poniedziałek, 22 grudnia 2014

ODEJŚCIE (CZ. III)


CZ. III

Siedział na kanapie, próbując zrozumieć sytuację. Sakura dzwoniła godzinę temu. Zerknął na zegarek, nie minęła nawet minuta od ostatniego momentu, gdy na niego patrzył. Nogi nerwowo stukały o podłoże, denerwował się i nie wiedział skąd w nim taki niepokój. Domyślał się, że mogła gdzieś po drodze podjechać, ale nie odbieranie przez nią telefonu nie wróżyło nic dobrego.
            - Tyle na to czekałeś i nie możesz wytrzymać tej chwili w spokoju? Słyszę stukanie w moim pokoju. Rozpraszasz mnie. – Sasuke oparł się o futrynę, leniwie zakładając prawą nogę na lewą.

            - Coś się stało – pstrykał palcami. – Na pewno coś się stało. Musiało coś się stać skoro nie odbiera.
            - Może chce cię trochę podenerwować? Wziąłeś to pod uwagę? W końcu sam nic nie zrobiłeś, więc pewnie jest na siebie zła, że dała ci kolejną ślepą szansę. A może się rozmyśliła?
            - Jak masz znowu gadać od rzeczy to lepiej wyjdź.
Sasuke wyszedł, ale tylko po to, aby iść po zimne piwo. Przyniósł je i usiadł obok brata.
            - Dzięki – przejął otwartą butelkę. – A jeśli zrobiła mnie w konia? Jeśli kłamała, że chciała przyjechać, a tak naprawdę dobrze się bawi z tym swoim palantem, gdy ja się o nią zamartwiam? – wypił łyk.
            - Taka ewentualność też wchodzi w grę, choć nie wiem, dlaczego miałaby mnie w to wciągać.
            - Kobiety czasami chcą zemsty, nie wiadomo, co im po głowie chodzi. Są nienormalne i nieprzewidywalne, gdy chcą kogoś zranić.
            - Dramatyzujesz. Pozwala ci się spotykać z Kaori. Gdyby chciała ci dopiec wystarczyłoby cię od niej odciąć – powiedział z nadzieją, że uspokoi własnego brata.
            - Może masz rację, ale w takim razie dlaczego milczy?
Zapadła cisza, w której oboje obalili swoje piwa. Dopiero, gdy skończyli zdołali kontynuować dyskusję.
            - A jeśli naprawdę jej się coś stało? – rzucił zmartwione spojrzenie Sasuke. – Jej i Kaori?
            - Pójdę po kolejne piwo – zabrał puste butelki i czmychnął do kuchni po kolejną serie procentów. – Trzymaj – podał mu ją, gdy wrócił.
            - Myślisz, że mogło im się coś stać?
            - Nie zamartwiaj się – odrzekł pewnie, aby przekonać nie tylko brata, ale i siebie samego. – Na pewno zaraz przyjedzie, albo zadzwoni do ciebie. Pewnie prowadzi i nie chce rozmawiać przez telefon.
            - Obyś miał rację.

