ZMIANA
POSTACI - SAKURA
Powiadają,
że nie ma rzeczy i ludzi niezastąpionych. Za każdym razem znajdziemy
odpowiednik, niejednokrotnie lepszy od poprzedniej wersji. Skoro tak jest, to dlaczego
w głębi duszy odczuwam pustkę? Znam stawkę. Wiem, w jaką grę pogrywamy.
Rozumiem sytuację i ją akceptuję, ale mimo tego nie jestem w stanie pogodzić
się ze swoimi wyborami. Czegoś mi brakuje…
Nieustająca
bitwa. Boże, dlaczego mnie krzywdzisz?
W srebrnej klapce od swojego telefonu ujrzałam
własne odbicie. Dostrzegłam ranę, która pozostała mi po naszym ostatnim
spotkaniu. Nie szczędził na sile i liczę, że to wystarczyło, aby uwierzyła w
swoją kontrolę. Myślałam dokładnie to, co chciał. Płakałam. Grałam. Dałam się
ponieść emocjom. On także… Jesteśmy zagubionymi duszami, które nigdy nie powinny
się spotkać. Nasze losy niepotrzebnie się skrzyżowały.
Sami
zrządziliśmy sobie ten los.
- Trzymaj
– uniosłam wzrok na Sasuke, leżąc na ławce. Położył obok mnie zmiętoloną kartkę.
Nie chciało mi się do niej zaglądać. Wiedziałam, że
jej treść będzie dla mnie zbyt bolesna. Tak bardzo chciałam się do niego
przytulić i z nim być. Pragnęłam go dotknąć, czule pocałować i zanurzyć się w
jego ramionach. Niestety nie wszystko jest takie łatwe. Westchnęłam, po czym
mozolnymi ruchami zaczęłam otwierać kartkę. Cokolwiek będzie tam napisane
złamie mi serce. Wprowadzi mnie w większą depresję. Sprawi, że będzie trudniej odgrywać
narzuconą rolę. Nie wiedziałam, jak bardzo uda mu się namieszać mi w głowie.
Słowa…
„Kocham
Cię”
Co prawda brakowało podpisu, ale wiedziałam, od kogo
jest notatka. To tak nie wiele, a jednak zakuło mnie serce. Dlaczego? Nie
mogłam powstrzymać łez spływających po policzkach, więc schowałam głowę
pomiędzy rękoma, a czołem dotknęłam zimnego blatu.
Niedługo
nadejdzie koniec – pomyślałam, zamykając oczy. Chciałam
zapanować nad emocjami. Odzyskać nad sobą kontrolę i nastawić się
optymistycznie na przyszłość. Musiałam zregenerować siły, przygotować się na
walkę…
- Sakura,
czy wszystko gra? – usłyszałam głos przyjaciółki, po czym poczułam, jak
przeciska się za mną do swojego krzesła.
Na zajęciach z profesorką Konan siedziałyśmy razem.
Kobieta wierzyła w pracę zespołową, chociaż widziałam w niej odzwierciedlenie
samotności. Starą panną nazwać jej nie mogłam, ponieważ liczyła około
trzydziestu lat, ale czegoś mi w niej brakowało. Możliwe, że znowu zabrzmię,
jak wariatka, jednak odczuwałam jej ból. Empatia i intuicja pomogły mi dostrzec
wnętrze skrywające się pod twardą skorupą.
- Sakura?
Jest ok? – Hinata ponowiła pytanie.
Czasem nienawidzę wszystkich więzi emocjonalnych, bo
za często okazują się problemem i wielkim ciężarem. Niby odzyskałam siebie, ale
jednak część osobowości, którą jeszcze kilka dni temu miałam, zdołała się we
mnie zadomowić. Wolałam dusić się w tajemnicach, a do tego potrzebne były
kłamstwa.
- Jasne –
ziewnęłam i przetarłam oczy. – Spać mi się chce, bo nie mogłam zasnąć w nocy.
- A co to
za kartka?
- Do
wyrzucenia – zgniotłam papierek, zanim zajrzała do środka.
Z sztucznym uśmiechem na twarzy ruszyłam w kierunku
kosza na śmieci, który stał przy drzwiach. Tylko w ten sposób mogłam zgubić jej
zainteresowanie.
Człowiek powinien mieć zainstalowany w swoim
wnętrzu, jakiś pseudo system operacyjny, przyzwalający na zrestartowanie swoich
danych. Boże! Ile to ja bym dała za przycisk: Formatuj. Czysta karta, nowy
start – szansa na szczęście.
- Sakura,
co robisz przy śmietniku? – zwróciłam uwagę na nauczycielkę. Stała w progu z
niepewną miną. – Powinnaś siedzieć w ławce – wpatrywała się we mnie swoimi
smutnymi bursztynowymi oczami, podnosząc tym sposobem moje ciśnienie.
Konan swoim wyglądem przypominała mi Guren. Nie były
identyczne, ale miały bardzo podobny kolor włosów i wiecznie niezadowolony
wyraz twarzy. Obie niezwykle piękne i poszukujące wyjątkowych doznań. Sprawiały
wrażenie uwięzionych demonów w ludzkiej skórze.
-
Oczywiście, proszę pani. – Ostatni raz spojrzałam na zmiętoloną kartkę, po czym
wrzuciłam ją do kosza. – To się więcej nie powtórzy. Obiecuję.
Szybkim tempem wróciłam do swojego krzesła. W
międzyczasie zdołałam zauważyć puste miejsce, na którym zazwyczaj siedziała
TenTen. Gdzie ona się podziała? Nigdy nie opuszczała zajęć. Tak przynajmniej mi
się wydawało, choć możliwe, że dziś stałam się bardziej podejrzliwa.
- Sakura
skoroś taka chodliwa – na te słowa odkaszlnęłam. – idź załatw mi marker do
sekretariatu.
- To nie
jest dobry pomysł. Ja pójdę.
Spojrzenia osób zebranych w sali skupiły się na
Sasuke. Nawet ja nie mogłam powstrzymać zdziwienia, spowodowanego jego dziwnym
zachowaniem. Wedle umowy powinien zachować rozwagę i nie wychylać się poza
normy codzienności. Dzisiaj złamał obietnicę daną bratu.
- A to
niby, dlaczego? – Nauczycielka pociągnęła temat.
- Jest
dziewczyną – odsunął hałaśliwie krzesło. – Laski są wolne. Szybciej wrócę.
- Kusząca
propozycja, ale nie – rozsiadła się w swoim fotelu. – Sakura ruszaj.
Wstałam, kręcąc głową. Jeśli ktokolwiek ze zdrajców
chodził z nami do klasy mógł nabrać podejrzeń.
- Pokaż
Sasuke, że dziewczyny też potrafią szybko działać.
-
Oczywiście, proszę pani.
Wyszłam z nisko opuszczoną głową. Byłam zawstydzona
tą akcją, chociaż możliwe, że nie miałam ku temu powodów. Nienawidziłam, gdy
ktoś stawał w mojej obronie. Szczególnie teraz, kiedy odkryłam swoją wewnętrzną
siłę. Sasuke chciał dobrze i wziął słowa Itachiego do serca, jednak przesadził.
Miał mnie chronić i pilnować, ale w szkolnych murach potrzebowałam swobody oraz
zaufania. Nic złego mi nie groziło.
Zbiegłam na dół, po czym zamiast pójść do
sekretariatu, zatrzymałam się przy szklanych drzwiach wyjściowych. Dostrzegłam
TenTen energicznie wymachującą rękoma i Sasoriego, który w gruncie rzeczy
wyglądał na znudzonego. Przygryzłam wargę.
Itachi zabronił mi jakichkolwiek samodzielnych
ruchów, ale ja musiałam spróbować się do nich zbliżyć. Co jeśli współpracowali?
Sasori dawno był na liście zdrajców, a teraz ich spotkanie sprawiło, że
nabrałam podejrzeń w stosunku do TenTen. Czyżbym przegapiła tak bardzo istotną
sprawę? Nie lubiła mnie i się z tym nie kryła. Czy właśnie to zasłoniło mi
oczy?
Pobiegłam do bocznego wyjścia, które pozwoliło mi
zbliżyć się do nich na tyle blisko, aby usłyszeć ich dyskusję i na tyle daleko,
aby mnie nie zauważyli.
-
Posłuchaj mnie uważnie – kucnęłam za krzakami. Usłyszałam pobudzony głos
Sasoriego. Widocznie nie był tak znudzony, jak przypuszczałam. – Nie tak się
umawialiśmy.
- Mam w
dupie twoje skargi. Mam wszystko pod kontrolą!
-
Powiedziałem, że masz przestać się unosić, bo nie chcę, aby zwracano na nas
uwagę.
- Pieprz
się. Lepiej?
- Jeśli
mnie nie posłuchasz będę musiał zrobić coś, za co nie będę ciebie przepraszał.
Nie zmuszaj mnie.
- Rób, co
musisz.
Odeszła od niego, a on przez chwilę stał i patrzył w
jej kierunku. Żałuję, że nie pojawiłam się wcześniej, bo nie usłyszałam
wystarczająco dużo, aby znaleźć dowód na zdradę TenTen.
Rozbrzmiał dzwonek telefonu Sasoriego. W odpowiednim
czasie rozproszył jego uwagę, dzięki czemu sama będę mogła ruszyć śladami
dziewczyny. Poczekałam, aż odejdzie na bezpieczną odległość.
- Telefon
– szepnęłam, gdy doznałam olśnienia.
Najszybciej, jak potrafiłam podążyłam tropem koleżanki.
Czułam się, niczym tajny agent śledzący głównego podejrzanego. Czułam się tak,
chociaż nie byłam profesjonalna i doświadczona, jak oni. Otoczył mnie strach
oraz niepewność. Czy robiłam dobrze?
Zatrzymała się przed przejściem na pieszych.
Sygnalizacja wskazywała czerwone światło. To
moja szansa, wypowiedziałam te słowa w myślach i schowałam się za drzewem.
- Gdzie
jesteś… - przeglądałam listę kontaktów w komórce, którą uprzednio znalazłam w
kieszeni. – Musisz gdzieś tu być. – Drżenie rąk nie pomagało mi w wciskaniu
klawiszy. Zdawałam sobie sprawę z upływu sekund, przez co zatracałam spokój. –
Jest.
Przycisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon
do ucha. Miałam nadzieję na przełom i łut szczęścia. Kiedyś dobra passa musi do
mnie zawitać, prawda?
Zesztywniałam, gdy usłyszałam melodię za swoimi
plecami. Był zbyt głośny, aby dochodził od TenTen. Więc, skąd…?
Zapiszczało mi w uszach, po czym świat zalał się
czernią.
ZMIANA
POSTACI – ITACHI
Odpoczywałem
na łóżku. Relaksowałem się, wchłaniałem spokój i cieszyłem się chwilą ciszy. W
końcu odżyłem, odzyskałem ciało i zdobyłem kilka minut dla siebie. Swoboda,
własna wola. Nie musiałem biegać za cudzym ogonem, jak pies. Decydowałem o
swoim życiu. Byłem WOLNY.
Przyznam, że delikatnie przesadziłem, gdy
wspomniałem o swobodzie. Pukanie do drzwi, które właśnie mi przeszkodziło w
rozkoszowaniu się samotnością, temu dowodziło. Minęła chwila, po czym usłyszałem
skrzypienie zawiasów i kroki, więc zwróciłem się przodem do ściany, zasłaniając
głowę poduszką. Miałem nadzieję, że to wystarczy, aby zniechęcić intruza do
rozmowy.
O dziwo nie zadziałało, a dodatkowo nie poznałem
jeszcze powodu, dla którego ten ktoś zdecydował się mi przeszkodzić. Z
niechęcią zwróciłem się w stronę stojącej obok łóżka osoby. Marzyłem o
bezludnej wyspie.
Brat zatrzymał się na środku pokoju i spoglądał na
mnie z przerażeniem. Wiedziałem, że coś ciąży mu na sercu, ale boi się wyznać
prawdę. Zmarszczyłem czoło, gdy delikatnie otworzył usta, ale wciąż milczał.
Usiadłem, dając mu czas na przemówienie.
- Sasuke,
co jest? – przecierałem oczy. Byłem strasznie zmęczony i zdezorientowany.
- Nie… -
zachłystnął się śliną. – Nie mogę jej znaleźć.
Te słowa okazały się lepszą pobudką, niż kubeł
zimnej wody wylany na twarz. Momentalnie wstałem, złapałem go za bluzę i
uderzyłem nim o ścianę.
- Jak to
nie możesz jej znaleźć? – Stanął na palcach.
-
Nauczycielka kazała jej wyjść po marker. Chciałem iść za nią, ale mi nie pozwoliła.
Nie mogłem nic zrobić, choć liczyłem na to, że nie zrezygnuje z planu – złapał
łapczywie oddech, chociaż nie mógł napełnić płuc, bo go przyduszałem.
- Pewnego
dnia ci wpierdole. Uwierz mi, że nie będę litościwy.
- Dusisz
mnie. – Mimowolnie go puściłem. Zaciągnął się powietrzem. – Myślisz, że ją
dorwała?
- Po co
miałaby ją dorwać skoro mnie wypuściła?
Nasze spojrzenia się skrzyżowały i wtedy zauważyłem
źrenice brata, które błyskawicznie przejęły kontrolę nad ciemnymi tęczówkami.
Musiał wpaść na to samo, co ja, bo nas obu sparaliżował strach. Jeśli miałem
rację…
Stracimy Sakure na zawsze.
ZMIANA
POSTACI – SAKURA
Paradoksalna
sytuacja. Przed odzyskaniem wspomnień pragnęłam przygód. Marzyłam o dreszczyku
emocji, o wielkiej miłości i pogmatwanych historiach rodem z filmu
romantycznego. Chciałam, aby moje życie nabrało barw i nigdy nie brakowało w
nim akcji. Dlaczego, więc teraz pragnęłam wrócić do nudnego i monotonnego
życia? Skrywana w cieniu sylwetka, niemożliwa do rozwiązania zagadka.
Cierpiałam, bo nie mogłam schować twarzy w poduszce. Brakowało mi kołdry, która
chroniła mnie przed resztą świata. Byłam ja i cisza… Ja i lawina buzujących uczuć.
Szarpnęłam łańcuchami, do których byłam przykuta.
Mimo, że z wyglądu przypominały złom kupiony ze szrotu, nie mogłam z nimi
wygrać. Przyszpiliła mnie do podłogi, w jakimś starym opuszczonym domu. Z okna
widziałam jedynie las, skrywający się pod mocą nocy. Mogłam być wszędzie, także
nie marnowałam głosu na krzyk. Zdawałam sobie sprawę, że osoba uciekająca przed
nami przez tyle czasu, uwięziła mnie na odludziu.
- Jak mam
się stąd wydostać? – zmarszczyłam czoło i poczułam, jak zaschnięta krew naciąga
moją skórę.
Kilkanaście razy pociągnęłam za łańcuchy, próbowałam
całym ciężarem ciała uwolnić nogę, ale każda próba kończyła się fiaskiem. Nigdy
jej nie przechytrzę.
Rozłożyłam się na spróchniałych deskach, jakbym
miała za chwilę robić aniołki w śniegu. Gdyby ktoś zobaczył mnie z boku za
pewne powiedziałby, że w takiej sytuacji jestem niezwykle spokojna. Pozbawiona
strachu i wyzwolona od paniki. Możliwe, że sprawiałam takie wrażenie, jednak
wewnątrz mnie panowało tornado emocji. Motałam się między paranoją, a
równowagą. Nie chciałam przysłonić zdrowego rozsądku, choć wykorzystałam
wszystkie możliwości, jakie przychodziły mi w tej chwili do głowy.
Zmrużyłam oczy, gdy na ścianie zauważyłam stopioną
stal. Bez namysłu podniosłam się z ziemi i podeszłam jak najbliżej niej.
Czyżbym znajdowała się w miejscu, gdzie przytrzymywała Itachiego?
- Jeśli to
tutaj – zerknęłam na poruszające się za oknem liście drzew. – Jestem w lesie
Aokigahara. Tylko, dlaczego umieściła mnie tutaj? – szeptałam, bo i tak nikt
mnie nie słyszał. – W co ty pogrywasz?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Chciałam
sprawdzić, czy niczego na pewno nie przeoczyłam. Miałam złe przeczucie i doskonale
wiedziałam, że zrobiła to specjalnie. Jeśli miałam rację…
Usłyszałam trzask pękającej gałęzi. Odwróciłam się,
dzięki czemu przez okno zauważyłam ciemną sylwetkę zmierzającą do drzwi.
Niepewnie przełknęłam ślinę, poczułam chłód ogarniający moje kończyny i krople
zimnego potu przedostającego się przez pory w skórze.
Klamka kilka razy się poruszyła. Szukałam planu
awaryjnego, ale nie wiedziałam, w jaki sposób się obronić. W małym
pomieszczeniu rozległ się huk. Ktoś uderzył w drzwi. Czyżby to nie ona? Kolejny
nieprzyjemny dźwięk zmusił mnie do schowania pod łóżko. Naprawdę nie
wiedziałam, dlaczego w tamtym momencie się pod nie wczołgałam.
Ostatni hałas przyniósł ze sobą głośne trzaśnięcie.
Drzwi opadły na podłogę, unosząc w górę kurz. Na moment zacisnęłam powieki i
odwróciłam głowę. Słyszałam kroki błądzące po pokoju oraz skrzypienie podłogi.
Westchnęłam najciszej, jak umiałam. Zobaczyłam część
fotografii, na której była twarz Itachiego. Drugą osobę przysłaniała zepsuta
deska, jaka wyłamała się od reszty. Przez to jedno zdjęcie zapomniałam
kompletnie o człowieku w pokoju. Sięgnęłam po papier zapełniony kolorowym
tuszem. Wbrew moim przypuszczeniom i pierwszemu wrażeniu, łóżko było naprawdę
duże. Delikatnie wygięłam ciało, po czym usłyszałam ocierające się o deski
łańcuchy.
- Cholera.
Nie starałam się bronić. Sama zdradziłam swoją
pozycję, chociaż znając moje szczęście i tak za pewne by mnie znalazł. Dzięki
łańcuchom bardzo łatwo wyciągnął mnie spod łóżka. Kobieta, mężczyzna… Nie ważne.
Zamknęłam oczy i szybko zasłoniłam je dłońmi. Nie chciałam na to patrzeć. Nie
byłam przygotowana na śmierć.
- Wynosimy
się stąd – rozszerzyłam palce i przez szpary ujrzałam znajomą kasztanową czuprynę.
W szoku wycofałam się, aż moje plecy zetknęły się ze ścianą. – Zaraz cię
uwolnię i spadamy.
- Chyba
śnisz – podkuliłam nogi i objęłam je rękoma. Swoją brodę oparłam o kolana.
W jaki sposób miałam odebrać jego nieoczekiwane
przyjście? Skąd się wziął w tym miejscu i dlaczego chce mnie uwolnić?
- Nie
skrzywdzę cię. Przyszedłem, aby cię stąd zabrać. To skomplikowane, ale musisz
mi zaufać.
- Zaufać?
– zaśmiałam się.
Jego dłoń zamigotała czerwonym światłem, które po
chwili zgasło.
- Próbowałam.
Nie zadziała.
-
Zapieczętowała tę ruderę – syknął. – Znajdę coś, aby cię stąd wyciągnąć –
przeszukiwał opustoszałe pomieszczenie.
- Nic nie
znajdziesz – pokręciłam głową, zastanawiając się, dlaczego z nim rozmawiam.
- Masz
rację – wzruszył ramionami. – To są stare łańcuchy, więc powinienem dać radę
wyłamać je z zawiasów.
- Nie rób
tego! – krzyknęłam, gdy zauważyłam, jak spód stopy uderza w metalowe kółko
przymocowane do ziemi.
- Czemu? –
nie zauważyłam na jego twarzy najmniejszego grymasu. – Jestem bardzo silny i
odporny na ból. Nie bój się.
- Ja po
prostu nie chcę z tobą iść!
- Przestań
marudzić i mi pomóż. Ciągnij łańcuch z całej siły w swoją stronę. Wspólnymi
siłami damy radę – zerknął na mnie, przytrzymując nogę w powietrzu. – Co się
stało?
-
Zastanawiam się, jak mogłam coś do ciebie czuć. Przez pewien czas byłam pewna,
że cię kocham, a ty… - pociągnęłam nosem. – A ty wbiłeś mi nóż w plecy.
- Teraz
chcesz o tym rozmawiać? – stopa dotknęła podłoża. – Sakura pogadamy, jak stąd
wyjdziemy.
- Kochałam
cię, rozumiesz?! – krzyknęłam, jakbym była opętana. – Pokładałam w tobie
nadzieję i myślałam, że dzięki tobie zmienię swoje życie, a ty z nią pracujesz.
Współpracujesz z nią!
- Nie pracuję
z nią.
- A teraz
jeszcze kłamiesz!
- Musimy
cię uwolnić, zanim wróci, więc daruj sobie tę paplaninę. – Powrócił do czynności
kopania.
- Jak
zwykle zimny i opanowany.
- W naszym
życiu nie ma miejsca na ckliwe momenty, rozumiesz?! – wzdrygnęłam się, widząc
jego gniewny wyraz twarzy. – Nie ma! Już w dniu narodzin zostaliśmy naznaczeni
i skazani na cierpienie – wyżywał się na zawiasie. – Myślisz, że byłaś mi
obojętna?! Że nic dla mnie nie znaczyłaś?! Ryzykowałem dla ciebie życie każdego
ZASRANEGO dnia! Zachowywałem spokój! Kłamałem przełożonemu! Podłożyłem się, gdy
wy romansowaliście i planowaliście wspólne życie! – zawiasy popuściły, byłam
wolna. – Skazałem się na śmierć, abyś ty była szczęśliwa! – wskazał na mnie
palcem. – Czy to nie jest miłość?!
-
Kłamiesz… - szepnęłam, nie mając odwagi wypowiedzieć tego głośniej.
- Idziemy.
Zabieram cię stąd. Jeśli nie znikniemy, oboje zginiemy – złapał mnie za
nadgarstek.
- Nigdzie
z tobą nie idę – próbowałam się wyrwać.
- Sakura
nie rozumiesz. Oni tu jadą i mogą pojawić się w każdej chwili.
- Nie
wyjadę bez Itachiego.
- Sakura!
Potężne trzęsienie ziemi wprawiło w ruch fundamenty
domu, w tym nasze ciała.
- Co się
dzieje? – Po jego wyrazie twarzy zrozumiałam, że jest tak samo zaskoczony, jak
ja.
- Stań za
mną – złapałam go za dłoń i w pewnym sensie zdecydowałam się mu zaufać. – Jak
nadarzy się okazja uciekaj.
Przytaknęłam głową, chociaż nie miałam zamiaru
odejść. Coś w głębi serca podpowiadało mi, że nie mogę uciec. Kolejne silne
przeczucie zawładnęło moją duszą – nie zignoruje tego.
- A wy, co
się czaicie? – Damski głos rozbrzmiał za moimi plecami.
Złapała mnie za szyję i jednym płynnym, wyjątkowo
silnym ruchem wypchnęła mnie przez okno. Trzask, poprzedził mój upadek.
Poczułam silny ból w różnych miejscach na ciele, w których ugrzęzły kawałki
szkła. Przeczołgałam się kilka metrów. Słyszałam odgłosy walki, a po chwili
dostrzegłam opadające do wewnątrz ściany.
-
Sasori!!! – wydarłam się z całych sił. – Sasori!!! – powtórzyłam jego imię,
gdyż pragnęłam, aby przeżył.
Zauważyłam jego sylwetkę, która tyłem zmierzała w
moim kierunku. Wykonywał dynamiczne ruchy, a jednocześnie starał się
kontratakować.
- Ona musi
zginąć.
Przystanęli nieopodal mnie. Rozpoznawałam ten głos,
choć nie umiałam dopasować go do twarzy. Kobieta skryła swoją tożsamość pod
białą maską, przypominającą mima. Miała na sobie bardzo długi płaszcz i
założony na głowie kaptur.
- Nie rób
tego. Zabiorę ją ze sobą i obiecuję, że nigdy jej nie zobaczysz.
- Dopóki
będzie żyła, on nie przestanie jej szukać. Nie odpuści.
- Nie mogę
ci na to pozwolić. Mamy, co do niej wielkie plany.
- Tak! –
zaklaskała energicznie, jednocześnie się śmiejąc. – Sasori wieczny anioł stróż.
- Zabiorę
ją – przykucnął, po czym przyłożył lewą rękę do prawego boku. Krwawił.
Kim ona jest? Dlaczego wydaje mi się taka znajoma?
Żałuję, że nie udało mi się dostrzec fotografii. Pomogłaby mi rozwiać
wątpliwości. Przez cały czas podejrzewałam Guren, ale była zbyt niska, aby nią
być. TenTen? Przecież to niemożliwe. Kim ona jest?
- Przez
cały czas mówicie w moim imieniu, a ja sama potrafię się bronić – mozolnie podnosiłam
się z ziemi, uważając jednocześnie na szkła.
- Dobre! –
zaśmiała się jeszcze głośniej. – Mogłabyś się obronić, gdybym ówcześnie nie
zablokowała przepływu czakry w twoim organizmie.
Zamarłam, a w żołądku poczułam silne mrowienie. Czy
mówiła prawdę? Ojciec nigdy nie wspomniał mi o zablokowaniu czakry. Dlaczego
życie musi być takie skomplikowane?
- Pozwól
mi ją stąd zabrać. Wyjadę z nią, obiecuję.
-
Powtarzasz się – skupiła swoją uwagę na nim. – Dobrze wiesz, że ona ciebie
nigdy nie pokocha, prawda? Zawsze będzie myślała o Itachim, choćbyś nie wiem co
robił. Nie dasz rady jej w sobie rozkochać.
- Być
może, ale warto próbować. To lepsze, niż śmierć.
- No nie
wiem – wzruszyła ramionami. – Lepszym rozwiązaniem jest ją zabić, przeczekać
żałobę Itachiego i podbić jego serce. Taki mam plan. Dlatego go wypuściłam i
pozwoliłam mu odejść. Nawet upewniłam się, że trafił bezpiecznie do domu.
Wszystko obmyśliła i zrealizowała swój plan bez
najmniejszych przeszkód. Zmyliła nas, pozwoliła nam myśleć, że jesteśmy krok
przed nią, gdy ona przez cały czas pociągała za odpowiednie sznurki. Wpadliśmy
w pułapkę.
- Oni
przyjadą i pomszczą naszą śmierć.
- Tego też
nie byłabym taka pewna – pokręciła głową i wskazała na mnie palcem. – Chcę
tylko jej. Nie zabiję cię, bo nie jestem głupia. Znam wasze zasady na pamięć i
wiem, jak bardzo jesteście związani. Rozpętałabym piekło, gdybyś zginął.
- Wiesz,
że najpierw musisz mnie zabić, aby ją dostać?
-
Szczerze? – zrobiła kilka kroków do przodu. – Ty powinieneś ją zabić. Takie
było twoje zadanie. Jesteś nieposłuszny swojemu kodeksowi, zdradziłeś swój lud.
Sądzę, że już jesteś martwy, ale pozostawię im wykonanie egzekucji.
Czy miłość jest tak silnym uczuciem, które może
doprowadzić człowieka na skraj wytrzymałości? Nie mogę uwierzyć, że przyszło mi
przechodzić przez tyle cierpienia ze względu na platoniczną miłość. Dziewczyna
zakochała się w Itachim i przez to zdecydowała się obrać ścieżkę nienawiści i
przemocy. Nie odnajduję się. Przez cały czas byłam pewna, że chodzi o mój
związek z Itachim, i właśnie złamanie paktu sprowadziło na nas falę nieszczęść.
„Akatsuki… – jeszcze się spotkamy.”
-
Wystarczy tej gadki – przeniosła ciężar ciała na przednią nogę, a tylną
cofnęła, jakby stała na linii startu. – Czas sfinalizować mój plan.
Zniknęła z pola widzenia. W tym samym momencie w
moich uszach rozbił się niespodziewany, donośny śmiech Sasoriego.
Ciekawy rozdział. Moja spostrzegawczość mnie dziś powaliła , za nic w świecie nie mogłam się skapnąć kto przyszedł uratować Sakurę gdyby nie było napisane o kogo chodzi. Czekam na następną notę, Pozdr Czarna
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz :). Ja ostatnio tak mam, że jakoś niekoniecznie wszystkich przedstawiam konkretnie, ale zadbałam, o to, aby wypowiedziane imię zrobiło to za mnie :). Pozdrawiam serdecznie i dzięki za czytanie ;p
UsuńWitam, witam!
OdpowiedzUsuńDzisiaj krótko i zwięźle.
Nie spodziewałam się Sasoriego ratującego Sakurę. Zaskoczyłaś mnie. o.O Jak zwykle zresztą...
Rozdział mi się podobał. Było w nim wszystko to co powinno być. Nic dodać , nic ująć.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, choć smuci mnie, iż zbliżamy się już do końca opowiadania.
Pozdrawiam. Życzę weny
Buziaak ;*
No jak na Ciebie muszę przyznać, że jest krótko, ale czy... Długie komentarze są potrzebne?
UsuńCzy Sasori ratował Sakure? Tego na Twoim miejscu nie byłabym pewna ;o.
I jakby nie patrzeć smucić się nie musisz, bo to zaledwie końcówka aktu I xD. Jeszcze dłuuugo będę wam zatruwać życie swoimi bazgrołami xD.
Pozdro i dziękuje za komentarz :)
Zaglądam tu codziennie i w końcu zostałam za to wynagrodzona ;D Nie mogłam się doczekać. Był to pierwszy blog ItaSaku na jaki wpadłam.
OdpowiedzUsuńOczywiście ciekawość Sakury wzięła nad nią górę i jak zwykle nic dobrego z tego nie wyszło. hehe chyba nigdy się nie nauczy. Pewnie zrobiłabym tak samo. Swoją drogą nauczycielka nie miała racji. To chyba najdłuższe wyjście po flamaster. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję że pojawi się już niedługo.
Pozdrawiam
Yuka-chan
Zostałaś wynagrodzona xD. Sama martwiłam się, że jakoś pogoda nie sprzyjała mojemu umysłowi i nie umiałam się skupić nad czymkolwiek, chociaż niektóre rzeczy wychodzi.
UsuńNauczycielka się trochę pewnie zgarbiła, że Sakura wgl nie wróciła. Ale czy to istotne? Niech spada na szczaw xD.
Nowy rozdział nadszedł dzisiaj.
Dzięki za komentowanie i za to, że jesteś i za to, że się do mnie przekonałaś. Pozdrawiam ^^
Kocham Twoją twórczość <3 Nie zawiodłam się czytając nowy rozdział i już nie mogę doczekać się kolejnej części. Mam nadzieje, że w końcu Itaś i Saku będą mieli spokój, ale czuje, że jeszcze trochę do mety. Lubie Sasoriego i ciesze sie, że stał się ejj wybawcą. To znaczy, na początku go lubiłam. Potem już nie. Miałam do niego mieszane uczucia, ale jako, że to jest Sasori sam w sobie, dobrze że jest tym dobrym. (to zdanie nie miało kompletnego sensu...) Ale co tam! Z niecierpliwością oczekuje 23 części!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny! <3
Wakako
Dziękuje za tak miły komentarz i wyznanie miłości mojej twórczości ;p.
UsuńNo w końcu to ItaSaku, ale jakbym miała pisać o tym, że są szczęśliwi to ile można tak o tym wspominać? Chyba się nie da wiecznie pisać o szczęściu i nie zanudzić.
Sasori to inna sprawa xD. Chyba się zdziwisz... Znowu... ^^
Dziękuje za komentarz, za to że mnie czytasz i za wszystko inne!
Pozdrawiam :)
No nieeee, ja to powinnam przeczytać, ale taak mi się nie chceeeeeee, że łeeeeeee T______T
OdpowiedzUsuńWybacz mi to- obiecuję, że się za rozdział wezmę w wolnej chwilce. Także tego, nie załamuj się ;D
Nooo dobra, po napisaniu komenta naszła mnie chęć i przeczytałam rozdział xD Głupie, nie sądzisz?
UsuńZatem stwierdzam, że zagmatwałaś wszystko na amen T__T Na razie czytam, bo czytam. Ale wszystko mi się już popierrdzieliło.... Ahhh, marny mój żywot, oj marny.... Ale pomijając fakt, że nie ogarniam, to rozdział ciekawy i nawet mogę rzecz, że ujmujący ;D
Zatem stwierdzam, że ! Ze wszystkim sobie poradzimy i ... Poznasz prawdę to powiesz, że wcale nie było, aż tak zagmatwane. Bo w sumie rozumiem, jak ciężko jest skojarzyć fakty gdy coś się czyta raz na tydzień, czy na dwa... przez to opos traci niestety urok, ale poradzimy sobie z tym! Jak ze wszystkim innym :).
UsuńPozdrawiam moja mordko leniwa :*
No, więc w końcu zabrałam sie z czytanie, przeczytałam i jestem w kropce.
OdpowiedzUsuńSasori jest z Akatsuki i pomaga Sakurze, ale za nic nie umiem się domyślić dlaczego?! :/
Strasznie to zagmatwane i pokręcone. zaczynam sie gubić, ale mam nadzieje, że niedługo wszystko sie wyprostuje.
Po za tym zastanawia mnie TenTen i kto jest ta kobietą. No, bo w sumie Guren mogłaby nią być, bo załozyła by te czerwone szpilki i pasuje.
Ale pewnie o zły trop, więc nie pozostaje mi nic jak tylko czekać na next.
Weny, pozdrawiam :)
Dziękuje za komentarz i wylanie swoich przemyśleń...
OdpowiedzUsuńDlaczego Sasori pomaga Sakurze wyjdzie w swoim czasie. Odpowiednim. Jak zawsze. Ale niestety nie w tej części, bo w tej części nie rozchodzi się o Akatsuki, a o kogoś innego.
To jest delikatnie zagmatwane, przyznam, ale wyprostujemy to. :)
Wszystko wyjdzie na jaw xD
Pozdrawiam ;p