jak posłuszny piesek.

     -Powinieneś zostać odźwiernym.
     -Co powiedziałaś?

Nagle przestał interesować się ludźmi i skupił się wyłącznie na mnie. Podszedł do mnie na tyle blisko, abym odczuła zagrożenie. Naruszył moją przestrzeń osobistą. Nie miałabym nic przeciwko bliskości, gdyby nie ten niespodziewany, gwałtowny krok w moim kierunku. Miałam wrażenie, że chce mnie uderzyć. Prawa ręka zadrżała, przez stłumienie tej chęci. Kątem oka zerknęłam na Saia, ale był zajęty szukaniem Hinaty. Niczego nie zauważył.

     -Dobrze słyszałeś, co powiedziałam. Nie mam czasu na te pierdoły. Ruszasz tyłek i jedziesz ze mną, czy zostajesz na imprezie sam?
     -Myślę, że wcześniej wyraziłem się jasno i nie muszę się powtarzać.
     -Jasne.

Schodziłam tyłem ze schodów. Nie odrywałam od niego wzroku, bo nagle w niego zwątpiłam. Nie sprecyzuję dokładnie, co było powodem radykalnie porzuconego zaufania. Po prostu poczułam do niego wielką niechęć, przyprawioną strachem.

     -Nie, to nie – wypowiedziałam te słowa z dumą.

Szczerze, brakowało mi planu awaryjnego, który mogłabym wykorzystać. Zostałam sama na polu bitwy, a stawka była wysoka.
Możliwe, ugrałabym jakiegoś asa, gdybym zdradziła cel podróży. Nie miałam zamiaru tego robić, bo bałam się o ich bezpieczeństwo. Im mniej wiedzieli, tym bezpieczniejszą mieli przyszłość.

Z daleka usłyszałam dobiegające rockowe dźwięki utworu: „Your Going Down” w wersji Nightcore. Od razu wiedziałam, kto ośmielił się przygłuszyć muzykę klasyczną dobiegającą ze środka. Mogła to być tylko jedna osoba, buntująca się przeciwko wszelkim zasadom, była zdolna do pokazania swoich przekonań. Nawet, jeśli jest to drobiazg.

Drzwi się uchyliły, po czym od strony pasażera wysiadła Ino. Zdziwił mnie jej pozytywny nastrój, bo uśmiechała się od ucha do ucha. Szczęśliwa pokazywała swoje białe zębiska, jakby dopiero wyszła od dentysty i chciała się tym pochwalić.

–Poradzę sobie bez Ciebie.
     -Sakura daj spokój! – Rozkazujący ton spłynął po mnie, jak woda po kaczce.

Sasuke przebywał wewnątrz swojego wozu z przyciemnionymi szybami. Pod wpływem chwili ruszyłam na parking, trzymając w dłoniach sukienkę, aby nie szorowała o ziemię. Prawdziwy ze mnie kopciuszek uciekający przed przeznaczeniem. W sumie, raczej zamierzałam sprzeciwić się przeciwnością losu i je pokonać, niż odmienić swoje życie.

Nie zapomniałam o wściekłości i o słowach, które wypłynęły z ust pseudo przyjaciela. W swoim wnętrzu nieustannie odczuwałam metaforyczne wiertło, które powiększało czarną dziurę. Ciężko jest mi prosić go o pomoc, gdy postawił między nami mur. Nie spieszyło mu się z naprawą naszych stosunków, a to zadawało kolosalny ból. Znam go przez całe życie! Wydawało mi się, że nie ma rzeczy, której byśmy sobie nie mówili. Nie mogę pojąć jego wyborów. Wykopał mnie ze swojego życia, teraz najprawdopodobniej ma wyrzuty sumienia, ale nie może przełamać lodów. Dlaczego? Dlaczego człowiek, którego kocham jak brata, nie może wyjść z inicjatywą? Ponownie ja pierwsza wchodzę na most i wyciągam do niego rękę. Kiedy w końcu udowodni mi, że nie jestem wyłącznie rozrywką na nudę?

„Moja jedyna nadzieja.” – Kiedy będę samodzielna?

     -Musisz mi pomóc – zatrzymałam go, zanim zamknął drzwi.

Sasuke wpatrywał się we mnie z wielkim zdziwieniem. Jego ciemne tęczówki przeszywały moją duszę, jakby chciał czytać mi w myślach.

„Błagam, nie karz mi się tłumaczyć i nie odmawiaj.” – Nieustannie powtarzałam to zdanie, jakbym podświadomie wierzyła w telepatię. Muszę znaleźć transport!

     -Sakura, co Ty robisz? Proszę cię, nie odwalaj szopki.

Wyczułam smutek w głosie Ino. Ciężko jest mi ukrywać przed nimi swoją prawdziwą naturę. Czasami chciałabym mieć przyjaciela, z którym mogłabym, o tym porozmawiać. Wyrzucić z siebie wątpliwości i podzielić się własnymi lękami. Odpowiedzialność na moich barkach z dnia na dzień wzrastała, a ja musiałam zachowywać się, jak samolubna arogantka, izolując od siebie pozostałych. Bezpieczeństwo jest priorytetem.

     -Sakura natychmiast przestań się tak zachowywać! – Sasori przemówił gniewnym tonem. Miałam wrażenie, że traktuje mnie jak swoją własność.
     -Pomóż mi, Sasuke. 

Patrząc na niego, byłam gotowa wypowiedzieć magiczne słowo. Miałam je na końcu języka - PROSZĘ. Ostatecznie, postanowiłam nie używać tego typu broni. Nie będę się płaszczyć przed kimś, kto kilka dni wcześniej złamał mi serce.

Sasuke wciąż stał w tym samym miejscu, opierając jedną rękę na drzwiach auta, drugą bawiąc się kluczykami, stukając nimi o dach. Jego milczenie było niezręczne.

