niedziela, 1 listopada 2015

Detektyw i różowa dziwka

V. TAJEMNICE I RODZINNE ROZTERKI


            Sakura po ostrym seksie zasnęła. Na początku miał problem, aby uwolnić ramię, aby jej nie zbudzić. Kombinował, aż w końcu mrucząc coś pod nosem zwróciła się w drugą stronę. Po uzyskaniu pewności, że usnęła opuścił nogi na podłogę i oddał się zadumie.
            Ciuchy leżały wszędzie, porozrzucane w nieładzie. Złamał swoją zasadę. Bzyknął się z dziewczyną, która odbiegała od jego norm i… musiał przyznać, że nie czuł się źle. Seks z nią był czymś, na co nie liczył. Patrzył na nią, jak na dziwkę, ale w łóżku tak naprawdę była niedoświadczona i nieco wstydliwa. Musiał wydawać polecenia, sterować pozycjami i narzucać własne tempo. Był tym, kim dawno nie był – panem sytuacji.
            Poruszyła się. Zerknął na nią przez ramię. Dalej smacznie spała.
            Nie wiedział, co mógłby jej powiedzieć, jak się obudzi. Miło było, ale się skończyło? Już podgryzały go wyrzuty sumienia. Miał wielkiego kaca moralnego i nie widział dla siebie wyjścia z tej sytuacji. Chciał z nią kontynuować znajomość, ale co będzie, gdy się w nim zakocha? W człowieku niezdolnym do uczuć, pozbawionym umiejętności tworzenia zdrowych relacji międzyludzkich... Nie jest taki, jak większość kobiet chciałaby go widzieć. Ułożony, pozbawiony z ran nie do zagojenia, na każde skinienie ich palca. Kiedyś próbował taki być, dla Hinaty, ale nie wyszło. Po prostu jest człowiekiem, który musi czuć wolność i chodzić własnymi ścieżkami. Prychnął rozdrażniony.
            Powinien ją zranić? Powiedzieć coś, co ją do niego zrazi? To potrafi robić. Ale pytanie brzmiało, czy chce to robić? Dużo problemów nałożyło się na siebie, jak to w życiu bywa, i czy na pewno chce do niego dołożyć jeszcze cierpienie tej dziewczyny?
            Niech to wszystko diabli wezmą.
            Zadzwonił telefon. W popłochu rzucił się do spodni, złapał komórkę i wyciszył dzwonek. Przestraszony popatrzył na łóżko. Sakura spała dalej. Ulżyło mu. Odebrał połączenie, zanim zostało przerwane i bezszelestnie opuścił pokój. Dziwiło go, że w tej adrenalinie słabo odczuwa ból.
            - Co jest, kurwa? Nie powiedziałem, że to ja będę dzwonił do ciebie jełopie?
            - Nie mam dużo czasu – mówił konspiracyjnym szeptem. – Na budzie zrobiło się piekło. Wpadli federalni, orzekli, że przejmują sprawę i zajęli konferencyjną. Rozkładają sprzęt. Twierdzą, że szukają jednej ze swoich, zaginionej agentki.
            A więc to prawda, pomyślał Itachi, ale nie przerywał partnerowi. Słychać było po głosie, że dużo ryzykuje wykonując ten telefon w tajemnicy przed nimi.
            - Chodzi im o Sakurę, Itachi. – W tle dało się słyszeć dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. – Cholera, idą do mnie, bo ciebie także szukają. Chcą mnie włączyć do sprawy. Muszę kończyć. Uważaj na nią, Itachi. Ona potrafi być przebiegła, ponoć ich zdradziła, bo ją przekupili w Verdzie. Jest poszukiwana tak samo, jak… - połączenie zostało zerwane.
            Jak ja, dokończył w myślach. Gdy się odwrócił Sakura stała w progu wpatrując się w niego podejrzliwym wzrokiem. Jej oczy zajęły się intensywniejszą zielenią, pierwszy raz taką widział. Zmarszczył czoło, ale ulżyło mu, gdy na jej pociemniałej twarzy rozbłysnął uśmiech. Raczej wymuszony, jednak uśmiechem był.
