środa, 16 kwietnia 2014

16# RÓD HARUNO I UCHIHA

 „Miłość, która nie potrafi pokonać przeciwności,
nigdy nią nie była.”


ITACHI

     Głowa Sasuke regularnie uderzała o drzwi pokoju hotelowego. Zbliżała się północ i zastanawiałem się, czy Tsutomu jest u siebie. Odetchnąłem z ulgą, gdy po kilku sekundach w oknie pojawiło się światło.

Słyszałem rozchodzące się echem kroki, które wzbudzały we mnie niepokój. Nie wiem, jaka będzie reakcja mężczyzny. Stan zdrowotny jego córki nieustannie się pogarszał. Z ran bez przerwy wyciekała gęsta, ciemna krew kapiąca na deski motelowego tarasu. Nie mam pojęcia ile litrów opuściło jej żyły. Obawiałem się, że mogło być już za późno na ewentualną transfuzję.

     -Co jest?! – Tsutomo przemówił zdenerwowanym tonem.

Przecierał palcami zaspane oczy, chcąc się dobudzić. Gdy odzyskał pełnie świadomości rzucił dzikie spojrzenie na Sasuke, Sakure, a następnie zawiesił tępo wzrok na mnie. Wzruszyłem niewinnie ramionami, jakbym chciał go, tym tanim gestem udobruchać. Nie miałem dobrego komentarza, który mógłby wyjaśnić całe zajście. 

–Co się stało do jasnej cholery?! – otworzył szerzej drzwi, aby nas wpuścić. – Połóż ją na łóżko. Zajmę się nią.
     -Dobrze. – Sasuke posłusznie skierował się do pokoju.

Przeszedł wąskim korytarzem do samego końca, po czym skręcił na lewo. Obserwowałem bacznie jego ruchy, chcąc jednocześnie zapaść się pod ziemię. Modliłem się, aby wina za Różową Damę nie spadła na mnie. Nie zniósłbym takiego brzemienia na swoich barkach, choć z drugiej strony faktycznie mogę odpowiadać za te nieszczęścia. Sakura chce mnie odzyskać, walczy, chociaż powinna pomyśleć o sobie i odejść.

     -Jak to się stało?

Tsutomu po przejściu przez próg pokoju skierował się do komody. Otworzył pierwszą szufladę i zaczął ją przeszukiwać.

–Długo jest nieprzytomna? – zadał kolejne pytanie.
     -Z dobre pół godziny. Nie wiedziałem, co mam z nią zrobić i naprawdę nie mam bladego pojęcia, co się stało. Przez chwilę oderwała się od rzeczywistości, jakby przestała kontaktować. Trwało to zaledwie kilka sekund, a potem na jej plecach pojawiły się rany. – odsunął się od Sakury. – Chciałem jechać do szpitala, ale Itachi kazał mi przyjechać do Pana.
     -Do mnie? – rzucił mi złowrogie spojrzenie, po czym powrócił do swoich poszukiwań. – Ku*wa gdzie to jest…
     -Nie miałem wyboru – chciałem się tłumaczyć, jednak zrezygnowałem, gdy usłyszałem jego nerwowe syknięcie.


Ku mojemu zaskoczeniu cała akcja ratunkowa przebiegła sprawnie i błyskawicznie. Ojciec Sakury znalazł tradycyjną szklaną fiolkę, zapełnioną fioletową cieczą. Wyciągnął drewniany korek, po czym ostrożnie wylał jej zawartość na rany. Podczas wykonywania tego prostego zabiegu wymawiał słowa w nieznanym mi języku. Kojarzył mi się z tekstami, które Sakura rzucała na moście, gdy przejęto nad nią kontrolę. Niestety nie byłem wstanie tego powtórzyć, a co dopiero przetłumaczyć.

Ufając umiejętnościom Tsutomu skupiłem się na swoim bracie. Był spokojny i opanowany, jakby nie pierwszy raz spotkał się z magią. Obserwował uważnie każdy ruch. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie ten moment. Myślałem, że będzie panikował, się wściekał, albo kompletnie straci rozum. Nic z mojej wizji nie stało się prawdą.