###

            - Możesz powiedzieć, co ty do diabła wyprawiasz? – złapała się za głowę, gdy kij bejsbolowy po raz kolejny uderzył w przednią szybę.
Nie pojmowała jego zachowania, nigdy go nie znała z tej strony, najprawdopodobniej ukrywał przed nią wiele spraw skoro z taką lekkością skrył przed nią tę maskę. Podeszła do niego, aby odsunąć go od auta, ale Hidan z dużą siłą ją odepchnął. Potknęła się o własne nogi i runęła ciężko na ziemię.
Kaorii nie przestawała płakać.
            - Chcesz do niego jechać?! – wściekły, nie panował nad swoimi emocjami. – Chcesz jechać się z nim kurwić?! To jedź! Proszę bardzo! – uderzył kolejny raz, tym razem kawałki szkła wpadły do środka.
            - Przestań! Straszysz Kaori! – zachowywała pozorny spokój w głosie, aby nie przerazić bardziej córki. – Nie rozumiesz, że ona się ciebie boi?!
            - Zabieram ją – wskazał na Sakurę kijem. – Zabieram Kaori ze sobą. Chcesz iść do Itachiego?! Droga wolna! Ale jej ci nie oddam!
            - Nie bądź śmieszny! – podniosła się i pobiegła za nim. Złapała jego rękę, zanim zdołał otworzyć drzwi od strony Kaori. – Przestań, rozumiesz? Nie zabiorę ci jej. Będziesz chciał się z nią spotykać, to ci pozwolę, ale mi jej nie odbierzesz!
            - I będę jak Itachi? Widział ją raz na miesiąc, albo i mniej?! To ty załatw sobie widzenie. Będziesz do niej przyjeżdżać, kiedy ci na to pozwolę!
            - Hidan opanuj się. Nie wiem, co w ciebie wstąpiło, ale nie oddam ci mojej córki!
            - A co zrobisz? Powiedz mi, co? – puścił kij, z brzękiem opadł na ziemię. Złapał teraz Sakurę za ramiona i mocno nią potrząsał. – Powiedz mi, w jaki sposób masz zamiar mnie powstrzymać?!
            - To boli, Hidan. Zadajesz mi ból.
            - Zabieram Kaori i koniec tematu, rozumiesz? Ona zostaje ze mną. Ty natomiast możesz iść sobie do Itachiego. – Każde kolejne słowo wypowiadał z większą zażyłością. – Nie dam mu wszystkiego.
            - Mówisz bzdury, kompletne bzdury – kręciła przerażona głową. – Hidan, opamiętaj się.
            - Sama to zrób – odepchnął ją od siebie z całych sił, Sakura ponownie wylądowała na ziemi.
Szybko otworzył drzwi, odpiął pas i wyciągnął zapłakaną Kaori. Z początku trochę się go bała, ale później wtuliła się w jego szyję, jakby tylko na to czekała.
            - No zabierz mi ją teraz? – Z wielkim uśmiechem zwycięstwa głaskał plecy dziewczynki. – Zabierzesz mi ją?
Sakura nie chciała robić scen, nie przy dziecku, które i tak zdecydowanie za dużo widziało. Była przerażona i oszołomiona zachowaniem Hidana. Rozpłakała się, gdy zobaczyła córkę machającą jej na pożegnanie. Niczego nie rozumiała, Kaorii nie wiedziała, co takiego się stało, a że znała bardzo długo Hidana i pokładała w nim więcej nadziei niż w Itachim, ochoczo z nim poszła.

###

Usłyszeli pukanie do drzwi. Sasuke na sam dźwięk pukania zaczął się śmiać. Co prawda nie było, w tym nic zabawnego, ale procenty zbyt mocno uderzyły mu do głowy. To samo stało się z Itachim. Ciężkim krokiem potoczył się do drzwi. Dwa razy celował w klamkę, ale w końcu w nią trafił.
Przed nim ukazała się zmarznięta, zapłakana Sakura. Widząc go wpadła w niekontrolowaną złość.
            - Jesteś pijany?! – przemknęła obok niego. Itachi nie mogąc utrzymać się na nogach wpadł na ścianę. – Jak mogłeś pić, wiedząc, że do ciebie jadę?!
            - Spokojnie – uśmiech nie schodził mu z ust. Nie kontrolował tego. – Myślałem, że nie przyjedziesz, więc trochę popiłem z bratem. Zaczęliśmy od piwa, a skończyliśmy na dobrej whisky. Trochę przyciężka na żołądek, ale nieźle kopie.
W jednej chwili bańka mydlana pękła. Sakura szukała w nim oparcia, sądziła, że być może, choć trochę się zmienił i przestał być samolubny. Pragnęła znaleźć w nim oparcie, jakie bardzo dawno zagubiła, a on ponownie wszystko zepsuł. Patrzył na nią pijanym wzrokiem nie dostrzegając jej cierpienia. Z niczego nie zdawał sobie sprawy. Była wściekła na siebie, miała ochotę napluć sobie w twarz, o ile byłoby to możliwe. Odrzuciła Hidana, wyzwoliła w nim, jakieś dzikie zwierzę, dla kogo? Dla człowieka, który nadal widział wyłącznie koniec własnego nosa i tylko na tym się skupiał. Pomyślała, że właśnie teraz mogła być zaręczona i wściekła się przez to jeszcze bardziej.
            - Jaki ty jesteś głupi! Głupi jak but! – krzykiem zwabiła zainteresowanie Sasuke. – Jak mogłam myśleć, że kiedykolwiek się zmienisz!? Jak mogłam pomyśleć, że ci na mnie zależy!? Właśnie odrzuciłam zaręczyny Hidana i nie mogę uwierzyć, że zrobiłam to dla takiego dupka, jak ty! Mówiłam, że jadę! Dzwoniłam do ciebie! Musiałeś się upijać?!
            - Sakura, nie dramatyzuj. Przecież nic się nie stało – wysunął ręce, próbując ją uciszyć.
            - Nic się nie stało?! Nic się nie stało?! – zarechotała z wściekłości. – Właśnie zaryzykowałam wszystkim dla ciebie, a ty się upijasz jak świnia! Jak zwykle samolubny egoista! Nie mogę na ciebie patrzeć – odepchnęła go od siebie, gdy próbował ją przytulić. – Nie mogę ciebie znieść rozumiesz?! Chcę byś zniknął z mojego życia! Chcę, abyś wyparował, bo gdyby nie ty byłabym szczęśliwa! Wszystko zniszczyłeś! Wszystko! – wyładowywała na nim swoją frustrację. – Nie chcę cię znać. Nigdy w życiu nie chcę cię już oglądać ty zapchlona łajzo! I nie dzwoń do mnie! Nie pisz i nie przychodź, bo cię zabiję! Jak ja cię nienawidzę! – wyszła, trzaskając drzwiami.
Itachi był w szoku, z którego nie mógł wyjść. Sakura pokazała pazurki, których wcześniej nie widział. Nie rozumiał skąd w niej tyle agresji i dlaczego zareagowała w ten sposób na jego małe przewinienie. Nie widział w swoim zachowaniu nic złego.
            - Co ją ugryzło? – Sasuke zmarszczył brwi, brat odpowiedział mu wzruszeniem ramionami. – A gdzie podziała się Kaori?
Teraz oboje skupili się na dziewczynce, której faktycznie brakowało przy Sakurze. Itachiemu zabiło szybciej serce, ale chwilę później urwał mu się film i nic już nie mógł zrobić tej nocy.

