sobota, 9 sierpnia 2014

„ACEDIA”

Niezależna jednopartówka.

Swoją opowieść zacznę, jak każdy inny pospolity człowiek, który nie wie, jak dobrze przelać własne słowa na „kartkę”. Po pierwsze muszę zaznaczyć, że nie jestem pisarzem, artystą, ani kimś wyjątkowym. Nazywam się Itachi Uchiha, mieszkam w Tokio, pracuję w szpitalu, moją specjalnością jest pulmonologia, aczkolwiek najczęściej można mnie zastać podczas wykonywania polisomnografii. Teraz warto w skrócie wam powiedzieć, o czym piszę. Pulmonologia, czyli leczenie chorób układów oddechowych. Za to polisomnografia jest wykonywana u osób, którzy mają problemy z oddychaniem podczas snu. Powiedzmy, że tyle wam starczy, bo nienawidzę zanudzać naukowymi pojęciami i regułkami. Tyle o moim zawodzie. Przejdźmy, więc dalej. Jeśli mój akt urodzenia jest prawdziwy dobijam właśnie trzydziestu trzech lat. Dziwna liczba kojarząca mi się wyłącznie ze starością. Mawiają, że niezamężny mężczyzna po trzydziestce, jest starym kawalerem. Nie mi oceniać. Jestem sam z wyboru, nie z braku chętnych na stanowisko mojej drugiej połówki. Tylko nie pomyślcie sobie: „Ten się dopiero przechwala”. Nic z tych rzeczy. Byłem w kilku poważniejszych związkach, ale nie wyszło. Nie jestem stały w uczuciach, nie potrafię się poświęcać i zmieniać dla innej osoby. Stwierdzam, że dopóki nie zaakceptuję mnie takim, jakim jestem, co praktycznie się nie zdarza, nie ma szans na związek. Po co się zmieniać? No powiedźcie, czy ma to sens? Skoro ktoś ciebie kocha wyłącznie za wygląd, na to wychodzi, gdyż charakter jest wiecznie doszlifowywany, nie widzę w tym przyszłości. Zresztą zmiany charakteru wychodzą mi na pięć minut, bo potem przychodzi uczucie tłamszenia i ponowne odrodzenie prawdziwego Itachiego. Niestety mam dość kłótni, wrzasków i płaczu. Spokój ma dla mnie bardzo dużą wartość.


W takich chwilach znowu nie wiem, co powiedzieć. Przepraszam, napisać. Codziennie robię to samo. Nie ma we mnie nic wyjątkowego. No w sumie, robiłem. Do dzisiaj. Do momentu, w którym wszystkie moje wyznawane ideę i zasady wygasły. Dziwnie to brzmi, bo nie mają terminu ważności, ale zniknęły. Odeszły na dalszy plan. Cały czas jestem sam, w sensie nie jestem w związku, lecz zmieniło się jedno. Przestaję żyć na jawię, zaczynam żyć we śnię.

I teraz, o co chodzi? Leżę właśnie w łóżku, obok siebie mam tabletki nasenne. Nie są schowane w pudełku, porozrzucałem je w koło siebie. Na kanapie, bezpiecznie zawinięta w kołdrę, stoi szklanka z wodą. Czeka, aż będę gotowy popić nią pigułki. Dlaczego je zażywam? Nie cierpię na bezsenność. Po prostu muszę mieć pewność, że w trakcie snu się nie przebudzę.

Człowiek potrafi dać z siebie wiele, choć często nie otrzymuję nic w zamian. Nie posiada widzialnego dla ludzkiego oka licznika dobrych uczynków i złych wydarzeń. Opieramy się na pamięci, która i tak wielokrotnie nas zawodzi. Jest ulotna, zamienia wartości mniej ważne na te z większym priorytetem. Nie ważne, co w danej chwili chcemy zapamiętać, a co zapomnieć. Mózg podejmie za nas decyzję.