Zębami nerwowo przygryzłam dolną wargę. Do oczu napłynęły mi łzy. Moje serce zamiast przyspieszyć – zwolniło. Przechodziłam teraz większą huśtawkę nastrojów, niż kobieta w okresie menopauzy. Denerwowałam się, miałam ochotę się poryczeć, śmiać wniebogłosy, potem położyć na ziemi i ponownie ryczeć do białego rana.

     -Sasuke… - szepnęłam, chcąc wpłynąć na czas podejmowanej decyzji.
     -Wsiadaj. – Swojej rzucił dziewczynie zaledwie puste spojrzenie i wrócił do auta.   
     -Sasuke, no co ty?! – Ino uderzyła rękoma w uda w geście bezsilności.

Współczułam jej, lecz nie omieszkałam zrezygnować z nadarzającej się okazji. Błyskawicznie usiadłam na siedzenie pasażerskie. Silnik zawył, a koła pisnęły w momencie oderwania stopy od pedału sprzęgła. Spoglądając w lusterko zewnętrzne z żalem przyglądałam się oddalającym sylwetkom przyjaciół.

Sasuke, w przeciwieństwie do mnie skupił się wyłącznie na prowadzeniu samochodu. Przyspieszając zignorował znak stopu i jedno czerwone światło bijące z sygnalizacji.

     -Dokąd? – Wrzucił kierunkowskaz, zjeżdżając na lewy pas z zamiarem wyprzedzenia autobusu.
     -Na most.
     -Ile mamy czasu?
     -Mało.
     -Zrozumiałem. – Jego stopa docisnęła pedał gazu.
     -Dzięki.
     -Jeszcze nie masz za co. – Wróciliśmy na prawidłowy pas.
     -Mam. Zaufałeś mi i opuściłeś dla mnie imprezę, choć nie podałam powodu.
     -Przyjaźniąc się z tobą nauczyłem się wiele rzeczy, a ostatnio jednej konkretnej… - odparł zerkając na mnie kątem oka. – Nigdy nie powinienem w ciebie wątpić. – Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. - Czuje, że ciąg tych niewyjaśnionych zjawisk ma coś wspólnego, z czymś mrocznym. Ostatnio mam coraz częściej przeczucie, że stanie się coś złego. Jeśli muszę zrobić coś szalonego, złamać prawo lub kolejną rękę… - Zjechał na drugi pas mijając samochód i wysepkę dla pieszych. – Nie zawaham się.
     -To wiele dla mnie znaczy.
     -A dla mnie… - Dolna warga Sasu zadrżała. – Ta przyjaźń wiele znaczy. – Ponownie zabrał się za wyprzedzanie. – Zapnij pas, bo za chwilę zrobi się gorąco.

Jego noga ponownie docisnęła gazu, a prędkość rozpędzającej się maszyny wbiła mnie w siedzenie. Podejrzewałam, że Sasuke potrafi dobrze prowadzić, ale nie przewidziałam takiego wyniku.

Wiecie, jak to jest wybaczać ze względu na zaistniałe okoliczności? Poczułam z nim ponownie bliskość, jakiej brakowało mi od dłuższego czasu. Starał się przełamać tą skamieniałą skorupę, aby dopuścić do siebie kogokolwiek. Walczył z demoniczną stroną i widocznie powoli przyswajał rzeczywistość. Tak, właśnie ta rozmowa, ten wybryk i to poświęcenie, wzbudziło we mnie jedyne w swym rodzaju uczucie ulgi. Ulżyło mi, że go nie straciłam. Bez względu na okoliczności był dla mnie ważny i nie chciałam dłużej kroczyć wojenną ścieżką. Skrzywdził mnie, zranił moje uczucia oraz zdecydowanie przesadził z zrzucaniem na mnie winy. Zawsze będę o tym pamiętać, choć postaram się nie wypominać. Jest dumnym i aroganckim kretynem, który nigdy nie nauczy się rozmawiać.

Bo jaki facet, potrafi wylewać z siebie uczucia na zawołanie? Albo jeszcze lepiej... Który z nich przyzna się do błędu? Możliwe, że znajdą się wyjątki. Ja niestety jestem uwięziona, przy dumnych pawiach.

ZMIANA POSTACI - ITACHI

     Reset czy wizja?
Przyglądałem się szybko migającym latarniom, śmigającym drzewom i kierowcom wyprzedzanych pojazdów. Zastanawiałem się, nad historią z Mrocznym Hatake. Jestem przekonany, że mnie widział, jak to, iż cała ta akcja miała naprawdę miejsce. Wierzyłem w Sakure i wiedziałem, że jest świadoma mojej obecności. Teraz powinienem łatwiej do niej dotrzeć i będę się o nią starał, jak uratujemy TenTen.

Nie ukrywam zaskoczenia z powodu zachowania Różowej Damy. Była niezwykła i winiłem siebie za pochopne wnioski. Nie doceniłem jej, wiecznie skarżyłem się na własną sytuację, byłem pogrążony w własnych problemach. Zajęty sobą, przegapiłem to, co miałem pod nosem. Gdybym wcześniej zauważył w niej własne odbicie, wiele sytuacji mogłoby potoczyć się inaczej. Jednak czy jesteśmy wstanie wpłynąć na przeznaczenie? Sakura jest mi pisana i muszę w końcu odzyskać ciało, aby jej pomóc. Wkurzała mnie ta bezczynność… Hatake twierdzi, że żyj, więc dlaczego jestem niewidzialny? O co tu tak naprawdę chodzi? Czy to jakaś gra?

Mroczny Hatake był pełną zagadek postacią. Czasem widziałem w nim odzwierciedlenie zwykłego wieśniaka w garniturze, a momentami dostrzegałem w nim potężnego demona. Przypominał trupa z wysuszoną, pomarszczoną skórą i zatrzymanym krwioobiegiem. Najczęściej spotykałem się, z tym wizerunkiem, gdy używał swojej laski do zmiany otoczenia. Mógł maskować się przez większość czasu, ale mnie i tak nie oszukał. Kakashi wykorzystał swoje moce, aby ją zdobyć. Konstruował ostrożnie zdania i naprowadzał na fałszywe tropy, aby pomyślała, że to ja jestem jego celem. Pierwotnie dałem się zamknąć w klatce oszustw, pogrążyłem się w strachu, ale gdy doszło do transakcji, zauważyłem na jego twarzy ulgę. Odczuł ją, bo zwyciężył.