###

Przekrwione oczy szczypały. Siedziała skulona w kącie mieszkania, z którego ma się do poniedziałku wyprowadzić. Nie odbierała telefonów, choć przyjaciółka i matka wydzwaniały do niej na okrągło, a od siódmej rano do dzwoniących dołączył Itachi. Nikt z nich nie mógł jej pomóc, Sakura pozostała sama. Czasami zamykała mocno powieki, liczyła do dziesięciu, modląc się w duszy, że przy kolejnym otworzeniu oczu ujrzy Hidana biegającego po domu, bo spóźnił się znowu do pracy. Pragnęła też ujrzeć roześmianą buźkę córeczki, która od dnia narodzin przynosiła jej dużo radości, dodawała sił.
Wszystko szlag trafił.
            - Sakura? – usłyszała głos matki poprzedzający pukanie. – Jesteś w domu?
Uświadomiła sobie, że nie zamknęła na noc drzwi na klucz.
            - Sakura? – Mama już stała w progu, patrząc na córkę pogrążoną w rozpaczy. – Jezu, dziewczyno – klęknęła przy niej. – Co ci się stało?
            - Co ty tu robisz? – wytarła łzy w rozciągnięty rękaw swetra.
            - Hidan do mnie dzwonił, prosił, abym sprawdziła, jak się czujesz.
            - Hidan? – zapytała, niedowierzając. – Jak to Hidan?
            - Powiedział, że mocno się pokłóciliście i martwi się o ciebie.  Nie podał powodu, ale patrząc na ciebie wygląda to dość poważnie. Nie spałaś całą noc?
            - Zerwałam z nim wczoraj, mamo – przyłożyła czoło do kolan. – Rzuciłam go, a on zabrał mi Kaori.
            - Rzuciłaś?! – krzyknęła, jednak zebrała się w sobie, aby pogłaskać córkę po głowie. Podjęła dalszą rozmowę w spokojniejszym tonie. – Dlaczego z nim zerwałaś? Przecież byliście szczęśliwi.
            - Itachi – zacisnęła pięści. – To wszystko jego wina!
            - O nie! – Matka wstała i skierowała wskazujący palec na córkę, która teraz uniosła na nią wzrok. – Nie powiesz mi, że zerwałaś z kimś takim, dla takiego śmiecia?! – nie odpowiedziała. – Nie wierzę – rozmasowywała czoło. – Nie wierzę, że ten dupek znowu cię skrzywdził. Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? Odwiodłabym cię od takiego głupstwa! Przecież ten dupek na ciebie nie zasługuje. Zostawił cię, a ty znowu chciałaś wpaść mu w ramiona? Po tym, jak odszedł?
Kręciła się nerwowo po pokoju. Dopiero teraz zdejmowała kurtkę. Próbowała trzymać nerwy na wodzy, aby nie powiedzieć czegoś za dużo.
            - Ja go nadal kocham, mamo.
            - Nie! – wybuchła. – Nie kochasz go, a wspomnienie o nim. To, co było kiedyś, ale teraz nie możesz myśleć o przeszłości. Nie jesteś sama! Myślisz, że ten kretyn się wami zajmie? Mieszka w jakiejś klitce ze swoim bratem. Wyjechał, bo chciał zwojować świat i wrócił z niczym, więc teraz pewnie próbuje namieszać ci w głowie, abyś go znowu przygarnęła. Zdechły kundel.
            - Mamo…
            - Nie lubię go. Nie chcę, abyś z nim była. Jeśli z nim będziesz możesz zapomnieć, że będę z tobą rozmawiać. Nie będę patrzeć, jak się z nim marnujesz! Nie po tym, co ci zrobił.
            - Nie sądzisz, że sama powinnam decydować o swoim życiu?! – podniosła głos.
            - Dobrze, więc skoro sama decydujesz o swoim życiu, to powiedz mi łaskawie, co robisz na podłodze zapłakana?! Dlaczego nie jesteś w ramionach swojego Itachiego, co?! No powiedz mi?!
Zażenowana uciekła wzrokiem. Mama znowu miała rację. Powinna zapomnieć o Itachim i iść do przodu. Być może uciec daleko, tam gdzie jej już nie znajdzie.
            - Ogarnij się i jedziemy.
            - Co?
            - Zawiozę cię do Hidana, może uda ci się jeszcze wszystko naprawić. Ruszaj się.
Bała się powiedzieć matce o wczorajszych wydarzeniach, a z drugiej strony naprawdę chciała wszystko naprawić. Hidan był jej ostatnią szansą na przeżycie. Musiała to zrobić, aby zapewnić Kaori dobrą przyszłość. Nie widziała siebie walczącej z Hidanem, bo nie miała pieniędzy na adwokatów. Zbyt mało zarabiała, aby zrobić cokolwiek. Bała się stracić Kaori, a wizja bycia z człowiekiem, który ją przerażał, w tej chwili przechodziła na dalszy plan. Ważniejsza była córka.

