czwartek, 14 maja 2015

Amnezja - new - 1


            Sakura, piękna zielonooka kobieta, z długimi różowymi włosami spiętymi w koka, wbiegła po schodach. Zatrzymała się na werandzie, poprawiła swoją sukienkę, która podchodziła jej do góry, a następnie zapukała do drzwi. Nie czekając przy nich, aż ktoś otworzy cofnęła się do balustrady. Oparła się o nią łokciami.
Czarna czupryna spięta w kitek wychyliła się z auta. Chwilę później Itachi, mężczyzna o wysportowanej sylwetce skrytej pod jasną koszulą i czarnymi spodniami, obiegł samochód i otworzył z tyłu drzwi. Wyciągnął przed siebie rękę, aby pomóc starszej kobiecie opuścić pojazd. Z twarzy niepodobna do syna, choć mieli jedną wspólną cechę, która dominowała w tej rodzinie. Były nią czarne oczy, u niej skryte już pod warstwą zniszczonej przez czas skóry i opadającymi powiekami. Kobieta liczyła nieco ponad sześćdziesiąt lat, ale jak na swój wiek i tak wyglądała dobrze.
            - Jak zwykle na czas.

Blondynka podeszła do Sakury, pocałowała ją w policzek i delikatnie przytuliła, potem odebrała od niej sałatkę, dmuchając przy okazji na grzywkę, która opadła jej na oko. Sakura wzruszyła ramionami i znowu wkleiła swoje oczy w męża idącego dumnie przy boku Mikoto. Mrugnął do niej zadowolony uzyskanym zainteresowaniem.
            - Czy wy kiedyś przestaniecie się zachowywać, jak nowożeńcy? – Temari zachichotała i gestem ręki zaprosiła gości do środka.
            - Gdybyś była jego żoną, też byś nigdy nie miała dość.
            - Mam za męża jego młodszą wersję – zamknęła za nimi drzwi. – A to i tak nie znaczy, że nie mam ochoty czasami go zabić.
            - Sasuke? – Sakura zarechotała, podchodząc do piekarnika. Otworzyła go. Poczuła zapach dobrze przygotowanego kurczaka. – Ile go robiłaś?
            - Wystarczająco. – Wytknęła język.
            - Dobra, to ja się rozbieram i już pomagam ci ogarnąć sprawę.
            - O nie, nie. – Temari potrzęsła energicznie głową. – Dzisiaj mój mąż ma mi pomagać, bo wy jesteście gośćmi.
            - Co zrobił, że dajesz mu taką karę?
Sakura bardzo dobrze znała tę dwójkę. Sasuke pomagał tylko wtedy, gdy podpadł i musiał w jakiś sposób zrekompensować swoje wybryki.
            - On już wie.
            - Siema. – Sasuke wszedł do kuchni, machnął do Sakury ręką i przewrócił oczami, gdy Temari stała odwrócona plecami.
            - Cześć – zarechotała.
            - Chcesz w łeb? – Temari spojrzała na niego spod ściągniętych brwi.
            - No, co? Przecież nic nie zrobiłem – pocałował żonę w policzek.
Sakura opuściła kuchnie, zanim zostałaby wplątana w małżeńską kłótnie. Powędrowała do Itachiego, usiadła mu na kolanach i zawiesiła się na szyi. Pocałował ją w usta, skrzywiła się, gdy poczuła gorzki smak whisky.
            - Już zdążył cię napoić? – zmrużyła oczy.
            - Z powrotem ty prowadzisz – pocałował ją drugi raz.
            - Dobra już przestańcie słodzić. – Temari wyszła z kuchni z sałatką, przemknęła przez salon do wielkiego stołu, na którym czekała reszta jedzenia. – Sasuke właśnie wyciąga kurczaka, siadajcie.
Po kilku minutach zaczęła się typowa rodzinna kolacja. Sasuke wymieniał swoje spostrzeżenia na temat ostatniego meczu piłkarskiego z Itachim, Temari dzieliła się swoimi przeżyciami w pracy z Sakurą i Mikoto. Później bracia polali sobie alkohol i skupili swoją uwagę na grze w lotki. Natomiast damska część rozłożyła się na kanapie przed telewizorem, aby obejrzeć „Dark Water” – japoński horror z 2002 roku. Sakura z Temari od zawsze były fankami kina grozy, a Mikoto, chociaż nie dzieliła ich entuzjazmu dotrzymywała im chętnie towarzystwa.
            - A co u ciebie w pracy? – Temari przemówiła podczas słabszej sceny w filmie. – Jakoś nie chciałaś o tym mówić, coś się stało?
            - Nie – odburknęła. Miała nadzieję, że ten temat szybko zejdzie z tapety.
            - Nie? Zawsze gadałaś o swoich nowych projektach. Nikt już nie chce twoich ilustracji do książek i innych gówien?
            - Nie w tym rzecz.
Oblizała usta, zastanawiając się, w jaki sposób uciec od rozmowy o pracy. Temari od momentu poślubienia Sasuke stała się bliskim członkiem rodziny, przez co spędzały ze sobą mnóstwo czasu. Stały się sobie bliskie i nierzadko porozumiewały się bez słów.
            - Więc? – drążyła.
            - Dzwonili do mnie dzisiaj z Konami, chcą, abym u nich pracowała, przy projekcie…
            - Konami?! – Temari krzyknęła podekscytowana.
            - Ciszej! – uciszyła ją błagalnie.
            - Konami? – Itachi oparł się o kanapę, i przechylając do przodu pocałował Sakurę w włosy. – Co z Konami?
            - Ty też nie wiedziałeś?! – Oczy Temari wyglądały, jakby miały zaraz wypaść z orbity.
Sakura zgromiła ją wzrokiem, ale i tak było już za późno. Za ten wyciek winiła wyłącznie siebie, bo powinna trzymać język za zębami.
            - O czym? – Obszedł kanapę, patrzył teraz wyłącznie na żonę. – Powinienem o czymś wiedzieć?
Sasuke się dołączył. Dolał Itachiemu whisky do pustej szklanki, którą trzymał w dłoni. Zawsze najszybszy w dolewaniu alkoholu.
            - Dostałaś ofertę pracy w Konami? – Sasuke wziął łyka brązowego trunku. – To chyba świetnie, nie? Zawsze tyle o tym gadałaś.
Itachi milczał, wypił jednym haustem gorzką whisky, nawet się nie skrzywił. Szturchnął Sasuke pustą szklanką w ramię.
            - To nic takiego. – Sakura próbowała się wykręcić. – Dzwonili do mnie, bo widzieli mój ostatni projekt i zapytali, czy nie chciałabym do nich dołączyć, bo mają akurat wolny wakat.
            - I co im powiedziałaś? – Temari promieniała, jakby to ona dostała tę ofertę. – Zgodziłaś się, prawda? Będę mieć sławną szwagierkę? Do jakiej gry cię wezmą? Silent Hill? Tak? Powiedz, że do Silent Hill!
Itachi nadal milczał, wpatrywał się w podłogę, sącząc whisky w najlepsze. Sakura patrzyła na niego ze zmartwieniem i strachem skrytym w oczach. Mikoto w przeciwieństwie do Temari również zauważyła spięcie u starszego syna. W powietrzu zawisło dużo niewypowiedzianych słów.
            - Temari przyniesiesz może lody? Zjadłabym dobry deser.
            - Jasne! – podskoczyła. - Lody! Takie coś trzeba uczcić!