Największym przegranym byłem ja. Wciąż mam przed oczami stan Sakury pozbawiony chęci do życia. To nie były słowa rzucone na wiatr, wyzwolone przez traumę, jaką przeżyła. Ona nie żartowała. Naprawdę była gotowa oddać swoje życie w zamian za przyjaciółkę i dowiodła tego. Zachowała się honorowo, czego ja nie mogłem powiedzieć o sobie. Zastanawiam się czy mogłem zmienić jej przyszłość. Chcecie wiedzieć, co takiego uczyniłem, aby spróbować powstrzymać Sakure przed popełnieniem błędu? Nie zrobiłem nic. Zatkało mnie, totalnie pogrążyłem się w samolubnych myślach. Chciałem żyć, odzyskać ciało i dowieść swojej wartości. Nie miałem zamiaru ponownie stracić szansę na lśnienie w towarzystwie. Nie przywykłem do bycia biernym obserwatorem, dlatego nie zdobyłem się na odwagę, aby przemówić. Przyglądałem się ze spokojem ich rozmowie, czekałem na finał bez najmniejszego kiwnięcia palcem. Z drugiej strony miałem wrażenie, że obecność Hatake namieszała mi w głowie. Jakby skontrolował mój umysł i naprowadził mnie na taki tok myślenia. Chciał mojego udziału, ale nie dopuścił, abym wpłynął na jej decyzję.

Tak mi się wydawało, chociaż może zasłaniam się tą teorią, bo boje się przyznać do tchórzostwa.

ZMIANA POSTACI - SAKURA

     -To samochód TenTen! Nie pozwól jej wjechać na most!

Sasuke wyprzedzając ją, uderzał energicznie w klakson. W odpowiedniej chwili zahamował i obrócił auto, zajeżdżając jej drogę.

     -Co wy wyprawiacie do cholery?! – TenTen wychyliła się ze środka. – Mogłam w was uderzyć!

Podbiegłam do niej, nie zwracając już uwagi na szorującą o ziemię sukienkę. Pragnęłam się przytulić, pokazać swoje zadowolenie. Nie musiała znać powodu, dla którego rzuciłam się w jej ramiona. To nie ważne. Chciałam, aby wspomnienie z dnia jej śmierci zniknęło bezpowrotnie. Uratowałam ją i mogłam zrzucić ten kamień z własnego serca.

–Znowu zdzieliłaś się w głowę i Ci odbiło?! – Odsunęła mnie od siebie.
     -Nie – uśmiałam się. – Dobrze Cię widzieć.
     -Sama mnie tutaj wysłałaś, a teraz pojawiasz się i mnie przytulasz? – Zmarszczyła czoło. – Naprawdę zaczynasz wariować. Powinnaś częściej chodzić do matki Sasuke, bo terapia Ci nie pomaga.
     -Tak… Tak… - Uśmiech nie schodził mi z ust.
     -No, z czego Ty jarzysz puchę?! To nie był komplement.
     -Wiem. – Poklepałam ją w bark.
     -Przestań mnie dotykać debilu. – Zrobiła kilka kroków w tył. Miała poważną i niezadowoloną minę. – A Ty też jesteś posrany! Brałeś w tym wszystkim udział? – Sasuke pokręcił głową, choć uśmiechał się tak samo, jak ja. – Następny ma zaciesz. Jesteście siebie warci. Wracam na imprezę. – Otworzyła drzwi od starego Mercedesa. – Kretynka.

Odpalając silnik samochodu oślepiła mnie długimi światłami i odjechała. Stara dobra TenTen. Cała i zdrowa dalej, niesamowicie wredna i zarozumiała, ale już mnie to nie obchodziło. Nie chciałam, ani zemsty, ani dominacji. Cieszyłam się, że powstrzymałam tragedię.

     -Możemy już jechać? – Głos Sasuke przerwał mi radość z zwycięstwa. 
     -Nie. – Przed odjazdem musiałam to zrobić. – Jeszcze chwila.

Ominęłam go i wbiegłam na most. Nikłe oświetlenie przyprawiało mnie o dreszcze. Przerażał mnie pobyt na nim. Miałam związane z nim same złe wspomnienia, ale czułam, że to miejsce jest kluczowe w moim rozwoju. To tutaj zaczęła się moja przygoda.

     -Wiem, że tutaj jesteś!!! – Odważyłam się przemówić. – Wiem, że odniosłaś porażkę!!!
     -Sakura? – Podchodził do mnie. – Do kogo mówisz?
     -Nie pozwoliłam Ci jej skrzywdzić!!! Pokonałam Cię!!! Wiem, że mnie słyszysz!!! Wyjdź, jeśli masz odwagę!!! Zmierz się ze mną!!!
     -Przerażasz mnie… - Sasuke podrapał się po głowie.

Poszukiwałam wzrokiem, chociaż zarysu jej sylwetki. Wiedziałam, że czai się, gdzieś w zakamarkach tego lasu. Musiała tam być, bo to ona stała za tym wszystkim. Mieszała w moim życiu, jakbym była jednym ze składników zupy, którą gotowała. Byłam pewna, że jest kobietą. Mroczny Hatake utwierdził mnie w tym fakcie. Nie mogłam się mylić i on mnie nie okłamał. Powiedział prawdę, chociaż nie taką, jaką chciałabym usłyszeć.

     -Wyjdź!!! Boisz się mnie?! – chciałam ją sprowokować. – Nie jesteś na mnie zła?! Właśnie Cię przechytrzyłam!
     -Sakura przestań… Do kogo Ty mówisz? – Sasu złapał mnie za dłoń.