###

Itachi od samego rana, od momentu, w którym odzyskał kontrolę nad własnym ciałem po alkoholowym zaćmieniu, rozpoczął pakowanie. Chodził z kąta w kąt, próbując zmieścić całe swoje życie do kilku toreb. Cały czas bolało go serce, niekiedy robił przerwy, aby nie zwymiotować, ale i tak topornie trzymał się pierwszej myśli, jaka go z rana napadła. Decyzja do kolejnej ucieczki przyszła nagle, pobiegł zgodnie z nurtem tego, co nakazywał mu rozum.
            - Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? Po co się pakujesz? – Sasuke zajadał kanapkę, śledząc chaotyczne ruchy brata.
            - Pakuję się. Nie widzisz?
            - To widzę, ale po co? Przeprowadzamy się do większego mieszkania?
            - Ja się przeprowadzam.
            - Dokąd? – skrzywił się, gdy w żołądku mu zaburczało. Odczekał chwilę i wrócił do jedzenia. – Powiesz mi, dokąd jedziesz? – powiedział z pełną buzią.
            - Wracam do domu. Będę ci regularnie wysyłał pieniądze na twoje konto, jakbyś potrzebował więcej to dasz znać. Zostawiam ci mieszkanie, więc mam nadzieję, że nie będę musiał się o ciebie martwić. Jesteś za stary na wyprawianie głupot, prawda?
            - Ale czemu tak nagle? Co z Sakurą?
            - Niech robi co chce. Wczoraj jasno wyraziła swój stosunek do mnie. Dzisiaj nie odbiera telefonu. Nie będę jej więcej martwił swoją obecnością.
            - A Kaori? – Sasuke zdał sobie sprawę, że sam może zostać odseparowany od dziewczynki, która choć na początku bardzo go denerwowała, teraz stała się dużą częścią jego samego. Bratanica zawsze poprawiała jego nastrój i pomagała, często przez przypadek, rozwiązać jego problemy.
            - Zadzwoń do Sakury i na pewno pozwoli ci się z nią spotykać.
            - Poczekaj, poczekaj – przełknął ostatni kęs kanapki. – To twoja córka. Twoja. I ją zostawiasz?
            - Dużo dzieci wychowuje się bez ojców – wyjął z szuflady dokumenty, spakował je do torby podręcznej. – Poza tym Kaori zawsze było lepiej z tym gachem. Jego traktowała jak ojca. Za kilka lat o mnie zapomni, za pewne nie będzie wiedziała o moim istnieniu.
Sasuke westchnął i zostawił brata samego. Widział w nim ból z powodu rozstania, z którym próbował usilnie walczyć, wmawiając sobie różne teorie. Wiedział, że w tym stanie go nie przekona. Itachi wczoraj wysłuchał dość brutalnych słów i nie zważał teraz na sytuację, w jakich Sakura je wypowiedziała. Miała prawo być zła, przesadziła, ale tak często reaguje człowiek, gdy przytłacza go zbyt wiele emocji. Żałował, że jego brat podejmuje pochopne decyzje, bo szansa na szczęście malała. Sam obierał złe drogi. 