Czy jest coś, co chciałbym szczególnie pamiętać? No, niezupełnie „coś”. Jest osoba, dzięki której jestem w stanie porozumieć się ze swoim wnętrzem i uzyskać harmonię. Kobieta przyprawiająca mnie o ciarki i wyzwalająca we mnie pozytywną energię. Po ciężkim dniu w pracy, aż cały promienieję na samą myśl o niej. Teraz nie zrozumcie mnie źle, bo choć coś do niej czuję nie jest to miłość. Dlaczego? Bo nie istnieję żadna siła, magia, ani cudowna różdżka mogąca nas połączyć razem.

Ponownie, dlaczego? Kiedyś przeczytałem artykuł, że w śnie przejawiają się osoby, które wcześniej spotkałeś w swoim życiu. Mózg nie ma możliwości tworzenia własnych postaci. Są to osoby na przykład napotkane przypadkiem w sklepie, w pociągu, a nawet na ulicy. Być może spojrzenia krzyżują się na sekundę i tyle wystarczy, bo nasz umysł już zarejestrował jego sylwetkę i później wprowadza do naszego snu. Jeśli taka jest prawda…

Musiałem ją kiedyś spotkać.

Wziąłem tabletki i wrzuciłem je do ust. Popiłem wodą i ułożyłem się do snu, kładąc się na plecach. Ta pozycja najczęściej przynosi mi zwycięstwo, pomaga kontrolować wykreowany sztucznie świat.

Zamknąłem oczy, pomyślałem o niej…

„Przeniosłem się do świata nierealnego. Ocknąłem się, stojąc w fartuchu lekarskim nad łóżkiem pacjenta. Umarł. Maszyny wskazywały brak oznak życiowych. Nie spełniłem się w roli wybawiciela, nie odniosłem zwycięstwa. Życie codzienne. Nie za każdym razem jestem w stanie uratować człowieka.

Zmarnowany, lekko poddenerwowany i wycieńczony swoimi ograniczeniami, wyszedłem z pomieszczenia. Mknąłem ciemnym, pomalowanym na szaro korytarzem przed siebie. Dostrzegałem lament i płacz rodziny zmarłego. Nie mogłem odmienić jego losu. Tak chciał Bóg…

Wszedłem do szatni, zdjąłem z siebie ubrania, porozrzucałem je na podłodze. Nie zależało mi na szpitalnych łachmanach, które jedynie utwierdzały mnie w fakcie, że nie jestem stworzony do poważnych zleceń. Nie mam szans na bohaterstwo. Moim powołaniem są małe rzeczy. Mała odpowiedzialność. Brak wpływu na ludzką przyszłość. Być może brakuję mi motywacji?

Rozpuściłem włosy i stanąłem nago pod prysznicem. Przyłożyłem rękę do kurka, ale jeszcze go nie przekręciłem. Nie miałem sił, aby to zrobić. Nagle coś tak małego, jak zwykłe odkręcenie wody sprawiało mi dużo trudności. Po prostu wszystkie moje mięśnie oblazł strach, milion małych igieł przebijało ich strukturę.

Straciłem przed chwilą człowieka. Istotę ludzką, mającą rodzinę, posiadającą marzenia, cele. Zabiłem go. Odebrałem możliwość przeżywania cudownych momentów, kreowania własnych ścieżek i decydowania o własnym losie. Zabrałem mu światło. Jedyna nadzieja w tym, że trafi do lepszego miejsca…

Przyłożyłem czoło do zimnych kafelek. Zmieniłem temperaturę wody na najniższą z możliwych i przekręciłem kurek. Lodowata aura spowiła me ciało. Przeszedł mnie dreszcz, ale właśnie tego potrzebowałem, aby odczuć, że wciąż żyję. Pobudki. Powrotu do rzeczywistości.

Chciałem poczuć pobudzone tętno, jakie obudziła we mnie fala chłodu. Zdawałem sobie sprawę z tego, iż śmierć nieznanego mi człowieka zabrała wraz z nim i mnie. Oderwała kawałek, jak sęp wyrywający kawał mięsa ze swojej padliny. Właśnie przeżuwała moje serce.

     - Nie rób tego.