            - Kto dzwonił? – zapytała bez ogródek. Mogła chociaż udawać, że ją to nie interesuje, ta jego prywatność. – Nara?
            Patrzył na nią i myślał. Nie wiedział, co powiedzieć. Prawdę? Jak zareaguje zbiegły agent FBI, kiedy powie jej, że zna prawdę? W końcu zaprowadził ją do swojego domu. O siebie się nie martwił, o ojca także nie, ale za żadne skarby nie może pozwolić skrzywdzić mamy.
            - Wyspałaś się? – po kilku krokach był przy niej i z przemiłym wyrazem twarzy złożył pocałunek na jej ustach. Nigdy tak nie robił. Nienawidził ostatnich dni, które zmuszały go do zmiany przyzwyczajeń. Zazwyczaj laski znikały zaraz po seksie, albo on im umykał pod pretekstem spraw służbowych. Nie odepchnęła go, choć widział jej niezadowolenie.
            - Zbywasz mnie, czymś takim? Spałam może piętnaście minut.
            Przemyślał i przeanalizował sprawę. Na szybko. Musiał zapomnieć o długich rozważaniach i komfortowej strefie. Wepchnął Sakurę do pokoju, po czym zamknął drzwi.
            - Twoi przyjaciele z FBI potrząsnęli całym komisariatem i usadowili się w konferencyjnej. Stworzyli grupę specjalną, aby nas wytropić i złapać. Przez ciebie polują i na mnie, bo zachciało ci się brać w łapę.
            Buchnęła głośnym śmiechem. Nie brzmiał, jak wymuszony, albo histeryczny. Zachowywała się, jakby opowiedział wyjątkowo śmieszny kawał.
            - Co cię, do kurwy nędzy, śmieszy? To, że nas zapierdolą, czy to, że mnie okłamałaś?
            - To, że jesteś taki naiwny – spoważniała. – Sądzisz, że zdradziłam swoich i zaprzepaściłam kilkuletnią akcję dla pieniędzy? Nie wiem, co wam powiedzieli moi „przyjaciele”, ale nie potrzebuję pieniędzy. Nie robię tego dla kasy, bo mam jej sporo.
            - Tak, pewnie jesteś milionerką – powiedział ironicznie.
            - Tak – przytaknęła ochoczo, z wciąż wyrysowaną powagą na twarzy. Nawet zieleń jej oczu nieco zbledła, przypominając teraz kolor zgnitej trawy. – Wstąpiłam do policji kilka lat po śmierci moich rodziców. Wychowywała mnie babcia. Moi rodzice byli milionerami, ale w życiu nie tylko kasa się liczy. Wychowali mnie, wedle mojej subiektywnej opinii, na dobrego człowieka. Czasem musiałam zrobić coś, z czego dumna nie jestem, ale w życiu nie zaprzepaściłabym tego zadania. Ci ludzie, których… - urwała. Itachi poczuł znany ścisk za mostkiem, pragnął ją przytulić, bo wiedział, co nastąpi dalej. – Ci ludzie są odpowiedzialni za śmierć moich rodziców – do kącików jej oczu napłynęły łzy. – Nie pozwolę im łazić po tym świecie, jakby nic się nie stało, bo mają plecy. Mam w dupie, kto ich chroni i co będę musiała zrobić, aby go dopaść. Myślałam, że ty mnie zrozumiesz, dlatego właśnie przyszłam do ciebie. Postanowiłam ci zaufać. Hinata zapewniała, że będziesz najlepszym wyborem, bo nie da się ciebie spławić kasą.
            - Dlaczego myślisz, że cię rozumiem? – znowu zadał banalne pytanie, na które znał odpowiedź. Dlaczego przy niej zachowuje się, jak idiota?
            - Przechodzisz przez coś podobnego z bratem. Poza tym mimo twojej wielkiej skorupy jesteś uczciwy i wierzysz w sprawiedliwość.