Dobiegł do mnie przerażający pisk, który przyprawił mnie o mocny ból głowy. Skrzywiłam się i dłońmi zasłoniłam uszy, ale to nie pomagało. Dźwięk wychodził z mojego wnętrza, był tam uwięziony, jak skazaniec za kratkami. Przyciąganie ziemskie nagle stało się silniejsze, nie potrafiłam ustać na nogach. Otworzyłam zaciśnięte z bólu powieki, ale jedyne, co ujrzałam to zaciemniony obraz z białymi plamami.

****
    
Ocknęłam się, klęcząc w zupełnie innym miejscu. Czułam zapach unoszącej się wilgoci, a w koło mnie leżało pełno zaschniętych, wybrudzonych krwią liści. Byłam pewna, że przebywam w lesie, ale nie mogłam podnieść głowy, aby rozeznać się w terenie. Sparaliżowało mnie, jakaś siła zamroziła moje kończyny. Z trudem łapałam oddech przez grawitacje, której moc nie słabła.

-Myślisz, że jesteś sprytna? – Dźwięk szpilek uderzanych o asfalt przebijał się przez moje bębenki. – Myślisz, że jesteś silniejsza ode mnie? – Jej głos był zdeformowany, niczym ścieżka dźwiękowa przepuszczona przez program audio.

W zasięgu mojego wzroku pojawiły się czerwone szpilki. Miały niezwykle przyciągający, rażący kolor. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób wydawały ten charakterystyczny dźwięk, gdyż ziemia była miękka.

     -Nie masz ze mną szans Sakuro Haruno, więc lepiej nie igraj z ogniem. Potrafię być bardzo niebezpieczna, szczególnie dla kogoś takiego, jak ty.
     -Kim jesteś?
     -Tylko to cię interesuje? – Jej śmiech brzmiał, jak chichot demona. – Jeśli nie posłuchasz matki i stąd nie wyjedziesz, to niedługo się dowiesz, bo nasze spotkanie będzie nieuniknione.
     -Nie wyjadę stąd… - Walczyłam, chciałam się podnieść, ale zadawałam sobie wyłącznie ból. – Skąd wiesz, że moja mama chce wyjechać?
     -Oj Sakura… Sakura… - Zaczęła stukać nerwowo nogą. – Gdzie Ty masz oczy? Ja zaproponowałam wyjazd. Tylko jej nie wiń za ten cyrk, bo nie ma na to wpływu. Jest jedną z kolekcji moich marionetek.
     -Marionetek? – Adrenalina w moim ciele roznosiła się szybciej, niż przypuszczałam. Zaczynałam wpadać w furię, co jeszcze bardziej utrudniało mi oddychanie.
     -Mam kilka dobrze ulokowanych sznurków, za które z łatwością mogę pociągnąć.
     -Więc moja mama jednak miała coś z tym wspólnego… - Z całej siły napięłam mięśnie w nogach. – Miałam rację. – Wypuściłam całą zawartość powietrza z płuc.
     -Wyjedź. Poddaj się. Nie walcz z tym. – Przestała poruszać nogą. – Nie wygrasz ze mną. Jestem od Ciebie potężniejsza i nigdy mnie nie pokonasz. Musiałabyś wejść do lasu. Dobrze wiesz, czym to się skończy prawda? Las Aokigahara należy do mnie.
     -Nie widziałam aktu własności.
     -Żartujemy sobie? – Poczułam jej zimną rękę na moich plecach, wbiła w nie pazury. Krzyknęłam. – Tak będziesz jęczeć, jeśli zdecydujesz się na walkę. Zaczynasz działać mi na nerwy Sakura. – Przestała mnie ranić. – Dlaczego nie możesz zrozumieć, że Itachi był wyłącznie młodzieńczą miłością? To zauroczenie, więc nie warto tracić na niego energii. Dlaczego tak bardzo walczysz? On jest mój. Rozumiesz? Nie oddam Ci go.
     -On nigdy nie będzie Twój… - Krople potu spływające z czoła zaczęły szczypać mnie w oczy. – Jeśli to Ty jesteś odpowiedzialna za to, co się z nami stało… Znajdę Cię.
     -No proszę… - Przyłożyła dłoń do drugiego ramienia. – Sakura Haruno została prawdziwym wojownikiem. Co stało się z tą dziewczynką, która płakała w łóżku, jak dziecko? Użalała nad sobą, bała się przeciwstawić własnej matce. A teraz chcesz stanąć przeciwko mnie? Gdzie ta mała, zapłakana i zagubiona dziewczynka? – Rozpoczęła wbijanie pazurów od palca wskazującego. – Jesteś inna, odmieniona… Czemu się mnie nie boisz?!

Paznokcie przebiły moją skórę, zabawiając się moimi mięśniami, jakby były kotletem na obiad. W tamtej chwili zagryzłam z całej siły zęby, aby powstrzymać krzyk. Jęknęłam, ale nie głośno. Nie miałam zamiaru dać jej satysfakcji, jakiej oczekiwała. Starej Sakury Haruno nie ma. Ta Sakura jest inna. Odważniejsza, silniejsza i wytrwalsza. Nie mam zamiaru już chować się pod łóżkiem, niczym mysz kościelna.

     -Odpuść i wyjedź. – kontynuowała tortury. – To, co się teraz z tobą dzieje, to jedynie przedsmak piekła, jakie będziesz musiała przejść, przy kolejnym spotkaniu. Uwierz mi, nie chcesz teraz umrzeć. Tym bardziej, że czeka na ciebie sam Mroczny Hatake. Korzystaj, gdyż Twoje dni i tak są policzone. – Odsunęła rękę, wycierając krew ze swoich palców w moje ubranie. – Nigdy mnie nie pokonasz. Nie ważne, jak bardzo byś się zmieniła, wciąż jesteś za słaba. Uciekaj. – Jej szpilki zniknęły z pola widzenia.