Jej ciepła dłoń złapała moją drżącą rękę i zmieniła temperaturę wody. Gęsia skórka opuszczała moje ciało.

     - Zasługuję na karę.
     - Ludzie zasługują wyłącznie na nowe szanse.

Parsknąłem, kręcąc głową. W oczach miałem łzy, gdyż nie czułem się zrozumiany. Przeżywałem największe katuszę w swoim życiu. Pierwszy raz na mojej zmianie pozwoliłem komuś odejść. Zawiodłem.

     - Itachi – położyła ręce na moich barkach i odwróciła mnie do siebie. – Nie bądź taki surowy.

Opuściła ręce wzdłuż swojego ciała. Popatrzyłem na nią, przez co odczułem jeszcze większy dyskomfort i zażenowanie. Ja byłem cały nagi, gdy ona weszła pod prysznic ubrana. Miała na sobie zwykłe, czarno-białe tenisówki, krótkie dżinsowe spodenki i koszulkę na ramiączkach. Wszystko przesiąkało wodą. Zwróciłem uwagę na jej rękę wędrującą do twarzy. Na nadgarstku miała mnóstwo kolorowych bransoletek zrobionych z gumek. Zgrabnym ruchem odgarnęła grzywkę i poprawiła włosy za uchem. Jasny odcień różu przybierał ciemniejszy kolor podchodzący pod fiolet. Była wyjątkowa pod każdym calem, nawet jej zachowania były dla mnie dziwne. Uśmiechnęła się, a wielkie szmaragdowe oczy delikatnie się zmniejszyły. W koło nich powstały niewielkie zmarszczki mimiczne.

Dłoń dotknęła teraz mojego policzka. Gładka skóra głaskała moją poskromioną przez smutek twarz. Ten gest wywiercił w moim sercu większą dziurę i sprawił, że łzy porażki wyleciały ze mnie, jak z bezbronnego przerażonego dziecka.

Choć przestrzeń pod prysznicem była ograniczona i tak zdołałem zrobić ku niej kilka kroków, zanim się w nią wtuliłem. Położyłem swoją brodę na barku, rękoma opatuliłem ją w talii. Zatraciłem się w beznadziejności…

     - Czemu nie mogę cię mieć w rzeczywistości?
     - A kto powiedział, że nie możesz?

Zrozumiałem właśnie największy błąd w swoim życiu. Zamiast zażywać tabletki i myśleć o niej przed snem, powinienem spróbować ją odnaleźć. Jednak czy jest to możliwe?

     - Zdradź mi swoje imię.
     - Nie mogę.
     - Dlaczego?
     - Bo czas się rozstać.
     - Minęło zaledwie kilka sekund.
     - Sny są krótkie.

Piękna nieznajoma rozpłynęła się w mych ramionach i wraz z wodą spuszczaną ze słuchawki prysznicowej zniknęła w spływie.”

Budzik wymamrotał melodię podobną do „Nothing Else Metter”. Od niechcenia zarzuciłem ręką i trafiłem w niego pięścią. Nie wyłączył się, a jedynie spadł z szafki i upadł poza zasięg moich dłoni. Zdenerwowany przekląłem jedynie pod nosem. Miałem dość tej szarej rzeczywistości, zaczynającej się cały czas w ten sam sposób. Najgorzej przychodziło mi wstawanie, bo gdy już rozkręcałem myślenie i przestawałem być biernym uczestnikiem życia, wszystko nabierało innej wartości.

Podszedłem do budzika, złapałem go, podrzuciłem w górę, po czym gdy tylko z powrotem dotknął mojej ręki rzuciłem nim o puste miejsce na ścianie. Roztrzaskał się. To był koniec jego żywota.

     - Ale ze mnie kretyn.

