WERSJA POPRAWIONA - ROZBUDOWANA
„Jesteśmy
ludźmi.
Często
popełniamy błędy.
A
tak rzadko otrzymujemy drugą szansę.”
SAKURA
-Musimy
iść – złapałam Sasoriego za rękę.
Przez myśl nie przeszła mi możliwość otrzymania
odmowy. Pociągnęłam go w kierunku parkingu, aby spełnić jedną część wizji, jaką
zaserwował mi Hatake. Tamten Sasori był przyjacielski i bez zawahania ruszył ze
mną w nieznane. Dlaczego ten człowiek był kimś innym?
-Co Ty
robisz?!
Wykręcił rękę w kierunku mojego kciuka, w wyniku czego się wyrwał. Na jego twarzy pojawił się grymas, a w kasztanowych
oczach ujrzałam wściekłość. Rozpoznałam to po rozszerzonych źrenicach, które w
jego wypadku, były rzadko spotykane. Nigdy wcześniej nie widziałam w nich
emocji. Szczerze powiedziawszy oprócz sztucznego uśmiechu, zazwyczaj był
poważny i rozważny. Nie porównywałabym go od razu do bezdusznej, bądź niewzruszonej osoby, jednak na ogół starał się hamować przed ukazywaniem emocji.
Ojciec często mi powtarzał: „Oczy są
odzwierciedleniem duszy.” Cokolwiek to znaczyło, w tym wypadku miało siłę
przebicia. Nie rozumiałam jego opryskliwości i braku chęci współpracy. Tak
naprawdę nie musiał przemawiać, abym wiedziała, że z pomocy nici.
–Dopiero co przyszliśmy – kontynuował spokojnie, aczkolwiek nadal zimnym tonem.
Skamieniała, zamknięta postawa Sasoriego mnie
irytowała. Miałam ochotę go uderzyć. Wyobrażałam sobie, jak moja otwarta dłoń
uderza w policzek. Pomogłam mu, uratowałam życie, a on zachowuje się jak
dupek. Pewnie też tak często macie… Spojrzycie na kogoś i wiecie, jaki ma
stosunek do waszej osoby. Mowa ciała stanowi 55% przekazu, który bez problemu
odczytujemy i analizujemy. Nie musimy skupiać się na konkretnych słowach,
czy zdaniach – nasz ton i organizm przekaże to za nas.
-Musimy
jechać. Czego w tym nie rozumiesz?
Mimo własnych odczuć i przemyśleń, starałam się
zachować pełen spokój. Skupiałam się na budowaniu ostrożnych zdań, aby nie
zdradzić buzującej we mnie niecierpliwości.
-Źle się
czujesz? Dokąd chcesz jechać? Chciałaś tu dzisiaj być.
Wpatrywał się we mnie, jak lekarz na pacjenta
zamkniętego w szpitalu psychiatrycznym. Tym sposobem zainicjował ogień, który
odpalił lont dynamitu – Boże daj mi cierpliwość. Nie chciałam eksplodować, zdradzając swoją panikę. Naprawdę ogarnął mnie strach, a to źle wpływało na moje myślenie.
-Jeśli się
nie ruszysz stanie się coś złego!
Nie zwracałam uwagi na mijających nas ludzi. Ich
podejrzliwe spojrzenia nie były istotne, wręcz potęgowały we mnie chęć
ucieczki. Nie chciałam robić scen przy ludziach pokroju mojej matki.
-Nigdzie
nie jadę.
-Tracimy
cenny czas!
-Co się
dzieje? – Sai pojawił się obok. – Czemu na siebie krzyczycie?
Pamiętacie Saia z mojej wizji? Uczesane w artystyczny nieład włosy, drogi
garnitur i przede wszystkim katalogowy wzór do naśladowania dla innych
mężczyzn. Ogarnięty, rześki i przygotowany do podrywu, Sai.
-Sakura
uspokój się. Ludzie na nas patrzą.
Sasori nieustannie odmawiał pomocy, rzucając tylko
sztuczne i wymuszone uśmiechy do nieznajomych. Nie znał większości z nich, a
mimo to i tak im się kłaniał, jak posłuszny piesek.
-Powinieneś
zostać odźwiernym.
-Co
powiedziałaś?
Nagle przestał interesować się ludźmi i skupił się
wyłącznie na mnie. Podszedł do mnie na tyle blisko, abym odczuła zagrożenie.
Naruszył moją przestrzeń osobistą. Nie miałabym nic przeciwko bliskości, gdyby
nie ten niespodziewany, gwałtowny krok w moim kierunku. Miałam wrażenie, że chce mnie
uderzyć. Prawa ręka zadrżała, przez stłumienie tej chęci. Kątem oka
zerknęłam na Saia, ale był zajęty szukaniem Hinaty. Niczego nie zauważył.
-Dobrze
słyszałeś, co powiedziałam. Nie mam czasu na te pierdoły. Ruszasz tyłek i
jedziesz ze mną, czy zostajesz na imprezie sam?
-Myślę, że
wcześniej wyraziłem się jasno i nie muszę się powtarzać.
-Jasne.
Schodziłam tyłem ze schodów. Nie odrywałam od niego
wzroku, bo nagle w niego zwątpiłam. Nie sprecyzuję dokładnie, co było powodem radykalnie porzuconego zaufania. Po prostu poczułam do niego wielką niechęć, przyprawioną strachem.
-Nie, to nie
– wypowiedziałam te słowa z dumą.
Szczerze, brakowało mi planu awaryjnego, który
mogłabym wykorzystać. Zostałam sama na polu bitwy, a stawka była wysoka.
Możliwe, ugrałabym jakiegoś asa, gdybym zdradziła
cel podróży. Nie miałam zamiaru tego robić, bo bałam się o ich bezpieczeństwo.
Im mniej wiedzieli, tym bezpieczniejszą mieli przyszłość.
Z daleka usłyszałam dobiegające rockowe dźwięki utworu: „Your Going Down” w wersji Nightcore. Od razu wiedziałam, kto ośmielił się przygłuszyć muzykę klasyczną dobiegającą ze środka. Mogła to być tylko jedna osoba, buntująca się przeciwko wszelkim zasadom, była zdolna do pokazania swoich przekonań. Nawet, jeśli jest to drobiazg.
Z daleka usłyszałam dobiegające rockowe dźwięki utworu: „Your Going Down” w wersji Nightcore. Od razu wiedziałam, kto ośmielił się przygłuszyć muzykę klasyczną dobiegającą ze środka. Mogła to być tylko jedna osoba, buntująca się przeciwko wszelkim zasadom, była zdolna do pokazania swoich przekonań. Nawet, jeśli jest to drobiazg.
