ZMIANA
POSTACI – ITACHI
Wiem, gdzie jesteś. Czuję to w sobie. Moje
serce przyciąga mnie ku tobie, jakby brnęło w kierunku wyznaczonym przez
nawigację. Nie mogłem się mylić, a nawet jeśli musiałem postawić wszystko na
jedną kartę. Zastanawiałem się teraz czy gdybym mógł cofnąć czas i wiedziałbym
o konsekwencjach naszego związku, czy zaryzykowałbym swoim życiem dla Sakury.
Przez ani jedną chwilę się nie zawahałem. Doskonale wiedziałem, że każda spędzona
z nią sekunda jest cenniejsza, niż dożycie spokojnej starości. Nie byłbym
szczęśliwy, gdybym jej nie miał.
- Biegnij! Dawaj! – obejrzałem się przez
ramię, widząc wiernie podążającego moim tropem Sasuke.
Bratnia
dusza gotowa do poświęceń. Mam nadzieję, że pewnego dnia mu się za wszystko
odwdzięczę. Pamiętam dzień jego narodzin, w którym odczułem złość. Bałem się,
że przez niego stracę zainteresowanie rodziców, odejdę gdzieś na dalszy plan.
Tak się nie stało. Sasuke, choć był arogancki, niekiedy głupi i uparty, to
zawsze był moim najlepszym przyjacielem. Teraźniejsze komplikacje jedynie
umocniły naszą więź.
- Czekaj! – chwycił mnie za rękę.
W
jego źrenicach ujrzałem odbicie zwisających na gałęziach wisielców. Rozwarłem
delikatnie usta. Ten widok zaparł mi dech w piersiach.
- Samobójcy Aokigahary -
- Zbliżamy się. Jesteśmy blisko. Czuję to.
– Nie mogłem oderwać wzroku od jego oczu. W pewnym sensie, wciąż łudziłem się,
że to omamy. – Wiesz, gdzie cię przetrzymywała? – zerknął na mnie. Skąd czerpał
tyle odwagi?
- Wiem – przytaknąłem dodatkowo głową, aby
podkreślić swoją pewność. – Myślę, że wiem – poprawiłem się i wzruszyłem
ramionami, bo ufałem swojemu przeczuciu.
- Oni was poprowadzą – zmarszczyłem czoło,
gdy zauważyłem, jak Sasuke wychyla głowę zza moją sylwetkę.
Teraz
dostrzegłem na jego twarzy strach, bo bardzo szybko zbladł. Zerknąłem przez
ramię i ulżyło mi, gdy zobaczyłem znajomego, można powiedzieć – przyjaciela.
- Hatake? Co tutaj robisz?
- Pozwólcie im się prowadzić – spojrzał w
górę i uderzył laską w podłoże. Spowodował potężne trzęsienie ziemi. –
Wybudźcie się ze snu wiecznego, aby ich poprowadzić. Nakazuje wam wskazać im
drogę.
Przełykając
ciężko ślinę, zdecydowałem się zerknąć w górę. Liny, na których zwisały
bezwładne, wysuszone z życia ciała zaczęły pękać. Nie musieliśmy długo czekać
na moment przebudzenia.
- Dlaczego nam pomagasz?
- Chcesz dostać odpowiedź czy ją uratować?
- Drugi raz się wykręcasz, tym sposobem.
Ciała
zderzyły się z ziemią, wydając przy tym dźwięk charakterystyczny przy łamaniu
kości. Wzdrygnąłem się, ale po chwili opanowałem obrzydzenie. Musiałem być
silny i opanowany. Dla niej…
- Nie traćmy czasu. – Sasuke ponownie mnie
zaskoczył. Musiałem przyznać, że stał się prawdziwym mężczyzną. Lepszym
człowiekiem ode mnie.
Zerknąłem
na martwe ciała unoszące się z podłoża, niczym marionetki. Ich ręce unosiły się
w górę, wskazując nam drogę.
- Jesteście blisko. Biegnijcie –
uśmiechnąłem się do Hatake, jakbym chciał tym skromnym gestem podziękować za
uratowanie życia.
- Dziękuje – wstrzymałem na chwilę
powietrze, bo sam nie byłem pewien słowa, które chcę wypowiedzieć. – Przyjacielu.
Pobiegłem
za bratem lekko oszołomiony swoim zachowaniem. Nazwałem właśnie przyjacielem
mrocznego kosiarza. Naprawdę zwariowałem przez ten czas. Natłok nieoczekiwanych
zdarzeń zrobił z mojego mózgu papkę, bo i ja i najwidoczniej on, nie spodziewał
się takiego posunięcia z mojej strony.
- Kto to był? – Sasuke dotrzymywał tempa.
Przeskoczył przez wiatrołom i dorównał mi kroku.
