piątek, 10 października 2014

2#7 ZROZUMIENIE



SAKURA

Gdzie ja jestem? Ponownie ta jasność, którą pamiętam z przed roku. Znowu pali mnie w oczy, przyprawia o to dziwne pogłębiające się uczucie dezorientacji. Czy ponownie trafiłam do swojej głowy? Wiem, że nie wszystkie zadania zostały wykonane, że wciąż są we mnie zakamarki, o których nie mam pojęcia. Czyżby przyszedł czas na odkrycie kolejnych kart?

     - Sakura? – Echo uderzających szpilek o twarde podłoże od razu postawiło mnie do pionu. Próbowałam się cofnąć, lecz uniemożliwiła mi to ściana, do której przylgnęłam plecami. – Nie uciekaj. Musimy porozmawiać.
     - Jesteś ostatnią osobą na świecie, z którą chciałabym rozmawiać.

Koszmar gonił koszmar, nie mogłam uwolnić się z klątwy, która nade mną wisiała. Czy raz w życiu nie mogłam trafić do raju?


     - Musisz nam pomóc – odrzekła ze słyszalnym żalem w głosie. – Nigdy nie sądziłam, że będę potrzebować twojej pomocy, ale on nas zabije, jeśli nam nie pomożesz.
     - Zwariowałaś? – Czerwone szpilki wyróżniały się w białym otoczeniu. – Powiedz mi, czyś ty kompletnie postradała zmysły? Nie będę ci pomagać. Po tym wszystkim możesz mnie pocałować w dupę.
     - Powiem ci kim jestem, jeśli…
     - Ja wiem kim jesteś! – zauważyłam drżenie mięśni jej łydek. – Nawet nie wiesz ile rzeczy można dowiedzieć się w Piekle.
     - A mimo tego…
     - Mimo tego z tobą rozmawiałam. Tak – pokiwałam głową, choć nie obchodziło mnie, czy na mnie patrzy. – Wciąż myślisz o zemście – wzięłam duży oddech, przygotowałam się do wypowiedzenia jej imienia. – TenTen?
     - Ty naprawdę…
     - Taaaa – przeciągnęłam odpowiedź celowo.

Wykorzystałam moment zaskoczenia na przemyślenie sprawy. Potrzebowała mnie, za pewne razem z Itachim wpadli w tarapaty w walce z Kisame, ale prawda jest taka, że nie mogę wrócić do Shoji. Mam inne rozkazy, które muszę wykonać. Zresztą w takim stanie nie pokonałabym nawet muchy.

     - Ściągnęłaś mnie tutaj, aby prosić o pomoc?

Teraz rozumiałam, dokąd zabierała mnie przez cały ten czas. TenTen była doświadczonym wojownikiem. Trochę jej zazdrościłam, bo w momencie, gdy ja bawiłam się w tę całą szaradę z oddychaniem i nie oddychaniem, ona opanowała przenoszenie osób do swojego świata. Drzemała w niej niesamowita siła, choć nie byłam pewna, czy zdawała sobie z tego sprawę.

     - Chcę naprawić swoje błędy. Nie wiedziałam, że z moich czynów wynikną takie konsekwencję.

Wybuchłam śmiechem, po prostu otwarcie ją wyśmiałam. To wyznanie pokazało mi, jak łatwo można wpaść w pułapkę własnych uczuć i pozwolić się prowadzić zemście. Nie mieściło mi się w głowie, że tak późno otworzyła oczy.

     - Kiedy zrozumiałam, że to jedynie zazdrość mnie prowadziła – kontynuowała, więc zamilkłam. – Zrozumiałam, że moje serce wcale nie należało do Itachiego.
     - Co?! – podniosłam wzrok, wyśledziłam tor jej oczu spoglądających w czarną nicość sufitu. Mówiła poważnie?
     - Czy zdarzyło ci się kiedyś tak, że dążyłaś za czymś, co z pozoru wydawało ci się twoim największym pragnieniem, a tak naprawdę uciekałaś przed prawdą, którą miałaś przed nosem?
     - Nie mam czasu na pierdoły. – Nienawiść do niej była silniejsza od współczucia. Zasłużyła na cierpienie. – Odwaliłaś cyrki i za każdym razem uprzykrzałaś mi życie, bo gdyby nie ty już dawno byłabym z Itachim. Zachciało ci się zabawy to teraz masz za swoje. Najbardziej żałuję, że za ciebie oddałam duszę.
     - Taaaa. – Teraz ona przeciągnęła wypowiedź z rezygnacją. – Chyba wiem, jak to naprawić.
     - Tak?

Z sufitu wyleciała smoła. Zalała całe pomieszczenie, pochłonęła nasze ciała zanim zdołałam wyciągnąć z niej informacje. Zrobiła to specjalnie, obudziła we mnie ciekawość, aby następnie mnie zbyć. Cała TenTen, protekcjonalna i wkurzająca.