Drzwi się uchyliły, po czym od strony pasażera wysiadła Ino.
Zdziwił mnie jej pozytywny nastrój, bo uśmiechała się od ucha do ucha. Szczęśliwa pokazywała
swoje białe zębiska, jakby dopiero wyszła od dentysty i chciała się tym
pochwalić.
–Poradzę sobie bez Ciebie.
-Sakura
daj spokój! – Rozkazujący ton spłynął po mnie, jak woda po kaczce.
Sasuke przebywał wewnątrz swojego wozu z
przyciemnionymi szybami. Pod wpływem chwili ruszyłam na parking, trzymając w
dłoniach sukienkę, aby nie szorowała o ziemię. Prawdziwy ze mnie kopciuszek
uciekający przed przeznaczeniem. W sumie, raczej zamierzałam sprzeciwić się
przeciwnością losu i je pokonać, niż odmienić swoje życie.
Nie zapomniałam o wściekłości i o słowach, które
wypłynęły z ust pseudo przyjaciela. W swoim wnętrzu nieustannie odczuwałam metaforyczne wiertło, które powiększało czarną dziurę. Ciężko jest mi prosić go
o pomoc, gdy postawił między nami mur. Nie spieszyło mu się z naprawą naszych
stosunków, a to zadawało kolosalny ból. Znam go przez całe życie! Wydawało mi
się, że nie ma rzeczy, której byśmy sobie nie mówili. Nie mogę pojąć jego
wyborów. Wykopał mnie ze swojego życia, teraz najprawdopodobniej ma wyrzuty
sumienia, ale nie może przełamać lodów. Dlaczego? Dlaczego człowiek, którego
kocham jak brata, nie może wyjść z inicjatywą? Ponownie ja pierwsza wchodzę
na most i wyciągam do niego rękę. Kiedy w końcu udowodni mi, że nie
jestem wyłącznie rozrywką na nudę?
„Moja
jedyna nadzieja.” – Kiedy będę samodzielna?
-Musisz mi
pomóc – zatrzymałam go, zanim zamknął drzwi.
Sasuke wpatrywał się we mnie z wielkim zdziwieniem.
Jego ciemne tęczówki przeszywały moją duszę, jakby chciał czytać mi w myślach.
„Błagam, nie karz mi się tłumaczyć i nie odmawiaj.” – Nieustannie powtarzałam to zdanie, jakbym podświadomie wierzyła w telepatię. Muszę
znaleźć transport!
-Sakura,
co Ty robisz? Proszę cię, nie odwalaj szopki.
Wyczułam smutek w głosie Ino. Ciężko jest mi ukrywać
przed nimi swoją prawdziwą naturę. Czasami chciałabym mieć przyjaciela, z
którym mogłabym, o tym porozmawiać. Wyrzucić z siebie wątpliwości i
podzielić się własnymi lękami. Odpowiedzialność na moich barkach z dnia na
dzień wzrastała, a ja musiałam zachowywać się, jak samolubna arogantka,
izolując od siebie pozostałych. Bezpieczeństwo jest priorytetem.
-Sakura
natychmiast przestań się tak zachowywać! – Sasori przemówił gniewnym tonem.
Miałam wrażenie, że traktuje mnie jak swoją własność.
-Pomóż mi, Sasuke.
Patrząc na niego, byłam gotowa wypowiedzieć magiczne
słowo. Miałam je na końcu języka - PROSZĘ. Ostatecznie, postanowiłam nie używać
tego typu broni. Nie będę się płaszczyć przed kimś, kto kilka dni wcześniej
złamał mi serce.
Sasuke wciąż stał w tym samym miejscu, opierając
jedną rękę na drzwiach auta, drugą bawiąc się kluczykami, stukając nimi o dach.
Jego milczenie było niezręczne.
Zębami nerwowo przygryzłam dolną wargę. Do oczu
napłynęły mi łzy. Moje serce zamiast przyspieszyć – zwolniło. Przechodziłam
teraz większą huśtawkę nastrojów, niż kobieta w okresie menopauzy. Denerwowałam
się, miałam ochotę się poryczeć, śmiać wniebogłosy, potem położyć na ziemi i
ponownie ryczeć do białego rana.
-Sasuke… -
szepnęłam, chcąc wpłynąć na czas podejmowanej decyzji.
-Wsiadaj.
– Swojej rzucił dziewczynie zaledwie puste spojrzenie i wrócił do auta.
-Sasuke, no co ty?! – Ino uderzyła rękoma w uda w geście bezsilności.
Współczułam jej, lecz nie omieszkałam zrezygnować z
nadarzającej się okazji. Błyskawicznie usiadłam na siedzenie pasażerskie.
Silnik zawył, a koła pisnęły w momencie oderwania stopy od pedału sprzęgła.
Spoglądając w lusterko zewnętrzne z żalem przyglądałam się oddalającym
sylwetkom przyjaciół.
Sasuke, w przeciwieństwie do mnie skupił się
wyłącznie na prowadzeniu samochodu. Przyspieszając zignorował znak stopu i
jedno czerwone światło bijące z sygnalizacji.
-Dokąd? –
Wrzucił kierunkowskaz, zjeżdżając na lewy pas z zamiarem wyprzedzenia autobusu.
-Na most.
-Ile mamy
czasu?
-Mało.
-Zrozumiałem.
– Jego stopa docisnęła pedał gazu.
-Dzięki.
-Jeszcze
nie masz za co. – Wróciliśmy na prawidłowy pas.
-Mam. Zaufałeś
mi i opuściłeś dla mnie imprezę, choć nie podałam powodu.
-Przyjaźniąc
się z tobą nauczyłem się wiele rzeczy, a ostatnio jednej konkretnej… - odparł
zerkając na mnie kątem oka. – Nigdy nie powinienem w ciebie wątpić. – Na jego
ustach pojawił się delikatny uśmiech. - Czuje, że ciąg tych niewyjaśnionych
zjawisk ma coś wspólnego, z czymś mrocznym. Ostatnio mam coraz częściej
przeczucie, że stanie się coś złego. Jeśli muszę zrobić coś szalonego, złamać
prawo lub kolejną rękę… - Zjechał na drugi pas mijając samochód i wysepkę dla
pieszych. – Nie zawaham się.
-To wiele
dla mnie znaczy.
-A dla
mnie… - Dolna warga Sasu zadrżała. – Ta przyjaźń wiele znaczy. – Ponownie
zabrał się za wyprzedzanie. – Zapnij pas, bo za chwilę zrobi się gorąco.