     -Skończyłem. - mężczyzna z pomocą Sasu przykrył Sakurę. – Zaraz wrócę, poczekajcie tutaj.

Sasuke przytaknął mu skinięciem głowy, nie zapytał o liczbę mnogą. Akceptował fakt mojej spirytualnej obecności i wykazał się niezwykłą cierpliwością oraz rozważnością. Zachowywał się, jak na dorosłego człowieka przystało, chociaż byłem pewny, że szok całkowicie go rozstroił. Po chwili zdjął z siebie marynarkę i rzucił ją na fotel ustawiony naprzeciwko niego. Przyjrzał się plamom, które przesiąkły w jego białą koszulę. Opuszkami palców dotknął krwi, po czym nerwowo zaczął podwijać rękawy.


ZMIANA POSTACI – SAKURA

     -Gdzie ja jestem? – wypowiedziałam to w myślach, chociaż słowa rozbiły się echem w pomieszczeniu. – Co jest? – Kolejny raz to samo.

Gdzie się znajdowałam?
Otaczała mnie jasność. Biel ścian ogromnego pokoju kojarzyła mi się z Niebem. Umarłam? Pokój był opustoszałą, niekończącą się przestrzenią. Musiałam odnieść porażkę i nie przeżyć spotkania z kobietą. Przegrałam, chociaż nie rozumiałam jednej ważnej rzeczy. Gdzie podział się Hatake?

Do moich nozdrzy doszedł intensywny zapach kwitnącego rzepaku. Usłyszałam znajomy stukot uderzanych szpilek o twardą powierzchnie. To niemożliwe! Czy to znowu ona?

     -Sakura? – podążyłam za źródłem dźwięku i zauważyłam postać, powstającą z gęstego jasnego dymu.

Miała na sobie obcisłą, jasną sukienkę. Nie zwróciłam uwagi na krój, gdyż wyłącznie kolor niewinności stał się dla mnie istotny. Przypominała mi anioła bez skrzydeł. Idealną piękność, mitologiczną Femme Fatale. Przełykając głośno ślinę, odważyłam się skierować swój wzrok na wysokość jej głowy. Od razu zauważyłam wspólną cechę. Miała bardzo podobny kolor włosów do moich, być może delikatnie ciemniejszy odcieniem. Czy to byłam ja z przyszłości, której się nie doczekam?

     -Mam nadzieje, że mnie słyszysz – podeszła bliżej mnie.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że pierwsze wrażenie było omylne. Ona nie była starsza ode mnie, wręcz przeciwnie. Mogła mieć, jakieś 13-14 lat. W każdym calu odzwierciedlała moją sylwetkę z przeszłości.

     -Słyszę Cię… - odpowiedziałam niepewnie.
     -Musimy się zjednoczyć.
     -Zjednoczyć? Nie rozumiem, o czym mówisz – rozglądałam się po okolicy z nadzieją odnalezienia wyjścia. – Gdzie jesteśmy?
     -W Twojej głowie. Odleciałaś.
     -Odleciałam? Czyli żyje? – pokiwała głową, redukując tym samym moje obawy. – Więc skoro jesteśmy w mojej głowie, to chyba jesteś częścią mnie?
     -Niekoniecznie. Jestem tutaj, ale zostałam uwięziona. Moc Twojego ojca zablokowała mi dostęp do Ciebie.
     -Więc to prawda…
     -Tak, moc Tsutomu odseparowała nas od siebie. Jestem źródłem Twojej pamięci, tym kim byłaś, zanim przerobiono Cię na wygodniejsze wydanie.
     -Nie jestem książką.
     -Doskonale wiesz, o czym mówię. Musisz pozwolić mi ponownie wejść w twój umysł. Dzięki temu będziemy wstanie zwyciężyć.
     -Jak mam to zrobić?
     -Będzie bolało.
     -Przyzwyczaiłam się do bólu, chociaż nie potrafię całkowicie zignorować twojego ostrzeżenia. Mogłaś mi nie mówić.
     -To nie będzie cierpienie fizyczne. Poznasz rzeczy, jakie nie bez powodu zostały przed Tobą ukryte. Odzyskasz maksymalny poziom mocy, więc będziesz musiała uważać, aby nie dać się przez nią pochłonąć. Odzyskasz wszelką pamięć, nawet z dnia wypadku.
     -Cokolwiek trzeba.


