ROK WCZEŚNIEJ, PRZED ROZSTANIEM.
MIKOTO
UCHIHA
Zachowywałam pozorny
spokój, przykleiłam do twarzy uśmiech jakby był zwykłą naklejką. Wiedziałam, że
bardzo dużo kłopotu sprawi Saiowi wyczytanie ukrytych emocji, słabo orientował
się w ludzkich uczuciach, ale jednak miałam wrażenie, że widzi moje
zdenerwowanie. Fugaku z Tsutomu nie wracali, chociaż godzinę temu poprosiłam
ich o nagłe przybycie. Mój mąż bardzo często lekceważył moje prośby, lecz dziś
nie spodziewałam się takiego poziomu ignorancji.
- Proszę
się uspokoić, bo wszystko będzie dobrze – przestałam trzeć o siebie dłonie, choć z
trudem powstrzymywałam trzęsienie nogi. – Zdążą na czas.
Posłałam mu wyłącznie jeszcze większy nieszczery
uśmiech i odwróciłam głowę w drugą stronę. Zasłoniłam twarz długimi włosami, a
wszystkie nerwowe tiki zamieniłam na przygryzanie dolnej wargi. Nigdy wcześniej
nie denerwowałam się tak mocno. Ta presja i oczekiwanie mnie wchłaniały,
zasysały do wnętrza czarnej dziury.
Zerwałam się błyskawicznie z fotela, gdy usłyszałam
otwieranie drzwi i kroki. Zatrzymałam się w progu.
- Gdzie
wyście do jasnej cholery byli?! – Stres zwyciężył ze spokojem. Odsunęłam się od
framugi, aby wpuścić ich do środka.
- O co
tyle szumu? – Fugaku zapytał z lekkością, choć nie zapanował nad zmarszczeniem
brwi. – Jesteśmy już.
To trwało kilka minut i wylałam z siebie wszystko.
Opowiedziałam im o naszej przyszłości, o tym, że Sakura i Itachi są w
niebezpieczeństwie. Opowiedziałam im wszystko, co zobaczyłam. Itachiego w
długim czarnym płaszczu z czerwonymi nadrukami chmur, Sakure w roli marionetki
Kakashiego i o… Tak opowiedziałam im o naszej śmierci. O tym, co czeka nas,
jeśli zdecydujemy się uratować własne dzieci.
- No cóż.
– Tsutomu wzdychał ciężko. – Musimy spełnić nasze przeznaczenie.
- Co?! –
Nerwowo chodziłam wokół stołu, szalenie wymachiwałam rękoma. – Słyszałeś, co
powiedziałam?! Oni nas zabiją!
-
Sugerujesz, że powinniśmy teraz ich zostawić? – zatkało mnie, bo nie patrzyłam
na to z tej strony. Byłam zbyt zaaferowana snem i naszą niepewną przyszłością,
aby zachować obiektywność. – Kochanie to nasze dzieci.
Nienawidziłam, gdy w takiej chwili używał słodkich
słówek. Tak bardzo nie chciałam umierać, pragnęłam dożyć do setki, zobaczyć
wnuki, spokojnie przeżyć emeryturę. Tak bardzo chciałam trwać w niewiadomej,
chętnie oddałabym komuś swój dar. Człowiek, który widzi swoją śmierć i zna
doskonale czas i miejsce zakończenia własnej egzystencji nie jest szczęśliwy. W
takiej chwili żyje się w strachu o własną przyszłość, nie czerpie się radości z
dnia dzisiejszego.
- Tsutomu
zgadzasz się z nim? – Nie zareagował, wciąż wpatrywał się w jeden punkt na
podłodze. – Tsutomu.
- I tak
wrócimy do życia – odpowiedział ozięble.
- Skąd
pewność, że odkryją tajemnicę?
- To nasze
dzieci. – W głosie Fugaku wyczułam nadzieję. Pierwszy raz widziałam w nim tyle
wiary. Uśmiechnął się, choć oczy wciąż miał smutne.
- Poza tym
– wtrącił Tsutomu – zasługujemy na happy end.