Jego noga ponownie docisnęła gazu, a prędkość
rozpędzającej się maszyny wbiła mnie w siedzenie. Podejrzewałam, że Sasuke
potrafi dobrze prowadzić, ale nie przewidziałam takiego wyniku.
Wiecie, jak to jest wybaczać ze względu na
zaistniałe okoliczności? Poczułam z nim ponownie bliskość, jakiej brakowało mi od
dłuższego czasu. Starał się przełamać tą skamieniałą skorupę, aby dopuścić do
siebie kogokolwiek. Walczył z demoniczną stroną i widocznie powoli przyswajał
rzeczywistość. Tak, właśnie ta rozmowa, ten wybryk i to poświęcenie, wzbudziło
we mnie jedyne w swym rodzaju uczucie ulgi. Ulżyło mi, że go nie straciłam. Bez
względu na okoliczności był dla mnie ważny i nie chciałam dłużej kroczyć wojenną ścieżką. Skrzywdził mnie, zranił moje uczucia oraz zdecydowanie przesadził z
zrzucaniem na mnie winy. Zawsze będę o tym pamiętać, choć postaram się nie wypominać.
Jest dumnym i aroganckim kretynem, który nigdy nie nauczy się
rozmawiać.
Bo jaki facet, potrafi wylewać z siebie uczucia na
zawołanie? Albo jeszcze lepiej... Który z nich przyzna się do błędu? Możliwe,
że znajdą się wyjątki. Ja niestety jestem uwięziona, przy dumnych pawiach.
ZMIANA POSTACI - ITACHI
Reset czy
wizja?
Przyglądałem się szybko migającym latarniom,
śmigającym drzewom i kierowcom wyprzedzanych pojazdów. Zastanawiałem się, nad
historią z Mrocznym Hatake. Jestem przekonany, że mnie widział, jak to, iż cała
ta akcja miała naprawdę miejsce. Wierzyłem w Sakure i wiedziałem, że jest
świadoma mojej obecności. Teraz powinienem łatwiej do niej dotrzeć i będę się o
nią starał, jak uratujemy TenTen.
Nie ukrywam zaskoczenia z powodu zachowania Różowej
Damy. Była niezwykła i winiłem siebie za pochopne wnioski. Nie doceniłem jej,
wiecznie skarżyłem się na własną sytuację, byłem pogrążony w własnych
problemach. Zajęty sobą, przegapiłem to, co miałem pod nosem. Gdybym wcześniej
zauważył w niej własne odbicie, wiele sytuacji mogłoby potoczyć się inaczej.
Jednak czy jesteśmy wstanie wpłynąć na przeznaczenie? Sakura jest mi pisana i
muszę w końcu odzyskać ciało, aby jej pomóc. Wkurzała mnie ta bezczynność…
Hatake twierdzi, że żyj, więc dlaczego jestem niewidzialny? O co tu tak
naprawdę chodzi? Czy to jakaś gra?
Mroczny Hatake był pełną zagadek postacią. Czasem
widziałem w nim odzwierciedlenie zwykłego wieśniaka w garniturze, a momentami
dostrzegałem w nim potężnego demona. Przypominał trupa z wysuszoną,
pomarszczoną skórą i zatrzymanym krwioobiegiem. Najczęściej spotykałem się, z
tym wizerunkiem, gdy używał swojej laski do zmiany otoczenia. Mógł maskować
się przez większość czasu, ale mnie i tak nie oszukał. Kakashi wykorzystał
swoje moce, aby ją zdobyć. Konstruował ostrożnie zdania i naprowadzał na
fałszywe tropy, aby pomyślała, że to ja jestem jego celem. Pierwotnie dałem się
zamknąć w klatce oszustw, pogrążyłem się w strachu, ale gdy doszło do
transakcji, zauważyłem na jego twarzy ulgę. Odczuł ją, bo zwyciężył.
Największym przegranym byłem ja. Wciąż mam przed
oczami stan Sakury pozbawiony chęci do życia. To nie były słowa rzucone na
wiatr, wyzwolone przez traumę, jaką przeżyła. Ona nie żartowała. Naprawdę była
gotowa oddać swoje życie w zamian za przyjaciółkę i dowiodła tego. Zachowała
się honorowo, czego ja nie mogłem powiedzieć o sobie. Zastanawiam się czy
mogłem zmienić jej przyszłość. Chcecie wiedzieć, co takiego uczyniłem, aby
spróbować powstrzymać Sakure przed popełnieniem błędu? Nie zrobiłem nic.
Zatkało mnie, totalnie pogrążyłem się w samolubnych myślach. Chciałem żyć,
odzyskać ciało i dowieść swojej wartości. Nie miałem zamiaru ponownie stracić
szansę na lśnienie w towarzystwie. Nie przywykłem do bycia biernym
obserwatorem, dlatego nie zdobyłem się na odwagę, aby przemówić. Przyglądałem się
ze spokojem ich rozmowie, czekałem na finał bez najmniejszego kiwnięcia palcem.
Z drugiej strony miałem wrażenie, że obecność Hatake namieszała mi w głowie.
Jakby skontrolował mój umysł i naprowadził mnie na taki tok myślenia. Chciał
mojego udziału, ale nie dopuścił, abym wpłynął na jej decyzję.
Tak mi się wydawało, chociaż może zasłaniam się tą
teorią, bo boje się przyznać do tchórzostwa.
ZMIANA POSTACI - SAKURA
-To
samochód TenTen! Nie pozwól jej wjechać na most!
Sasuke wyprzedzając ją, uderzał energicznie w klakson.
W odpowiedniej chwili zahamował i obrócił auto, zajeżdżając jej drogę.
-Co wy
wyprawiacie do cholery?! – TenTen wychyliła się ze środka. – Mogłam w was
uderzyć!
Podbiegłam do niej, nie zwracając już uwagi na
szorującą o ziemię sukienkę. Pragnęłam się przytulić, pokazać swoje
zadowolenie. Nie musiała znać powodu, dla którego rzuciłam się w jej ramiona.
To nie ważne. Chciałam, aby wspomnienie z dnia jej śmierci zniknęło bezpowrotnie.
Uratowałam ją i mogłam zrzucić ten kamień z własnego serca.
–Znowu zdzieliłaś się w
głowę i Ci odbiło?! – Odsunęła mnie od siebie.
-Nie –
uśmiałam się. – Dobrze Cię widzieć.
-Sama mnie
tutaj wysłałaś, a teraz pojawiasz się i mnie przytulasz? – Zmarszczyła czoło. –
Naprawdę zaczynasz wariować. Powinnaś częściej chodzić do matki Sasuke, bo
terapia Ci nie pomaga.