*****

     -Sakura? – Ręka w gipsie złapała mnie w okolicach brzucha. – Co się stało?! Krwawisz! – Poczułam opuszki palców błądzące po ranach.

Chciałam mu powiedzieć, że to mnie boli, opowiedzieć całą historię, podzielić się najmniejszym szczegółem z mojego życia, ale w zamian za to z moich ust wydostała się krew. Nie miałam siły mówić, a on nie potrafił mnie utrzymać. Razem ze mną opadł na podłoże.

     -Sakura, co się stało?! – panikował, a ja wciąż nie mogłam nic z siebie wydusić.

Kolejna porażka. Chciałam się popisać, pokazać swoją siłę, ale zaślepiła mnie pycha. Nie byłam gotowa, nie zregenerowałam mocy, nie opanowałam porządnie zdolności i przede wszystkim, nie poznałam prawdziwej siebie. Muszę przestać działać impulsywnie. Nie mogę być wiecznie w gorącej wodzie kąpana.

ZMIANA POSTACI – ITACHI

O czym ona do cholery myślała? Kompletnie straciła rozum? Przestała panować nad swoimi emocjami, działała nierozważnie. Zachowywała się, jak głupie dziecko, które dopiero poznaje świat. Zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jak by nie było ta kobieta wcześniej zabiła TenTen! Zdecydowała się ją sprowokować, jakby miała z nią jakiekolwiek szanse. Przecież było do przewidzenia, że polegnie. Kobieta miała w garści więcej osób, niż liczba mieszkańców naszego miasteczka. Jak mogła być tak lekkomyślna i chcieć ją pokonać w pojedynkę? Jak ona mogła posłać się na taką rzeź?

Domyślam się, że zawładnęła nią wściekłość, bo czułem to samo. Chciałem, jak najszybciej rozwiązać sprawę, ale nie kosztem jej życia. Mogła zmarnować jedyną szansę na mój powrót. Gdyby ta kobieta ją zabiła – mógłbym zniknąć razem z nią. Przecież sam nie wiem czym dokładnie jestem. Owszem mapa odkrywa się z każdą godziną, ale to niewystarczające. 

Stała się waleczna i nieustraszona. Codziennie doznawała niesamowitej dawki bólu i wciąż się nie poddawała. Dziewczyna miała na sobie więcej siniaków i ran, niż ja podczas całej kariery boksera. Skąd ona czerpała tę siłę? Znosiła ból lepiej od niejednego zawodnika na ringu, a co najważniejsze, nie pozwalała się rozłożyć na deskach. Nie uderzała ręką o ziemie na znak kapitulacji. Walczyła do samego końca.

To nieprawdopodobne, jak ona się zmieniła. Pamiętam, gdy wiecznie siedziała w domu, nie ruszała się z niego na krok. W szkole była raczej cicha, spokojna, dawała sobą pomiatać. Zawsze na każde zawołanie matki, nie ingerowała natarczywie w sprawy innych i starała się stać na uboczu. Przyglądała się, była typowym tchórzem. A teraz? Dowiedziała się o swojej mocy, o podszywanej Hinacie, widziała śmierć TenTen, przeżyła spotkanie z Hatake, usłyszała o kłamstwach własnej matki i zmierzyła się z kobietą, która była odpowiedzialna za mój stan. To działo się w przeciągu kilku dni, a ona nawet nie zamarudziła. Czy właśnie tego potrzebowała? Mocnego kopa od życia, który zmobilizował ją do działania?

W porównaniu do niej wychodziłem na mięczaka. Byłem zerem, nic nieznaczącym duchem. Mężczyzna powinien umieć zadbać o swoją kobietę, bronić ją przed niebezpieczeństwem. Być jej schronieniem, dodawać sił, wręcz wznosić ją w chmury. Zawodziłem.

     -Zawiozę Cię do szpitala. – Sasuke zmienił pozycję. Próbował wziąć nieprzytomną dziewczynę na ręce.
     -Nie do szpitala… - Uderzyłem się w czoło.

Jeśli zawiezie ją do szpitala, dziewczyna będzie skończona. O północy pojawią się siniaki, zaklęcie zasłaniające przestanie działać i wszystko wyjdzie na jaw. Musi zawieźć ją do Tsutomu. Jak mam go powstrzymać?

     -Sasuke! – Kucnąłem przy nim z nadzieją, że mnie usłyszy. – Sasuke zawieź ją do motelu! Zawieź ją do jej ojca! On się nią zajmie. – Wziął ją na ręce. Krew wsiąkała w jego marynarkę. – Zabierz ją do ojca! – Podniósł się i ruszył w stronę samochodu. – Sasuke do cholery!!! Jestem za Tobą! Odwróć się! Musisz mnie zobaczyć!

Nerwy spinały moje mięśnie utrudniając swobodne poruszanie się. Zaczynałem tworzyć w głowie najgorsze scenariusze, które zagrażają jej życiu. Bałem się o nią i czułem, że teraz mam szansę na odpokutowanie swoich win. Jeśli zacznę się starać, naprawdę się starać, a nie udawać – może odmienię swój los. Człowiek powinien częściej w siebie wierzyć, a ja nieustannie wątpiłem. Zawsze traktowałem własne dobro z dystansem, bo miałem niską samoocenę. Nikt nie wiedział o moich kompleksach. Czy ja powiedziałem nikt?

***

2 LATA WCZEŚNIEJ

Zawiedziony wynikami osiągniętymi na dzisiejszym treningu musiałem znaleźć sposób, aby odreagować. A co może być lepsze dla mężczyzny, niż wyżycie się na worku bokserskim? Aby się ukarać zakryłem kostki niewielką ilością bandaży. 

Otwarcie powiem, że nie wiem ile czasu uderzałem w worek, będąc pogrążony w amoku. Gniew odciągnął mnie od rzeczywistości. Uparcie chciałem, aby moje życie się zmieniło. Dobrze wiedziałem skąd początek spadku formy. Monotonność, brak satysfakcji i powołania mnie przytłaczał. Z Guren niby układało się fantastycznie, matka była ze mnie dumna – zakochany, pełen sukcesów syn – wzór do naśladowania. Tylko ja tego nie czułem. Nie byłem wyjątkowy, typem spod szczęśliwej gwiazdy. Mam obawy, lęki i nawracające uczucie zagubienia. Mógłbym przysiąc, że chociaż otaczała mnie setka ludzi, byłem uwięziony na bezludnej wyspie. Próbowałem rozmawiać z Guren, aczkolwiek każda dyskusja kończyła się kłótnią, ignorancją, albo wyśmianiem. Nie odnajdywałem się w tym związku. Na początku byłem nią zafascynowany, a ona kochała mnie za drobnostki. Ta wersja Guren nie jest zła, lecz za mocno zakochana w sławie. Ona nie chce mnie takiego, jakim chciałbym być. Guren chce wersje wyhodowaną przez moją matkę. Sława, pieniądze... Czuła się wyjątkowa, bo choć leciało na mnie sporo pięknych kobiet, wciąż byłem z nią. Szczerze oddany, cichy Itachi.

     -Jak mnie to wkurza!

W złości kopnąłem w worek. Z powodu wielkiej siły, jakiej nigdy wcześniej u siebie nie zaobserwowałem – pękł, rozsypując na podłogę ryż.

     -Itachi? Co robisz? - usłyszałem damski głos, który ostatnio, jako jedyny nie działał mi na nerwy.

Różowowłosa przyjaciółka mojego brata weszła na sale z zmartwioną miną. Muszę przyznać, że rzadko spotykałem się z takim wyrazem twarzy. Inni traktowali mnie ozięble, jakbym był facetem ze stali, który nie może pozwolić sobie na słabość.

     -Spoko. Tylko trenowałem.

Oderwałem od niej wzrok przyglądając się swojemu dziełu. Ten worek poprawił mu humor. Nie byłem taki zły.

     -Czemu nie używasz rękawic? - Sakura zwinnie przecisnęła się między linami. - Specjalnie zadajesz sobie ból?
     -Nie... - pokręciłem głową. - Nie mogłem ich znaleźć.
     -Serio? - uniosła jedną brew w górę, a wzrok skierowała na krzesło stojące przy ringu. Leżały na nich czarne rękawice.
     -Ha ha - rzuciłem sarkastycznym tonem, bo nie miałem nic na swoją obronę. 
     -Nie powinieneś być dla siebie taki surowy. Słyszałam o Twoich wynikach na treningu. Sasori to dupek, więc zlej go. Nie jest wart zamieszania.

Wypowiadając te słowa bacznie obserwowała moje ociekające krwią bandaże. Wiedziałem, że zbiera się na odwagę, aby złapać mnie za rękę i obejrzeć ją z bliska. Była przewidywalna.

     -Mój ojciec zawsze mi mówił, abym znalazła zajęcie, które pozwoli mi pokonać wściekłość. - Złapała mnie za nadgarstek i uniosła moją dłoń na wysokość swojej twarzy. - Zaznaczał też, abym znalazła takie zajęcie, które pomoże mi rozwijać skrzydła i nie skrzywdzi mnie, bądź bliskich.
     -Sugerujesz, że źle to robię?
     -Źle? - Zadała mi ból, próbując oddzielić bandaż od zdartych ze skóry kostek. - Widzisz? Boli nie?
     -Przestań. Nie rób ze mnie baby.

Odsunąłem od niej rękę, bo krępowała mnie tą zmożoną uwagą. Ogólnie jej zainteresowanie moją osobą zbiło mnie z tropu. Nigdy ze mną nie rozmawiała, a już na pewno nie przebywała ze mną sam na sam. Miałem czasem wrażenie, że mnie unika, jakby się bała. Zresztą była przyjaciółką mojego brata, a nie moją. Spędzaliśmy wspólnie czas, jednak nigdy nie urządzaliśmy pogawędek.

     -Przyznanie się do słabości, bądź w twoim wypadku bólu, nie jest cechą baby. Jest cechą wielkich ludzi Itachi. O ile pamiętam, każdy z nas zbudowany jest w ten sam sposób. Odczuwamy radość, smutek, a nawet wściekłość. Zapamiętaj, że tłumienie w sobie negatywnych emocji nie jest rozwiązaniem. Dodaje wyłącznie problemów.
     -Czy ja prosiłem ciebie o radę? - Zdenerwowała mnie swoją wypowiedzią. - Nie chce tego słuchać.

Szczerze chciałem się wygadać, ale jej nie ufałem. Nie znałem Sakury na tyle, aby powierzyć moje sekrety. Co jeśli powiedziałaby o tym mojemu bratu? Zdradzam Sasuke wiele tajemnic, ale nigdy nie informuje go o swoich dołach emocjonalnych.

     -Dobrze. - Pokiwała posłusznie głową. - Wiem, że mało się znamy, więc nie chcesz ze mną rozmawiać, ale z kimś musisz. Spójrz w lustro Itachi, jednak patrz na nie dłużej, niż zazwyczaj. Zobacz to, czego inni nie widzą, a ja zauważam. Zniszczysz siebie, jeśli będziesz dłużej ukrywał swoje uczucia. Czasami trzeba się zatrzymać i pomyśleć, aby znaleźć sens życia, a nie bezsensownie uderzać w worek, jakby był Twoim terapeutą. - Zeszła z ringu. - Trzymam za ciebie kciuki.
     -Nic o mnie nie wiesz.
     -Możliwe. - Odchodząc wzruszyła niewinnie ramionami. - A możliwe, że wiem o tobie wszystko.