- Nie teraz. Kiedyś ci opowiem – schyliłem
się pod gałęzią. – Teraz zajmijmy się ważniejszymi sprawami.
Mijaliśmy
truposzy, jakby byli zwykłymi znakami poustawianymi przy drodze. Co prawda
odczuwałem pewien dyskomfort, ale widziałem już tyle rzeczy, że chyba nic nie
rozłoży mnie na łopatki.
- Słyszysz? – Sasuke zatrzymał się na
grubej gałęzi, przykucnął.
Faktycznie
usłyszeliśmy głosy dochodzące z oddali. Zmartwiło mnie, gdy nie rozpoznawałem w
nich Sakury.
- Nic jej nie jest – kontynuował. Dzięki
gałęzi miał lepszy widok. – Widzę Sasoriego i tę babę. Chyba się kłócą.
- Czyli czas złagodzić spór.
- Czekaj! – Sasuke uniósł delikatnie głos,
po czym zeskoczył z gałęzi. – Sasori jest po naszej stronie?
- Sasori? – próbowałem znaleźć racjonalną
odpowiedź. – Nie mam pojęcia.
- Dzięki za szczerość. To lecimy – zrobił
kilka kroków do przodu, ale przystanął przy jednym z truposzy, który
nieustannie wskazywał nam drogę. – Dzięki – poklepał go w bark.
Zaśmiałem
się pod nosem, bo spodziewałbym się tego po Naruto, ale nie po moim bracie.
Musiał odzyskiwać, albo zdobywać dziwne poczucie humoru, które w gruncie rzeczy
na mnie zadziałało. Rozładował napięcie, jakie nagromadziło się w moim wnętrzu.
Zakradaliśmy się do nich, będąc niezwykle ostrożni.
Byli pochłonięci dyskusją, więc nawet nie zwrócili na nas uwagi.
- Wystarczy tej gadki – moje spojrzenie
skrzyżowało się z Sasorim. Dziewczyna przymierzała się do ataku. – Czas
sfinalizować mój plan.
Bez
zastanowienia ruszyłem na ratunek ukochanej. Sasori, widząc mój ruch zaczął się
śmiać, co delikatnie mnie zmotywowało. Odebrałem to, jako doping, choć może nie
o to mu chodziło.
- W końcu mogę się odegrać. – Moja pięść
uderzyła w jej maskę w wyniku, czego tworzywo popękało i ukazało trochę
policzka.
Stała
kilkanaście metrów ode mnie, a mimo to dostrzegłem przerażenie, w którym tonęły
jej oczy. Czyżby, aż tak nie spodziewała się mojej obecności?
- Trzymasz się? – spojrzałem przez bark na
Sakurę, która z niedowierzaniem pokiwała głową.
Czy
naprawdę nikt się mnie nie spodziewał? Te dziewczyny nigdy nie przestaną mnie
zaskakiwać. Patrzą na mnie, jakby widziały ducha.
- I co teraz zrobisz, suko? – Sasori
przemówił bardzo cichym głosem. Wyglądał na zmęczonego, ale gdy się mu
przyjrzałem zrozumiałem, dlaczego tak się zachowuje. Jego kolano tonęło w
kałuży krwi.
Nie
odezwała się, nawet nie drgnęła. Stała w tym samym miejscu, choć teraz
przerażenie i zaskoczenie zamieniło się w pewność siebie.
- Nawet, jeśli mnie pokonasz to i tak jej
nie dostaniesz – przemówiła, przyjmując gardę.
- Jeśli nie spróbuje, to się nie przekonam.
Od
dawna czekałem na tę chwilę. Pragnąłem zemsty tak długo, że zacząłem skupiać
się wyłącznie na niej. Zabiję ją. Nie ważne, jaką cenę przyjdzie mi za to
zapłacić.
ZMIANA
POSTACI – SAKURA
Sądziłam, że Sasori uratuje mi życie, a w
tym czasie spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Itachi, w końcu w
odpowiednim czasie i miejscu, pojawia się, aby mnie uratować. Chyba każda
kobieta marzy, aby zostać wybawioną z opresji przez ukochanego. Tyle czasu na
to czekałam i gdy go ujrzałam w roli swojego bohatera, nie odczuwałam ulgi.
Wciąż miałam silne przeczucie, którego nawet ich przybycie nie stłumiło.
- Zabiorę cię stąd. – Sasuke kucnął przy
mnie, gdy Itachi z nieznajomą, zniknęli gdzieś w lesie. – Wrócimy do miasta.
Zabiorę was do lekarza. Dasz radę, Sasori?
- Jasne.
Nie
spodziewałabym się takiego toru akcji, jaka nastąpiła teraz. Sasori wstał na
równe nogi, jakby nic mu nie było, po czym ruszył do ataku. Sasuke, choć
zaskoczony, zdołał zrobić uniki przed ciosami.
- Sasori, co ty wyprawiasz? – zablokował
pięść łokciem.
- Nie pozwolę ci jej zabrać.
- Zwariowałeś? – parsknął śmiechem. –
Chcesz ze mną walczyć? Myślałem, że jesteś po naszej stronie i – spojrzał na
ślad krwi na ubraniu. – dlaczego nie jesteś ranny?
- Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Istnieje
coś takiego, jak woreczki ze sztuczną krwią.
- Nie uwierzę, że jesteś po jej stronie. –
Sasuke pokręcił głową.
- Bo nie jest – wtrąciłam się. – Należy do
Akatsuki.
- Akatsuki powiadasz?
Wystarczyło
wspomnieć o Akatsuki, aby zdenerwować młodszego Uchihe i zmotywować go do
kontrataku. Bez namysłu zaczął zadawać ciosy. Rozpoczęła się zawzięta walka, w
której nie było rund, ani zasad. Walczyli, aby zwyciężyć. Czy na śmierć i
życie? Nie dopuszczałam do siebie myśli utraty kogokolwiek z nich.
- Przestańcie! - wstanie z ziemi było dla mnie
niełatwym zadaniem, co stanowiło w gruncie rzeczy wielką zagadkę.
Odłamki
szkła wbijały się głębiej pod moją skórę. Wiem, że mogłam je wyciągnąć bez
najmniejszego problemu i pewnie większość osób na moim miejscu tak by zrobiło,
ale ja taka nie byłam. Ból, jaki mi sprawiały trzymał mnie wśród żywych.
Regularnie podwyższał ciśnienie, przez co znacznie łatwiej utrzymywałam
przytomność.
Zamknęłam
oczy, gdy usłyszałam krzyk Sasuke dobiegający z oddali. Nie mogłam na to
patrzeć i jednocześnie nie wiedziałam, jak temu zapobiec. Gdybym odzyskała
czakrę być może znalazłabym sposób na zwrócenie ich uwagi, a tak byłam skazana
na czekanie.
- Sasori przestań!
Nie
reagowali.
Po
czasie wielkiej katorgi i nieustannych jęków udało mi się uklęknąć na kolana.
Towarzyszący impulsywny ból jednak wygrał i diametralnie położył mnie z
powrotem na ziemi.
- Co się ze mną dzieje? – z kącika oka wypłynęła
łza, która spłynęła po nosie i opadła na kawałek szkła, w którym odbijała się
poświata księżyca.
ZMIANA
POSTACI – ITACHI
Miałem wrażenie, że zacięta wymiana ciosów
trwała już kilkanaście minut, jak nie dobrą godzinę. Oczywiście, było to moje
złudzenie, bo dziewczyna ewidentnie pogrywała ze mną, w jakąś grę. Odciągała
mnie od Sakury, jakby chciała zaprowadzić mnie w konkretne miejsce.
- Skończ tę maskaradę i walcz normalnie –
zatrzymałem się.
Zdołałem
ochłonąć, dzięki czemu dopuściłem do siebie zdrowy rozsądek. Przejrzałem na
oczy i przeanalizowałem jej ruchy. Oddawała atak, gdy przystawiałem ją do muru,
a tak w innych przypadkach stosowała uniki i bloki.
- Dlaczego sądzisz, że z tobą pogrywam?
- Oddalamy się od reszty. Myślisz, że to w
czymś pomoże? Zajmą się nią odpowiednio.
Roześmiała
się wyjątkowo głośno. Zastanawiałem się, dlaczego jest tak pewna siebie i
niezmiernie wyluzowana. Nie traktowała mnie poważnie, chociaż nie znała mojej
prawdziwej mocy. Miałem taką nadzieję…
- Nie czujesz ich?
Zmarszczyłem
czoło i opuściłem gardę. Nie czułem zagrożenia z jej strony, ale w zamian za to
pojawiło się zupełnie inne, wcześniej nieznane mi uczucie. Wyczuwałem w pobliżu
dwie, bardzo rozwinięte energie. Od razu wiedziałem, do kogo należą, chociaż
nie chciałem w to wierzyć. Czyżby Sasuke walczył z Sasorim?
- Poczułeś – odrzekła ze słyszalną dumą w
głosie. – Ewoluowałeś tak jak przypuszczałam. Jesteś niezwykły.
- Dlaczego ze sobą walczą? – wymknęło mi
się, ale musiałem zaspokoić ciekawość i wgniatający moją klatkę piersiową
niepokój.
- Dziwi mnie, że się nie domyśliliście. Mieliście
zagrożenie pod nosem, spotykaliśmy się codziennie, a wy nic nie zwęszyliście.
- O czym ty mówisz?
Ogarnęła
mnie złość. Niewytłumaczalna, powstająca znikąd. Zawładnęła moimi żyłami,
uniosła adrenalinę na szczyt możliwości. Furia kierująca się w moją stronę.
Byłem ślepy, przez tak długi czas. Jestem kretynem.
- Denerwujesz się? – zacisnąłem pięść, aby
nie ulec jej prowokacji. – Skąd w tobie tyle złości?
- O CZYM MÓWISZ? – Wyraźniej powtórzyłem
pytanie.
Wysoka
temperatura zawładnęła moim ciałem. Zaczynałem płonąć od stóp i nie mogłem tego
zatrzymać. Zaślepiła mnie nienawiść i coś w rodzaju żałoby. Te odczucia powinny
zostać rozdzielone, bo ich połączenie daje dawkę ekstremalną. Sprawia, że
człowiek zapomina o człowieczeństwie i jest żądny krwi. Skąd we mnie tak
absurdalne zachowanie? W jednej chwili pojawiła się pustka, jakby zrozumienie,
że nie mam już, po co żyć.
Opuściłem
nisko głowę, a spojrzenie wlepiłem w czerwoną poświatę rozświetlającą moje
dłonie. Usłyszałem kraczące kruki za swoimi plecami i szeleszczące liście. Moc,
jaka się we mnie zebrała tworzyła potężny podmuch wiatru, który z każdą sekundą
zwiększał swoją prędkość.
- Czujesz to.
- Nie rozumiem.
Serce
zakuło i zwaliło mnie na kolana. Potężny ból odebrał mi dopływ powietrza do
płuc. Nie umiałem złapać oddechu. Rozrywało mnie od środka, coś w stylu
złamanego serca, ale przekazane w bardzo dosłowny sposób. Dlaczego tak cierpię?
Koszulka na plecach przesiąkła potem, moje czoło i dłonie również.
Słyszałem
kruki gromadzące się na pobliskich gałęziach.
- Dzięki temu będziesz potężniejszy, a
pewnego dnia będziemy razem – widziałem jej czerwone szpilki, które pojawiły
się w zasięgu mojego wzroku. – Nie możesz mieć wszystkiego Itachi. Po prostu
nie możesz…
- O – wziąłem kilka krótkich, szybkich
oddechów. – O czym ty mówisz? – wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
W
głowie rozbijały się jedynie przekleństwa, ale nie chciałem jej zniechęcić do
dalszej dyskusji. Musiałem dowiedzieć się, co mi dolega. Pustka… Coraz bardziej
odczuwałem pustkę. Granica pomiędzy miłością, a nienawiścią zniknęła.
- Dziwne, że Sasuke z Sasorim wyczułeś, a z
tym sobie nie poradziłeś. Widocznie nie jesteś tak idealny, jak przypuszczałam.
Nienawidzę się mylić.
Dlaczego
w życiu nie ma prostych odpowiedzi? Zerknąłem na nią przez przymrużone oczy.
Ogromna moc wgniatała mnie w ziemię. Czy grawitacja uległa zmianie?
Nieprzyjemne szczypanie ogarnęło moją skórę, jakby ktoś wrzucił mnie do wanny
wypełnionej chili. Skupienie się na głównym problemie graniczyło z cudem,
ponieważ mózg zajął się przetwarzaniem bólu.
Krakanie
kruków wtargnęło przez moje bębenki uszne, niczym igła od strzykawki.
ZMIANA
POSTACI – SAKURA
Wiem, dlaczego tracę kontrolę nad ciałem.
Znam powód, dla jakiego płaczę. Rozumiem, w jakiej sytuacji właśnie utknęłam.
Tak bardzo chciałabym się z nim pożegnać. Ten ostatni raz zobaczyć uśmiech
goszczący na jego twarzy. Czy wszystko poszło na marne?
Leżałam
samotnie, wśród ciemności i dzikiej przyrody. Nie mogłam liczyć na pomoc.
Itachi walczył z nieznajomą, a Sasuke z Sasorim. Walka ku zwycięstwu, dla
ratowania życia. Gdzie tu logika? Krew w moich żyłach zwalniała, puls opadał
poniżej normy. Czy właśnie tak wygląda śmierć? Agonia?
Nie
odczuwałam bólu, byłam pozbawiona czucia. To, jak sen na jawie. Kojarzysz fakty,
dostrzegasz kolory, fragmenty znanego ci wcześniej świata. Widzisz, jak dużo
tracisz. Zdajesz sobie sprawę z własnych błędów. Dostajesz czas, aby żałować,
przemyśleć swoje życie i przebrnąć przez najlepsze wspomnienia, jakie zdołałeś
nagromadzić do kulminacyjnego momentu. Nie wiem ile mam wspólnego z innymi
konającymi, lecz wierzę, że inni również przed śmiercią otrzymali dar,
przeżycia szczęśliwych momentów na nowo. Niby, to kilku sekundowe ujęcia, ale
uwierzcie mi, że są dla mnie najważniejsze na świecie.
Zimno…
Choć noc była niezwykle piękna, odczuwałam chłód. To ja byłam źródłem
opadającej temperatury. Organy, które zakończyły swój żywot, zrobiły ze mnie
Królową Śniegu.
Mogłam
ujrzeć uśmiechy swoich przyjaciół, widzieć jego rozbawioną twarz i inne wesołe
przygody warte zapamiętania. Było ich sporo, choć ciężko mi je przytoczyć, bo
szybko przemijały. Tak szybko znikają…
Ostatni
raz poruszałam palcem wskazującym, po czym straciłam panowanie nad ostatnią
funkcjonującą kończyną. Serce nie podołało, wręcz zamierało, bijąc ostatnie
razy. Kim pozostanę bez ciała? Czy moja dusza trafi do Nieba? Istnieje Raj?
Mimo,
że w głowie rozbrzmiewały niekończące się pytania retoryczne wiedziałam, jakie
jest moje przeznaczenie. Nie mogę złamać paktu, nie mam nad tym władzy.
Świat jest taki piękny.
Krew
zatrzymała się w żyłach. Serce zapukało z trudnością i ustało. Czas przeminął.
Z moich piersi z trudem uciekło ostatnie tchnienie. Cokolwiek mi zrobiła,
odniosła sukces. Zabiła mnie. Skutecznie.
Wybacz mi Itachi, że nie
byłam dostatecznie dobra, aby dać ci szczęście – to ostatnie zdanie, jakie
było mi dane pomyśleć.
ZMIANA
POSTACI – ITACHI
Istnieje więź emocjonalna, która łączy ludzi w nierozłączną
jedność. Odczuwacie ten sam ból, doświadczacie równocześnie szczęścia. Nie
możecie żyć bez siebie, bo nie ma nic ważniejszego, niż druga połowa. Nie
ważne, jak to brzmi… Jesteście jedną duszą w dwóch ciałach. Możecie brnąć do
przeciwnych celów, ale ostatecznie jesteście magnesem o dwóch różnych
biegunach. Przyciąganie jest zbyt silne, aby z nim wygrać. Szczerze? Nawet nie
chcecie walczyć. Nie widzicie sensu w podniesionej gardzie, bo ufacie drugiej
osobie. Pokazujecie swoją delikatną stronę i nie odczuwacie strachu. Bo czego
się tutaj bać? Przecież miłość jest waszą ostoją, jedynym wyjściem. Nie ważne
czy się kłócicie, czy wręcz szalejecie za sobą. Uczucie jest tak samo silne.
Nie stłumicie go. Możliwe, że na chwilę przysłoni je wściekłość, ale wiecie
jaka jest prawda? Zło zawsze przegrywa. Zło jest słabe, żeruje na momentach
słabości i nie docenia mocy normalności. Nie przebije się przez wasze serce bez
waszej zgody. Zło jest niczym. Nie gra roli, w jakiej postaci zapragnie się do
was zakraść, bo o ile będziecie sobą, podążać za waszym głosem serca –
wygracie. Odniesiecie najpiękniejsze zwycięstwo w życiu.
Tak sądziłem do dzisiaj.
Wierzę
w karmę. Naprawdę jestem jej zwolennikiem, choć tym razem nie mogę powiedzieć,
że będę się trzymał tej drogi. Ona była moją dobrą połową. Wlała we mnie litry
miłości, pokazała, że świat nie musi być taki surowy i sztywny. Nauczyła mnie
ufać i doceniać własną wartość. Nie wiem, czy bez niej kiedykolwiek zdołałbym
pokazać prawdziwego siebie i odkryć energię, jaka we mnie drzemie. To
skomplikowane. Ogarnia mnie uczucie nie do opisania, gdy ta lepsza strona,
została mi odebrana. To ta chwila, w której zło wygrało. Czy dobroć
kiedykolwiek miała szansę z demonami?
- Nie dasz rady jej uratować!
Być
może nie dam, ale biegłem. Musiałem przy niej być. Od początku powinienem z nią
zostać. Dałem wyprowadzić się w pole, jak małe dziecko. Wygrała. Ona znowu
odniosła zwycięstwo. Dlaczego musimy wpadać w te pułapki? Czy zło jest takie
potężne, mądre i wszechwiedzące? Nienawidziłem jej.
NIENAWIDZIŁEM SIEBIE.
Wybiegłem
z lasu. Zatrzymałem się, gdy dostrzegłem jej leżące bezwładnie ciało. Z daleka
odczuwałem bijący od niej chłód. Chciałem do niej podbiec i złapać ją w
ramiona, ale nie zdołałem się przemóc. Rozpłakałem się, rękoma zakryłem twarz i
opadłem na kolana. Padłem, rozpaczając nad największą porażką, jaka mnie
spotkała. Krzyknąłem, a mój głos spłoszył kruki. Wzbiły się ku niebiosom, jakby
chciały odprowadzić jej duszę do Nieba. Ona tam jednak nie trafi. Pójdzie razem
z nim, bo dokonała wymiany.
Krzyknąłem
po raz kolejny. I kolejny. Kolejny.
Krzyczałem, aż straciłem głos.
Krzyczałem, aż straciłem głos.
Krzyk
zamienił się w szlochanie i jęczenie.
Nie
mogłem znieść tego cierpienia rozrywającego moje wnętrze.
Położyłem
się, aby dalej pokładać się w agonii uczuć.
ZMIANA
POSTACI – SAKURA
Zastanawiałam się, czy świat po mojej
śmierci będzie wyglądał inaczej. Ile się zmieni, gdy odejdę? Czy równowaga na
Ziemi ulegnie zmianie? Czy ktokolwiek za mną zatęskni? Niestety świat wyglądał
identycznie. Pozbawiony mojej duszy nie zapłakał, ani jedna kropla nie spadła z
chmur.
Kucałam
przy nim, choć on nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Był pogrążony w
żałobie. Nawet nie mogłam sobie wyobrazić, co w tym momencie czuje. Czy to
samo, co ja? W końcu to ja odeszłam i go zostawiłam. Pozostał sam na polu
bitwy, gdy ja czekałam na osąd. Nie… Nie na osąd. Czekałam na niego.
- Gotowa?
Milczałam.
Spodziewałam się jego przybycia, ale modliłam się o cud. Chciałam wrócić.
- Nie chcę z tobą iść. Dlaczego ciągle nas
rozdzielacie? Czy nasza miłość jest, aż taka zła?
Pragnęłam
zapłakać, jednak nie mogłam. Będąc duszą odczuwałam wyłącznie cierpienie. Bez
ciała łzy były niemożliwe.
- To jeszcze nie twój czas.
- Nie? – Nie ukrywałam zaskoczenia. – Więc
co tu robisz?
Podniosłam
wzrok, aby spojrzeć na jego wyraz twarzy. Musiałam wiedzieć, że ze mną nie
pogrywa. Hatake był poważny i lekko zawiedziony, choć miałam wrażenie, że odsyła
mnie z powrotem, bo tego naprawdę szczerze pragnie.
- Chcę dopilnować, że wrócisz na czas do
siebie – odsłonił widok na moje ciało.
Ojciec,
wraz z Fugaku klęczeli przy mnie. Widziałam, jak wykonują reanimację. Chcą
przywrócić mnie do życia.
- Zanim wrócę chcę wiedzieć, kim ona jest.
Podniosłam
się z ziemi, odzyskałam nadzieję. Stanęłam bardzo blisko niego, naruszając
przestrzeń osobistą Mrocznego Hatake.
- Jak się obudzisz nie będziesz nic
pamiętać.
- Na pewno? – pokiwał głową. – I tak chcę
wiedzieć, kim ona jest.
- Nie powinienem.
- I tak nie będę tego pamiętać.
Zacisnęłam
pięści.
- Dobrze. Powiem ci.
Nastała
niezręczna cisza, z której najwidoczniej czerpał przyjemność. Usta Hatake
wygięły się ku górze, po czym cała radość błyskawicznie go opuściła.
- TenTen.
Zaśmiałam
się. Nie mogłam opanować paniki, jaka się we mnie narodziła. To przeszło
ludzkie oczekiwania.
Czy mnie okłamał?
_______
Ku mojemu zaskoczeniu i dziwnego sprzyjania dobrej passy, powstanie jeszcze jeden rozdział, ale już krótszy i epilog aktu I. Tak wyszło ;p
Jestem z nas dumna Kira i mnie i tobie udało się przebrnąć przez nasze rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńCo prawda nie ogarniam tego opowiadania bo nie czytam go od początku, bo i jak sama ostatnio stwierdziłaś, jeśli chce mieć się sporego fejma ważna jest tematyka SS którą i ja nie tyle co piszę ale też i czytam, z całą resztą u mnie jest potwornie trudno. Ale tak wracając do rzeczy, to powiem iż czytając ten rozdział w moich oczach pojawiły się łzy, głupio jest mi się przyznawać ale to najszczersza prawda. Grunt że się nie poryczałam bo wtedy to już pod kołdrą bym się zaszyła na dłużej jak za każdym razem po przeczytaniu momentu śmierci każdego bohatera Harrego Pottera, nie licząc Voldemorta, a trzeba wiedzieć że całą serie czytałam jakieś dziewięć razy, ale to swoją drogą.
Uznaję regułę, że jeśli autor jakiegokolwiek opowiadania potrafi doprowadzić czytelnika do łez, jest na dobrej drodze do napisania i wydania własnej książki. Więc Kira, byle do przodu :)
Cieszę się, że jesteś ze mnie dumna, bo ja z Ciebie też dumna jestem xD. Aczkolwiek teraz mam sporo pracy, więc delikatnie rzecz biorąc: czas na pisanie nie jest moją najmocniejszą stroną ^^.
UsuńPowiem co do tego, co powiedziałaś... Kiedyś zastanawiałam się nad tym, czy miałabym szansę napisać jakąkolwiek książkę. Napisałam coś, ale dla siebie. Raczej szufladkowa wersja dla własnej satysfakcji. Czy teraz byłabym skłonna napisać coś i spróbować wydać? Chyba nie. Aczkolwiek dziękuje za miłe słowa, bo cieszę się, że moje wypociny, wylane jednego wieczora, działają nawet na jednostkę :).
Także przyszłość pokaże na co mnie będzie stać, a teraźniejszość raczej skupia się na: piszę, bo sprawia mi to frajdę :).
Pozdro piękna ;)
TenTen?! Poważnie?! O.O
OdpowiedzUsuńTo chyba jeden z najbardziej zaskakujących faktów.
Rozdział bardzo smutny, ale jakoś taki mało prawdziwy. Nie wiem co chce przez to do końca powiedzieć, ale chyba nie spodziewałam się, że kiedykolwiek przeczytam blog gdzie autor opisuję śmierć. Nawet nie chce wiedzieć skąd tak dokładny i dobry opis. Chociaż nie wzbudził on we mnie obrzydzenia, jakbym się kiedyś spodziewała. Czułam po prostu pustkę.
Sasuke wciąz zaskakuje i Hatake też.
Ostatni rozdział i epilog? Szkoda, że już się kończy akt I.
Pozdrawiam
TenTen została wybrana przeze mnie całkiem na początku, bo wiem, że była najbardziej odpowiednim wyborem, aby was zaskoczyć. wszyscy szukali - podejrzewam i jednocześnie mam wielką nadzieję, że szukali - czarnego charakteru w innej osobie, gdy była bardzo blisko was. Przygotowani na różne zwroty akcji, po prostu odrzucaliście to co było logiczne. W gruncie rzeczy mam taką nadzieję, bo widzę po reakcji :).
UsuńCo do śmierci, było to raczej małostkowe wyplucie tego, co kiedyś usłyszałam przeczytałam i wywnioskowałam. (jakby co nie jestem typem samobójcy). Ogólnie obrzydzenia wzbudzić nie miał, nie miałam takiego zamiaru, więc cieszę się, że opis ci się spodobał.
Dziękuje za komentarz i za opinię! Pozdrawiam :)
Jeju, jeden rozdział za drugim. Szczęściara ze mnie.
OdpowiedzUsuńZostały już tylko dwa rozdziały? Naprawdę? Bynajmniej pociesza mnie myśl, że to dopiero pierwszy akt i czeka na nas kolejny.
To genialne uczucie, mieć świadomość, że jestem z Tobą od początku tego bloga, od początkowych notek.Jej...
Rozdział zadziwiający.
Po pierwszwe: Realy? Tenten! Serio?! No nie mogę... Grry... o.O
Po drugie: Ja już przygotowana do płaczu, moja Sakurcia nie żyje, trzymam już chusteczkę w ręce i co...? I nico. Okazuję się, że to nie jej czas.
Po trzecie: Tylko skąd do jasnej ciasnej wzięli się tam jej ojciec i Fugaku?
Mam jeszcze tych kilka "Po...", ale oczy mi się już zamykają i nie mam siły pisać. To był męczący dzień...
No nic...
Pozdrawiam i życzę weny.
Buuuziaaaak :*
Cieszę się, że jesteś ze mną już tak długo. Wytrzymałaś tyle czasu i popatrz... nadal potrafię Cię trochę zaskoczyć ^^ Dziękuje za Twoją obecność i komentarze.
UsuńPo pierwsze: no niestety wyszło na to, że TenTen była i będzie wrogiem numer jeden Sakurci ;p
Po drugie: Hahahaha. No coś Ty... uśmiercić jej nie mogłam, ale ten moment był potrzebny, aby stworzyć innego Itachiego.
Po trzecie: Skąd ojcowie znaleźli się na miejscu? To się wyjaśni, ale dopiero w następnym rozdziale, albo... Możliwe, że dopiero w akcie II. Zastanawiam się, jak to rozegrać, a mi często zmienia się koncepcja xD.
I na te... PO... Będzie jeszcze czas nie jeden raz :).
dzięki Heiwa za swoją obecność. jednak nie mało czasu ze mną wytrzymałaś.
Pozdrawiam ^^
BUUUZIIIAAAAKKK :*
Nananana, boskie <3 Po prostu czulam w kościach, że to TenTen! No powaga, naprawdę to czulam! Jestem genialna! (To kwestia tego, że jej nie lubie...). No ogólnie to po prostu nie mogę się doczekać dalszych losów i czekam na kolejną część. Szkoda, że powoli kończysz, bo Twoja historia jest niesamowita i wyjątkowa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Kończę zaledwie pierwszy akt, więc jeszcze długa droga przed Tobą moja droga Wakako. Jeszcze nie raz będziesz do mnie wracać :). (taką będziesz mieć okazję)
UsuńCo do TenTen... Dobrze, że właśnie ją wytypowałaś i, że to przeczuwałaś w kościach :). Miałam nadzieje, iż więcej osób to zauważy i nie da się zmylić, ale trudno o to, gdy czyta się opowiadanie raz na jakiś czas.. Gubi się niestety bardzo dużo faktów.
Także...
Dziękuje Wakako, że dołączyłaś do grupy komentujących i, że jesteś kolejną osobą, która ze mną wytrzymuje :).
Pozdrawiam <3
Jezu, mam ochotę Cię rozerwać na strzępy :D
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga...wczoraj w nocy. Szukałam czegoś ciekawego do przeczytania. I znalazłam ;) Zawsze mówiłam sobie, że nie będę czytać opowiadań, póki nie są skończone (kompletnie nie mam cierpliwości, czekanie mnie wykańcza :P), ale tu zrobiłam inaczej widząc, iż został Ci ostatni rozdział do skończenia I części.
TO BYŁO NAJGORSZE, CO ZROBIŁAM W ŻYCIU.
Nie dość, że Twoja historia mnie wciągnęła i ciągle we mnie żyje, to musiałam ją skomentować, po paru latach przerwy ;)
Posty są według mnie odpowiedniej długości (oczywiście chciałoby się więcej, ale to już przemilczmy ;)), ciekawe i zabawne. Czasem mi czegoś brakowało, takiej niewyrażonej cząstki. Kiedy zaczęłaś zamieszczać wspomnienia to odczucie się trochę uspokoiło.
Ze swojej strony jestem ogromnie ciekawa jak wyglądają treningi Sakury i jej ojca. Wiem, że było napomknięte o tym, ale jakoś dalej mnie do tego ciągnie :)
Podoba mi się Twój styl pisania. Nie jest zbyt trudny, ale też nie banalny(sama siebie nie rozumiem. ŚWIETNY JEST i tyle!). Dużym plusem jest to, że nie boisz się wplatać w tekst przekleństw. Serio, 9 na 10 autorów tego nie robi. A ja chcę to widzieć! Nawet, jeśli są to tylko opisani ludzie – nadal są ludźmi. Mają swoje słabości, wady i pewnie zdarza im się raz na jakiś czas powiedzieć brzydkie słowo ;)
Albo kopnąć w jaja. Tak też można. Hahaha :D
Szablon jest świetny i pasuje do treści :) Odjebany perfekcyjnie :)
Twoje opowiadanie czyta mi się równie dobrze jak książkę ;) I mówię tu całkowicie szczerze – jest świetne.
Co do rozdziału :) Ten Ten. Obstawiałam ją albo Guren ;) Przecież kochająca kobieta potrafi zrobić wiele ;) Chociaż bardziej trwałam przy wersji, że to narzeczona Itachiego. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić Ten Ten w czerwonych szpilkach. :D Chociaż teraz czekam na wyjaśnienie dotyczące jej śmierci! Tej za którą Sakura oddała siebie ;) Szybciorem!
W sumie to też się zastanawiam, w jaki sposób Itachi wyglądał, gdy był „chmurką”. W końcu podarł swoją koszulkę w jednym z rozdziałów. Nigdy też się nad tym chyba nie zastanawiał (o ile czegoś nie przeoczyłam).
Nawet czasami zadziwia mnie ile jest w nim słabości. Ale to rzecz ludzka, więc wybaczone, :D
Nie rozumiem też trochę więzi Sakury z Sasorim. Przeczytam wszystko jeszcze raz, może lepiej zrozumiem ;)
Moja wypowiedź jest jak zwykle chaotyczna, nic a nic się nie zmieniłam z komentowaniem. Hahahahaha :D
Podsumowanie na mój rozum: „piszesz świetnie, czyta się świetnie, nie czeka się na nowe rozdziały świetnie ( :’( ), trzymaj tak dalej!”
Przesyłam uściski :)
Klusia
Napisałam to po przeczytaniu tego, co masz w spisie treści. ZAAKTUALIZUJ TO :D ale i tak zostawiam ten ślad :) i lecę czytać dalej.