-Tak… Tak…
- Uśmiech nie schodził mi z ust.
-No, z
czego Ty jarzysz puchę?! To nie był komplement.
-Wiem. –
Poklepałam ją w bark.
-Przestań
mnie dotykać debilu. – Zrobiła kilka kroków w tył. Miała poważną i
niezadowoloną minę. – A Ty też jesteś posrany! Brałeś w tym wszystkim udział? –
Sasuke pokręcił głową, choć uśmiechał się tak samo, jak ja. – Następny ma zaciesz. Jesteście siebie warci. Wracam na imprezę. – Otworzyła drzwi od starego
Mercedesa. – Kretynka.
Odpalając silnik samochodu oślepiła mnie
długimi światłami i odjechała. Stara dobra TenTen. Cała i zdrowa dalej, niesamowicie wredna i zarozumiała, ale już mnie to nie obchodziło. Nie chciałam, ani zemsty, ani dominacji. Cieszyłam się, że powstrzymałam tragedię.
-Możemy
już jechać? – Głos Sasuke przerwał mi radość z zwycięstwa.
-Nie. –
Przed odjazdem musiałam to zrobić. – Jeszcze chwila.
Ominęłam go i wbiegłam na most. Nikłe oświetlenie przyprawiało mnie o dreszcze. Przerażał mnie pobyt na nim.
Miałam związane z nim same złe wspomnienia, ale czułam, że to miejsce jest
kluczowe w moim rozwoju. To tutaj zaczęła się moja przygoda.
-Wiem, że
tutaj jesteś!!! – Odważyłam się przemówić. – Wiem, że odniosłaś porażkę!!!
-Sakura? –
Podchodził do mnie. – Do kogo mówisz?
-Nie
pozwoliłam Ci jej skrzywdzić!!! Pokonałam Cię!!! Wiem, że mnie słyszysz!!!
Wyjdź, jeśli masz odwagę!!! Zmierz się ze mną!!!
-Przerażasz
mnie… - Sasuke podrapał się po głowie.
Poszukiwałam wzrokiem, chociaż zarysu
jej sylwetki. Wiedziałam, że czai się, gdzieś w zakamarkach tego lasu. Musiała
tam być, bo to ona stała za tym wszystkim. Mieszała w moim życiu, jakbym była
jednym ze składników zupy, którą gotowała. Byłam pewna, że jest kobietą.
Mroczny Hatake utwierdził mnie w tym fakcie. Nie mogłam się mylić i on mnie
nie okłamał. Powiedział prawdę, chociaż nie taką, jaką chciałabym usłyszeć.
-Wyjdź!!!
Boisz się mnie?! – chciałam ją sprowokować. – Nie jesteś na mnie zła?! Właśnie
Cię przechytrzyłam!
-Sakura
przestań… Do kogo Ty mówisz? – Sasu złapał mnie za dłoń.
Dobiegł do mnie przerażający pisk, który przyprawił
mnie o mocny ból głowy. Skrzywiłam się i dłońmi zasłoniłam uszy, ale to nie pomagało.
Dźwięk wychodził z mojego wnętrza, był tam uwięziony, jak skazaniec za
kratkami. Przyciąganie ziemskie nagle stało się silniejsze, nie potrafiłam
ustać na nogach. Otworzyłam zaciśnięte z bólu powieki, ale jedyne, co ujrzałam
to zaciemniony obraz z białymi plamami.
****
Ocknęłam się, klęcząc w
zupełnie innym miejscu. Czułam zapach unoszącej się wilgoci, a w koło mnie
leżało pełno zaschniętych, wybrudzonych krwią liści. Byłam pewna, że przebywam w lesie, ale nie mogłam podnieść głowy, aby rozeznać się w terenie.
Sparaliżowało mnie, jakaś siła zamroziła moje kończyny. Z trudem łapałam
oddech przez grawitacje, której moc nie słabła.
-Myślisz, że jesteś
sprytna? – Dźwięk szpilek uderzanych o asfalt przebijał się przez moje bębenki.
– Myślisz, że jesteś silniejsza ode mnie? – Jej głos był zdeformowany, niczym
ścieżka dźwiękowa przepuszczona przez program audio.
W zasięgu mojego wzroku pojawiły się czerwone
szpilki. Miały niezwykle przyciągający, rażący kolor. Nie miałam pojęcia, w
jaki sposób wydawały ten charakterystyczny dźwięk, gdyż ziemia była miękka.
-Nie masz
ze mną szans Sakuro Haruno, więc lepiej nie igraj z ogniem. Potrafię być bardzo
niebezpieczna, szczególnie dla kogoś takiego, jak ty.
-Kim
jesteś?
-Tylko to
cię interesuje? – Jej śmiech brzmiał, jak chichot demona. – Jeśli nie
posłuchasz matki i stąd nie wyjedziesz, to niedługo się dowiesz, bo nasze
spotkanie będzie nieuniknione.
-Nie
wyjadę stąd… - Walczyłam, chciałam się podnieść, ale zadawałam sobie wyłącznie
ból. – Skąd wiesz, że moja mama chce wyjechać?
-Oj
Sakura… Sakura… - Zaczęła stukać nerwowo nogą. – Gdzie Ty masz oczy? Ja
zaproponowałam wyjazd. Tylko jej nie wiń za ten cyrk, bo nie ma na to wpływu.
Jest jedną z kolekcji moich marionetek.
-Marionetek?
– Adrenalina w moim ciele roznosiła się szybciej, niż przypuszczałam.
Zaczynałam wpadać w furię, co jeszcze bardziej utrudniało mi oddychanie.
-Mam kilka
dobrze ulokowanych sznurków, za które z łatwością mogę pociągnąć.
-Więc moja
mama jednak miała coś z tym wspólnego… - Z całej siły napięłam mięśnie w
nogach. – Miałam rację. – Wypuściłam całą zawartość powietrza z płuc.
-Wyjedź.
Poddaj się. Nie walcz z tym. – Przestała poruszać nogą. – Nie wygrasz ze mną.
Jestem od Ciebie potężniejsza i nigdy mnie nie pokonasz. Musiałabyś wejść do
lasu. Dobrze wiesz, czym to się skończy prawda? Las Aokigahara należy do mnie.
-Nie
widziałam aktu własności.
-Żartujemy
sobie? – Poczułam jej zimną rękę na moich plecach, wbiła w nie pazury.