Wyszła wprawiając mnie w filozoficzny nastrój. Ogólnie nie jestem pewien, czy mogę go tak nazwać, ale jej krótka przemowa zmusiła mnie do myślenia. Zaczynałem dogłębniej zastanawiać się nad własnym życiem. Może powinienem zaryzykować i uciec? Ale czy taka ucieczka miałaby jakikolwiek sens? Co bym osiągnął znikając z dotychczasowego życia?

Musiałem przyznać się do jednego. Sakura Haruno wzbudziła moje zainteresowanie.

***

Przypomniałem sobie pierwszy dzień, w którym spojrzałem inaczej na Sakurę. To zachęciło mnie do kolejnej próby skontaktowania się z bratem.

     –Sasuke!!! - krzyknąłem najgłośniej, jak potrafiłem.
     -Itachi? – szepnął, zatrzymując się. – To naprawdę Ty?
     -Tak! – Udało mi się złamać barierę. – To ja!
     -Jak Ty… - zerknął na mnie przez ramię. Jego źrenice zawładnęły tęczówkami, a ciało wzdrygnęło się ze strachu. Sakura stopniowo uciekała mu z rąk.
     -Uważaj! – Opamiętał się w samą porę i oprzytomniał na tyle, aby ją utrzymać.
     -To nie możliwe… Skąd Ty… - jego cera stała się blada, jak śnieg.
     -Posłuchaj mnie. Nie wiem, ile mamy czasu i nie wiem, czy potrafię wyjaśnić to, co się teraz dzieje – podchodziłem do niego. – Musisz zawieźć Sakure do hotelu. Do jej ojca. Ona musi trafić do niego, a nie do szpitala. – Miałem wrażenie, że mnie nie słucha. – Sasuke słyszysz Ty!?
     -Itachi…
     -Skup się! Jedź do jej ojca! On Ci wszystko wyjaśni! Rozumiesz?! Jedź do Tsutomu…
     -Ty żyjesz…
     -Sasuke! Jedź do hotelu! Natychmiast! – Pokiwał głową, ale wciąż się nie ruszał. – Zawieź ją! Teraz!!! Wynoś się!!! – Tupnąłem nogą, a on podskoczył i potruchtał do samochodu.

Nie wiem, jak to na niego wpłynie. Sasuke został wplątany w naszą wojnę. Przestał być na uboczu – stał się jednym z nas. Teraz wszystko w rękach Tsutomu. On będzie musiał zrobić z niego prawdziwego mężczyznę i przygotować do bitwy. Wiedziałem, że mój kontakt z Sasu, to dopiero początek zaskakujących informacji, jakie przyniosą mu kolejne dni.

Im mniej wiesz, tym lepiej żyjesz. Im mniej rozmyślasz, tym rzadziej wpadasz w depresję. Popełniłem dzisiaj błąd, przed którym przestrzegał mnie Tsutomu. Jego ostrzeżenie brzmiało tak: „Nie ważne, co będziesz musiał przejść i ile zła uczynić – nigdy, przenigdy – nie wplątuj w to osób trzecich. Chcesz zmniejszyć ilość ofiar? Nie opuszczaj gardy i nie wpuszczaj na ring niekompetentnych zawodników.” Dobrze zapamiętałem te słowa, tym bardziej, że nakarmił mnie bokserskimi tekstami. Wziąłem to zdanie do serca i ułożyłem je na szczycie piramidy z zasadami. Ale co z tego? Co mi to dało? Musiałem podjąć taką, a nie inną decyzję. Możliwe, że z czasem znalazłabym lepsze rozwiązanie, lecz już jest za późno. W takich chwilach warto korzystać z pierwszej myśli, gdyż równa się ona z naszymi prawdziwymi pragnieniami.

_________________

Dobra podrasowałam ją według waszych sugestii i mam nadzieje, że chociaż trochę zniwelowała te BRAKI, o których tak wspominaliście. 

Notka dodatkowo dozna wkrótce mocy mojej fantastycznej bety - tak Ghastly .. I <3 U ... - więc możecie się spodziewać tuningu xD

14 komentarzy:

  1. Co do FB decyzja należy do cb. Nie mam zielonego pojęcia co Ci poradzić. Nie testowałam tego. No ale spróbować można W końcu co masz do stracenia? ^^

    Co do rozdziału... Jestem ciekawa kim do jasnej ciasnej jest tak kobieta... Jak mniemam to ona gdzieś tam, w jakimś zakamarku ukrywa ciało Itachiego albo coś. Chociaż... Niech Sakurcia skopie jej ten jędzowaty tyłek!
    Podobała mi się postawa Sasuke. To niesamowite, że pomimo kłótni z Haruno pomógł jej bez najmniejszego sprzeciwu (nie tak jak niektórzy). Czuje, że będzie się musiał jeszcze nieźle wykazać. Walka ze złem i te sprawy... No i ta cała sytuacja z bratem. Hura! Udało się, Itachi się odezwał. Gratulacje dla niego! :P

    Tak w ogóle to... Jestem PIERWSZA!!! HAHA!!!
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Buziaaaaaaaaak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam ogólnie posłuchać opinii, bo to całe Fb jest często spotykanym zjawiskiem - dużo osób prowadzi FunPage. Zaskakująca liczba :D.

      Co do Itachiego - wiem, że go mało, ale on jeszcze będzie mieć swoje epizody :D. Czy Sakura skopie jej tyłek? ;p hyhy :D:D:D:D

      Ogólnie to następny rozdział sporo wyjaśni :)

      Dzięki za komentarz kochana :*

      Usuń
  2. No w końcu się doczekałam! ;) Nasza Sakura przeszła niesamowitą przemianę. To co się teraz wokół niej dzieje rzeczywiście daje jej kopa. I dobrze! :D
    Co do tej kobiety.. Mam dziwne wrażenie, że to ta narzeczona Itachiego. No bo mówiła, że on jest jej, nie Sakury. Mówiła, że go nie odda i żeby Sakura się poddała. Czy się mylę? Za pewne odpowiedź na to pytanie poznam niedługo! ;)

    Postawa Saska? Godna podziwu! Pomógł Sakurze, mimo ich kłótni! Jestem z niego dumna! XD

    Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuźwa! W ostatniej scenie czegoś mi brakuje. Jakoś tak.... no nie wiem... hmmm.... no nie zadowoliła mnie reakcja Sasu. Chociaż, może inaczej- nie mogłam sobie tego wyobrazić! Mało precyzyjnie ją opisałaś i moim zdaniem trochę ją zepsułaś.