            Tym razem on się roześmiał.
            - Wierzysz w bajki księżniczko. Mogłaś powiedzieć prawdę na wstępie, a teraz, gdy dowiedziałem się takich rzeczy, skąd mam wiedzieć, że mną nie manipulujesz?
            - Wiesz to.
            - Wiem? – zapytał, wciąż rozbawiony. W jej oczach zniknęły łzy, bo zastąpiła je rosnąca wściekłość. – Skąd ja to niby wiem?
            - Czujesz to – przystanęła bliżej i położyła dłoń na klatce piersiowej, blisko walącego serca. Prychnął i odsunął jej rękę od siebie.
            - Będą nas szukać, więc się rozdzielamy. Daję ci chwilę, abyś przemyślała, dokąd chcesz się udać, a za dziesięć minut ma cię tu nie być. Ja również stąd uciekam, bo skoro tak narozrabiałaś, że fedsy wkraczają w akcję znajdą moich rodziców bardzo szybko.
            - Pomóż mi, Itachi – mówiła do jego pleców. – Potrzebuję twojej pomocy. Sama sobie nie poradzę. Jestem świeżo po akademii, dostałam to zadanie, dzięki sznurkom, za które pociągnęła moja babcia, ale dłużej nie dam rady. Brakuje mi twojego doświadczenia.
            - Nie ma mowy pokrako. Nie zrobię tego, po tym jak mnie oszukałaś. Masz wypierdalać w ciągu dziesięciu minut i nie chcę cię więcej widzieć. Lepiej, abyśmy się więcej nie spotkali, bo nie będę taki łaskawy.
            - Zrobię wszystko, co tylko będziesz chciał. Naprawdę wszystko. Jesteś moją ostatnią deską ratunku, Itachi. Myślisz, że gdyby tak nie było już dawno bym od ciebie nie odeszła? Jesteś obrzydliwy, ale nie mam wyboru. Potrzebuję właśnie ciebie.
- Jesteś niezwykle czarująca, jak coś chcesz – prychnął sarkastycznie. – Wypierdalaj mi stąd! – złapał za klamkę i uchylił drzwi. Zmienił zdanie. Wyrzuci ją od razu. Wskazał palcem na wyjście. Cholera. Pierwszy raz od kilkunastu lat zakuło go serce. Czy zabolały go jej słowa?
            - Posłuchaj mnie – złożyła przed sobą ręce, jak do modlitwy. – Potrzebuję cię. Ten człowiek musi zapłacić za swoje czyny. Nie mogę pozwolić, aby uszło mu to na sucho. Szczególnie teraz, gdy… jeśli kiedykolwiek zależało ci na Hinacie powinieneś, a raczej musisz mi pomóc. Nie chcesz, aby osoba odpowiedzialna za jej śmierć została ukarana?
            Zadała cios poniżej pasa. Kiedyś myślał, że kochał Hinatę, ale co to ma za znaczenie? Już jej nie ma.
            - Jeśli przeżyje starcie z Nejim, to znajdę tego, który odważył się odebrać jej życie, ale zrobię to sam. Nie potrzebuję dziwki, która będzie się plątała pomiędzy nogami.
            - Nie jestem dziwką…
            - Udowodniłaś to kilka kwadransów temu – rzucił znaczące spojrzenie na łóżko.
            - Nie zrobiłam tego z tego powodu! – podniosła głos i cofnęła się, jakby właśnie ją spoliczkował.
            - Chciałaś przez seks osiągnąć cel? Nie ze mną takie numery. Jesteś jedną z wielu i już niedługo zastąpię cię inną. Nie przywiązuję wagi do tego, co rucham.