Krzyknęłam. – Tak będziesz jęczeć, jeśli zdecydujesz się na walkę. Zaczynasz
działać mi na nerwy Sakura. – Przestała mnie ranić. – Dlaczego nie możesz
zrozumieć, że Itachi był wyłącznie młodzieńczą miłością? To zauroczenie, więc
nie warto tracić na niego energii. Dlaczego tak bardzo walczysz? On jest mój.
Rozumiesz? Nie oddam Ci go.
-On nigdy
nie będzie Twój… - Krople potu spływające z czoła zaczęły szczypać mnie w oczy. – Jeśli to
Ty jesteś odpowiedzialna za to, co się z nami stało… Znajdę Cię.
-No
proszę… - Przyłożyła dłoń do drugiego ramienia. – Sakura Haruno została prawdziwym wojownikiem. Co stało się z tą dziewczynką, która płakała w łóżku,
jak dziecko? Użalała nad sobą, bała się przeciwstawić własnej matce. A
teraz chcesz stanąć przeciwko mnie? Gdzie ta mała, zapłakana i zagubiona
dziewczynka? – Rozpoczęła wbijanie pazurów od palca wskazującego. – Jesteś
inna, odmieniona… Czemu się mnie nie boisz?!
Paznokcie przebiły moją skórę, zabawiając się moimi
mięśniami, jakby były kotletem na obiad. W tamtej chwili zagryzłam z całej siły
zęby, aby powstrzymać krzyk. Jęknęłam, ale nie głośno. Nie miałam zamiaru dać
jej satysfakcji, jakiej oczekiwała. Starej Sakury Haruno nie ma. Ta Sakura jest
inna. Odważniejsza, silniejsza i wytrwalsza. Nie mam zamiaru już chować się pod
łóżkiem, niczym mysz kościelna.
-Odpuść i
wyjedź. – kontynuowała tortury. – To, co się teraz z tobą dzieje, to jedynie
przedsmak piekła, jakie będziesz musiała przejść, przy kolejnym spotkaniu.
Uwierz mi, nie chcesz teraz umrzeć. Tym bardziej, że czeka na ciebie sam Mroczny
Hatake. Korzystaj, gdyż Twoje dni i tak są policzone. – Odsunęła rękę,
wycierając krew ze swoich palców w moje ubranie. – Nigdy mnie nie pokonasz. Nie
ważne, jak bardzo byś się zmieniła, wciąż jesteś za słaba. Uciekaj. – Jej
szpilki zniknęły z pola widzenia.
*****
-Sakura? –
Ręka w gipsie złapała mnie w okolicach brzucha. – Co się stało?! Krwawisz! –
Poczułam opuszki palców błądzące po ranach.
Chciałam mu powiedzieć, że to mnie boli, opowiedzieć
całą historię, podzielić się najmniejszym szczegółem z mojego życia, ale w
zamian za to z moich ust wydostała się krew. Nie miałam siły mówić, a on nie
potrafił mnie utrzymać. Razem ze mną opadł na podłoże.
-Sakura,
co się stało?! – panikował, a ja wciąż nie mogłam nic z siebie wydusić.
Kolejna porażka. Chciałam się popisać, pokazać swoją
siłę, ale zaślepiła mnie pycha. Nie byłam gotowa, nie zregenerowałam mocy, nie
opanowałam porządnie zdolności i przede wszystkim, nie poznałam prawdziwej
siebie. Muszę przestać działać impulsywnie. Nie mogę być wiecznie w gorącej
wodzie kąpana.
ZMIANA POSTACI – ITACHI
O czym ona do cholery
myślała? Kompletnie straciła rozum? Przestała panować nad swoimi emocjami,
działała nierozważnie. Zachowywała się, jak głupie dziecko, które dopiero
poznaje świat. Zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jak by nie było ta kobieta
wcześniej zabiła TenTen! Zdecydowała się ją sprowokować, jakby miała z nią jakiekolwiek szanse. Przecież było do przewidzenia, że polegnie. Kobieta
miała w garści więcej osób, niż liczba mieszkańców naszego miasteczka. Jak mogła być tak lekkomyślna i chcieć ją pokonać w pojedynkę? Jak ona mogła posłać się na taką rzeź?
Domyślam się, że zawładnęła nią wściekłość, bo
czułem to samo. Chciałem, jak najszybciej rozwiązać sprawę, ale nie kosztem jej
życia. Mogła zmarnować jedyną szansę na mój powrót. Gdyby ta kobieta ją zabiła
– mógłbym zniknąć razem z nią. Przecież sam nie wiem czym dokładnie jestem.
Owszem mapa odkrywa się z każdą godziną, ale to niewystarczające.
Stała się waleczna i nieustraszona. Codziennie
doznawała niesamowitej dawki bólu i wciąż się nie poddawała. Dziewczyna miała
na sobie więcej siniaków i ran, niż ja podczas całej kariery boksera. Skąd ona
czerpała tę siłę? Znosiła ból lepiej od niejednego zawodnika na ringu, a co
najważniejsze, nie pozwalała się rozłożyć na deskach. Nie uderzała ręką o ziemie
na znak kapitulacji. Walczyła do samego końca.
To nieprawdopodobne, jak ona się zmieniła. Pamiętam, gdy wiecznie siedziała w domu, nie ruszała się z niego na krok. W szkole była
raczej cicha, spokojna, dawała sobą pomiatać. Zawsze na każde zawołanie matki,
nie ingerowała natarczywie w sprawy innych i starała się stać na uboczu.
Przyglądała się, była typowym tchórzem. A teraz? Dowiedziała się o swojej mocy,
o podszywanej Hinacie, widziała śmierć TenTen, przeżyła spotkanie z Hatake,
usłyszała o kłamstwach własnej matki i zmierzyła się z kobietą, która była
odpowiedzialna za mój stan. To działo się w przeciągu kilku dni, a ona nawet
nie zamarudziła. Czy właśnie tego potrzebowała? Mocnego kopa od życia, który zmobilizował ją do działania?
W porównaniu do niej wychodziłem na mięczaka. Byłem
zerem, nic nieznaczącym duchem. Mężczyzna powinien umieć zadbać o swoją
kobietę, bronić ją przed niebezpieczeństwem. Być jej schronieniem, dodawać sił,
wręcz wznosić ją w chmury. Zawodziłem.
-Zawiozę
Cię do szpitala. – Sasuke zmienił pozycję. Próbował wziąć nieprzytomną
dziewczynę na ręce.
-Nie do
szpitala… - Uderzyłem się w czoło.