ZMIANA POSTACI – ITACHI

     Energiczne pukanie do drzwi powtarzało się rytmicznie, z każdym wykonanym krokiem Tsutomu. Na zegarach wybiła pierwsza. Przez godzinę siedzieliśmy bezczynnie przy Sakurze, czekając na niego. Próbowaliśmy nawiązać z nim kontakt, ale za każdym razem nas zbywał. Teraz wiem, dlaczego nie chciał nic nam powiedzieć.

     -Są w pokoju – usłyszałem wesoły głosik ojca Sakury, witającego gości.

Sasuke przebudził się ze swojej drzemki w fotelu i przechylił się w kierunku ościeżnicy. Chciał zobaczyć, tak samo jak ja, kim są tajemniczy goście. Czy był to ktoś, kto znał nasze tajemnice? Czy było nas więcej?

     -Dzięki – odpowiedź mężczyzny długo pozostała w moim umyśle.

To niemożliwe, to nie może być prawda. Czy to rzeczywiście on? Jakim cudem? Przecież… Zaczynałem panikować, dosłownie traciłem rozum. Myślałem, że zwariowałem, ale moja reakcja była identyczna z zachowaniem brata. Na sam dźwięk tego głosu zerwał się z fotelu, stając na baczność, niczym żołnierz salutujący generałowi. Był spięty, każdy mięsień na jego ciele dosłownie napęczniał, jak bułka zamoczona w wodzie.

To nie może być prawda. Nie… Nie… Nie…

     -Witajcie.

Surowa i poważna mina mężczyzny pojawiła się, jako pierwsza w progu pokoju. Przyglądałem się jego czarnym, jak smoła oczom, pozbawionym emocji zmarszczkom. Miałem wrażenie, że policzyłem każdy włos, na jego głowie. Jakbym zapamiętał najmniejszy cień padający na twarz, z powodu dłuższej grzywki. Obejrzałem każdy kąt dobrze zbudowanej sylwetki tak, jakbym miał rentgen w oczach i umiał prześwietlić ciało przez ubrania. Wszystko było dla mnie takie znajome, a jednocześnie obce. Nie umiałem określić tego stanu. Ten człowiek wprawił mnie w osłupienie, ale także przyciągnął intensywną moc pozytywnych wspomnień. On był dla mnie domem. Jego samo pojawienie się wzbudziło we mnie poczucie bezpieczeństwa.

Obok niego stanęła kobieta o długich ciemnych włosach, w których zaplątały się okulary. Znałem ją bardzo dobrze, widywałem się z nią co tydzień, chociaż nie zdawałem sobie sprawy z tego kim jest. Teraz, gdy większość mojej świadomości wróciło i zrozumiałem ile dla mnie znaczy, nie potrafiłem patrzeć na nią obojętnie. Była kolejną osobom, która kojarzyła mi się ze szczęściem. Ona była definicją błogostanu, jakiego każde dziecko potrzebuje w ramionach własnego rodzica. Zrozumieniem, podczas błądzenia. Potrzebowałem jej ciepłego uśmiechu, a ten jaki nam posłała, był niezwykle piękny, hipnotyzujący i szczery.

     -Mama? – Sasuke podrapał się po głowie, jakby coś zbroił i się tego wstydził. – Tata? – Na samo brzmienie tego słowa podskoczyłem. – Co wy tu robicie?

Chciałem zadać to samo pytanie, ale nie musiałem, bo mnie wyprzedził. Zresztą nie byłem w stu procentach pewien czy mnie widzą, bo skupili wzrok na bracie. Szczególnie ojciec był skoncentrowany na jego sylwetce.