    No, to z grubej rury zaczęłam, to i dokończyć by wypadało ^^ Tak więc witaj ;D

    I kurde, krótki trochę ten rozdział. Generalnie jest w nim zawarta jedna akcja, punkt kulminacyjny i przemyślenia Itasia. Nie przypadł mi do gustu rozdział. Ogólnie rzecz ujmując to mi się jakoś nie podoba.

    Hmm... A ta kobieta jakoś mnie nie zachęciła do siebie. Nie, źle to ujęłam. Nie ukazałaś jej na tyle ciekawie, abym uznała ją za znaczącego bohatera. Nie zaintrygowała mnie. Tak, teraz będziesz wiedziała o czym mówię ;D

    Woaah. Sas pierwszy zobaczył Łasicę? Akcja się rozkręca. Popierdziela że hoho ;D Wydaje mi się, że trochę zbyt szybko, ale może to będzie właśnie urok całego opowiadania? Kto wie ;]

    Ale ja dziś wybredna- dzisiejszy mi obiad nie smakował, wszyscy wokół mnie irytują swoim zachowaniem a i rozdział dobrej bloggerki przyjęłam z niezadowoleniem ;\ Tssch... Mam nadzieję, że się nie pogniewasz za jakość i chaotyczność komentarza ;] To życzę dzieci, słonka, uśmiechniętych chmurek, pustej puszki pod poduszką i może kagańca, żeby Ci wena nie uciekła ;D Gorąco pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Jeszcze o FB pytałaś ^^ To tego ten.... Mnie ułatwiłoby kontrolowanie nowości na blogu Twoim ;D

      Usuń
    2. Ok więc co do Twojego komentarza muszę się odnieść... Nie ma innego wyjścia...
      Więc szczerze powiem, że sama ostatnio czuje, że z Agonią jakoś błądzę i nie jestem wstanie powiedzieć, dlaczego... Chodzi o ogół, a nie o ten rozdział ^^

      Co do reszty... W sumie nie wiem, jak skomentować. Możliwe, że zwaliłam sprawę i za mało się do tego przyłożyłam. Z innej beczki to nie wiem czy to przypadkiem nie ta moja chęć eksperymentowania. Nie wiem czy opisywać coś porządnie, czy raczej wspominać, a resztę dać wam do stworzenia.

      I chyba hm... go w sumie podrasuje. Postaram się nad nim jeszcze popracować, bo zawsze można pozmieniać.

      A kobieta! Tyle razy o niej wspominałam, że teraz podtrzymuje jej postać... Chyba nawet nie miałam zamiaru zaintrygować.

      Cholera...
      Sprawiłaś, że mam ochotę strzelić sobie w łeb :D
      Ale dobrze!
      Bynajmniej wiem, że się opuszczam... ;/

      A Fb wtedy zrobię, bo widzę, że to takie popularne - to się ogarnie wtedy.

      Usuń
  4. Świetny rozdział,ale czegoś mi tu brak tylko nie wiem czego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem mi już teraz też, dlatego biorę się za poprawkę :)

      Usuń
  5. Rozdział mi się podobał. Rzeczywiście, czegoś brakowało, w szczególności w tej końcówce. Trochę mało emocji.
    Po za tym akcja w końcu rzeczywiście bardzo przyśpieszyła, co mnie bardzo cieszy. Ciekawa jestem też kim okaże się być pani-pociągająca-za-sznurki, może dlatego, że mało o niej wspominałaś i nie potrafię sobie jej wyobrazić.
    Cóż... Czekam na kolejnego, a twój fp jest spoko XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już to zmieniam, więc ta wersja będzie jeszcze dzisiaj najprawdopodobniej... Trochę mam zmian, bardziej rozbudowane emocje i nie takie mdłe, pozbawione płomyczka opisy. Tak mi się w sumie wydaje...

      Co do tej Pani to będzie mieć swój czas w kolejnych rozdziałach. I nie macie sobie jej na razie wyobrażać, a o niej wiedzieć..

      Także już nie długo - new version - 15 xD

      Usuń
  6. Witam! ^^
    Więc, przeczytałam rozdział i przyznaję, że teraz wyszło ci to lepiej. Szerzej rozpisałaś uczucia i emocje towarzyszące bohaterom. Wspomnienie Itachiego które dodałaś jest cudowne.
    Sasori to skończony idiota. I tak pewnie na koniec okażę się, że stoi po stronie zła czy coś. Możliwe też, że Itachi w końcu kiedyś mu przywali (sądzę, że skrycie tego pragnie).
    Popraw sobie w 1 zmianie postaci na Itachiego... połknęłaś "j" w tym zdaniu: "Sakura jest mi pisana".
    Poza tym genialnie.
    Pozdrowionka i Buuziaaak :*
    Do kolejnej (2 dni)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie j poprawie - dzięki - ale ten rozdział nie przeszedł jeszcze przez betowanie do końca, więc czeka mnie jeszcze kilka poprawek ^^

      A Sasori to Sasori... Wiadomo co to za typ z pod ciemnej gwiazdy ^^

      Usuń
  7. Ja-fantastycznabeta - JEBŁAM
    Ale jest spoko.
    Wyjebało mnie z kapci i marzę o tych chodakach, które mi obiecałaś XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gumowce! Mają Cię osłonić przed glebą na panelach - podłogowych...

      Bo nie tak, że kostki u stopy są tylko.
      Hahahahahahahahahahaha.
      Spoko.

      Hahahahahahaha!

      Usuń