Jeśli zawiezie ją do szpitala, dziewczyna będzie
skończona. O północy pojawią się siniaki, zaklęcie zasłaniające przestanie
działać i wszystko wyjdzie na jaw. Musi zawieźć ją do Tsutomu. Jak mam go
powstrzymać?
-Sasuke! –
Kucnąłem przy nim z nadzieją, że mnie usłyszy. – Sasuke zawieź ją do motelu!
Zawieź ją do jej ojca! On się nią zajmie. – Wziął ją na ręce. Krew wsiąkała w
jego marynarkę. – Zabierz ją do ojca! – Podniósł się i ruszył w stronę
samochodu. – Sasuke do cholery!!! Jestem za Tobą! Odwróć się! Musisz mnie
zobaczyć!
Nerwy spinały moje mięśnie utrudniając swobodne
poruszanie się. Zaczynałem tworzyć w głowie najgorsze scenariusze, które
zagrażają jej życiu. Bałem się o nią i czułem, że teraz mam szansę na
odpokutowanie swoich win. Jeśli zacznę się starać, naprawdę się starać, a nie
udawać – może odmienię swój los. Człowiek powinien częściej w siebie wierzyć, a
ja nieustannie wątpiłem. Zawsze traktowałem własne dobro z dystansem, bo miałem niską
samoocenę. Nikt nie wiedział o moich kompleksach. Czy ja powiedziałem nikt?
***
2 LATA WCZEŚNIEJ
Zawiedziony wynikami osiągniętymi na dzisiejszym treningu musiałem znaleźć
sposób, aby odreagować. A co może być lepsze dla mężczyzny, niż wyżycie się na
worku bokserskim? Aby się ukarać zakryłem kostki niewielką ilością bandaży.
Otwarcie powiem, że nie wiem ile czasu uderzałem w worek, będąc pogrążony w
amoku. Gniew odciągnął mnie od rzeczywistości. Uparcie chciałem, aby moje życie się zmieniło. Dobrze
wiedziałem skąd początek spadku formy. Monotonność, brak satysfakcji i
powołania mnie przytłaczał. Z Guren niby układało się fantastycznie, matka była
ze mnie dumna – zakochany, pełen sukcesów syn – wzór do naśladowania. Tylko ja
tego nie czułem. Nie byłem wyjątkowy, typem spod szczęśliwej
gwiazdy. Mam obawy, lęki i nawracające uczucie zagubienia. Mógłbym przysiąc, że
chociaż otaczała mnie setka ludzi, byłem uwięziony na bezludnej wyspie.
Próbowałem rozmawiać z Guren, aczkolwiek każda dyskusja kończyła się kłótnią,
ignorancją, albo wyśmianiem. Nie odnajdywałem się w tym związku. Na początku
byłem nią zafascynowany, a ona kochała mnie za drobnostki. Ta wersja Guren nie
jest zła, lecz za mocno zakochana w sławie. Ona nie chce mnie takiego, jakim
chciałbym być. Guren chce wersje wyhodowaną przez moją matkę. Sława,
pieniądze... Czuła się wyjątkowa, bo choć leciało na mnie sporo pięknych
kobiet, wciąż byłem z nią. Szczerze oddany, cichy Itachi.
-Jak mnie to wkurza!
W złości kopnąłem w worek. Z powodu wielkiej siły, jakiej nigdy wcześniej
u siebie nie zaobserwowałem – pękł, rozsypując na podłogę ryż.
-Itachi? Co robisz? - usłyszałem
damski głos, który ostatnio, jako jedyny nie działał mi na nerwy.
Różowowłosa przyjaciółka mojego brata weszła na sale z zmartwioną miną.
Muszę przyznać, że rzadko spotykałem się z takim wyrazem twarzy. Inni traktowali
mnie ozięble, jakbym był facetem ze stali, który nie może pozwolić sobie na
słabość.
-Spoko. Tylko trenowałem.
Oderwałem od niej wzrok przyglądając się swojemu dziełu. Ten worek
poprawił mu humor. Nie byłem taki zły.
-Czemu nie używasz rękawic? -
Sakura zwinnie przecisnęła się między linami. - Specjalnie zadajesz sobie ból?
-Nie... - pokręciłem głową. -
Nie mogłem ich znaleźć.
-Serio? - uniosła jedną brew w
górę, a wzrok skierowała na krzesło stojące przy ringu. Leżały na nich czarne rękawice.
-Ha ha - rzuciłem sarkastycznym tonem, bo nie miałem nic na swoją obronę.
-Nie powinieneś być dla siebie
taki surowy. Słyszałam o Twoich wynikach na treningu. Sasori to dupek, więc
zlej go. Nie jest wart zamieszania.
Wypowiadając te słowa bacznie obserwowała moje ociekające krwią bandaże.
Wiedziałem, że zbiera się na odwagę, aby złapać mnie za rękę i obejrzeć ją z
bliska. Była przewidywalna.
-Mój ojciec zawsze mi mówił,
abym znalazła zajęcie, które pozwoli mi pokonać wściekłość. - Złapała mnie za
nadgarstek i uniosła moją dłoń na wysokość swojej twarzy. - Zaznaczał też, abym
znalazła takie zajęcie, które pomoże mi rozwijać skrzydła i nie skrzywdzi mnie,
bądź bliskich.
-Sugerujesz, że źle to robię?
-Źle? - Zadała mi ból, próbując
oddzielić bandaż od zdartych ze skóry kostek. - Widzisz? Boli nie?
-Przestań. Nie rób ze mnie baby.
Odsunąłem od niej rękę, bo krępowała mnie tą zmożoną uwagą. Ogólnie jej
zainteresowanie moją osobą zbiło mnie z tropu. Nigdy ze mną nie rozmawiała, a
już na pewno nie przebywała ze mną sam na sam. Miałem czasem wrażenie, że mnie
unika, jakby się bała. Zresztą była przyjaciółką mojego brata, a nie moją.
Spędzaliśmy wspólnie czas, jednak nigdy nie urządzaliśmy pogawędek.
-Przyznanie się do słabości,
bądź w twoim wypadku bólu, nie jest cechą baby. Jest cechą wielkich ludzi
Itachi. O ile pamiętam, każdy z nas zbudowany jest w ten sam sposób. Odczuwamy
radość, smutek, a nawet wściekłość. Zapamiętaj, że tłumienie w sobie
negatywnych emocji nie jest rozwiązaniem. Dodaje wyłącznie problemów.
-Czy ja prosiłem ciebie o radę?
- Zdenerwowała mnie swoją wypowiedzią. - Nie chce tego słuchać.
Szczerze chciałem się wygadać, ale jej nie ufałem. Nie znałem Sakury na
tyle, aby powierzyć moje sekrety. Co jeśli powiedziałaby o tym mojemu bratu?