ITACHI

Próbuję go przechytrzyć, ale w wodzie nie mam szans. Zaczyna brakować mi powietrza. Odnoszę wrażenie, że moje płuca się zapadają. TenTen z pozostałymi wciąż są pod wodą, nie mam pojęcia ile wytrzymają. Jedynym wyjściem na powstrzymanie Kisame jest…

Uzyskałem kilka sekund swobody. Kisame oblizywał się na mój widok, wiedział, że niewiele mi brakuje do utraty przytomności. Muszę wymyśleć jakiś plan! Gdziekolwiek płynę on płynie za mną. Wygląda na to, że zbiornik z wodą przesuwa się wraz z nim, bo w innym wypadku dawno byśmy go opuścili. Jeśli się nie mylę muszę od nich odpłynąć i w ten sposób ochronię, chociaż młodych wojowników z Shoji.

     - Znowu coś kombinujesz?

Jakim cudem mam go wyminąć i popłynąć w przeciwnym kierunku?

     - Itachi? – Na jego twarzy wyryło się zdziwienie. – Hę? – zerknął przez ramię.

Dwa potężne źródła czakry błyskawicznie przemieszczały się w naszym kierunku. Wyczuwałem delikatne drgania wody z każdym pokonanym przez nich kilometrem. Zostało około stu metrów i będą przy nas. Zaskoczyło mnie, że tak późno wykryłem ich energię.

     - Mamy gości?

Wyczułem piorunujący wzrost czakry, który pojawiał się i znikał w różnych miejscach blisko ścianek wodnych. Ostatni raz spojrzałem na Kisame. Mógłbym przysiąc, że cała pewność siebie go opuściła. Niestety nie tylko jego, bo ja również zagubiłem się w akcji. Nie wiedziałem skąd i kto mógłby wtrącić się do naszej walki. Poniekąd oblazł mnie strach, bo skaczące impulsy czakry nie zapowiadały niczego dobrego.

Nastąpił wybuch, pierwszy z kilkunastu potężnych eksplozji.

SAKURA

     Każdy krok sprawiał mi ból, ale i tak się cieszyłam, bo w końcu nie straciłam czucia w nogach. Bałam się, że brak doświadczenia Saia okaleczy mnie do końca życia i już nigdy nie będę tą samą osobą. Na szczęście tym razem daliśmy radę.

Stanęłam przy wielkim, popękanym i zarośniętym mchem lustrze. Dla naszego bezpieczeństwa zabrał nas do opuszczonego budynku w głębi lasu Aokigahara. Idealna przykrywka, gdyż las liczył sporo hektarów i znalezienie nas graniczy z cudem. Zanim odkryją kryjówkę za pewne pozostaną po nas jedynie zeschnięte ślady krwi.

Skumulowałam czakrę w prawej ręce, zielone światło okrążyło dłoń. Pochyliłam się do przodu i rozpoczęłam zabieg leczenia, przytykając opuszki palców do rozcięcia. Czasem odkrywałam pozytywne strony mojego przekleństwa. Z taką głęboką i poszarpaną raną nie uszłabym daleko, nie wspominając już o walce.

     - Powinnaś to odespać, a nie wyleczyć. Wciąż nie zregenerowałaś sił – oparł się o futrynę, która jako jedyna w miarę się trzymała. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. W odbiciu lustra widziałam ten martwy wyraz twarzy.
     - Wystarczy mi sił.
     - Jak chcesz. Załatwiłem nam miejscówkę, gdzie będziesz mogła się wykąpać i przebrać, a później spadamy do Tokio.
     - Tokio?

Wzdrygnęłam się na sam dźwięk nazwy tego miasta. Doskonale wiedziałam, jakie mam zadanie, jednak nie rozumiałam skąd Sai posiada takie informacje. Czyżbym w jakiś sposób się wygadała i tego nie pamiętała?

     - Tak. Jak będziesz gotowa złaź na dół. Hinata już na nas czeka.
     - Hinata? – odwróciłam się przed zakończeniem leczenia. Rozrywająca skóra na plecach nie pozwoliła mi zrobić, ani jednego kroku dalej. Sai zniknął w ciemnościach.
– Więc ona o wszystkim wie? – Moje pytanie utkwiło w rozpadającym się tynku, gdzie zostało zapomniane.

ITACHI

Brałem łapczywe oddechy, jakby były na wagę złota. Gdybym mógł najchętniej zrobiłbym zapas powietrza i trzymał go na czarną godzinę. W samą porę technika Kisame przestała działać. Jeszcze kilka sekund i już byłbym trupem. Mimowolnie spojrzałem na TenTen, leżała nieprzytomna. Obok niej kucał mężczyzna w stroju Akatsuki z nałożonym kapturem na głowie. Przytrzymał palec przy jej nosie, za pewne obserwował także ruchy klatki piersiowej. W przeciwieństwie do niego od razu wiedziałem, że żyje, czego nie mogłem stwierdzić o dwóch kompanach, których przyprowadziła ze sobą.