     -Widzi go? – przemówił lekko ochrypłym głosem.
     -Nie. – Tsutomu zaprosił ich do środka luźnym gestem ręki. – Chciałem poczekać na was.
     -A co z twoją córą?
     -Wyjdzie z tego. – przesunął jej ciało pod ścianę, dzięki czemu zrobił dodatkowe miejsca do siedzenia. – Jak się ocknie będzie, jak nowo narodzona.
     -Cieszę się – spoczął.

Nie pamiętam, abym z jego ust kiedykolwiek usłyszał te słowa. Nigdy nie obnosił się ze swoją radością, a ta wypowiedź wyglądała na szczerą. Był surowym, pozbawionym litości i barier człowiekiem. Łamał zasady moralne, aby dotrzeć do sedna. Dobrze pamiętałem, że jego mocna ręka zmusiła mnie do boksu. Dzięki niemu chciałem wziąć życie we własne ręce, zacząć się bronić. Wtedy byłem na niego wściekły, nienawidziłem go z każdym ciosem, ale teraz jestem mu wdzięczny. Mam siłę, jakiej potrzebuje, bo traktował mnie tak, a nie inaczej.

     -Podejdź – wysunął rękę w kierunku brata. – Chodź tu. – Nie poruszając nisko opuszczonej głowy, zerknął na niego swoim pozbawionym emocji spojrzeniem. 

To zachowanie działało na nas za każdym razem. Nie ważne, jak bardzo chcieliśmy udawać twardych i tak przegrywaliśmy z zamrażającym krew w żyłach, wzrokiem. To może wydaje się śmieszne, ale gdy znasz możliwości Fugako automatycznie poddajesz się władzy.

     -Sasuke podejdź do ojca, gdy Cię prosi.

Moja mama… Jak wiele czasu zajęło mi pojęcie jej wartości! Nasza ostoja, bezpieczna przystań w trakcie sztormu. Pomagała nam i chroniła nas przed niebezpieczeństwem. Jak mogłem zapomnieć kim jest? Jest przecież przykładem idealnego rodzica.

Sasuke wykonał prośbę rodziców. Zrobił to z wielką odwagą i byłem pewien, że ścisnął dłoń taty najmocniej, jak potrafił, gdyż na twarzy ojca pojawił się rzadko spotykany uśmiech.

     -To zaboli.

Ojciec zerwał się z kanapy, wychylił drugą rękę i złapał brata za szyję. Wbił jego ciało w wolne miejsce na ścianie i uniósł nad podłogą. Ściskał tak mocno, że twarz brata w mig stała się sina.

Nie mogłem na to patrzeć, więc chciałem mu pomóc. Zanim zrobiłem krok ręka Tsutomu mnie powstrzymała. Pokręcił głową, będąc nieustannie wpatrzonym w wierzgające ciało Sasuke. Fugako nie przestawał go dusić, a moja mama nawet nie drgnęła. Wpatrywała się w panele, słuchając cichego jęku cierpiącego syna.

     -Przestań! Zabijesz go! – Byłem zagubiony. – Przestań! Słyszysz?!
     -Fugako to nic nie daje, zostaw młodego. – Tsutomo przemówił.
     -Najwyżej zginie.
     -Fugako to nie jest śmieszne. Udusisz go.
     -Mamo zrobisz coś?! – Zero reakcji.
     -Fugako! Dość!
     -Zamknij się! To mój syn!
     -Tato zostaw go!

Podbiegłem i zamachnąłem się, kumulując maksymalną ilość mocy w jednym ciosie. Moja próba pomocy okazała się fiaskiem, gdyż nie byłem wstanie dotknąć ojca.

     -It… - Wzrok Sasuke skierował się w moją stronę.
     -Krzywdzisz go! Ty naprawdę chcesz go zabić?!
     -Itachi - wyszeptał bardzo cicho, jakby ostatnim tchnieniem.

Ojciec, w tym momencie zwolnił uścisk, a Sasuke zderzył się z deskami, jak rozpędzony samolot w trakcie karambolu. Dławił się powietrzem. Kaszlał, jęczał, panikował, ale wciąż żył. Próbował ustabilizować oddech.

     -Musiałem to zrobić. – Pierwszy raz od pojawienia się w hotelu, ojciec zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. – Nie miałem innego wyjścia. Człowiek bliski śmierci zapomina o teraźniejszości i o racjonalności. Otwiera się na prawdę, która jest tuż przy nosie.
     -Mogłeś mnie uprzedzić. - Dla bezpieczeństwa ojca wróciłem na stare miejsce.
     -Gdybym to zrobił zmarnowałbym szansę na jego rozwój. Wiedziałby, że nie jest zagrożony i nie osiągnąłbym swojego celu.
     -Jak zwykle…
     -Daj spokój. – Brat podnosił się z podłogi. – Jest w porządku, dobrze zrobił. – Widziałem zasinienia na jego szyi. – Chciałem poznać prawdę i liczę na więcej faktów.
     -Zadzwoniłeś po moich rodziców? – Tsutomu wzruszył ramionami na moje słabe, wyrwane z kontekstu oskarżenie. – Nie rozumiem skąd wiecie o całym zamieszaniu? Pamiętam mamo, jak opowiadałaś o moim zaginięciu Sakurze, jak powiedziałaś Sasuke, że nie żyje. Co to ma wszystko znaczyć?! – Mama nieprzerwanie wpatrywała się ślepo w podłoże. – Mamo?!
     -Luzuj. – Ojciec przysłonił jej sylwetkę. – Pamiętaj, do kogo się zwracasz.
     -Mam to gdzieś. Wiedzieliście, co się ze mną dzieje i nawet nie zareagowaliście? Oszukiwaliście wszystkich wkoło! – cofnąłem się, bo miałem ochotę uciec. – Czy to dla was jakaś gra?
     -Raz… Dwa…
     -O nie! – przerwałem Tsutomo, zanim dokończył zdanie. – Nie ze mną te numery! Na pewno nie będę brał udziału, w tym głupim przedstawieniu! Wiedzieliście o mnie i nic nie zrobiliście!
     -Itachi…
     -Chciałeś zabić Sasuke! Wtargnąłeś tutaj z tą swoją wielce zaciekłą miną i myślisz, że zrobisz na mnie wrażenie?! Nie pomogłeś mi, gdy ciebie potrzebowałem! Nie zrobiłeś tego, chociaż o tym wiedziałeś! Co z ciebie za ojciec?! Co z was za rodzice do cholery?! Byłem przy niej uwięziony przez rok, a nikt z was nic nie zrobił?! Nawet nie machnęliście palcem, aby mi pomóc! Nie… - zamknąłem na chwilę powieki, gdyż podskoczyło mi ciśnienie. – Jak mogliście zrobić to swojemu dziecku!?
     -Nie mogliśmy nic zrobić!!! – Moja mama zerwała się z łóżka i w końcu przemówiła. – Myślisz, że nie chcieliśmy cię odzyskać?! Myślisz, że tylko ty cierpiałeś?! – wycelowała we mnie palcem wskazującym. – To się grubo mylisz! Specjalnie opowiadałam Sakurze o swoim cierpieniu, bo wiedziałam, że to słyszysz! Miałam nadzieje, że to pomoże ci związać wszystko w spójną całość, ale byłeś zbyt pogrążony we własnym żalu, aby to zauważyć! Widziałam co robiłeś, gdy miałyśmy sesje! Przez cały ten czas byłeś przy niej, a zachowywałeś się, jak arogancki gnojek! – idąc w moją stronę wyminęła ojca. – Gdybyś, chociaż raz nie traktował tego wszystkiego, jak kary zauważyłbyś wcześniej, co się dzieje!
     -Więc teraz to moja wina?! – poklepałem się w klatkę piersiową. – Nie mogłaś powiedzieć wprost?! Jestem facetem, a dodatkowo myślałem, że jestem niewidzialny, więc skąd myśl, że skumam twoje wypociny?! Widziałaś mnie! Mogłaś coś powiedzieć, uświadomić Sakurę, ale zamiast tego wolałaś napieprzać o mojej śmierci!!!
     -Z biegiem czasu zaczęłam tracić nadzieje! Nie robiłeś postępów! Nie szukałeś tam, gdzie powinieneś! Tyle razy na ciebie patrzałam! Tyle razy formułowałam tak zdania, aby pasowały do waszej dwójki, a ty wiecznie mnie ignorowałeś! Gdybyś posłuchał… - W jej oczach pojawiły się łzy. – Gdybyś naprawdę posłuchał zrozumiałbyś moje słowa! Nie wiń nas za swoje błędy!
     -Jak ja do teraz nie wiem, co się ze mną dzieje!!! – pękłem, jak bańka mydlana dźgnięta przez palec dziecka. – Myślisz, że to dla mnie łatwe?! Sakura za każdym razem obrywa, a ja się przyglądam, jak ćwok! – Po moim policzku spłynęła łza, jednak szybko przetarłem ją porwanym rękawem bluzy. – Nie mogę jej chronić! Czy ty naprawdę myślisz, że tutaj chodzi o mnie?! Mogłem zapobiec temu wszystkiemu! Powstrzymać jej cierpienie! Zatrzymać sprzedanie jej duszy! Gdybyś tylko raczyła odezwać się bezpośrednio do mnie!!!
     -Czekaj! – Tsutomu wybuchł, wtrącając się w naszą kłótnie. – Czy ty powiedziałeś sprzedanie duszy!? – Pytaniem rozregulował moją wściekłość. – Itachi! Czy Sakura sprzedała swoją duszę Hatake?! Widziała go?!
     -Tak. – spuściłem wzrok, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy. – Nie mogłem nic zrobić. Chciałem jej pomóc, ale nie potrafiłem…
     -Ku*wa! – Pięść staruszka zrobiła dziurę w ścianie. – Dlaczego mi nie powiedziałeś od razu!? – oparł czoło obok wyrwy. – Mogłeś mi powiedzieć…
     -Chciałem, ale nie słuchałeś. Kazałeś mi czekać.
     -O mój Boże… - zaczął nerwowo stukać głową o płytę gipsową.
     -Odzyskamy ją. – Mój ojciec był bardzo pewny siebie. – Znajdziemy sposób.
     -Hatake nie odda duszy mojej córki!!! – Tsutomu w szale zwalił z szafki wszystkie leżące na niej przedmioty. – On nigdy nie zgodzi się na wymianę! Jak mogłeś na to pozwolić!?
     -Oj nie! – Fugako stanął mu na drodze, taranując przejście do mnie. – Nie wiń go za decyzję Twojego dziecka.
     -Jak wszystko zaczęło się od niego! Gdyby nie on dalej żylibyśmy w spokoju! A teraz moja córka należy do Hatake i ja, nie mogę nic z tym zrobić! – odwrócił się i energicznie uderzył kolanem w szafkę. – Ku*wa!
     -Znajdziemy sposób. Jak zawsze.
     -To nie przelewki Fugako! Rozumiesz?! Już po nas! Wszystko diabli wzięło, bo zachciało im się romansować! – zerknął na Sakure. – Boże miej nas w opiece.

*****

LEGENDA MORDERCZYCH RODÓW

„Dawno, dawno temu, gdy ludzie wierzyli, że Ziemia była płaska, na świecie żyły dwie królewskie rodziny.
Darzyły się niesamowitą dawką nienawiści, walczyły ze sobą, przy każdej nadążającej się okazji.
Wyżynali wrogów, aby przeżyć.
     Wierzyli, że tylko walka na śmierć i życie przyniesie im chwałę.
Nie poddawali się, nie uciekali i nie odczuwali strachu.
Używali wszelkich sztuczek, zaklęć oraz podstępów.
Chcieli się wzajemnie wykończyć.
Mijały wieki…
Ród Uchiha i Haruno tracił na swojej liczebności.
Z tysięcy zrobiła się garstka jednostek.
Tamtego niszowego roku wodzowie doszli do konsensusu.
Wymyślili turniej.
W kompetycji brały udział dwie kobiety – reprezentujące płeć słabszą, aczkolwiek rozważniejszą.
Miały pokonać drogę i wszelkie przeciwności, zanurkować w jeziorze i znaleźć zielony jak trawa kamień.
Zgodziły się.
Zwyciężczyni zdobędzie wszystko…
Szacunek, zwycięstwo, życie wieczne.
Znając stawkę wyruszyły na istny survival.
Reprezentantka Uchihów była bardzo blisko, lecz ostatecznie przegrała.
Haruno była sprytniejsza.
Przechytrzywszy swoją rywalkę przygotowywała się do powrotu, gdy nagle jej plan odmienił krzyk nieprzyjaciółki.
Wołała o pomoc, topiąc się w głębinach czarnej wody.
Haruno miała dobre serce. Nie była tylko inteligentna, ale także posiadała cechę, jaką wiele kobiet w jej rodzinie zatraciło.
Empatię.
Nie mogła pozwolić umrzeć człowiekowi – nie tego pragnęła.
Pomogła jej, rzucając się w wir niebezpieczeństwa.
Kobiety, dzięki tej akcji ratunkowej się zaprzyjaźniły.
 W drodze powrotnej połączyły swoje siły.
Spędziły wspólnie dziesięć dni i nocy.
Po powrocie oznajmiły wiadomość wodzom. Chciały się pochwalić własnymi wyczynami i spróbować pogodzić ze sobą obie rodziny.
Niestety odniosły porażkę.
Reprezentanci rodów wściekli na ich przyjaźń, na współpracę i przede wszystkim na miłość, zdecydowali się je zabić.
Chcieli wykonać egzekucje, po czym ponownie wznowić turniej.
Nie mogli pogodzić się ze zdradą.
Musieli ukarać niewiasty.
Stało się, jednak coś nieoczekiwanego…
Kobiety w ostatniej sekundzie doszły do porozumienia.
Złożyły przysięgę, że chociaż kochają się nad życie i nie wyobrażają sobie szczęścia bez siebie nawzajem, nigdy nie będą razem.
Przyrzekły swoją wierność rodzinom.
Po długich naradach wodzowie doszli do ponownego porozumienia.
Dzięki kobietom powstał sojusz.
Rody będą żyły w pokoju do czasu, gdy ich losy się nie połączą.
Pomiędzy ich członkami nie może dojść do więzi emocjonalnej.
Nie mogą się kochać.
Nie mogą rodzić dzieci wroga.
Są, jak anioły i demony.
Ich ścieżki nigdy nie mogą splątać się w jedność.
Ród Uchiha i Haruno!
Rozejm może trwać do czasu, aż nie zostanie stworzona mieszanka wybuchowa.
Nie wolno im rozpocząć nowej linii.
Dodatkowo, aby chronić swoją przyszłość przed skandalami,
wodzowie wybrali do pilnowania praw sojuszu
grupę niezależnych czarodziejów.
Ci w imię swojej wierności przypieczętowali pakt
własną krwią.
Ludzie ci nazywali się
AKATSUKI.”


     ______

Takimi o to małymi krokami otworzyła się przed wami część tajemnicy :)

Dodatkowo chce podziękować, że mnie czytacie i komentujecie. Bero, bero dziękuje – dzyn dzyn – za wszystko :*

Zapraszam też na swojego FP, gdzie nie tylko pojawiają się powiadomienia. Razem ze mną możecie się uczyć, jak dobrze tworzyć postacie, opisy miejsc, przedmiotów i inne istotne sprawy, dla potencjalnego autora i właściciela bloga. [będę się starała codziennie wrzucać, jakąś informacje]

13 komentarzy:

  1. Czytam Twoje opowiadanie od jakiegos czasu, i za kazdym razem mnie zaskakujesz jego trescia. Bardzo dobrze opowiadasz dzieki czemu przyjemnie sie czyta. Ta notka wyjatkowo mi sie spodobala, i nie moge sie doczekac nastepnej, wiec pisz jak najszybciej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siemanko.
      Dobrze, że Cię zaskakuje, bo właśnie o to mi chodziło :) Aczkolwiek staram się, jak najbardziej zapowiadać akcje, aby nie brała się z powietrza - nie wszystko da się wyłapać i nie wszystko udało mi się takim sposobem stworzyć - przyznaję się bez bicia ;p

      I dzyn dzyn za takie fajne, mobilizujące do działania komentarze :). Bardzo mnie cieszy, że podoba Ci się mój mały "świat" ;p

      Pozdrawiam i zapraszam w środę na kolejną dawkę bazgrolików ;p

      Usuń
  2. nieziemska notka :) juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu :)
    blagam napisz go szybciutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzyn dzyn - moje dziękuje - za komentarz :)
      Nowy rozdział w przyszłym tygodniu, jak zwykle :)
      Nie ma wcześniejszych publikacji, aczkolwiek zapraszam w środę po kolejną dawkę moich bazgrołów ;p

      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. Hey! To ja! ^^ Trochę spóźniona, ale jestem.
    Rozdział mi się podobał. Legenda była ciekawa i coś czuję, że chyba rozjem między rodami runął... Chociaż nie, znając Ciebie wykombinujesz coś czego nikt się nie spodziewa.
    Rodzice Uchiha są wprost genialni. Nie polubiłam Fugako... Mamuśka bynajmniej próbowała dotrzeć do Itachiego (no ale jak, każdy chłopak on ie słucha co się do niego mówi :P )
    Notka jak zwykle ciekawa. Wprowadziłaś nowe wątki. Znalazłam odpowiedzi na kilka pytań. I jak zwykle pojawiło się mnóstwo nowych. -.- Ale to nic! Bynajmniej mam nad czym główkować.

    Pozdrowionka i Buuuziaaaaki
    No i jak zwykle dużo weny.

    Aaaa... I jeszcze... MAGICZNYCH ŚWIĄT I WESOŁEGO ALLELUJA!!! Bo następna notka już po świętach. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia na ile zaskakujących momentów starczy mi sił ^^. Ale będę się starała to podtrzymać, jak najdłużej.

      Pytania są dobre - bynajmniej wracasz xD

      Tobie również Wesołych Świąt ^^
      Niech kurczaczek z zającem się dogadają i przyniosą Ci wielki prezencik ^^

      Usuń
    2. Miało być przynajmniej wracasz.
      Mój błąd ^^

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Szczerze mam beke, bo od Ciebie nie spodziewałam się hasła: podoba mi się. Raczej myślałam, że walniesz kolejną wiązankę, a tu tak sucho? Ojoj.
      Mam nadzieje, że się na mnie obraziłaś za ten wcześniejszy tekst ;p.!

      Bo brakuje mi Twoich wykładów - mobilizujących - wykładów ^^

      Usuń
  5. Leżę i nie wstaję! O.o To żeś mi dzisiaj dostarczyła wrażeń! Oni cały czas widzieli Itasia, a nic nie powiedzieli! Ojj nie ładnie! No i biedna Sakurka!

    Mega, mega, mega mi się podobało! :D Oby tak dalej i jeszcze lepiej. ;]

    Czekam na następny rozdział złociutka! :D Dużo weny i czego tam Ci potrzeba! ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzyn Dzyn Moja Droga Asfaltowa ;p
      I cieszę, że Ci się spodobało ;p Jestem z tego faktu niezmiernie szczęśliwa...

      Bleh, Bleh - wszystko co najlepsze i najsłodsze - ociekam słodkością - wow. No ten tego... Wiesz...

      Pozdro i dzyn dzyn jeszcze raz ^^

      Usuń
  6. Rody Haruno i Uchiha, ta legenda, to wszystko - w końcu zaczyna mi się to układać w całość, pomału, topornie, ale zaczyna XD
    Najbardziej mnie dziwi matka Itasia - nosz do cholery... Ma do niego pretensje, że z wyczyszczoną pamięcią nie potrafi rozpoznać podtekstów w jej wypowiedziach?

    A Kakashi... Kakashi okazał się być chamem zjadającym dusze XD. Takiego go lubię. Chociaż przypomina mi w tym opku trochę dziadka ze wsi, nie wiem czemu XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Legenda to legenda - pamiętaj o tym, że zawsze będzie legendą.

      Kakashi dziadek? Pamiętaj, że u mnie nic nie wygląda tak, jak się wydaje na pierwszy rzut oka.

      Usuń