Zdradzam Sasuke wiele tajemnic, ale nigdy nie informuje go o swoich dołach
emocjonalnych.
-Dobrze. - Pokiwała posłusznie
głową. - Wiem, że mało się znamy, więc nie chcesz ze mną rozmawiać, ale z kimś
musisz. Spójrz w lustro Itachi, jednak patrz na nie dłużej, niż zazwyczaj.
Zobacz to, czego inni nie widzą, a ja zauważam. Zniszczysz siebie, jeśli
będziesz dłużej ukrywał swoje uczucia. Czasami trzeba się zatrzymać i pomyśleć,
aby znaleźć sens życia, a nie bezsensownie uderzać w worek, jakby był Twoim
terapeutą. - Zeszła z ringu. - Trzymam za ciebie kciuki.
-Nic o mnie nie wiesz.
-Możliwe. - Odchodząc wzruszyła
niewinnie ramionami. - A możliwe, że wiem o tobie wszystko.
Wyszła wprawiając mnie w filozoficzny nastrój. Ogólnie nie jestem pewien, czy mogę
go tak nazwać, ale jej krótka przemowa zmusiła mnie do myślenia.
Zaczynałem dogłębniej zastanawiać się nad własnym życiem. Może powinienem
zaryzykować i uciec? Ale czy taka ucieczka miałaby jakikolwiek sens? Co bym
osiągnął znikając z dotychczasowego życia?
Musiałem przyznać się do jednego. Sakura Haruno wzbudziła moje
zainteresowanie.
***
Przypomniałem sobie pierwszy dzień, w którym
spojrzałem inaczej na Sakurę. To zachęciło mnie do kolejnej próby
skontaktowania się z bratem.
–Sasuke!!!
- krzyknąłem najgłośniej, jak potrafiłem.
-Itachi? –
szepnął, zatrzymując się. – To naprawdę Ty?
-Tak! – Udało
mi się złamać barierę. – To ja!
-Jak Ty… -
zerknął na mnie przez ramię. Jego źrenice zawładnęły tęczówkami, a ciało
wzdrygnęło się ze strachu. Sakura stopniowo uciekała mu z rąk.
-Uważaj! –
Opamiętał się w samą porę i oprzytomniał na tyle, aby ją utrzymać.
-To nie
możliwe… Skąd Ty… - jego cera stała się blada, jak śnieg.
-Posłuchaj
mnie. Nie wiem, ile mamy czasu i nie wiem, czy potrafię wyjaśnić to, co się teraz
dzieje – podchodziłem do niego. – Musisz zawieźć Sakure do hotelu. Do jej
ojca. Ona musi trafić do niego, a nie do szpitala. – Miałem wrażenie, że mnie
nie słucha. – Sasuke słyszysz Ty!?
-Itachi…
-Skup się!
Jedź do jej ojca! On Ci wszystko wyjaśni! Rozumiesz?! Jedź do Tsutomu…
-Ty
żyjesz…
-Sasuke!
Jedź do hotelu! Natychmiast! – Pokiwał głową, ale wciąż się nie ruszał. –
Zawieź ją! Teraz!!! Wynoś się!!! – Tupnąłem nogą, a on podskoczył i potruchtał
do samochodu.
Nie wiem, jak to na niego wpłynie. Sasuke został
wplątany w naszą wojnę. Przestał być na uboczu – stał się jednym z nas. Teraz
wszystko w rękach Tsutomu. On będzie musiał zrobić z niego prawdziwego
mężczyznę i przygotować do bitwy. Wiedziałem, że mój kontakt z Sasu, to dopiero
początek zaskakujących informacji, jakie przyniosą mu kolejne dni.
Im mniej wiesz, tym lepiej żyjesz. Im mniej
rozmyślasz, tym rzadziej wpadasz w depresję. Popełniłem dzisiaj błąd, przed
którym przestrzegał mnie Tsutomu. Jego ostrzeżenie brzmiało tak: „Nie ważne, co
będziesz musiał przejść i ile zła uczynić – nigdy, przenigdy – nie wplątuj w to
osób trzecich. Chcesz zmniejszyć ilość ofiar? Nie opuszczaj gardy i nie
wpuszczaj na ring niekompetentnych zawodników.” Dobrze zapamiętałem te słowa, tym
bardziej, że nakarmił mnie bokserskimi tekstami. Wziąłem to zdanie do
serca i ułożyłem je na szczycie piramidy z zasadami. Ale co z tego? Co mi to
dało? Musiałem podjąć taką, a nie inną decyzję. Możliwe, że z czasem
znalazłabym lepsze rozwiązanie, lecz już jest za późno. W takich
chwilach warto korzystać z pierwszej myśli, gdyż równa się ona z naszymi
prawdziwymi pragnieniami.
_________________
Dobra podrasowałam ją według waszych sugestii i mam nadzieje, że chociaż trochę zniwelowała te BRAKI, o których tak wspominaliście.
Notka dodatkowo dozna wkrótce mocy mojej fantastycznej bety - tak Ghastly .. I <3 U ... - więc możecie się spodziewać tuningu xD
Co do FB decyzja należy do cb. Nie mam zielonego pojęcia co Ci poradzić. Nie testowałam tego. No ale spróbować można W końcu co masz do stracenia? ^^
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... Jestem ciekawa kim do jasnej ciasnej jest tak kobieta... Jak mniemam to ona gdzieś tam, w jakimś zakamarku ukrywa ciało Itachiego albo coś. Chociaż... Niech Sakurcia skopie jej ten jędzowaty tyłek!
Podobała mi się postawa Sasuke. To niesamowite, że pomimo kłótni z Haruno pomógł jej bez najmniejszego sprzeciwu (nie tak jak niektórzy). Czuje, że będzie się musiał jeszcze nieźle wykazać. Walka ze złem i te sprawy... No i ta cała sytuacja z bratem. Hura! Udało się, Itachi się odezwał. Gratulacje dla niego! :P
Tak w ogóle to... Jestem PIERWSZA!!! HAHA!!!
Pozdrawiam i życzę weny.
Buziaaaaaaaaak :*
Chciałam ogólnie posłuchać opinii, bo to całe Fb jest często spotykanym zjawiskiem - dużo osób prowadzi FunPage. Zaskakująca liczba :D.