Ta dwójka zachłystnęła się wiarą w młodsze
pokolenie. Po części dzieliłam ich optymizm, ale z drugiej strony naprawdę nie
spieszyło mi się na tamten świat. Miałam ochotę pozostawić je na pastwę losu,
pozwolić im umrzeć.
- Sai.
- Tak? –
Dumnie podniósł wzrok na mojego męża.
– Jesteś stróżem Sakury,
więc chciałbym, abyś się nią zajął po wypełnieniu planu. Musisz dopilnować, aby
ta dwójka w końcu się spotkała i aby zwróciła światu światłość. Do tego czasu
będziesz musiał poświęcić się treningowi. Czy dasz radę?
- Tak – odpowiedział
pewnie.
- To się równa z
porzuceniem Hinaty.
- Zrozumie.
Następny, który pokładał ślepą wiarę w drugiego
człowieka. Hinata go kochała, ale skąd pewność, że wytrzyma przez cały rok i go
nie porzuci? Co jest z tymi dzieciakami?
- Wezwałaś
go?
Zanim udzieliłam odpowiedzi rozległo się pukanie.
Krzyknęłam „proszę” i sylwetka Shikamaru przemknęła przez pokój. Chłopak
skierował swoje kroki do biurka, gdzie leżał laptop. Otworzył go, a następnie
rozpoczął dynamiczne uderzanie w klawiaturę. Odetchnęłam z ulgą, gdyż mimo
równie wielkiego spóźnienia w końcu przyszedł.
Shikamaru to chłopak żyjący w cieniu o wyjątkowo
bystrym umyśle. W wieku szesnastu lat był w stanie napisać trudniejsze programy
od niejednych profesjonalnych programistów. Miał nieprzeciętny umysł, a
najbardziej podobało mi się w nim to, że jego logiczne myślenie nie odbierało
mu fantazji i wyobraźni. Bardzo szybko odpowiedział na naszą prośbę o pomoc, jeszcze
szybciej został cichym wspólnikiem. Ryzykował, ale i tak dzielnie przy nas
trwał.
- Widzisz
ich? – Tsutomu nachylił się nad ramieniem chłopaka, patrząc w ekran.
- Zaraz
będę ich widział.
Nie zrozumcie nas źle, bo nie należymy do szalonych
rodziców, którzy mają fioła na punkcie inwigilowania swoich dzieci. Wszczepienie
chipów pod skórę było bardzo trudną decyzją, ale musieliśmy się podjąć tego
zadania. Shikamaru pomógł nam dopiąć wszystko na ostatni guzik. Sporo nas
kosztowały operacje i zachowanie tego w sekrecie. Sakura otrzymała chip, jako
pierwsza, tuż po odnalezieniu jej nieprzytomnej na brzegu rzeki. Mniej więcej w
tym samym czasie chip otrzymał Sasuke, bo po zaginięciu Itachiego przesadzał z
treningami, szybko tracił przytomność i to pozwoliło nam na zastosowanie bardzo
radykalnych środków. Itachi był ostatni. Po powrocie z chaty położył się spać,
wycieńczenie organizmu wygrało. Wszyscy zostali przez nas naznaczeni i żyją w
nieświadomości. Niestety cała ta zabawa w śledzenie ich poszłaby na marne,
gdyby ktokolwiek z nich o tym wiedział, dlatego wszystko trzymaliśmy w tajemnciy.
W tamtej chwili zrozumiałam, dlaczego to zrobiliśmy
i żałowałam swojego strachu przed śmiercią, który kazał mi zwątpić we własne
dzieci. Kocham ich z całego serca, dla nich jestem gotowa na wszelkie
poświęcenia i tego chcę się trzymać. Wstydziłam się swoich myśli. Jaka matka rozważa
porzucenie mniejszych wersji siebie?
-
Shikamaru… - Zniecierpliwiony Tsutomu stukał palcami o blat biurka.
- Szukam –
zachowywał profesjonalizm.
- Sai idź
zbierz wszystkich. – Fugaku podszedł do okna, wyciągnął z paczki papierosa. –
Jak tylko będziemy mieli lokalizację wyślemy ją wam. Przyjdziecie do nas, bo
jeśli moja żona ma rację – fajka zaświeciła na pomarańczowo – a na pewno ją ma
– wypuścił niebieskawy dym. – Akatsuki zjawi się na miejscu, więc musimy być
przygotowani na wszystko.