            Kolejny niewidzialny policzek ją zapiekł. Spojrzała na podłogę, zawiesiła na niej wzrok i otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Rzuciła jeszcze wzrokiem na niego i na drzwi. Zabrakło jej sił na kolejne kontrargumenty. Niczego nie rozumiał i rozumieć nie chciał. Nie da się zmusić człowieka do zmiany perspektywy, gdy ten nie zmienia nastawienia do sprawy. Wyszła z przerażającą myślą, która krążyła jej w głowie. Bez Itachiego zginie, a zabójca jej rodziców będzie dalej mordował, handlował ludźmi i żył spokojnie, jak pączek w maśle. Opuszczając progi rodzinnego domu Uchiha wydała na siebie wyrok śmierci. Ile jej zostało? Dwie godziny życia, nim ją zlokalizują i zabiją? Nie ważne. Jeśli miała przypłacić życiem za sprawiedliwość zrobi to.
            Na ścieżce odwróciła się za siebie i spojrzała na jednorodzinny domek. Liczyła, że za nią pójdzie, że tam gdzieś wewnątrz niego odezwie się głos sumienia, który nakaże mu ją zatrzymać. Ale on nie wyszedł. Był skurwielem w stu procentach, bez nadziei na przyszłość.

            - Pokłóciliście się? – Głos mamy wyrwał go z emocjonalnego letargu.
            Siedział na schodkach ganku, patrząc na drogę. Robił właśnie rachunek sumienia i skazał się jednoznacznie na piekło. Umrze w męczarniach za to, że porzucił dziewczynę z powodu jej niewinnego kłamstewka, a raczej zatajenia kilku informacji, których wciąż nie ułożył sobie w głowie. W tej decyzji i tak szalę przeważyło coś innego. Poczuł coś do niej, a dla niego nie było nic gorszego od uczuć, których nie umiał kontrolować. Brak kontroli go skuwało w kajdanach przerażenia. Zrobił z Sakurą to samo, co wcześniej z Hinatą. Czy ona skończy tak samo? Powinien ją chronić?
            - Gdzie tata? – zmienił temat, chcąc uniknąć moralizatorskiej gadki. Zdawał sobie sprawę ze swojego błędu tylko nie miał sił, aby go naprawić.
            - Pojechał do miasta, do motelu, powiedział, że mam zadzwonić, gdy już łaskawie opuścisz jego dom. – Itachi się uśmiechnął, tata dał za wygraną. – Wiem, że przez większość życia patrzyłeś na nas i zabrakło ci autorytetu – przybrała smutny ton, popatrzył na nią zaintrygowany i zdezorientowany jednocześnie. – Pozwoliłam ci odejść, bo nie chciałam, abyś skończył tak samo, jak ja, a jak się okazuje skończyłeś jeszcze gorzej.
            - Radzę sobie mamo. Nawet całkiem dobrze. Tylko ostatnio wynikło kilka komplikacji, ale to nic wielkiego. W życiu czasem tak bywa.
            - Podjęłam wtedy złą decyzję i teraz za nią płacę. Wybrałam ojca, chociaż powinnam was zabrać i uciec jak najdalej od niego. Przeze mnie wasze spojrzenie na wartości rodzinne uległy spaczeniu, a to wcale tak nie wygląda. Każdy jest kowalem swojego losu.
            - Wiem mamo i nie mam ci tego za złe – położył dłoń na jej drżącej dłoni. Miała wyjątkowo zimną skórę i bardzo szczupłą rękę.
            - Nie o to chodzi – pokręciła energicznie głową. – Ja nie mogę już naprawić swoich błędów, bo jest za późno. Wyrośliście na dorosłych mężczyzn i nie mogę już nic naprawić, ale ty… - przełknęła ciężko ślinę. – Ta dziewczyna nie jest ci obojętna, więc czemu pozwalasz jej odejść? Słyszałam waszą rozmowę… Tak wiem, przepraszam – uśmiechnęła się lekko. – Nie chciałam podsłuchiwać, ale jakoś tak wyszło.
            - To długa historia, mamo.
            - Czasem nie długość historii się liczy, a jej zakończenie. Jakby to powiedział mój ojciec, iskra to iskra.
            Popatrzył na nią zmrużonymi oczami. Czy miała rację?
            - Jeśli to ma dla ciebie jakiekolwiek znaczenie, to muszę powiedzieć, że ją polubiłam. To przemiła dziewczyna, choć widać po oczach, że coś ją gnębi. Po waszej rozmowie wiem już co…
            - To nie tak, mamo – westchnął i wyciągnął jedną nogę na schodku poniżej. – Ona potrafi dobrze grać. Jest agentką FBI i ma swoje doświadczenie w manipulowaniu ludźmi. Nie można jej ufać.
            - Nawet najlepszy aktor nie zagra tak dobrze. To były prawdziwe uczucia.
            - Bo wypuściła kilka smutnych zdań? Mamo, proszę. Bez obrazy, ale chyba zbyt długo mieszkasz na tym odludziu. Nie znasz jej.
            - Nie chodzi, o to co powiedziała, a jak wyglądała, gdy opuszczała dom. Wychodząc na drogę obejrzała się za siebie. Czekała na ciebie.
            - To się nie doczekała i się nie doczeka.
            - Itachi! Jak możesz tak mówić i ją zostawiać samą?
            - Nie znasz mnie, mamo.
            - Znam tego chłopaka, który postawił wszystko na jedną kartę i zabrał brata z domu. Który pracował w warsztacie, kończył akademię policyjną i opiekował się dzieciakiem, bo wasza matka popełniła błąd. Cokolwiek się teraz z tobą stało zaledwie uśpiło w tobie prawdziwego ciebie. Ta dziewczyna cię kocha, naprawdę jesteś aż tak ślepy?
            - Bzdury opowiadasz, mamo. Przestań, dobra? Życie to nie są pieprzone miłosne opowiastki. Nie da się pokochać w ciągu kilku sekund. Tu chodzi o prawdziwe życie. Mam poświęcić wszystko, bo wyzwoliłem w niej jakieś uczucia? Mam dać się zabić dla drugiego człowieka? W imię czego, do cholery? Bo na pewno nie, dlatego że twierdzisz, że ona mnie kocha. Przecież znam ją od dwóch dni!
            - Czasem naprawdę wystarczy sekunda – zerknęła na niego ze smutkiem. – I nie masz robić tego w imię jej uczuć, a w imię własnych. Człowiek może uratować swoją duszę tylko dzięki tym prawdziwym, dobrym uczuciom.
            - Skończyłem gadać – zerwał się ze schodów. – Idę się położyć. Może drzemka oczyści mój umysł i znajdę sposób, jak nie pozwolić się zabić i jak wrócić do policji tak, aby nie posądzili mnie o współpracę z tą różową dziwką. A tobie mamo życzę powodzenia ze snuciem romantycznych historii.
            - Nie tak cię wychowałam.
            - Masz rację. Tak uformowało mnie życie.
            Pobiegł na górę, nim oboje powiedzieliby za dużo i zadali sobie niepotrzebny ból. Matka nie wychowywała go w ogóle. W wieku osiemnastu lat, w tym najbardziej istotnym dla niego czasie, uciekł z bratem z domu. Nie pojawiał się tu od tamtego czasu, aż po wczorajszy dzień. Zrobił błąd wracając do matki? Powinien nadal uważać rodziców za zmarłych?

            Obudził się zlany potem. Nie przez Sakurę i ostatnie słowa matki, a przez fakt, że nie wyznał prawdy. Kobieta, która nosiła go przez dziewięć miesięcy pod sercem nie ma najmniejszego pojęcia o tym, co przytrafiło się Sasuke, jego młodszemu bratu.
            Na zegarkach wybiła dwudziesta. Miał nadzieję, że matka jeszcze nie śpi. Powinien to załatwić, jak najszybciej i zobaczyć, co będzie się działo dalej. Nie miał pomysłu na siebie i na swoje dalsze życie. Skoro ostatnio często wpadał w pułapki zaskoczenia, przez co improwizował, teraz też pójdzie na żywioł. Im więcej by myślał, tym gorzej było by mu się z tym zmierzyć.
            Matkę zastał w fotelu przed telewizorem. Sączyła herbatę, oglądając jakiś telewizyjny chłam. Przyglądał się jej przez chwilę. Zdawała się go wyczuć, bo oderwała wzrok do ekranu i zawiesiła go na nim.
            - Jesteś głodny? – zapytała ze spokojem w głosie.
            - Nie za bardzo – podszedł do niej i usiadł na stoliku postawionym przed kanapą. Musiał zapewnić sobie dobry dostęp do matki, gdy przekaże jej tak tragiczną wiadomość.
            - Wyjeżdżasz? Jedziesz ją poszukać?
            - Mamo… - rozmasował dwoma palcami skronie, rozbolała go głowa. – Muszę ci coś powiedzieć i to nie dotyczy mnie, a… - wyrysowane zmartwienie na twarzy matki zatkało mu głos w gardle. – O Sasuke – wykrztusił wreszcie.
            - O Sasuke? – uśmiechnęła się, niczego nie świadoma. – Dzwonił do ciebie? Przyjedzie ci pomóc? W końcu zawsze się wspieraliście. Powinnam przygotować dla niego coś specjalnego?
            - Mamo… - Jej radość utrudniała mu sprawę. – Sasuke… on… - znowu się pocił. – Cholera jasna. On zaginął.
            Radość z twarzy momentalnie zniknęła. Zmarszczyła czoło, widocznie czekając na ciąg dalszy.
            - Bezskutecznie szukam go od… - nachyliła się bliżej niego. – Mamo? – Bał się, że zaraz mu zemdleje, albo co gorsza dostanie zawału. – Mam wezwać pogotowie?
            - Nie – odparła spokojnie, za spokojnie, jak na okoliczności. – Kiedy zaginął? Przecież całkiem niedawno z nim rozmawiałam.
            - Co? – Ta wiadomość nim wstrząsnęła. – Jak to niedawno?
            - Jakoś przed waszym przyjazdem? – Intensywnie myślała. – Dzwonił do mnie, że nie może wpaść na weekend, ale nie mam się martwić, bo ty go zastąpisz.
            - Co takiego?
            - Kazał ci coś przekazać. Poczekaj. Całkiem wypadło mi to z głowy przez zamieszanie z twoją dziewczyną.
            Zniknęła w przedpokoju. Itachi siedział na stole, jak skamieniały. Nie mógł się ruszyć. Czy to możliwe, aby matka cały czas utrzymywała kontakt z bratem?
            - Powiedział, że zrozumiesz – wręczyła mu zmiętoloną kartkę papieru.
            Przeczytał wiadomość i aż zabrakło mu tchu. Taki sam napis widniał na dnie wanny. „Zostaw to”. Co to ma znaczyć?
            - Przekazał ci to? Jesteś pewna, że to był on?
            - Oczywiście, że tak. Dzwoni regularnie. W zeszłym tygodniu mnie odwiedził, jak tata był na rybach. Rozmawiałam z nim. Był cały i zdrowy, stąd nie rozumiem, co mogło się stać, że zaginął?
            Nie znał odpowiedzi na to pytanie, ani sposobu, jak się z tego wykaraskać. W co Sasuke pogrywał i co go łączyło ze śmiercią Hinaty? Dlaczego tak bardzo chce, aby zostawił tę sprawę? Co to za gra?
            - Zostawił swoje namiary?
            - Nie – pokręciła głową. – Zawsze sam dzwoni, a mi nigdy nie przyszło do głowy, aby prosić go o numer. Nie chciałam przeciągnąć struny zważywszy na naszą delikatną… sytuację. Cieszyłam się, że chce ze mną rozmawiać.
            - Widział się z tatą?
            - Nie.
            - Dzięki, mamo – pocałował ją w czoło.
            - Dokąd idziesz?
            - Odnaleźć Sakurę. Muszę ją znaleźć, jak najprędzej.
            - Powodzenia! – westchnęła. – Co ja mam za dziwne dzieci… - szepnęła i wróciła do oglądania telewizji. Już dawno przestała się orientować w ich losach. Pogodziła się, że nie ma wpływu na ich różne życia, więc puściła ich wolno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz