ZMIANA POSTACI
- SAKURA
W moim życiu jest wiele spraw, których nie
potrafię logicznie wyjaśnić. Wykraczało to poza moją wiedzę, mogłam to
swobodnie przyrównać do wiary w Boga. Wierzymy w Niego, choć nikt z nas nigdy
Go nie spotkał. Ja wierzyłam w swojego ojca i zaczynałam coraz bardziej, dzięki
niemu dostrzegać swoją wartość. Byłam kobietą, może nie wyjątkowo piękną i
wyróżniającą się w tłumie, ale zasługiwałam na uwagę.
„Zasłonięcie ran i siniaków, jak większość zaklęć będzie trwało do
jutra. O północy powinnaś wrócić z bankietu, jeśli nie chcesz, aby zobaczyli
Cię w rozsypce” – ojciec, dzięki swoim czarom dał mi szansę na normalną zabawę.
Nie ukrywam, że czułam się trochę, jak kopciuszek, który musi wrócić do domu
przed złą macochą.
Ubrana w obcisłą sukienkę weszłam na wielką salę
balową. Rozglądałam się szukając przyjaciół. Przy moim boku stał Sasori,
którego dłoń spoczywała na moich plecach. Miał na sobie drogi garnitur i krawat
dopasowany do koloru mojej beżowej kreacji. Czułam się, jakbym przyszła na
studniówkę.
-Ślicznie wyglądasz. -
szepnął mi do ucha, po czym posłał wyjątkowo hipnotyzujący uśmiech.
Muszę przyznać, że jego dotyk i spojrzenie wprawiło mnie w lekkie
podniecenie. Czułam się szczęśliwa, bo przy nim mogłam zapomnieć o swoich
problemach. Nie zastanawiałam się, w jaki sposób rozwiąże konflikt z mocą, z
napadami i zaciemnieniem. Liczyła się ta chwila, dzięki której mogłam poczuć
się prawdziwą kobietą.
-Widzę ich. Chodź. -
wyciągnął do mnie rękę, a ja z gracją podałam mu swoją dłoń.
Muszę przyznać, że mnie zawstydzał. Czułam się nieswojo, gdy
wpatrywał się we mnie z taką namiętnością. Nigdy wcześniej nie widziałam jego
dzisiejszej wersji. Był spokojny, nadmiernie uprzejmy i zainteresowany
wyłącznie mną, jakbym była jedyną płcią piękną na tej sali.
-Jak się czujesz? - Hinata
przytuliła się do mnie. – Naprawdę nas zmartwiłaś, gdy straciłaś przytomność.
Wciąż nie rozumiem, co takiego się stało.
Wyglądała prześlicznie. Miała na sobie czarno-białą sukienkę z dużym
dekoltem. Spięła włosy w kok, do którego przyczepiła biały kwiatek i dodała
delikatny, aczkolwiek podkreślający jej urodę makijaż.
-Dla kogo się tak
wystroiłaś? - zawstydziła się i rzuciła spojrzenie na drzwi frontowe.
Pojawił się w nich Sai. W garniturze, z ułożonymi włosami nie przypominał
tego zapracowanego chłopaka, którego widziałam w biurze. Był zadbany, wyspany i
przygotowany na podryw. Dobrze wiedziałam, dla kogo się ogarnął. Chciał ją
odzyskać tak samo, jak ona chciała, aby znowu byli razem. Miłość może napotkać
nie jedną przeszkodę, a jednak zawsze znajdzie powrotną drogę.
-Patrzcie wielka łapa
przyszła z Ino. - zaśmialiśmy się. Na szczęście udało się odwrócić uwagę od
pytań na temat mojego życia.
Sasuke zdrową ręką obejmował Ino, która jak wszystkie kobiety na tej
sali wystroiła się, niczym choinka w Boże Narodzenie. Była najpiękniejsza z nas
wszystkich. Nic dziwnego skoro uwielbiała obracać się w świecie mody. To była
jej mocna strona, chociaż nie starała robić z siebie plastikowej lalki. Dla
swoich bliskich była kochana i tylko czasami zadziorna. Zresztą w naszej
paczce, każdy od czasu do czasu dolewał oliwy do ognia.
-Podejdziesz w końcu do
niego? – uśmiechnęłam się na widok Sai’a patrzącego na Hinate.
-Powinnam?
-A powinnaś? – puściłam jej
oczko. Chciałam, aby decyzja należała do niej i poszła za głosem serca. Nie
lubiłam rzucać pustych rad.
-A Ty pogodzisz się z
Wielką Łapą?
-Powinnam? – zaśmiałyśmy
się jednocześnie.
-A powinnaś? – Hinata
specjalnie dodała to pytanie.
Moje poczucie humoru, jednak szybko zniknęło, gdy Ino z Sasuke
zatrzymali się przy nas. Naprawdę nie miałam ochoty udawać, że wszystko jest w
porządku, a Sasu nie jest niczemu winien. Zastanawiałam się czasami, jak on to
robi, że może swobodnie spojrzeć w lustro. Wkurza mnie ta jego nieporadność i
chęć zatuszowania problemów oraz błędów przez upływ czasu.
-Gdzie Naruto? – Ino mnie
zaskoczyła. Myślałam, że się nim nie interesuje. – TenTen przyjdzie później.
Coś miała do załatwienia. Nie wiem co i jak, bo zaledwie napomknęła temat.
-Jak zwykle pełna werwy. –
unikałam kontaktu wzrokowego z moim pseudo przyjacielem.
-Zadzwonię do Naruto. –
Sasuke pocałował w policzek Ino i odszedł z telefonem przy uchu. Traktował mnie
tak samo, jak ja jego. Udawaliśmy, że siebie nie widzimy.
-Ile czasu macie zamiar
ciągnąć tą farsę?
-Idę. – Hinata ruszyła do
swojej drugiej połowy. Zrezygnowała z dumy.
-Myślałam, że nie chcesz,
abym z nim rozmawiała. – nie wiedziałam, jak zbyć pytania blondyny.
-Zaraz przyjdę. – Sasori
wpatrzony w ekran telefonu ruszył w kierunku wyjścia na taras.
-Dobrze się czujesz? – Ino
nie zwróciła na niego uwagi - Sama wiesz, jak to u nas działa. Jesteś
najsłabszym ogniwem i mnie wkurzasz, ale wasza kłótnia źle działa na Sasuke.
Zauważyłam swoją matkę, a krew w moich żyłach natychmiastowo zaczęła
buzować. Zawładnęła mną wściekłość.
-Daj mu du… - ugryzłam się
w język. – Nie wtrącaj się. Mam w dupie, co sobie teraz myślisz i czego chcesz.
-Znowu Ci odbija? –
odwróciła się.
-Muszę do toalety.
Uciekłam, bo działo się ze mną coś dziwnego. Widok mojej mamy, która
z wielkim uśmiechem na ustach do mnie machała, wprawił mnie w tą lawinę
zagubienia. Nie mogłam rozmawiać dłużej z Ino, bo pociągnęłoby to za sobą
katastrofalne skutki.
Wbiegłam do toalety, a serce załomotało w mojej klatce piersiowej. To
samo czułam na wfie w szkole. Źle się czuje. Zaczynam tracić świadomość, jakbym
była wstawiona. Nie piłam alkoholu, więc dlaczego świat tak dziwnie wirował?
-Cholera… - położywszy ręce
na umywalce delikatnie się pochyliłam.
Bolało… Szczypało… Rwało…
Zamknęłam oczy i zobaczyłam przed sobą mojego ojca.
Już wiem! – krzyknęłam w swoich myślach.
-Raz… Dwa… - wzięłam
głęboki wdech. – Trzy.
-Sakura? Wszystko gra? –
Ino niespodziewanie pojawiła się w drzwiach. Podniosłam na nią ślepo wzrok i
szeroko się uśmiechnęłam.
-Tak. – wyprostowałam się.
– Wszystko gra. Wybacz ucieczkę, ale widok starej tak na mnie zadziałał. Nie
chciałam na Ciebie naskoczyć.
-Spoko. Widziałam jej minę,
jak wyrwałaś do kibla. Chyba myślała, że rzucisz się jej w ramiona.
-Słyszałaś?
-Jestem dziewczyną jednego
z braci Uchiha. Zapomniałaś, że od zawsze klapią językiem? – podeszła do mnie i
zaczęła grzebać w moich włosach. – Poczekaj, bo trochę popsuła Ci się fryzura.
-Dzięki.
Wspomnienie o braciach Uchiha poruszyło moje serce. Posmutniałam i
nie potrafiłam tego ukryć. Sasori wzbudzał we mnie uczucia, naprawdę nie był mi
obojętny, ale nie mogłam wybić z głowy Itachiego. On nieustannie powracał i jak
tylko postawiłam kropkę nad „i” zawsze znajdował się ktoś z gumką w dłoni.
-Też mi go brakuje.
-Co? – wróciłam do
rzeczywistości.
-Może mało ze sobą
rozmawiamy o takich sprawach, ale widzę Twoją minę. Też za nim tęsknie. Wszyscy
tęsknimy.
-Ciekawe czy jest
szczęśliwy…
-Jak jest szczęśliwy to
niech lepiej przede mną ucieka. Wyrwę mu wszystkie kończyny i karze się czołgać
do domu. Mam gdzieś, że jest bokserem. – uśmiałam się. – Fajnie, że znowu
szczerze się uśmiechasz.
Skończyła bawić się moimi włosami i odwróciła mnie w stronę lustra.
Uśmiech nie schodził jej z ust. Co się stało ze starą Ino?
-Ekstra. – miała smykałkę
do upiększania ludzi. – Wracajmy na przyjęcie. Pewnie będą nas szukać.
-Sasuke jest zajęty złapaniem
Naruto, a Sasori odbywa jakąś ekscytującą rozmowę, bo wymachuje strasznie
rękoma. I Sakura... - zatrzymała mnie, zanim zdołałyśmy opuścić toaletę. -
Wybacz Sasuke. Wiesz, jaki on jest i co przeżywa.
-Nie wybaczę mu dopóki sam
nie przyjdzie i mnie nie przeprosi. Wybacz mi Ino, bardzo go lubię, ale przesadził.
Mam dość wybaczania mu wszystkiego, bo przeżywa rozstanie z bratem. Nie tylko
on stracił Itachiego. Czas przestać traktować go, jak dziecko i Tobie radzę to
samo. Niepotrzebnie go rozpieszczasz.
W pewnym sensie byłam z siebie dumna, bo w końcu komuś wygarnęłam
prawdę drzemiącą w moim wnętrzu. Od dawna chciałam przycisnąć Sasuke do ściany,
pokazać mu, że życie wcale nie kręci się wokół niego. Nie miałam jednak siły
przebicia wśród naszego towarzystwa. Wszyscy wiecznie mu współczuli, a ja nie
chciałam się wyróżniać.
-Sakura możemy porozmawiać?
- przewróciłam oczami, gdy usłyszałam głos matki.
Chciałam pokazać jej swoją ignorancje, więc głowę skierowałam w
kierunku rozmawiającego przez telefon Sasoriego. Faktycznie energicznie
wymachiwał rękoma i nerwowo chodził tam i z powrotem na tarasie.
-Proszę. - kontynuowała.
-Możesz mówić, aczkolwiek
nie jestem pewna czy Ci odpowiem.
-Czemu taka jesteś? Chce
dla Ciebie dobrze. Staram się, a Ty przeprowadzasz się do tego motelu z ojcem i
teraz mnie unikasz? - mówiła szeptem, ale wyczuwałam jej irytacje. - Przynosisz
mi wstyd przy ludziach.
-Widocznie używamy innych
słowników, bo w moim „dobrze” oznacza zupełnie coś innego, niż w Twoim. -
musiałam spojrzeć jej w oczy. - Utrudniasz mi życie na każdym kroku. Chciałaś,
abym stała się dokładnie taka jak Ty. Po co? Dlaczego nie pozwoliłaś mi iść
swoją ścieżką i nie wspierałaś mnie przy moich wyborach tak, jak powinni robić
to rodzice?
-To nie miejsce na takie
rozmowy.
-Nie licz, że znajdziesz
inną okazję. Zostanę z ojcem.
-Jestem za Ciebie
odpowiedzialna Moja Droga i nie myśl, że oddam Cię ojcu. On Cię zniszczy, a ta
cała zabawa w moce nie jest dla Ciebie. Nie widzisz tego? Jesteś słaba, dajesz
sobą manipulować. Nigdy nie byłaś popularna. Owszem masz swoją grupę znajomych,
ale ile dla nich znaczysz? Wiecznie się obrażaliście, robiliście sobie głupie
żarty. Myślisz, że na tym polega przyjaźń? Ja jestem Twoim dobrym rozwiązaniem.
Do tej pory bardzo dobrze odbijałam piłeczki, które chciały mi Ciebie odebrać.
Teraz zrobię to samo, bo przy mnie jesteś bezpieczna. Ja nie odejdę tak, jak
Itachi, który szybko się poddał.
-Piłeczki? – zaskoczyła
mnie. - Dlaczego piłeczki? I dlaczego Itachi się poddał? – próbowałam nad sobą
zapanować, ale coś mi podpowiadało, że moja mama skrywa mroczną tajemnicę.
-Oj dobrze wiesz, o co mi
chodzi.. - machnęła ręką, speszyła się.
-Zrobiłaś coś? – w mojej
głowie układała się teoria spiskowa.
-Idę się napić.
Zostawiła mnie. Musiałam przyznać, że tą cechę rodzice mieli wspólną.
Tata również uwielbiał znikać w najmniej dogodnych dla niego sytuacjach.
Czy była do tego zdolna? Jakaś część mnie podpowiadała mi, że moja
mama mogła mieć coś wspólnego z zaginięciem Itachiego. Mogła? Pokręciłam głową
odrzucając całkowicie tą możliwość. Kochała mnie, miała swoje schizy, ale
pozbycie się człowieka... Cholera. Miała swój kodeks moralny, wierzyła w Boga,
chodziła co tydzień do Kościoła i wiecznie się modliła. Czy moja matka mogła
być cichym zabójcą?
-Przepraszam syrenko, że
tyle zajęła mi rozmowa.
-Muszę się przewietrzyć.
Ominęłam obojętnie Sasoriego, bo wciąż biłam się z własnymi myślami.
Nie mogła tego zrobić...
Usiadłam na ławce w ogrodzie. Było chłodno, ale nie chciałam stąd
odchodzić. Patrzyłam w gwiazdy próbując wyobrazić sobie moją mamę w roli
pogromcy Itachiego.
-Załóż, bo zmarzniesz. -
Sasori zdjął marynarkę i zarzucił ją na moje ramiona, pozostawiając dłoń na moim
barku. Oparłam o niego głowę.
-Myślisz, że czasem ktoś
może nie być tym, za kogo go uważamy?
-Hm...? O czym mówisz?
-Mam wrażenie, że moja mama
coś przede mną ukrywa, ale nie zapytam, bo i tak skłamie. Za często odwraca
kota ogonem, abym mogła jej zaufać.
-Byłaś na moście?
Przypomniałaś może sobie coś z dnia wypadku? - zmienił temat.
-Nie. - uniosłam wyżej głowę,
przez co nasze twarze były bardzo blisko siebie. Czułam jego świeży miętowy
oddech, a w oczach dostrzegałam swoje odbicie.
-Może powinnaś spróbować
odzyskać pamięć, a to pomogłoby Ci rozjaśnić niepewności względem matki?
-Może... - działał na mnie,
jak magnez. Jego słowa przyciągały mnie do jego warg.
-Myślę, że... – nasze nosy
otarły się o siebie. - Powinniśmy...
Moje usta musnęły jego dolną wargę, a w mojej głowie pojawiało się
jedno imię: Sasori. Nie mogłam przestać o nim myśleć, chociaż był blisko mnie.
Cały świat zniknął, a on stał się najważniejszy.
Chciałam go pocałować. Zamierzałam zrobić to zdecydowanie namiętniej,
aby zachęcić go do siebie. Nie mogłam się oprzeć…
HUK roztrzaskiwanej na kawałki kamiennej donicy mnie przestraszył.
Jęknęłam pod nosem i odskoczyłam od chłopaka. Znalazłam się kilka kroków od
niego, a moje romantyczne i przesiąknięte seksem wizje z jego udziałem -
wyparowały. Nie wiem, dlaczego blisko niego miałam ochotę go rozebrać i kochać
się z nim na oczach mojej matki. Chciałam wykrzyczeć całemu światu, że jestem
jego, a teraz czułam wyłącznie wstyd.
Telefon w jego kieszeni zaczął ponownie dzwonić, a gdy na niego
spojrzał przybrał obojętny wyraz twarzy.
-Tak? - odebrał.
Nie słuchałam rozmowy, bo spoglądałam w kierunku donicy. Stała
samotnie na uboczu, a wiatr nie był na tyle silny, aby jej zagrozić. Byliśmy
tutaj całkiem sami, więc jakim cudem jedna z tych antycznych, pięknie
wyrzeźbionych donic mogła się rozwalić?
-Dobrze. Przepraszam.
Zastosuje się do instrukcji. Do zobaczenia. - skończył rozmawiać. - Wybacz, ale
praca boksera nie jest lekka. Trener dzwonił, bo nie chciał, abym pił przed
jutrem. Jest zły, że stracił już drugiego zawodnika.
-Wiem. Strata Sasuke to
musi być potężny cios. – nie byłam pewna czy chodzi o boks, czy o sytuacje
pomiędzy nim, a mną.
-Dlaczego cały czas
patrzysz na ten rupieć? Pewnie był wadliwy. Żałuje, że przerwał nam w takim momencie,
ale liczę, że nie był jedyny. – westchnął - Pójdziemy na most? - podszedł do
mnie z wyciągniętą ręką.
„Nie idź z nim.” – te słowa odbijały się w mojej głowie. Miałam
wrażenie, że ktoś szepta mi je do ucha. Nie mogłam odróżnić fikcji od
rzeczywistości, więc podałam mu swoją dłoń. Mimo złego przeczucia, chciałam iść
na most.
-Widzieliście TenTen? -
Naruto z kieliszkiem szampana wychylił się na taras. Śmiesznie wyglądał w garniturze,
z poważną miną i do tego z alkoholem. - Ino wpada w panikę, bo nie może się do
niej dodzwonić.
-TenTen miała gdzieś
jechać. - Sasori wzruszył ramionami. W moim wnętrzu zrobiło się gorąco. Czułam,
jakbym o czymś zapomniała. - Nie wiem dokąd, ale wspominała, że to sprawa,
która może zakończyć pewien etap. Pewnie się zasiedziała, albo kogoś spotkała
po drodze... Widziałem ją wcześniej z Deidarą.
-Z Deidarą? - Ino wychyliła
się zza pleców Naturo.
Nie mogłam sobie przypomnieć źródła nagłego niepokoju i złego
przeczucia.
-Myślałem, że wyjechał. Nie
słyszałem o nim od dnia zaginięcia Itachiego. Dosłownie wyparował. - Sasuke
oparł się o kamienną barierkę.
-Kontaktował się ze mną
kilka razy. W delegacji nie miał lekko, ale wrócił dwa dni temu.
Sakura skup się... Co to takiego
było?
-No to super. Myślałam, że
nie ciągną już tego głupiego romansu, a ona pewnie się z nim bzyka po kątach. -
Ino schowała telefon. - Ja jej jeszcze pokaże...
-Saki co z Tobą? -
podniosłam wzrok na Naruto. - Zbladłaś.
-No właśnie... Czemuś taka
jasna? - Sasuke próbował podrapać się pod gipsem.
Już wiem! – uzupełniłam
lukę w pamięci.
-O mój Boże... - szepnęłam,
chociaż i tak wszyscy to usłyszeli.
-Sakura?! Dokąd Ty znowu
biegniesz?!
Pewnego dnia zdenerwują się na mnie za moje ucieczki, ale mam
nadzieje, że jeszcze nie dzisiaj.
***
NADAWCA:
HINATA
„Myślisz
ile będziemy musieli czekać, zanim
TenTen
się porządnie wkurzy?
ADRESAT:
HINATA
„Obstawiam
kilka dni i się wścieknie.”
NADAWCA:
HINATA
„Proponuje
zaatakować na imprezie. Pewnie będzie
chciała
się bawić, więc ją powstrzymamy. Co Ty na to?”
ADRESAT:
HINATA
„W
sumie bardzo dobry pomysł. Jestem za!”
****
Zatrzymał mnie pisk opon i ryk silnika motocyklu. Sasori zajechał mi
drogę.
-Nie możesz wiecznie biegać
i uciekać. Nie musisz działać w pojedynkę, pozwól mi pomóc.
Nie umiałam odmówić. Potrzebowałam transportu, a z jego motorem i
umiejętnościami jazdy dotrę na miejsce błyskawicznie. Musiałam skorzystać z
jego propozycji.
ZMIANA POSTACI
– ITACHI
Nie mogę przestać o niej myśleć... Staram się podejść do tego
profesjonalnie, wyzbyć się całkowicie zazdrości i negatywnych emocji. Skupiam
się na tym, aby stłumić w sobie uczucie, po czym wrócić do poprzedniego stanu.
Tego zanim odzyskiwałem siebie.
Może z Sakurą był to zaledwie kwitnący romans i jestem wściekły, że
nie należy teraz do mnie? Jest z nim, zaczyna mu ufać... Widziałem jej
rozmarzony wzrok, gdy była blisko niego. Ona o mnie zapomina. Dlaczego mi to
robi? Krzywdzi mnie, gdy ja potrzebuje jej uwagi. Nie może mi tego robić.
Czas gra na moją niekorzyść…
ZMIANA POSTACI
– SAKURA
Zatrzymaliśmy się na moście. Widziałam stojący
samochód TenTen na poboczu. Zeskoczyłam z motoru i pobiegłam w jej kierunku.
Było ciemno, temperatura była niska, a powietrze niezwykle ciężkie.
Widziałam unoszący się dym z wnętrza auta. Ona tam była. Dostrzegłam ją, gdy
podbiegłam do szyby. Chciałam otworzyć drzwi, jednak nic z tego – zatrzasnęły
się. Nie miałam siły. Nie zregenerowałam jeszcze porządnie mocy...
-Odejdź!! - Sasori krzyknął,
po czym jego łokieć uderzył w okno.
Grube szkło rozsypało się na ziemie, pozostałe odłamki trafiły we
mnie. Całkiem możliwe, że mnie zraniły. Pochłonięta rozgrywającą się akcją
zapomniałam, czym jest ból.
-Co się stało!? - Ino wybiegła
z auta Sasuke. - Jechaliśmy za wami. Przestraszyłam się, gdy tak zareagowałaś!
Sasori wyciągał bezwładne ciało TenTen z wnętrza zadymionego
samochodu. Udało mu się otworzyć drzwi od środka.
-Kto jej to zrobił!? -
Sasuke złapał Ino, zanim zdołała podbiec do ciała przyjaciółki.
-Żyje? - zapytał ze
spokojem.
Byłam blada, zamurowało mnie. Nie potrafiłam przełknąć śliny i wziąć
oddechu. Czułam chłód.
-Cholera... - Sasori
rozpoczął resuscytacje serca. - Nie oddycha. Nie czuje pulsu. - złapał ją za nos
i otworzył wargi.
-Nie... - Ino się
rozpłakała. - Nie!!!
Patrzyłam na nią, gdy szarpała się z Sasuke. Próbowała się mu wyrwać,
ale on nie odpuszczał. Powstrzymywał ją przed przerwaniem akcji ratunkowej.
Dobrze robił, bo jej ingerencja mogła zadziałać na naszą niekorzyść.
To nie możliwe... Ona nie może
umrzeć... To przeze mnie... To moja wina... Ja jej to zrobiłam... Zabiłam ją.
Sekunda była dla mnie wiecznością, a minuta nieskończonością. Nie
mogłam użyć mocy, bo zmarnowałam ją na uratowanie Sasoriego. Ojciec ostrzegał
mnie, że do jutra nie będę wstanie już nic zrobić, więc muszę zachowywać się
grzecznie. Jak mam być rozważna, gdy doprowadziłam do śmierci TenTen?
Zapatrzyłam się w siebie, zignorowałam fakt podszywanych wiadomości i skupiłam się
wyłącznie na imprezie. Chciałam być z nim, przez co straciłam głowę. Na siłę
odrzucałam wewnętrzne głosy, bo raz w życiu zdecydowałam się zachować
egoistycznie. Czym to się skończyło? TenTen zapłaciła życiem za błędnie
zdefiniowane priorytety. Nie powinnam, o tym zapominać...
Jak mogłam to zrobić?!
Planowałyśmy to... Chciałam pokazać TenTen, że jest ode mnie
silniejsza. Dać jej powód do pychy i poczucia dominacji. To było zaplanowane.
Podstawiałam się, aby później zrobić jej wielki kawał. Myślałam, że będzie to
kawał, ale...
Akcja ratunkowa trwała dwie minuty. Wezwali pogotowie, choć najprawdopodobniej
było już za późno.
Moja wina... Zabiłam TenTen... Nie powstrzymałam tej osoby, która
była niebezpieczna. Sasuke miał rację – to nie były przelewki.
A może to wina tego mostu? Może naprawdę jest przeklęty? Dlaczego
TenTen musiała być taka naiwna?! Powinna jechać na imprezę.
Jak ją tutaj zwabiłam? Prostym sposobem. Napisałam do niej wiadomość
w stylu: „Niby jesteś lepsza ode mnie, ale na most boisz się sama przyjechać.”
To miał być żart. Chciałam, aby zmarnowała czas i nie pojawiła się na otwarciu
imprezy. Zrobić jej na złość. Chciałam utrzeć jej nosa, ale nie ją zabić!
Nie wierzyłam w mity. Nie wierzyłam, że pobliski las może być
nazywany: Lasem Samobójców. To wyłącznie legenda.
-Nie żyje. – Sasori
zrezygnował.
Na te słowa serca uczestniczących w zdarzeniu pękły. Rozerwały się na
kawałki. Nawet łzy nie pomagały ujarzmić naszego żalu.
TenTen nie żyje... Ona naprawdę odeszła.
„Połknęła
haczyk?”
„:-)”
Tak połknęła...
Razem z przynętą.
CDN…
Koment będzie krótki,ni weny nie mam, ni czasu dużo- wybacz mi za to ;] Na szybko rozdział czytałam i mi się wszystko pomieszało.... Ale któregoś pięknego dnia obczaje opowiadanie od początku i dopiero Ci palnę wywód ^^ Wszystko bardzo ładnie i zajebiście opisane, ogólnie przypadło mi do gustu. Czekam na nast notki ;]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tylko ja nie za bardzo wiem co Ci się mogło teraz pomieszać...?
UsuńDodałam tylko kilka nowych kwesti, no i Deidarę, który i tak był zapowiedziany... Może nie wprost, ale był :D
A na wywód to ja Moja Droga będę czekać z niecierpliwością :).
No boskie! Wiadomo jak z doniczką, Itaś się wkurzył i szkoda mi biedaka! No ale cóż.. Z smsami też nie było problemu, bo to opowiadanie non stop siedzi mi w głowie :D od samego początku! Muzyka? Świetna! No i oczywiście szkoda Ten Ten.. Jakoś ten Sasori mi się podejrzany wydaje... Hmm..? Mam złe przeczucia co do jego osoby, ale hmm.. Czy się mylę? Okaże się zapewne niebawem! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam kochanieńka i życzę duuuużo weny! ^^
Kombinuj mała, kombinuj :). Bo dobrze stopniowo kombinujesz :).
UsuńI chyba dobrze, że Ci to opowiadanie siedzi w głowie - widać wykonuje, chociaż trochę dobrą robotę :D!
Uśmierciłaś Tenten! Omg! Przyznam, że te przepychanki Koczka i Saki sprawiły, że uważałam Tenten za zołzę... ale żeby od razu ją zabijać. -.- Nie no, żartuję. Po prostu się tego nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie.
OdpowiedzUsuńTa cała akcja z sms'ami była nieźle zaplanowana. Jestem ciekawa kto się podszywa pod naszą kochaną Hinatkę.
Doniczka... Itachi musiał się nieźle wściec jak Sakura z Sasorim się pocałowali. ^^
Mam nadzieję, że niedługo dowiem się co ukrywa mama Sakury. Z tą kobietą naprawdę jest coś nie tak...
Pozdrawiam i jak zawsze życzę weny.
Do kolejnej! :*
Ogólnie to pierwsza część, więc jak sam tytuł mówi - raczej się domyśliłaś co stanie się w drugiej :) ale jeśli ta część Cię zaskoczyła - to możliwe, że druga też zaskoczy :).
UsuńI widzę... Że bardzo ładnie wychwytujesz moje wskazówki :D.
Nie powiem trochę ich tam zostawiam, aż się boje czasami, że za dużo :D
Świetny! Uwielbiam takie zwroty akcji, kiedy do końca nie wiesz co dzieje się z główną bohaterką i nagle wychodzą uczynki z przeszłości.
OdpowiedzUsuń