_________

Aktualizacja z dnia 24 marca 2015r godzina 13:27:
Proszę się nie sugerować kwestiami prawnymi w sprawie rodzicielstwa, które w rzeczywistości nie miałyby prawa bytu, w tym opowiadaniu też nie mają - akcja toczona jest na zupełnie innym polu - wyjaśnienie jest umieszczone w dalszych częściach.

5 komentarzy:

  1. Nie oganiam sytuacji!!!
    Poprzednie rozdziały bardzo przypadły mi do gustu, może dla tego że nie ma tu demonów i tej całej reszty :D W każdym razie ten rozdział powalił mnie na kolana, ale tak czysto teoretycznie z racji iż leżałam w łóżku gdy go czytałam.
    Tyle rzeczy mi tu nie pasuje, no bo w końcu skoro Hidan wziął córkę Saki bez jej zgody to jest to zwykłe porwanie, bo nie ma on najmniejszych praw do dziecka, bo i nie są z Saki po ślubie, ani też dziecka nie adoptował więc o co kaman, ja bym na policję zadzwoniła i by było po sprawie, zresztą zdemolował samochód więc można go uznać za niepoczytalnego, a dzieciaka jakoś nie trawie no bo raczej powinno przestraszyć się osoby agresywnej a nie lgnąć do niej jak do pluszówki... więc sorry, no i ten Itachi,to raczej ciućma a nie facet, co to za facet który nie umie walczyć o swoje?!
    W każdym razie czekam na kolejny rozdział z wielką ciekawością bo i jestem tą historią zaciekawiona. A i bym zapomniała nadmienić że matka Sakury to głupia siksa jeśli staje po stronie Hidana.... jestem tak sfrustrowana po tym rozdziale że szkoda gadać... tu się przyda rozmowa na dłuższą metę bo inaczej się nie da :) Pozdrawiam Kiruś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha.
      Ogólnie masz rację co do Hidana i praw do Kaori, ale to wyjdzie później dopiero i myślę, że w następnej części ci się rozjaśni, dlaczego tak, a nie inaczej. Ogólnie cała ta "nie logika" jest przeze mnie zaplanowana. I to, ze postacie maja frustrować poniekąd także. Ogólnie ... Chyba wszystkich zrobiłam wkurwiających w tej partówce, ale taki mój eksperymentalny zamiar. Tak samo, jak absurdalności pewnych sytuacji również, jednak uwierz mi, co do tego "porwania" wszystko się rozjaśni, chociaż nie wiem czy nie na końcu. Została mi jeszcze jedna część tego do napisana, za pewne w tym roku już poznasz odpowiedź ;p

      I TAK VOODOO! Frustruj się. Własnie taki był mój zamiar xD

      Pozdrawiam, no i Wesołych Świąt. Bo jutro już WIGILIA ;p

      Usuń
    2. A co do Kaori, ona ma trzy lata z lekkim hakiem, więc nie wymagaj od niej za dużo. Tym bardziej, że dziecko zawsze kocha swojego "rodzica" a nie jednokrotnie jest powiedziane, i będzie podkreślane, że ona go traktuje jak swojego ojca. Może mi się trochę jebać, bo w wordzie mam za kończone i nie wiem dokładnie, co w jakiej części jest napisane, ale dzieci wielokrotnie zachowują się absurdalnie ;p raz cie nienawidza, a po chwili cie kochaja. jakbyś płomyk ze świeczki zdmuchnęła, a później zapaliła ;p

      Usuń
  2. Odwoluje moj kometarz pod poprzednią notką w ktorej przepowiadzialam Rychle pogodzenie sie saki i itasia. Jestem zaskoczona. Za cholere sie tego bie spodziewalam, a co do sytuacji ze hidan zabral corke saki chodz prawnie nie mial by szans to twoje opowiadanie i mozesz w nim pisac co tylko chcesz nawet jak to nie ma szans z rzeczywistoscią. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o kwestię prawną - ma ona swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, ale trzeba doczytać do końca, aby zrozumieć ;p

      Usuń