Przeszedłem do kuchni, a raczej aneksu kuchennego dobudowanego do mojego salonu, aby włączyć ekspres do kawy. Poczekałem dwie minuty, wpatrując się w ekran wyłączonego telewizora. Zazwyczaj codziennie rano leciały wiadomości, ale dziś chciałem odmienności. Przygotowałem, więc sobie zamiast dwóch, pięć kubków i napełniłem je kawą. Z szafki wyciągnąłem tabliczkę czekolady. Tak wyglądało moje śniadanie. Bardzo duża ilość kawy, plus czekolada. Tego w swoich porankach nie mogłem usunąć, gdyż oba te składniki najprawdopodobniej działały na „pojemność” snów, a dla mnie było to niezbędne. Chciałem być z nią jak najdłużej, więc wykonywałem eksperymentalne czynności, czasem wierzyłem nawet w mity.

Determinacja…

„Czy wiesz, że nie ma tu miejsca na niedoskonałość? Zadała mi to pytanie, nad którym nigdy się nie zastanawiałem. Miała rację. Realizm tego miejsca utknął w sztuczności. Nauczyłem się panować nad nim, a na pewno nad dużą jego częścią. Wyrzucałem wszelkie niedogodności, jakie napotykałem na swojej drodze. Kreowałem dziwne sytuację, odtwarzałem zdarzenia z rzeczywistości, specyficzne momenty, w jakich chciałbym jej obecności. Za każdym razem się pojawiała, nigdy mnie nie zawodziła.

     - Dlaczego tu jesteś, Itachi? To nie nasza chwila.

Siedziała naprzeciwko mnie po turecku, gdy sam spoczywałem ze zgiętymi kolanami pod ścianą. Widziałem w niej niezadowolenie i smutek, choć do końca nie mogłem wytypować jego kolebki. Skąd w niej nagle tak mały zasób energii? Czemu to światło w niej zgasło?

     - Nie pamiętam.
     - Wiesz, że nie tutaj miałeś mnie szukać, prawda?
     - Wiem i uwierz mi nie planowałem tego. Nie wiem skąd się tutaj wziąłem.
     - Krwawisz.
     - Co?

Zmarszczyłem czoło w wyniku czego skóra się naprężyła. Syknąłem. Czoło sparaliżowała fala potężnego bólu. Przytknąłem do niego palce. Wtedy zrozumiałem, że nie jestem w tym miejscu z wyboru, a raczej z przymusu. Na opuszkach pozostała bordowa ciecz.

     - Umarłem?
     - Umarli nie śnią.

Jak zwykle miała rację. Nie myliła się w tej kwestii, ale dlaczego wtedy zostałem zamknięty w kopule własnych fantazji? Nie zażywałem lekarstw. Pamiętam…

     - Nie pamiętam, co robiłem przed zaśnięciem – postanowiłem powiedzieć to na głos.
     - Utknąłeś tu ze mną. – Żywa zieleń jej oczu zbladła. – Nie zdołałeś mnie odnaleźć.

Już pamiętałem, co robiłem przed snem. Jechałem do pracy. Przypomniałem sobie, jak wsiadałem do samochodu i opuszczałem parking. Potem usłyszałem dźwięk dynamicznie wciskanego klaksonu i moją świadomość musiała połknąć czerń.

     - Przepraszam. – Serce zakuło. – Zawiodłem cię.
     - Nie, Itachi – odrzekła z nutką entuzjazmu. – Teraz już do końca będziemy razem.

Zrealizowałem cel. Pozwoliłem snom przejąć kontrolę nad moim życiem.”



2 komentarze:

  1. Ocho... Tego się nie spodziewałam. Tak szybko doczekałam się jednopartówki.
    Przyznam, że miałam męczący dzień i dopadł mnie straszny leń. Więc komentarz będzie krótki, zwięzły i na temat. :D
    Partwka mnie urzekła, w niewysłowiony sposób wnet urzekła. Niby tak trochę krótka, ale udało Ci się zawrzeć w niej tak wiele.

    No to by było na tyle.
    Pozdrawiam
    Buziaki :*

    PS Się rozpisałam. -.-
    PS 2 Jestem pierwsza! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę wrócić do pisania, bo ostatnio się zapracowałam na śmierć xD

      Pozdro mała, bo moja odpowiedź na Twój koment jest jeszcze krótsza xD

      Usuń