UsuńCo do Itachiego - wiem, że go mało, ale on jeszcze będzie mieć swoje epizody :D. Czy Sakura skopie jej tyłek? ;p hyhy :D:D:D:D
Ogólnie to następny rozdział sporo wyjaśni :)
Dzięki za komentarz kochana :*
No w końcu się doczekałam! ;) Nasza Sakura przeszła niesamowitą przemianę. To co się teraz wokół niej dzieje rzeczywiście daje jej kopa. I dobrze! :D
OdpowiedzUsuńCo do tej kobiety.. Mam dziwne wrażenie, że to ta narzeczona Itachiego. No bo mówiła, że on jest jej, nie Sakury. Mówiła, że go nie odda i żeby Sakura się poddała. Czy się mylę? Za pewne odpowiedź na to pytanie poznam niedługo! ;)
Postawa Saska? Godna podziwu! Pomógł Sakurze, mimo ich kłótni! Jestem z niego dumna! XD
Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :*
Kuźwa! W ostatniej scenie czegoś mi brakuje. Jakoś tak.... no nie wiem... hmmm.... no nie zadowoliła mnie reakcja Sasu. Chociaż, może inaczej- nie mogłam sobie tego wyobrazić! Mało precyzyjnie ją opisałaś i moim zdaniem trochę ją zepsułaś.
OdpowiedzUsuńNo, to z grubej rury zaczęłam, to i dokończyć by wypadało ^^ Tak więc witaj ;D
I kurde, krótki trochę ten rozdział. Generalnie jest w nim zawarta jedna akcja, punkt kulminacyjny i przemyślenia Itasia. Nie przypadł mi do gustu rozdział. Ogólnie rzecz ujmując to mi się jakoś nie podoba.
Hmm... A ta kobieta jakoś mnie nie zachęciła do siebie. Nie, źle to ujęłam. Nie ukazałaś jej na tyle ciekawie, abym uznała ją za znaczącego bohatera. Nie zaintrygowała mnie. Tak, teraz będziesz wiedziała o czym mówię ;D
Woaah. Sas pierwszy zobaczył Łasicę? Akcja się rozkręca. Popierdziela że hoho ;D Wydaje mi się, że trochę zbyt szybko, ale może to będzie właśnie urok całego opowiadania? Kto wie ;]
Ale ja dziś wybredna- dzisiejszy mi obiad nie smakował, wszyscy wokół mnie irytują swoim zachowaniem a i rozdział dobrej bloggerki przyjęłam z niezadowoleniem ;\ Tssch... Mam nadzieję, że się nie pogniewasz za jakość i chaotyczność komentarza ;] To życzę dzieci, słonka, uśmiechniętych chmurek, pustej puszki pod poduszką i może kagańca, żeby Ci wena nie uciekła ;D Gorąco pozdrawiam ;]
O! Jeszcze o FB pytałaś ^^ To tego ten.... Mnie ułatwiłoby kontrolowanie nowości na blogu Twoim ;D
UsuńOk więc co do Twojego komentarza muszę się odnieść... Nie ma innego wyjścia...
UsuńWięc szczerze powiem, że sama ostatnio czuje, że z Agonią jakoś błądzę i nie jestem wstanie powiedzieć, dlaczego... Chodzi o ogół, a nie o ten rozdział ^^
Co do reszty... W sumie nie wiem, jak skomentować. Możliwe, że zwaliłam sprawę i za mało się do tego przyłożyłam. Z innej beczki to nie wiem czy to przypadkiem nie ta moja chęć eksperymentowania. Nie wiem czy opisywać coś porządnie, czy raczej wspominać, a resztę dać wam do stworzenia.
I chyba hm... go w sumie podrasuje. Postaram się nad nim jeszcze popracować, bo zawsze można pozmieniać.
A kobieta! Tyle razy o niej wspominałam, że teraz podtrzymuje jej postać... Chyba nawet nie miałam zamiaru zaintrygować.
Cholera...
Sprawiłaś, że mam ochotę strzelić sobie w łeb :D
Ale dobrze!
Bynajmniej wiem, że się opuszczam... ;/
A Fb wtedy zrobię, bo widzę, że to takie popularne - to się ogarnie wtedy.
Świetny rozdział,ale czegoś mi tu brak tylko nie wiem czego :)
OdpowiedzUsuńOwszem mi już teraz też, dlatego biorę się za poprawkę :)
UsuńRozdział mi się podobał. Rzeczywiście, czegoś brakowało, w szczególności w tej końcówce. Trochę mało emocji.
OdpowiedzUsuńPo za tym akcja w końcu rzeczywiście bardzo przyśpieszyła, co mnie bardzo cieszy. Ciekawa jestem też kim okaże się być pani-pociągająca-za-sznurki, może dlatego, że mało o niej wspominałaś i nie potrafię sobie jej wyobrazić.
Cóż... Czekam na kolejnego, a twój fp jest spoko XD
Ja już to zmieniam, więc ta wersja będzie jeszcze dzisiaj najprawdopodobniej... Trochę mam zmian, bardziej rozbudowane emocje i nie takie mdłe, pozbawione płomyczka opisy. Tak mi się w sumie wydaje...
UsuńCo do tej Pani to będzie mieć swój czas w kolejnych rozdziałach. I nie macie sobie jej na razie wyobrażać, a o niej wiedzieć..
Także już nie długo - new version - 15 xD
Witam! ^^
OdpowiedzUsuńWięc, przeczytałam rozdział i przyznaję, że teraz wyszło ci to lepiej. Szerzej rozpisałaś uczucia i emocje towarzyszące bohaterom. Wspomnienie Itachiego które dodałaś jest cudowne.
Sasori to skończony idiota. I tak pewnie na koniec okażę się, że stoi po stronie zła czy coś. Możliwe też, że Itachi w końcu kiedyś mu przywali (sądzę, że skrycie tego pragnie).
Popraw sobie w 1 zmianie postaci na Itachiego... połknęłaś "j" w tym zdaniu: "Sakura jest mi pisana".
Poza tym genialnie.
Pozdrowionka i Buuziaaak :*
Do kolejnej (2 dni)
Ogólnie j poprawie - dzięki - ale ten rozdział nie przeszedł jeszcze przez betowanie do końca, więc czeka mnie jeszcze kilka poprawek ^^
UsuńA Sasori to Sasori... Wiadomo co to za typ z pod ciemnej gwiazdy ^^
Ja-fantastycznabeta - JEBŁAM
OdpowiedzUsuńAle jest spoko.
Wyjebało mnie z kapci i marzę o tych chodakach, które mi obiecałaś XD
Gumowce! Mają Cię osłonić przed glebą na panelach - podłogowych...
UsuńBo nie tak, że kostki u stopy są tylko.
Hahahahahahahahahahaha.
Spoko.
Hahahahahahaha!