###

            Itachi przeszedł przez próg domu, jako pierwszy. Tym razem nie próbował pomóc wysiąść matce, tym zajęła się Sakura. Nie spieszyła się, gdyż zżerał ją lęk przed nieuniknionym. Niepotrzebnie wygadała się Temari, chociaż ją bardzo lubiła, wiedziała, że ma długi język, w szczególności przy takich wiadomościach. Powinna siedzieć cicho i nikomu nie mówić o ofercie pracy. I tak nie chciała jej przyjąć. Kiedyś owszem, największym marzeniem była praca w Konami, ale od czasu małżeństwa z Itachim, czyli pięciu lat, całkowicie o tym zapomniała. Teraz marzyła o szczęśliwie dożytej starości u jego boku.
            - Czemu mi nie powiedziałaś?! – otworzył zimne piwo. Zaatakował ją, nim zdołała się rozebrać i odprowadzić teściową do pokoju. – Dlaczego mi do jasnej cholery nie powiedziałaś?!
            - Itachi… - zerknęła zakłopotana na Mikoto.
            - Dam sobie radę kochanie – uśmiechnęła się blado i zostawiła ich samych.
            - Czy mógłbyś nie robić z tego takiej afery? – starała się trzymać nerwy na wodzy. – I co z tego, że ci nie powiedziałam? Stało się coś?
            - Przyjęłaś ofertę?
            - Co to ma za znaczenie?! Itachi jesteś pijany. Nie będę z tobą rozmawiać.
            - Nie jestem pijany – wziął łyk piwa. – Wypiłem trochę, ale nie tyle, aby nie wiedzieć, co robię i mówię. Mogłaś mi powiedzieć o Konami! – Trzasnął pięścią w blat.
            - O co ci chodzi, Itachi?! Zdenerwowałeś się przez głupią ofertę pracy? Bo ci o niej nie powiedziałam?!
            - Ty nigdy nic nie rozumiesz… - potarł nerwowo powieki. – Nigdy nic nie rozumiesz… Coś jeszcze przede mną ukrywasz?!
            - Odbiło ci? Robisz wojnę o coś takiego? Przecież nic się nie stało, nie przyjęłam oferty, nie wyjadę do Tokio i zostanę z tobą – próbowała do niego podejść i go przytulić, ale ją odepchnął.
            - Nie podchodź do mnie – ostrzegł.
            - O co ci do diabła chodzi? Bo nie chcę mi się wierzyć, że o tę zakichaną ofertę pracy.
            - Chcę rozwodu – powiedział to pewnie, tak jakby to było oczywiste i właśnie do tego zmierzał ich związek, donikąd.
Sakura usiadła na krzesło, patrzyła na niego, próbując zrozumieć tę nagłą decyzję. Miała nadzieję, że to jakiś głupi żart, który wpadł mu do głowy. Nie widziała powodu, dla którego mógłby się tak zachować. Zawsze próbowała być dla niego dobrą żoną, nie dawać mu powodów do zazdrości, ani złości. Pracowała, dbała o dom, jego schorowaną matkę, która z nimi mieszkała od kilku tygodni i do tego nigdy nie zapominała o jego potrzebach. Zrobiło jej się słabo. Znała tę jego minę, podjął decyzję za nich oboje.
            - Itachi…
            - Powiedziałem, że chcę rozwodu i nie żartuję.
            - Ochłoń i porozmawiamy jutro.
            - Nie! Chcę rozwodu, rozumiesz? Dochodzi to do ciebie? Nie zmienię zdania, bo nie chcę już z tobą być.
            - Przecież byliśmy szczęśliwi – powiedziała niepewnie, ze łzami w oczach. – Itachi, jak mnie wkręcasz, to wcale mnie to nie bawi. To nie jest śmieszne.
            - Dla mnie też nie – ściągnął z wieszaka kluczyki do swojego samochodu.
            - Co ty wyprawiasz?!
Złapała go za nadgarstek, aby odebrać mu kluczyki, Itachi się wyszarpał i łokciem ponownie odepchnął od siebie Sakurę. Przewróciła się o własne nogi. W jej oczach automatycznie zapłonęło przerażenie. Pierwszy raz w życiu przestraszyła się męża.
            - Jadę do Sasuke. Będę u niego spał do czasu, aż się nie wyprowadzisz. Wróć do domu swojej matki, wyjedź do Tokio, cokolwiek. Po prostu masz zniknąć z mojego życia.
Trzasnął za sobą drzwiami. Sakura skuliła się w pozycję embrionalną, zapłakała.

###

            Złapała za telefon i drżącymi palcami wyszukała numer do Temari. Usłyszała kilka sygnałów, modliła się, aby ta odebrała połączenie.
            - Mała, co się stało? – Szwagierka przemówiła zmartwionym głosem. – Dzwonił Itachi i powiedział, że będzie u nas spał do czasu, aż się nie wyprowadzisz. Co to ma znaczyć?
            - Ja… - załkała. – Nie wiem, co mu się stało. Byliśmy szczęśliwi, wydawało mi się, że ma wszystko, a za chwilę… - zająkała się. – Powiedział, że chce rozwodu.
            - Co za idiota! Nie martw się. Pogadamy z nim, jak przyjedzie. Wyciśniemy z niego, co mu odbiło. Jak będzie trzeba to spuszczę mu manto.
            - Nie ma go jeszcze u was? – zerknęła na zegarek na maszynce w kuchni. – Powinien już u was być. Wyszedł godzinę temu.
            - Pewnie gdzieś pojechał. Wiesz, jak to z idiotami, gdy sobie coś ubzdurają.
            - Dasz mi znać, jak tylko do ciebie przyjedzie?
            - Jasne – przytaknęła nieco energiczniej. – Napiszę ci esa.
            - Dzięki. Dobranoc, Temari.
            - Dobranoc. I misia… - wtrąciła w ostatniej chwili. – Głowa do góry. Wszystko będzie dobrze, przecież wiesz, że jesteście nierozłączni. Może alkohol ucisnął mu na mózg i teraz szaleje. Pewnie rano będzie cię przepraszał na klęczkach.
            - Dobranoc – powtórzyła beznamiętnie.
Zobaczyła w progu teściową. Zawinęła mocniej szlafrok i podeszła do czajnika, aby napełniać go wodą. Wyglądała na przejętą. Sakura zastanawiała się, jak długo tutaj była.
            - Zrobię nam herbaty.
            - Słyszała, mama? – spuściła wzrok. Pamiętała czasy, gdy wstydziła się mówić do Mikoto mamo, a teraz gdy się przyzwyczaiła mogła stracić ten przywilej. Tak po prostu, w sekundę.
            - Mój syn cię nie zostawi – wyjęła filiżanki. – Coś mu się w głowie poprzewracało, ale nie zostawi cię – zaskomlała i złapała się za biodro.
            - Ja dokończę – pomogła Mikoto usiąść na krzesło. Przejęła parzenie herbaty. – Nie wiem, o co mu chodzi. Ja go kompletnie nie rozumiem. Naprawdę nie wiem, skąd to się wzięło.
            - Chyba nikt nie wie, nawet on – mruknęła niezadowolona, poprawiła się na krześle, strasznie dokuczał jej ból kręgosłupa.
Zadzwonił telefon. Sakura, widząc zaciekawiony wzrok teściowej wzruszyła ramionami.
            - Kto do ciebie dzwoni o tak późnej porze?
            - Pewnie Temari. Miała napisać, gdy pojawi się u nich Itachi – złapała do ręki komórkę. Zastygła.
            - Co się stało?
            - To numer ze szpitala – przełknęła ciężko ślinę, sparaliżował ją nagły przypływ chłodu. – Tak, słucham?