-
Zdradzimy swoje pozycje. – Głos Saia zadrżał. Wątpił?
- Mam to w
dupie – uchylił okno, strzepał popiół na zewnątrz. – Teraz liczy się wyłącznie
przetrwanie.
-
Zrozumiałem – wyszedł marszem. Brakowało tylko, aby zasalutował i zachowałby
się niczym wyszkolony żołnierz odchodzący od swojego porucznika.
- Wiemy,
co robimy? – Miałam bardzo złe przeczucia.
- To się
okaże w praniu.
- Ha! –
Shikamaru przyciągnął uwagę. – Wysyłam dane na telefony. Na szczęście oboje są
mniej więcej w tym samym miejscu.
- Wyślij
do reszty. Niech tam przyjdą. – Tsutomu poklepał go po plecach. – Dobra robota
– wybiegł za Fugaku.
Zostałam sama z pożerającymi mą duszę
wątpliwościami. Martwiłam się o nich. Byli najważniejszymi osobami w moim
życiu.
TERAZ
SAKURA
Wylądowaliśmy w
bezpiecznym miejscu oddalonym od centrum Shoji o kilkanaście kilometrów, jednak
nadal zahaczającym o las Aokigahara. Pogrążona w panice i wyrzutach sumienia
podeszłam do pierwszego lepszego drzewa. Oparłam się o nie ramieniem i szybko opadłam
na trawę. Miałam nogi, jak z waty. Byłam lekko zdezorientowana. Przez cały ten
czas interesowała mnie wyłącznie śmierć Mikoto. Czasami widziałam sytuację z
boku, jakbym nagle opuściła swoje ciało. Przyglądałam się swej zimnej twarzy,
ruchom własnych rąk. Tak szybko odebrałam jej życie…
- Wstawaj. – Znowu złapał
mnie za rękę, tym razem podciągnął mnie do góry i zwrócił przodem drzewa. –
Oprzyj się o nie i wypnij w moją stronę.
- Co?! – wiedziałam, że
jestem załamana, ale jego propozycja zabrzmiała, co najmniej dwuznacznie.
Poczułam się niezręcznie, gdy podciągnął moją koszulkę w górę. – Sai, co ty
wyprawiasz?!
- Zamknij się – docisnął
mnie do drzewa.
- Sai! – poczułam zimno na
plecach i wtedy zrozumiałam, że źle odczytałam jego intencję. – Co ty…?
- Nie ruszaj się, bo mogę
uszkodzić nerwy na kręgosłupie i pozbawić cię czucia w nogach.
- Co?!
Tym razem przesadził, więc odwróciłam się w jego
stronę, aby go odepchnąć. Oszołomienie i widok wykrwawiającej się Mikoto na
chwilę minął, gdy zobaczyłam wielki nóż w jego dłoni.
- Sai? – Przerażał
mnie.
- W
okolicach kręgosłupa, przy odcinku lędźwiowym wczepili ci chip, który zdradza
naszą pozycję. Jeśli go z ciebie nie wyciągnę to nas wytropią i zabiją.
- Chip?
Nagle wszystko stało się jasne. Teraz rozumiałam
skąd niezapowiedziane wizyty ojca i to wielkie ratowanie życia w odpowiednich
momentach. Przez cały ten czas mieli nade mną kontrolę i znali moją lokalizacje.
W jednej chwili poczułam się obnażona. Nie miałam, ani krzty prywatności.
- Gadamy
czy wycinamy?
Wzdrygnęłam się. Całe szczęście, że piekło, jakie
zgotował mi Hatake przygotowało mnie na takie okoliczności. Nie odczuwałam
strachu przed bólem.
- Zagryź
to – podał mi swój telefon. – Nie ważne czy go połamiesz, bo i tak muszę go
wyrzucić. Nie będę ryzykować – potrząsnął nim. – Bierz, bo bez tego może być
ciężko.
- Jasne –
złapałam komórkę. Ten prosty gest przejęcia przedmiotu oznaczał moją zgodę. Pozwolę
się pociąć Saiowi.
Zrobiłam, jak doradził i włożyłam telefon do ust,
zagryzłam go. Usłyszałam pierwszy chrzęst wgniatającej się szyby w płytę główną
urządzenia. Odwróciłam się, przystawiłam ręce do drzewa i delikatnie wygięłam w
łuk. Sai złapał bluzkę, aby podwinąć ją do góry.
- Staraj
się nie ruszać.
Już byłam gotowa krzyknąć i próbować go powstrzymać,
chciałam zmienić pozycję, a najlepiej położyć się na ziemi, ale nie zdążyłam.
Wbił ostrze pod skórę, a ból przeszył całe ciało. Po czole szybko spłynęły
pierwsze krople potu, a zęby łatwo zrobiły dziurę w szybie komórki. Sai grzebał
nożem pod skórą, wiercił w tę i z powrotem, poszukując chipu. Odczuwałam każde
najmniejsze drgnięcie.
- Jeszcze
trochę, już go czuję. – Te słowa wcale mnie nie pocieszały, bo przed oczami
powędrowały czarne kropki.
Oczy robiły się cięższe i cięższe, głowa opadała na
dół. Miałam wrażenie, że temperatura trzydzieści sześć i sześć podskoczyła, co
najmniej do czterdziestu stopni. W moim wnętrzu się gotowało, świadomość
odchodziła w nieznany mrok. Czułam, jak odpływam, ale i tak usilnie napinałam
mięśnie grzbietu i walczyłam z własną słabością. Niestety moja głowa coraz
bardziej przypominała zabawkę psa z bujającą się głową w samochodzie.
- Mam! –
Ten okrzyk zwolnił wszystkie blokady. Moja twarz zderzyła się z korą drzewa, na
szczęście byłam za słaba, aby odczuć kolejny ból.
ITACHI
Kisame na moich oczach
połączył się z Samehadą. Dzięki tej czynności z poczwary, jaką widziałem go
wcześniej, przeinaczył się w pięknego wyjątkowo groźnego rekina. Skrzela
wyrosły mu w okolicach barków, a niesymetryczna głowa przyjęła kształt stożka.
Teraz nie musiał specjalnie układać włosów, aby przypominały mu o jego naturze,
ponieważ płetwa rozrosła się po całym kręgosłupie, który kończył się ogonem.
Przemiana Kisame mi zaimponowała, bo pierwszy raz widziałem go w tej postaci.
Połowa ciała od stóp do pasa przypominała człowieka, druga przemieniła się w
przerażającego drapieżnika.
Zamachał rękoma. Przy łokciach również wyrosły
płetwy, a pomiędzy palcami rozpięła się błona pławna. Od razu zrozumiałem, że
ucieczka przed nim nie będzie łatwa, bo dzięki temu całkowicie zjednoczył się
ze swoja naturą. Cholera! Byłem dobrym pływakiem, ale w przeciwieństwie do
niego nie miałem szans na walkę pod wodą. Nie wspominając już kwestii TenTen i
jej przyjaciół. Zostali uwięzieni w kopule wodnej tak samo, jak ja.
- I co,
Itachi? – Potrafił mówić pod wodą. – Teraz już nie jesteś taki cwany, co?
Nigdy nie byłem cwany. Po prostu często udaję
mądrzejszego, a jeśli w tej chwili nie otrzymam jakiegoś magicznego olśnienia
wszyscy się utopimy.
Hehe... PIERWSZA!
OdpowiedzUsuńOch... Te chipy tak wiele wyjaśniają. :D
Uwielbiam tego nieczułego Sai'a. Nie ma to jak pogrzebać nożem w czyimś karku, co nie?
Kisame zamieniony w rekina. Mrauuu... Jestem ciekawa co też takiego Itachi zdoła wymyślić.
Czekam na następną.
Pozdrawiam
Buziaki :*
Czytam to i czytam, aż nie mogę się naczytać ;-; tylko zastanawia mnie dlatego te rozdziały są takie krótkie? O wiele krótsze od tych, z I Aktu.
OdpowiedzUsuń