     - Czy ktoś mi do cholery powie, co się tutaj dzieje? – Blondyn kucnął przy mnie, podał mi dłoń. Skorzystałem z pomocy. – Powariowaliście?

Deidara! Mogłem się domyśleć, że tylko on jest w stanie dokonać takich cudów z ładunkami wybuchowymi. Artysta czerpiący inspirację i zabawę z wielkich eksplozji.

     - Nie wtrącaj się. – Kisame prychnął z wściekłością w oczach. Jego ciało powróciło do standardowych rozmiarów, a Samehada ponownie warczała w jego dłoni.
     - Kisame sugerujesz, że mamy problem z Itachim?

Milczałem, zaciskając zęby. Nie wiedziałem, w jaki sposób odczytać ich przybycie. Po chwili mężczyzna kryjący swoją tożsamość pod kapturem podszedł do mnie. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej srebrny sztylet z pięknie wyrzeźbioną rękojeścią. Ostrze na początku celowało we mnie, potem obrócił je i podał uchwytem w moim kierunku. Poczułem silny ścisk za klatką piersiową, widocznie już przemawiały przeze mnie wyrzuty sumienia, bo wystarczyło, że wręczył mi sztylet, a już wiedziałem, co z nim uczynić. Pewny siebie, skrywając wszelkie wątpliwości, odebrałem od niego broń.

     - Widzisz? – Deidara brzmiał jak narajany nastolatek. – Nie ma żadnego problemu.

Kisame prychnął i obrażony na cały świat odwrócił głowę. Znałem na pamięć te jego niekompetentne reakcje na zmianę planów i inne nieprzewidziane problemy.

Wzdychając ciężko kucnąłem przy TenTen. Patrzyłem na jej klatkę piersiową, która unosiła się z trudem. Słyszałem charczenie zmęczonych płuc. Zauważyłem lekko otwartą powiekę i inwigilujące mnie oko.

     - No, na co czekasz jełopie? Dawaj! – Deidara zaklaskał w ręce.

TenTen w jednej chwili uśmiechnęła się delikatnie, trwało to zaledwie małą sekundę. Zrozumiałem, że jest gotowa na śmierć i rozumie moją sytuację. Zerknąłem w kierunku członków Akatsuki. Zauważyłem rozbawionego Deidarę i jego partnera stojącego do mnie profilem, którego tożsamość wciąż stanowiła dla mnie zagadkę. Akatsuki uwielbiało śmierć, siało ją na co dzień, więc dlaczego tajemniczy wojownik nie patrzył w moją stronę? Ponownie skupiłem uwagę na TenTen. Dziewczyna musiała odejść, abym ja mógł żyć. Zacharczała głośniej.

     - Widzisz? – Kisame niepotrzebnie się odzywał. – On już nie należy do Akatsuki.
     - Zamknij się! – zrobiłem mocny zamach.

Żegnaj…

SAKURA

Zbiegłam do samochodu przygotowana psychicznie do wielkiej przygody. Sai leżał na tylnej kanapie, chyba spał. W takiej sytuacji zachowywał maksimum zimnej krwi i spokoju. Zachowywał się tak, jakby dla niego był to normalny dzień.

Z daleka ujrzałam również szeroki uśmiech Hinaty. Jej rozpromienione oczy, ani na chwilę nie straciły blasku radości. Naprawdę cieszyła się na mój widok. Wsiadłam do środka, a ona rzuciła się na moją szyję. Przytuliła mnie mocno do siebie i ucałowała w policzek. Miałam wrażenie, że za chwilę się popłaczę. Ten jeden przypływ znajomych uczuć naruszył mur, który chciałam usilnie chronić. Wciąż nienawidziłam siebie.

     - Wszystko będzie dobrze, Sakura. – Jej łagodny głos naprawdę mnie uspokoił. – Wszystko będzie dobrze – pogłaskała mnie po plecach i wróciła na swoje miejsce. Mój wzrok utkwił w jej szczerym uśmiechu. – Nie martw się, bo wszystko na razie idzie zgodnie z planem.

Zgodnie z planem? Dlaczego jestem takim tchórzem i nie zadałam tego pytania na głos? Zapięłam pas i wlepiłam swój wzrok za szybę. Obserwowałam każde mijane drzewo, jakbym czuła, że nigdy tutaj nie wrócę. Zaschło mi w gardle, nagle nawet przełykanie śliny sprawiało mi trudności. Od powstrzymywania łez zabolała mnie głowa.

     - Omijaj główne drogi. – Sai zmienił pozycję. – Nie chcemy, aby ktoś nas zauważył.
     - Jasne. – Hinata zerknęła w lusterko. Jej palce bębniły w kierownicę w rytmie piosenki, która aktualnie leciała w radiu.

Skąd w nich taki spokój? Byłam zmęczona. Musiałam się przespać zanim zadam więcej pytań. Wyznaję zasadę: Nie zadawaj pytań, których odpowiedzi mogą cię przerosnąć. Teraz odpocznę. Później stawię czoła kolejnym przeciwnościom. Tak będzie lepiej dla każdego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz