czwartek, 26 czerwca 2014

22# PRAWDA cz. I

ZMIANA POSTACI - SAKURA

     Powiadają, że nie ma rzeczy i ludzi niezastąpionych. Za każdym razem znajdziemy odpowiednik, niejednokrotnie lepszy od poprzedniej wersji. Skoro tak jest, to dlaczego w głębi duszy odczuwam pustkę? Znam stawkę. Wiem, w jaką grę pogrywamy. Rozumiem sytuację i ją akceptuję, ale mimo tego nie jestem w stanie pogodzić się ze swoimi wyborami. Czegoś mi brakuje…

Nieustająca bitwa. Boże, dlaczego mnie krzywdzisz?

W srebrnej klapce od swojego telefonu ujrzałam własne odbicie. Dostrzegłam ranę, która pozostała mi po naszym ostatnim spotkaniu. Nie szczędził na sile i liczę, że to wystarczyło, aby uwierzyła w swoją kontrolę. Myślałam dokładnie to, co chciał. Płakałam. Grałam. Dałam się ponieść emocjom. On także… Jesteśmy zagubionymi duszami, które nigdy nie powinny się spotkać. Nasze losy niepotrzebnie się skrzyżowały.

Sami zrządziliśmy sobie ten los.

     - Trzymaj – uniosłam wzrok na Sasuke, leżąc na ławce. Położył obok mnie zmiętoloną kartkę.

Nie chciało mi się do niej zaglądać. Wiedziałam, że jej treść będzie dla mnie zbyt bolesna. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić i z nim być. Pragnęłam go dotknąć, czule pocałować i zanurzyć się w jego ramionach. Niestety nie wszystko jest takie łatwe. Westchnęłam, po czym mozolnymi ruchami zaczęłam otwierać kartkę. Cokolwiek będzie tam napisane złamie mi serce. Wprowadzi mnie w większą depresję. Sprawi, że będzie trudniej odgrywać narzuconą rolę. Nie wiedziałam, jak bardzo uda mu się namieszać mi w głowie.


Słowa…

„Kocham Cię”

Co prawda brakowało podpisu, ale wiedziałam, od kogo jest notatka. To tak nie wiele, a jednak zakuło mnie serce. Dlaczego? Nie mogłam powstrzymać łez spływających po policzkach, więc schowałam głowę pomiędzy rękoma, a czołem dotknęłam zimnego blatu.

Niedługo nadejdzie koniec – pomyślałam, zamykając oczy. Chciałam zapanować nad emocjami. Odzyskać nad sobą kontrolę i nastawić się optymistycznie na przyszłość. Musiałam zregenerować siły, przygotować się na walkę…

     - Sakura, czy wszystko gra? – usłyszałam głos przyjaciółki, po czym poczułam, jak przeciska się za mną do swojego krzesła.

Na zajęciach z profesorką Konan siedziałyśmy razem. Kobieta wierzyła w pracę zespołową, chociaż widziałam w niej odzwierciedlenie samotności. Starą panną nazwać jej nie mogłam, ponieważ liczyła około trzydziestu lat, ale czegoś mi w niej brakowało. Możliwe, że znowu zabrzmię, jak wariatka, jednak odczuwałam jej ból. Empatia i intuicja pomogły mi dostrzec wnętrze skrywające się pod twardą skorupą.

     - Sakura? Jest ok? – Hinata ponowiła pytanie.

Czasem nienawidzę wszystkich więzi emocjonalnych, bo za często okazują się problemem i wielkim ciężarem. Niby odzyskałam siebie, ale jednak część osobowości, którą jeszcze kilka dni temu miałam, zdołała się we mnie zadomowić. Wolałam dusić się w tajemnicach, a do tego potrzebne były kłamstwa.

     - Jasne – ziewnęłam i przetarłam oczy. – Spać mi się chce, bo nie mogłam zasnąć w nocy.
     - A co to za kartka?
     - Do wyrzucenia – zgniotłam papierek, zanim zajrzała do środka.

Z sztucznym uśmiechem na twarzy ruszyłam w kierunku kosza na śmieci, który stał przy drzwiach. Tylko w ten sposób mogłam zgubić jej zainteresowanie.

Człowiek powinien mieć zainstalowany w swoim wnętrzu, jakiś pseudo system operacyjny, przyzwalający na zrestartowanie swoich danych. Boże! Ile to ja bym dała za przycisk: Formatuj. Czysta karta, nowy start – szansa na szczęście.

     - Sakura, co robisz przy śmietniku? – zwróciłam uwagę na nauczycielkę. Stała w progu z niepewną miną. – Powinnaś siedzieć w ławce – wpatrywała się we mnie swoimi smutnymi bursztynowymi oczami, podnosząc tym sposobem moje ciśnienie.

Konan swoim wyglądem przypominała mi Guren. Nie były identyczne, ale miały bardzo podobny kolor włosów i wiecznie niezadowolony wyraz twarzy. Obie niezwykle piękne i poszukujące wyjątkowych doznań. Sprawiały wrażenie uwięzionych demonów w ludzkiej skórze.

     - Oczywiście, proszę pani. – Ostatni raz spojrzałam na zmiętoloną kartkę, po czym wrzuciłam ją do kosza. – To się więcej nie powtórzy. Obiecuję.

Szybkim tempem wróciłam do swojego krzesła. W międzyczasie zdołałam zauważyć puste miejsce, na którym zazwyczaj siedziała TenTen. Gdzie ona się podziała? Nigdy nie opuszczała zajęć. Tak przynajmniej mi się wydawało, choć możliwe, że dziś stałam się bardziej podejrzliwa.

     - Sakura skoroś taka chodliwa – na te słowa odkaszlnęłam. – idź załatw mi marker do sekretariatu.
     - To nie jest dobry pomysł. Ja pójdę.

Spojrzenia osób zebranych w sali skupiły się na Sasuke. Nawet ja nie mogłam powstrzymać zdziwienia, spowodowanego jego dziwnym zachowaniem. Wedle umowy powinien zachować rozwagę i nie wychylać się poza normy codzienności. Dzisiaj złamał obietnicę daną bratu.

     - A to niby, dlaczego? – Nauczycielka pociągnęła temat.
     - Jest dziewczyną – odsunął hałaśliwie krzesło. – Laski są wolne. Szybciej wrócę.
     - Kusząca propozycja, ale nie – rozsiadła się w swoim fotelu. – Sakura ruszaj.

Wstałam, kręcąc głową. Jeśli ktokolwiek ze zdrajców chodził z nami do klasy mógł nabrać podejrzeń.

     - Pokaż Sasuke, że dziewczyny też potrafią szybko działać.
     - Oczywiście, proszę pani.

Wyszłam z nisko opuszczoną głową. Byłam zawstydzona tą akcją, chociaż możliwe, że nie miałam ku temu powodów. Nienawidziłam, gdy ktoś stawał w mojej obronie. Szczególnie teraz, kiedy odkryłam swoją wewnętrzną siłę. Sasuke chciał dobrze i wziął słowa Itachiego do serca, jednak przesadził. Miał mnie chronić i pilnować, ale w szkolnych murach potrzebowałam swobody oraz zaufania. Nic złego mi nie groziło.

      Zbiegłam na dół, po czym zamiast pójść do sekretariatu, zatrzymałam się przy szklanych drzwiach wyjściowych. Dostrzegłam TenTen energicznie wymachującą rękoma i Sasoriego, który w gruncie rzeczy wyglądał na znudzonego. Przygryzłam wargę.

Itachi zabronił mi jakichkolwiek samodzielnych ruchów, ale ja musiałam spróbować się do nich zbliżyć. Co jeśli współpracowali? Sasori dawno był na liście zdrajców, a teraz ich spotkanie sprawiło, że nabrałam podejrzeń w stosunku do TenTen. Czyżbym przegapiła tak bardzo istotną sprawę? Nie lubiła mnie i się z tym nie kryła. Czy właśnie to zasłoniło mi oczy?

Pobiegłam do bocznego wyjścia, które pozwoliło mi zbliżyć się do nich na tyle blisko, aby usłyszeć ich dyskusję i na tyle daleko, aby mnie nie zauważyli.

     - Posłuchaj mnie uważnie – kucnęłam za krzakami. Usłyszałam pobudzony głos Sasoriego. Widocznie nie był tak znudzony, jak przypuszczałam. – Nie tak się umawialiśmy.
     - Mam w dupie twoje skargi. Mam wszystko pod kontrolą!
     - Powiedziałem, że masz przestać się unosić, bo nie chcę, aby zwracano na nas uwagę.
     - Pieprz się. Lepiej?
     - Jeśli mnie nie posłuchasz będę musiał zrobić coś, za co nie będę ciebie przepraszał. Nie zmuszaj mnie.
     - Rób, co musisz.

Odeszła od niego, a on przez chwilę stał i patrzył w jej kierunku. Żałuję, że nie pojawiłam się wcześniej, bo nie usłyszałam wystarczająco dużo, aby znaleźć dowód na zdradę TenTen.

Rozbrzmiał dzwonek telefonu Sasoriego. W odpowiednim czasie rozproszył jego uwagę, dzięki czemu sama będę mogła ruszyć śladami dziewczyny. Poczekałam, aż odejdzie na bezpieczną odległość.

     - Telefon – szepnęłam, gdy doznałam olśnienia.  

Najszybciej, jak potrafiłam podążyłam tropem koleżanki. Czułam się, niczym tajny agent śledzący głównego podejrzanego. Czułam się tak, chociaż nie byłam profesjonalna i doświadczona, jak oni. Otoczył mnie strach oraz niepewność. Czy robiłam dobrze?

Zatrzymała się przed przejściem na pieszych. Sygnalizacja wskazywała czerwone światło. To moja szansa, wypowiedziałam te słowa w myślach i schowałam się za drzewem.

     - Gdzie jesteś… - przeglądałam listę kontaktów w komórce, którą uprzednio znalazłam w kieszeni. – Musisz gdzieś tu być. – Drżenie rąk nie pomagało mi w wciskaniu klawiszy. Zdawałam sobie sprawę z upływu sekund, przez co zatracałam spokój. – Jest.

Przycisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. Miałam nadzieję na przełom i łut szczęścia. Kiedyś dobra passa musi do mnie zawitać, prawda?

Zesztywniałam, gdy usłyszałam melodię za swoimi plecami. Był zbyt głośny, aby dochodził od TenTen. Więc, skąd…?

Zapiszczało mi w uszach, po czym świat zalał się czernią.

ZMIANA POSTACI – ITACHI

     Odpoczywałem na łóżku. Relaksowałem się, wchłaniałem spokój i cieszyłem się chwilą ciszy. W końcu odżyłem, odzyskałem ciało i zdobyłem kilka minut dla siebie. Swoboda, własna wola. Nie musiałem biegać za cudzym ogonem, jak pies. Decydowałem o swoim życiu. Byłem WOLNY.

Przyznam, że delikatnie przesadziłem, gdy wspomniałem o swobodzie. Pukanie do drzwi, które właśnie mi przeszkodziło w rozkoszowaniu się samotnością, temu dowodziło. Minęła chwila, po czym usłyszałem skrzypienie zawiasów i kroki, więc zwróciłem się przodem do ściany, zasłaniając głowę poduszką. Miałem nadzieję, że to wystarczy, aby zniechęcić intruza do rozmowy.

O dziwo nie zadziałało, a dodatkowo nie poznałem jeszcze powodu, dla którego ten ktoś zdecydował się mi przeszkodzić. Z niechęcią zwróciłem się w stronę stojącej obok łóżka osoby. Marzyłem o bezludnej wyspie.

Brat zatrzymał się na środku pokoju i spoglądał na mnie z przerażeniem. Wiedziałem, że coś ciąży mu na sercu, ale boi się wyznać prawdę. Zmarszczyłem czoło, gdy delikatnie otworzył usta, ale wciąż milczał. Usiadłem, dając mu czas na przemówienie.

     - Sasuke, co jest? – przecierałem oczy. Byłem strasznie zmęczony i zdezorientowany.
     - Nie… - zachłystnął się śliną. – Nie mogę jej znaleźć.

Te słowa okazały się lepszą pobudką, niż kubeł zimnej wody wylany na twarz. Momentalnie wstałem, złapałem go za bluzę i uderzyłem nim o ścianę.

     - Jak to nie możesz jej znaleźć? – Stanął na palcach.
     - Nauczycielka kazała jej wyjść po marker. Chciałem iść za nią, ale mi nie pozwoliła. Nie mogłem nic zrobić, choć liczyłem na to, że nie zrezygnuje z planu – złapał łapczywie oddech, chociaż nie mógł napełnić płuc, bo go przyduszałem.
     - Pewnego dnia ci wpierdole. Uwierz mi, że nie będę litościwy.
     - Dusisz mnie. – Mimowolnie go puściłem. Zaciągnął się powietrzem. – Myślisz, że ją dorwała?
     - Po co miałaby ją dorwać skoro mnie wypuściła?

Nasze spojrzenia się skrzyżowały i wtedy zauważyłem źrenice brata, które błyskawicznie przejęły kontrolę nad ciemnymi tęczówkami. Musiał wpaść na to samo, co ja, bo nas obu sparaliżował strach. Jeśli miałem rację…

Stracimy Sakure na zawsze.

ZMIANA POSTACI – SAKURA

     Paradoksalna sytuacja. Przed odzyskaniem wspomnień pragnęłam przygód. Marzyłam o dreszczyku emocji, o wielkiej miłości i pogmatwanych historiach rodem z filmu romantycznego. Chciałam, aby moje życie nabrało barw i nigdy nie brakowało w nim akcji. Dlaczego, więc teraz pragnęłam wrócić do nudnego i monotonnego życia? Skrywana w cieniu sylwetka, niemożliwa do rozwiązania zagadka. Cierpiałam, bo nie mogłam schować twarzy w poduszce. Brakowało mi kołdry, która chroniła mnie przed resztą świata. Byłam ja i cisza… Ja i lawina buzujących uczuć.

Szarpnęłam łańcuchami, do których byłam przykuta. Mimo, że z wyglądu przypominały złom kupiony ze szrotu, nie mogłam z nimi wygrać. Przyszpiliła mnie do podłogi, w jakimś starym opuszczonym domu. Z okna widziałam jedynie las, skrywający się pod mocą nocy. Mogłam być wszędzie, także nie marnowałam głosu na krzyk. Zdawałam sobie sprawę, że osoba uciekająca przed nami przez tyle czasu, uwięziła mnie na odludziu.

     - Jak mam się stąd wydostać? – zmarszczyłam czoło i poczułam, jak zaschnięta krew naciąga moją skórę.

Kilkanaście razy pociągnęłam za łańcuchy, próbowałam całym ciężarem ciała uwolnić nogę, ale każda próba kończyła się fiaskiem. Nigdy jej nie przechytrzę.

Rozłożyłam się na spróchniałych deskach, jakbym miała za chwilę robić aniołki w śniegu. Gdyby ktoś zobaczył mnie z boku za pewne powiedziałby, że w takiej sytuacji jestem niezwykle spokojna. Pozbawiona strachu i wyzwolona od paniki. Możliwe, że sprawiałam takie wrażenie, jednak wewnątrz mnie panowało tornado emocji. Motałam się między paranoją, a równowagą. Nie chciałam przysłonić zdrowego rozsądku, choć wykorzystałam wszystkie możliwości, jakie przychodziły mi w tej chwili do głowy.

Zmrużyłam oczy, gdy na ścianie zauważyłam stopioną stal. Bez namysłu podniosłam się z ziemi i podeszłam jak najbliżej niej. Czyżbym znajdowała się w miejscu, gdzie przytrzymywała Itachiego?

     - Jeśli to tutaj – zerknęłam na poruszające się za oknem liście drzew. – Jestem w lesie Aokigahara. Tylko, dlaczego umieściła mnie tutaj? – szeptałam, bo i tak nikt mnie nie słyszał. – W co ty pogrywasz?

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Chciałam sprawdzić, czy niczego na pewno nie przeoczyłam. Miałam złe przeczucie i doskonale wiedziałam, że zrobiła to specjalnie. Jeśli miałam rację…

Usłyszałam trzask pękającej gałęzi. Odwróciłam się, dzięki czemu przez okno zauważyłam ciemną sylwetkę zmierzającą do drzwi. Niepewnie przełknęłam ślinę, poczułam chłód ogarniający moje kończyny i krople zimnego potu przedostającego się przez pory w skórze.

Klamka kilka razy się poruszyła. Szukałam planu awaryjnego, ale nie wiedziałam, w jaki sposób się obronić. W małym pomieszczeniu rozległ się huk. Ktoś uderzył w drzwi. Czyżby to nie ona? Kolejny nieprzyjemny dźwięk zmusił mnie do schowania pod łóżko. Naprawdę nie wiedziałam, dlaczego w tamtym momencie się pod nie wczołgałam.

Ostatni hałas przyniósł ze sobą głośne trzaśnięcie. Drzwi opadły na podłogę, unosząc w górę kurz. Na moment zacisnęłam powieki i odwróciłam głowę. Słyszałam kroki błądzące po pokoju oraz skrzypienie podłogi.

Westchnęłam najciszej, jak umiałam. Zobaczyłam część fotografii, na której była twarz Itachiego. Drugą osobę przysłaniała zepsuta deska, jaka wyłamała się od reszty. Przez to jedno zdjęcie zapomniałam kompletnie o człowieku w pokoju. Sięgnęłam po papier zapełniony kolorowym tuszem. Wbrew moim przypuszczeniom i pierwszemu wrażeniu, łóżko było naprawdę duże. Delikatnie wygięłam ciało, po czym usłyszałam ocierające się o deski łańcuchy.

     - Cholera.

Nie starałam się bronić. Sama zdradziłam swoją pozycję, chociaż znając moje szczęście i tak za pewne by mnie znalazł. Dzięki łańcuchom bardzo łatwo wyciągnął mnie spod łóżka. Kobieta, mężczyzna… Nie ważne. Zamknęłam oczy i szybko zasłoniłam je dłońmi. Nie chciałam na to patrzeć. Nie byłam przygotowana na śmierć.

     - Wynosimy się stąd – rozszerzyłam palce i przez szpary ujrzałam znajomą kasztanową czuprynę. W szoku wycofałam się, aż moje plecy zetknęły się ze ścianą. – Zaraz cię uwolnię i spadamy.
     - Chyba śnisz – podkuliłam nogi i objęłam je rękoma. Swoją brodę oparłam o kolana.

W jaki sposób miałam odebrać jego nieoczekiwane przyjście? Skąd się wziął w tym miejscu i dlaczego chce mnie uwolnić?

     - Nie skrzywdzę cię. Przyszedłem, aby cię stąd zabrać. To skomplikowane, ale musisz mi zaufać.
     - Zaufać? – zaśmiałam się.

Jego dłoń zamigotała czerwonym światłem, które po chwili zgasło.

     - Próbowałam. Nie zadziała.
     - Zapieczętowała tę ruderę – syknął. – Znajdę coś, aby cię stąd wyciągnąć – przeszukiwał opustoszałe pomieszczenie.
     - Nic nie znajdziesz – pokręciłam głową, zastanawiając się, dlaczego z nim rozmawiam.
     - Masz rację – wzruszył ramionami. – To są stare łańcuchy, więc powinienem dać radę wyłamać je z zawiasów.
     - Nie rób tego! – krzyknęłam, gdy zauważyłam, jak spód stopy uderza w metalowe kółko przymocowane do ziemi.
     - Czemu? – nie zauważyłam na jego twarzy najmniejszego grymasu. – Jestem bardzo silny i odporny na ból. Nie bój się.
     - Ja po prostu nie chcę z tobą iść!
     - Przestań marudzić i mi pomóż. Ciągnij łańcuch z całej siły w swoją stronę. Wspólnymi siłami damy radę – zerknął na mnie, przytrzymując nogę w powietrzu. – Co się stało?
     - Zastanawiam się, jak mogłam coś do ciebie czuć. Przez pewien czas byłam pewna, że cię kocham, a ty… - pociągnęłam nosem. – A ty wbiłeś mi nóż w plecy.
     - Teraz chcesz o tym rozmawiać? – stopa dotknęła podłoża. – Sakura pogadamy, jak stąd wyjdziemy.
     - Kochałam cię, rozumiesz?! – krzyknęłam, jakbym była opętana. – Pokładałam w tobie nadzieję i myślałam, że dzięki tobie zmienię swoje życie, a ty z nią pracujesz. Współpracujesz z nią!
     - Nie pracuję z nią.
     - A teraz jeszcze kłamiesz!
     - Musimy cię uwolnić, zanim wróci, więc daruj sobie tę paplaninę. – Powrócił do czynności kopania.
     - Jak zwykle zimny i opanowany.
     - W naszym życiu nie ma miejsca na ckliwe momenty, rozumiesz?! – wzdrygnęłam się, widząc jego gniewny wyraz twarzy. – Nie ma! Już w dniu narodzin zostaliśmy naznaczeni i skazani na cierpienie – wyżywał się na zawiasie. – Myślisz, że byłaś mi obojętna?! Że nic dla mnie nie znaczyłaś?! Ryzykowałem dla ciebie życie każdego ZASRANEGO dnia! Zachowywałem spokój! Kłamałem przełożonemu! Podłożyłem się, gdy wy romansowaliście i planowaliście wspólne życie! – zawiasy popuściły, byłam wolna. – Skazałem się na śmierć, abyś ty była szczęśliwa! – wskazał na mnie palcem. – Czy to nie jest miłość?!
     - Kłamiesz… - szepnęłam, nie mając odwagi wypowiedzieć tego głośniej.
     - Idziemy. Zabieram cię stąd. Jeśli nie znikniemy, oboje zginiemy – złapał mnie za nadgarstek.
     - Nigdzie z tobą nie idę – próbowałam się wyrwać.
     - Sakura nie rozumiesz. Oni tu jadą i mogą pojawić się w każdej chwili.
     - Nie wyjadę bez Itachiego.
     - Sakura!

Potężne trzęsienie ziemi wprawiło w ruch fundamenty domu, w tym nasze ciała.

     - Co się dzieje? – Po jego wyrazie twarzy zrozumiałam, że jest tak samo zaskoczony, jak ja.
     - Stań za mną – złapałam go za dłoń i w pewnym sensie zdecydowałam się mu zaufać. – Jak nadarzy się okazja uciekaj.

Przytaknęłam głową, chociaż nie miałam zamiaru odejść. Coś w głębi serca podpowiadało mi, że nie mogę uciec. Kolejne silne przeczucie zawładnęło moją duszą – nie zignoruje tego.

     - A wy, co się czaicie? – Damski głos rozbrzmiał za moimi plecami.

Złapała mnie za szyję i jednym płynnym, wyjątkowo silnym ruchem wypchnęła mnie przez okno. Trzask, poprzedził mój upadek. Poczułam silny ból w różnych miejscach na ciele, w których ugrzęzły kawałki szkła. Przeczołgałam się kilka metrów. Słyszałam odgłosy walki, a po chwili dostrzegłam opadające do wewnątrz ściany.

     - Sasori!!! – wydarłam się z całych sił. – Sasori!!! – powtórzyłam jego imię, gdyż pragnęłam, aby przeżył.

Zauważyłam jego sylwetkę, która tyłem zmierzała w moim kierunku. Wykonywał dynamiczne ruchy, a jednocześnie starał się kontratakować.

     - Ona musi zginąć.

Przystanęli nieopodal mnie. Rozpoznawałam ten głos, choć nie umiałam dopasować go do twarzy. Kobieta skryła swoją tożsamość pod białą maską, przypominającą mima. Miała na sobie bardzo długi płaszcz i założony na głowie kaptur.

     - Nie rób tego. Zabiorę ją ze sobą i obiecuję, że nigdy jej nie zobaczysz.
     - Dopóki będzie żyła, on nie przestanie jej szukać. Nie odpuści.
     - Nie mogę ci na to pozwolić. Mamy, co do niej wielkie plany.
     - Tak! – zaklaskała energicznie, jednocześnie się śmiejąc. – Sasori wieczny anioł stróż.
     - Zabiorę ją – przykucnął, po czym przyłożył lewą rękę do prawego boku. Krwawił.

Kim ona jest? Dlaczego wydaje mi się taka znajoma? Żałuję, że nie udało mi się dostrzec fotografii. Pomogłaby mi rozwiać wątpliwości. Przez cały czas podejrzewałam Guren, ale była zbyt niska, aby nią być. TenTen? Przecież to niemożliwe. Kim ona jest?

     - Przez cały czas mówicie w moim imieniu, a ja sama potrafię się bronić – mozolnie podnosiłam się z ziemi, uważając jednocześnie na szkła.
     - Dobre! – zaśmiała się jeszcze głośniej. – Mogłabyś się obronić, gdybym ówcześnie nie zablokowała przepływu czakry w twoim organizmie.

Zamarłam, a w żołądku poczułam silne mrowienie. Czy mówiła prawdę? Ojciec nigdy nie wspomniał mi o zablokowaniu czakry. Dlaczego życie musi być takie skomplikowane?

     - Pozwól mi ją stąd zabrać. Wyjadę z nią, obiecuję.
     - Powtarzasz się – skupiła swoją uwagę na nim. – Dobrze wiesz, że ona ciebie nigdy nie pokocha, prawda? Zawsze będzie myślała o Itachim, choćbyś nie wiem co robił. Nie dasz rady jej w sobie rozkochać.
     - Być może, ale warto próbować. To lepsze, niż śmierć.
     - No nie wiem – wzruszyła ramionami. – Lepszym rozwiązaniem jest ją zabić, przeczekać żałobę Itachiego i podbić jego serce. Taki mam plan. Dlatego go wypuściłam i pozwoliłam mu odejść. Nawet upewniłam się, że trafił bezpiecznie do domu.

Wszystko obmyśliła i zrealizowała swój plan bez najmniejszych przeszkód. Zmyliła nas, pozwoliła nam myśleć, że jesteśmy krok przed nią, gdy ona przez cały czas pociągała za odpowiednie sznurki. Wpadliśmy w pułapkę.

     - Oni przyjadą i pomszczą naszą śmierć.
     - Tego też nie byłabym taka pewna – pokręciła głową i wskazała na mnie palcem. – Chcę tylko jej. Nie zabiję cię, bo nie jestem głupia. Znam wasze zasady na pamięć i wiem, jak bardzo jesteście związani. Rozpętałabym piekło, gdybyś zginął.
     - Wiesz, że najpierw musisz mnie zabić, aby ją dostać?
     - Szczerze? – zrobiła kilka kroków do przodu. – Ty powinieneś ją zabić. Takie było twoje zadanie. Jesteś nieposłuszny swojemu kodeksowi, zdradziłeś swój lud. Sądzę, że już jesteś martwy, ale pozostawię im wykonanie egzekucji.

Czy miłość jest tak silnym uczuciem, które może doprowadzić człowieka na skraj wytrzymałości? Nie mogę uwierzyć, że przyszło mi przechodzić przez tyle cierpienia ze względu na platoniczną miłość. Dziewczyna zakochała się w Itachim i przez to zdecydowała się obrać ścieżkę nienawiści i przemocy. Nie odnajduję się. Przez cały czas byłam pewna, że chodzi o mój związek z Itachim, i właśnie złamanie paktu sprowadziło na nas falę nieszczęść.

„Akatsuki… – jeszcze się spotkamy.”

     - Wystarczy tej gadki – przeniosła ciężar ciała na przednią nogę, a tylną cofnęła, jakby stała na linii startu. – Czas sfinalizować mój plan.   

Zniknęła z pola widzenia. W tym samym momencie w moich uszach rozbił się niespodziewany, donośny śmiech Sasoriego.

13 komentarzy:

  1. Ciekawy rozdział. Moja spostrzegawczość mnie dziś powaliła , za nic w świecie nie mogłam się skapnąć kto przyszedł uratować Sakurę gdyby nie było napisane o kogo chodzi. Czekam na następną notę, Pozdr Czarna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz :). Ja ostatnio tak mam, że jakoś niekoniecznie wszystkich przedstawiam konkretnie, ale zadbałam, o to, aby wypowiedziane imię zrobiło to za mnie :). Pozdrawiam serdecznie i dzięki za czytanie ;p

      Usuń
  2. Witam, witam!
    Dzisiaj krótko i zwięźle.
    Nie spodziewałam się Sasoriego ratującego Sakurę. Zaskoczyłaś mnie. o.O Jak zwykle zresztą...
    Rozdział mi się podobał. Było w nim wszystko to co powinno być. Nic dodać , nic ująć.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, choć smuci mnie, iż zbliżamy się już do końca opowiadania.

    Pozdrawiam. Życzę weny
    Buziaak ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak na Ciebie muszę przyznać, że jest krótko, ale czy... Długie komentarze są potrzebne?
      Czy Sasori ratował Sakure? Tego na Twoim miejscu nie byłabym pewna ;o.

      I jakby nie patrzeć smucić się nie musisz, bo to zaledwie końcówka aktu I xD. Jeszcze dłuuugo będę wam zatruwać życie swoimi bazgrołami xD.

      Pozdro i dziękuje za komentarz :)

      Usuń
  3. Zaglądam tu codziennie i w końcu zostałam za to wynagrodzona ;D Nie mogłam się doczekać. Był to pierwszy blog ItaSaku na jaki wpadłam.
    Oczywiście ciekawość Sakury wzięła nad nią górę i jak zwykle nic dobrego z tego nie wyszło. hehe chyba nigdy się nie nauczy. Pewnie zrobiłabym tak samo. Swoją drogą nauczycielka nie miała racji. To chyba najdłuższe wyjście po flamaster. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję że pojawi się już niedługo.
    Pozdrawiam
    Yuka-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś wynagrodzona xD. Sama martwiłam się, że jakoś pogoda nie sprzyjała mojemu umysłowi i nie umiałam się skupić nad czymkolwiek, chociaż niektóre rzeczy wychodzi.

      Nauczycielka się trochę pewnie zgarbiła, że Sakura wgl nie wróciła. Ale czy to istotne? Niech spada na szczaw xD.

      Nowy rozdział nadszedł dzisiaj.
      Dzięki za komentowanie i za to, że jesteś i za to, że się do mnie przekonałaś. Pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. Kocham Twoją twórczość <3 Nie zawiodłam się czytając nowy rozdział i już nie mogę doczekać się kolejnej części. Mam nadzieje, że w końcu Itaś i Saku będą mieli spokój, ale czuje, że jeszcze trochę do mety. Lubie Sasoriego i ciesze sie, że stał się ejj wybawcą. To znaczy, na początku go lubiłam. Potem już nie. Miałam do niego mieszane uczucia, ale jako, że to jest Sasori sam w sobie, dobrze że jest tym dobrym. (to zdanie nie miało kompletnego sensu...) Ale co tam! Z niecierpliwością oczekuje 23 części!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny! <3
    Wakako

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za tak miły komentarz i wyznanie miłości mojej twórczości ;p.

      No w końcu to ItaSaku, ale jakbym miała pisać o tym, że są szczęśliwi to ile można tak o tym wspominać? Chyba się nie da wiecznie pisać o szczęściu i nie zanudzić.

      Sasori to inna sprawa xD. Chyba się zdziwisz... Znowu... ^^

      Dziękuje za komentarz, za to że mnie czytasz i za wszystko inne!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. No nieeee, ja to powinnam przeczytać, ale taak mi się nie chceeeeeee, że łeeeeeee T______T
    Wybacz mi to- obiecuję, że się za rozdział wezmę w wolnej chwilce. Także tego, nie załamuj się ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo dobra, po napisaniu komenta naszła mnie chęć i przeczytałam rozdział xD Głupie, nie sądzisz?

      Zatem stwierdzam, że zagmatwałaś wszystko na amen T__T Na razie czytam, bo czytam. Ale wszystko mi się już popierrdzieliło.... Ahhh, marny mój żywot, oj marny.... Ale pomijając fakt, że nie ogarniam, to rozdział ciekawy i nawet mogę rzecz, że ujmujący ;D

      Usuń
    2. Zatem stwierdzam, że ! Ze wszystkim sobie poradzimy i ... Poznasz prawdę to powiesz, że wcale nie było, aż tak zagmatwane. Bo w sumie rozumiem, jak ciężko jest skojarzyć fakty gdy coś się czyta raz na tydzień, czy na dwa... przez to opos traci niestety urok, ale poradzimy sobie z tym! Jak ze wszystkim innym :).

      Pozdrawiam moja mordko leniwa :*

      Usuń
  6. No, więc w końcu zabrałam sie z czytanie, przeczytałam i jestem w kropce.
    Sasori jest z Akatsuki i pomaga Sakurze, ale za nic nie umiem się domyślić dlaczego?! :/
    Strasznie to zagmatwane i pokręcone. zaczynam sie gubić, ale mam nadzieje, że niedługo wszystko sie wyprostuje.
    Po za tym zastanawia mnie TenTen i kto jest ta kobietą. No, bo w sumie Guren mogłaby nią być, bo załozyła by te czerwone szpilki i pasuje.
    Ale pewnie o zły trop, więc nie pozostaje mi nic jak tylko czekać na next.
    Weny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuje za komentarz i wylanie swoich przemyśleń...
    Dlaczego Sasori pomaga Sakurze wyjdzie w swoim czasie. Odpowiednim. Jak zawsze. Ale niestety nie w tej części, bo w tej części nie rozchodzi się o Akatsuki, a o kogoś innego.

    To jest delikatnie zagmatwane, przyznam, ale wyprostujemy to. :)
    Wszystko wyjdzie na jaw xD

    Pozdrawiam ;p

    OdpowiedzUsuń