###

            Sakura siedziała na krześle przy łóżku, obserwując nieprzytomnego męża. Leżał z obwiniętą bandażem głową, unieruchomioną ręką i dwoma złamanymi żebrami. Nieprzytomny, choć w ustabilizowanym, niezagrażającym życia stanie. Po drugiej stronie siedziała Mikoto, tak samo skołowana, jak jej synowa.
            - Co z nim?!
Sasuke z Temari wbiegli do pomieszczenia zbyt głośno. Pielęgniarka zwróciła im uwagę i poprosiła o zachowanie względnej ciszy. Temari przeprosiła grzecznie.
            - Co z nim? – Sasuke powtórzył pytanie.
Sakura milczała. Żadne słowa nie przechodziły przez gardło. Nie miała nawet sił, aby zapłakać. Przeżyła tego dnia zbyt wiele emocji, osiągnęła swój limit. Wycieńczona walczyła z zamykającymi się powiekami. Nie potrafiła zasnąć, gdy jej życie znienacka pochłonęła burzowa chmura.
            - Lekarz powiedział, że wszystko w porządku, choć jest jeden mały problem. – Mikoto zrobiła przerwę, aby zwalczyć napływające do oczu łzy. -  Musieli podać mu leki uspakajające.
            - Dlaczego? – Temari uniosła brew. – Przecież Itachi nie należy do agresywnych ludzi.
            - Obudził się i wpadł w szał, bo nie mógł sobie przypomnieć, kim jest i co tutaj robi.
            - Amnezja?!
Pobłądzili wzrokiem za Sakurą. Podeszła do prawej ręki Itachiego i zdjęła mu obrączkę. Potem nachyliła się i pocałowała go w zabandażowane czoło, a obrączkę włożyła do kieszeni.
            - Ktoś mnie oświeci, co ty właśnie zrobiłaś? – Sasuke zmrużył oczy.
            - Jak się obudzi nie mówcie mu, że ma żonę. Wyprowadzę się z domu, tak jak chciał. Do czasu, aż najemcy nie opuszczą domu mojej mamy będę waszą przyjaciółką rodziny.
            - Ty też się uderzyłaś w głowę? – Temari nią potrząsnęła. – To twoja szansa na to, aby od nowa zbudować związek. Nie będzie pamiętał, że chciał rozwodu.
            - Daj spokój. I co, jak sobie przypomni? Lekarze mówią, że amnezja może trwać kilka godzin, a potem puff. Powrócą wspomnienia. I co wtedy? Pomyślałaś o tym? On wyraził się jasno. Chce rozwodu – wypowiadała słowa mechanicznie, totalnie wypłukała głos z jakichkolwiek emocji.
            - Nie zgadzam się – zaoponowała hardo.
            - Ona ma rację – wtrąciła teściowa. – Zobaczymy, co się stanie, gdy Itachi zobaczy, jak wygląda życie bez Sakury.
            - Czy tylko ja tutaj normalnie myślę? Sasuke?
            - Jestem po ich stronie – podniósł ręce w geście kapitulacji. – Przepraszam, ale jak mój brat sobie coś ubzdura to nie odpuszcza, a będzie gorzej, jeśli po odzyskaniu pamięci zobaczy, że wszyscy pomagaliśmy Sakurze. Być może chwilowe życie bez niej coś mu uświadomi. Nie wiem czemu, ale skłaniam się ku jej pomysłowi, niż robieniu go w bambuko.
            - A nie możemy powiedzieć, że jesteś jego żoną, ale jesteście w trakcie rozwodu? Czy to nie będzie łatwiejsze?
            - Proszę, Temari – zajrzała jej prosto w oczy.
            - To się nie uda. To się nie może udać – podrapała się po głowie, zepsuła jeden z czterech koków, więc zaczęła go poprawiać. – Ale zgoda. Niech wam będzie. Chociaż coś czuję w kościach, że nam wszystkim się oberwie, jak odzyska pamięć.
            - Może ustalmy wspólną wersję? – zaproponował Sasuke.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz