środa, 26 marca 2014

13# MROCZNY KOSIARZ cz. I

ZMIANA POSTACI - SAKURA

W moim życiu jest wiele spraw, których nie potrafię logicznie wyjaśnić. Wykraczało to poza moją wiedzę, mogłam to swobodnie przyrównać do wiary w Boga. Wierzymy w Niego, choć nikt z nas nigdy Go nie spotkał. Ja wierzyłam w swojego ojca i zaczynałam coraz bardziej, dzięki niemu dostrzegać swoją wartość. Byłam kobietą, może nie wyjątkowo piękną i wyróżniającą się w tłumie, ale zasługiwałam na uwagę.

„Zasłonięcie ran i siniaków, jak większość zaklęć będzie trwało do jutra. O północy powinnaś wrócić z bankietu, jeśli nie chcesz, aby zobaczyli Cię w rozsypce” – ojciec, dzięki swoim czarom dał mi szansę na normalną zabawę. Nie ukrywam, że czułam się trochę, jak kopciuszek, który musi wrócić do domu przed złą macochą.

Ubrana w obcisłą sukienkę weszłam na wielką salę balową. Rozglądałam się szukając przyjaciół. Przy moim boku stał Sasori, którego dłoń spoczywała na moich plecach. Miał na sobie drogi garnitur i krawat dopasowany do koloru mojej beżowej kreacji. Czułam się, jakbym przyszła na studniówkę.

     -Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha, po czym posłał wyjątkowo hipnotyzujący uśmiech.

Muszę przyznać, że jego dotyk i spojrzenie wprawiło mnie w lekkie podniecenie. Czułam się szczęśliwa, bo przy nim mogłam zapomnieć o swoich problemach. Nie zastanawiałam się, w jaki sposób rozwiąże konflikt z mocą, z napadami i zaciemnieniem. Liczyła się ta chwila, dzięki której mogłam poczuć się prawdziwą kobietą.

     -Widzę ich. Chodź. - wyciągnął do mnie rękę, a ja z gracją podałam mu swoją dłoń.

Muszę przyznać, że mnie zawstydzał. Czułam się nieswojo, gdy wpatrywał się we mnie z taką namiętnością. Nigdy wcześniej nie widziałam jego dzisiejszej wersji. Był spokojny, nadmiernie uprzejmy i zainteresowany wyłącznie mną, jakbym była jedyną płcią piękną na tej sali.

     -Jak się czujesz? - Hinata przytuliła się do mnie. – Naprawdę nas zmartwiłaś, gdy straciłaś przytomność. Wciąż nie rozumiem, co takiego się stało.

Wyglądała prześlicznie. Miała na sobie czarno-białą sukienkę z dużym dekoltem. Spięła włosy w kok, do którego przyczepiła biały kwiatek i dodała delikatny, aczkolwiek podkreślający jej urodę makijaż.

     -Dla kogo się tak wystroiłaś? - zawstydziła się i rzuciła spojrzenie na drzwi frontowe.

Pojawił się w nich Sai. W garniturze, z ułożonymi włosami nie przypominał tego zapracowanego chłopaka, którego widziałam w biurze. Był zadbany, wyspany i przygotowany na podryw. Dobrze wiedziałam, dla kogo się ogarnął. Chciał ją odzyskać tak samo, jak ona chciała, aby znowu byli razem. Miłość może napotkać nie jedną przeszkodę, a jednak zawsze znajdzie powrotną drogę.

     -Patrzcie wielka łapa przyszła z Ino. - zaśmialiśmy się. Na szczęście udało się odwrócić uwagę od pytań na temat mojego życia.

Sasuke zdrową ręką obejmował Ino, która jak wszystkie kobiety na tej sali wystroiła się, niczym choinka w Boże Narodzenie. Była najpiękniejsza z nas wszystkich. Nic dziwnego skoro uwielbiała obracać się w świecie mody. To była jej mocna strona, chociaż nie starała robić z siebie plastikowej lalki. Dla swoich bliskich była kochana i tylko czasami zadziorna. Zresztą w naszej paczce, każdy od czasu do czasu dolewał oliwy do ognia.

     -Podejdziesz w końcu do niego? – uśmiechnęłam się na widok Sai’a patrzącego na Hinate.
     -Powinnam?
     -A powinnaś? – puściłam jej oczko. Chciałam, aby decyzja należała do niej i poszła za głosem serca. Nie lubiłam rzucać pustych rad.
     -A Ty pogodzisz się z Wielką Łapą?
     -Powinnam? – zaśmiałyśmy się jednocześnie.
     -A powinnaś? – Hinata specjalnie dodała to pytanie.

Moje poczucie humoru, jednak szybko zniknęło, gdy Ino z Sasuke zatrzymali się przy nas. Naprawdę nie miałam ochoty udawać, że wszystko jest w porządku, a Sasu nie jest niczemu winien. Zastanawiałam się czasami, jak on to robi, że może swobodnie spojrzeć w lustro. Wkurza mnie ta jego nieporadność i chęć zatuszowania problemów oraz błędów przez upływ czasu.

     -Gdzie Naruto? – Ino mnie zaskoczyła. Myślałam, że się nim nie interesuje. – TenTen przyjdzie później. Coś miała do załatwienia. Nie wiem co i jak, bo zaledwie napomknęła temat.
     -Jak zwykle pełna werwy. – unikałam kontaktu wzrokowego z moim pseudo przyjacielem.
     -Zadzwonię do Naruto. – Sasuke pocałował w policzek Ino i odszedł z telefonem przy uchu. Traktował mnie tak samo, jak ja jego. Udawaliśmy, że siebie nie widzimy.
     -Ile czasu macie zamiar ciągnąć tą farsę?
     -Idę. – Hinata ruszyła do swojej drugiej połowy. Zrezygnowała z dumy.
     -Myślałam, że nie chcesz, abym z nim rozmawiała. – nie wiedziałam, jak zbyć pytania blondyny.
     -Zaraz przyjdę. – Sasori wpatrzony w ekran telefonu ruszył w kierunku wyjścia na taras.
     -Dobrze się czujesz? – Ino nie zwróciła na niego uwagi - Sama wiesz, jak to u nas działa. Jesteś najsłabszym ogniwem i mnie wkurzasz, ale wasza kłótnia źle działa na Sasuke.

Zauważyłam swoją matkę, a krew w moich żyłach natychmiastowo zaczęła buzować. Zawładnęła mną wściekłość.

     -Daj mu du… - ugryzłam się w język. – Nie wtrącaj się. Mam w dupie, co sobie teraz myślisz i czego chcesz.
     -Znowu Ci odbija? – odwróciła się.
     -Muszę do toalety.

Uciekłam, bo działo się ze mną coś dziwnego. Widok mojej mamy, która z wielkim uśmiechem na ustach do mnie machała, wprawił mnie w tą lawinę zagubienia. Nie mogłam rozmawiać dłużej z Ino, bo pociągnęłoby to za sobą katastrofalne skutki.

Wbiegłam do toalety, a serce załomotało w mojej klatce piersiowej. To samo czułam na wfie w szkole. Źle się czuje. Zaczynam tracić świadomość, jakbym była wstawiona. Nie piłam alkoholu, więc dlaczego świat tak dziwnie wirował?

     -Cholera… - położywszy ręce na umywalce delikatnie się pochyliłam.

Bolało… Szczypało… Rwało…
Zamknęłam oczy i zobaczyłam przed sobą mojego ojca.

Już wiem! – krzyknęłam w swoich myślach.

     -Raz… Dwa… - wzięłam głęboki wdech. – Trzy.
     -Sakura? Wszystko gra? – Ino niespodziewanie pojawiła się w drzwiach. Podniosłam na nią ślepo wzrok i szeroko się uśmiechnęłam.
     -Tak. – wyprostowałam się. – Wszystko gra. Wybacz ucieczkę, ale widok starej tak na mnie zadziałał. Nie chciałam na Ciebie naskoczyć.
     -Spoko. Widziałam jej minę, jak wyrwałaś do kibla. Chyba myślała, że rzucisz się jej w ramiona.
     -Słyszałaś?
     -Jestem dziewczyną jednego z braci Uchiha. Zapomniałaś, że od zawsze klapią językiem? – podeszła do mnie i zaczęła grzebać w moich włosach. – Poczekaj, bo trochę popsuła Ci się fryzura.
     -Dzięki.

Wspomnienie o braciach Uchiha poruszyło moje serce. Posmutniałam i nie potrafiłam tego ukryć. Sasori wzbudzał we mnie uczucia, naprawdę nie był mi obojętny, ale nie mogłam wybić z głowy Itachiego. On nieustannie powracał i jak tylko postawiłam kropkę nad „i” zawsze znajdował się ktoś z gumką w dłoni.

     -Też mi go brakuje.
     -Co? – wróciłam do rzeczywistości.
     -Może mało ze sobą rozmawiamy o takich sprawach, ale widzę Twoją minę. Też za nim tęsknie. Wszyscy tęsknimy.
     -Ciekawe czy jest szczęśliwy…
     -Jak jest szczęśliwy to niech lepiej przede mną ucieka. Wyrwę mu wszystkie kończyny i karze się czołgać do domu. Mam gdzieś, że jest bokserem. – uśmiałam się. – Fajnie, że znowu szczerze się uśmiechasz.

Skończyła bawić się moimi włosami i odwróciła mnie w stronę lustra. Uśmiech nie schodził jej z ust. Co się stało ze starą Ino?

     -Ekstra. – miała smykałkę do upiększania ludzi. – Wracajmy na przyjęcie. Pewnie będą nas szukać.
     -Sasuke jest zajęty złapaniem Naruto, a Sasori odbywa jakąś ekscytującą rozmowę, bo wymachuje strasznie rękoma. I Sakura... - zatrzymała mnie, zanim zdołałyśmy opuścić toaletę. - Wybacz Sasuke. Wiesz, jaki on jest i co przeżywa.
     -Nie wybaczę mu dopóki sam nie przyjdzie i mnie nie przeprosi. Wybacz mi Ino, bardzo go lubię, ale przesadził. Mam dość wybaczania mu wszystkiego, bo przeżywa rozstanie z bratem. Nie tylko on stracił Itachiego. Czas przestać traktować go, jak dziecko i Tobie radzę to samo. Niepotrzebnie go rozpieszczasz.

W pewnym sensie byłam z siebie dumna, bo w końcu komuś wygarnęłam prawdę drzemiącą w moim wnętrzu. Od dawna chciałam przycisnąć Sasuke do ściany, pokazać mu, że życie wcale nie kręci się wokół niego. Nie miałam jednak siły przebicia wśród naszego towarzystwa. Wszyscy wiecznie mu współczuli, a ja nie chciałam się wyróżniać.

     -Sakura możemy porozmawiać? - przewróciłam oczami, gdy usłyszałam głos matki.

Chciałam pokazać jej swoją ignorancje, więc głowę skierowałam w kierunku rozmawiającego przez telefon Sasoriego. Faktycznie energicznie wymachiwał rękoma i nerwowo chodził tam i z powrotem na tarasie.

     -Proszę. - kontynuowała.
     -Możesz mówić, aczkolwiek nie jestem pewna czy Ci odpowiem.
     -Czemu taka jesteś? Chce dla Ciebie dobrze. Staram się, a Ty przeprowadzasz się do tego motelu z ojcem i teraz mnie unikasz? - mówiła szeptem, ale wyczuwałam jej irytacje. - Przynosisz mi wstyd przy ludziach.
     -Widocznie używamy innych słowników, bo w moim „dobrze” oznacza zupełnie coś innego, niż w Twoim. - musiałam spojrzeć jej w oczy. - Utrudniasz mi życie na każdym kroku. Chciałaś, abym stała się dokładnie taka jak Ty. Po co? Dlaczego nie pozwoliłaś mi iść swoją ścieżką i nie wspierałaś mnie przy moich wyborach tak, jak powinni robić to rodzice?
     -To nie miejsce na takie rozmowy.
     -Nie licz, że znajdziesz inną okazję. Zostanę z ojcem.
     -Jestem za Ciebie odpowiedzialna Moja Droga i nie myśl, że oddam Cię ojcu. On Cię zniszczy, a ta cała zabawa w moce nie jest dla Ciebie. Nie widzisz tego? Jesteś słaba, dajesz sobą manipulować. Nigdy nie byłaś popularna. Owszem masz swoją grupę znajomych, ale ile dla nich znaczysz? Wiecznie się obrażaliście, robiliście sobie głupie żarty. Myślisz, że na tym polega przyjaźń? Ja jestem Twoim dobrym rozwiązaniem. Do tej pory bardzo dobrze odbijałam piłeczki, które chciały mi Ciebie odebrać. Teraz zrobię to samo, bo przy mnie jesteś bezpieczna. Ja nie odejdę tak, jak Itachi, który szybko się poddał.
     -Piłeczki? – zaskoczyła mnie. - Dlaczego piłeczki? I dlaczego Itachi się poddał? – próbowałam nad sobą zapanować, ale coś mi podpowiadało, że moja mama skrywa mroczną tajemnicę.
     -Oj dobrze wiesz, o co mi chodzi.. - machnęła ręką, speszyła się.
     -Zrobiłaś coś? – w mojej głowie układała się teoria spiskowa.
     -Idę się napić.

Zostawiła mnie. Musiałam przyznać, że tą cechę rodzice mieli wspólną. Tata również uwielbiał znikać w najmniej dogodnych dla niego sytuacjach.

Czy była do tego zdolna? Jakaś część mnie podpowiadała mi, że moja mama mogła mieć coś wspólnego z zaginięciem Itachiego. Mogła? Pokręciłam głową odrzucając całkowicie tą możliwość. Kochała mnie, miała swoje schizy, ale pozbycie się człowieka... Cholera. Miała swój kodeks moralny, wierzyła w Boga, chodziła co tydzień do Kościoła i wiecznie się modliła. Czy moja matka mogła być cichym zabójcą?

     -Przepraszam syrenko, że tyle zajęła mi rozmowa.
     -Muszę się przewietrzyć.

Ominęłam obojętnie Sasoriego, bo wciąż biłam się z własnymi myślami. Nie mogła tego zrobić...

Usiadłam na ławce w ogrodzie. Było chłodno, ale nie chciałam stąd odchodzić. Patrzyłam w gwiazdy próbując wyobrazić sobie moją mamę w roli pogromcy Itachiego.

     -Załóż, bo zmarzniesz. - Sasori zdjął marynarkę i zarzucił ją na moje ramiona, pozostawiając dłoń na moim barku. Oparłam o niego głowę.
     -Myślisz, że czasem ktoś może nie być tym, za kogo go uważamy?
     -Hm...? O czym mówisz?
     -Mam wrażenie, że moja mama coś przede mną ukrywa, ale nie zapytam, bo i tak skłamie. Za często odwraca kota ogonem, abym mogła jej zaufać.
     -Byłaś na moście? Przypomniałaś może sobie coś z dnia wypadku? - zmienił temat.
     -Nie. - uniosłam wyżej głowę, przez co nasze twarze były bardzo blisko siebie. Czułam jego świeży miętowy oddech, a w oczach dostrzegałam swoje odbicie.
     -Może powinnaś spróbować odzyskać pamięć, a to pomogłoby Ci rozjaśnić niepewności względem matki?
     -Może... - działał na mnie, jak magnez. Jego słowa przyciągały mnie do jego warg.
     -Myślę, że... – nasze nosy otarły się o siebie. - Powinniśmy...

Moje usta musnęły jego dolną wargę, a w mojej głowie pojawiało się jedno imię: Sasori. Nie mogłam przestać o nim myśleć, chociaż był blisko mnie. Cały świat zniknął, a on stał się najważniejszy.

Chciałam go pocałować. Zamierzałam zrobić to zdecydowanie namiętniej, aby zachęcić go do siebie. Nie mogłam się oprzeć…

HUK roztrzaskiwanej na kawałki kamiennej donicy mnie przestraszył. Jęknęłam pod nosem i odskoczyłam od chłopaka. Znalazłam się kilka kroków od niego, a moje romantyczne i przesiąknięte seksem wizje z jego udziałem - wyparowały. Nie wiem, dlaczego blisko niego miałam ochotę go rozebrać i kochać się z nim na oczach mojej matki. Chciałam wykrzyczeć całemu światu, że jestem jego, a teraz czułam wyłącznie wstyd.

Telefon w jego kieszeni zaczął ponownie dzwonić, a gdy na niego spojrzał przybrał obojętny wyraz twarzy.

     -Tak? - odebrał.

Nie słuchałam rozmowy, bo spoglądałam w kierunku donicy. Stała samotnie na uboczu, a wiatr nie był na tyle silny, aby jej zagrozić. Byliśmy tutaj całkiem sami, więc jakim cudem jedna z tych antycznych, pięknie wyrzeźbionych donic mogła się rozwalić?

     -Dobrze. Przepraszam. Zastosuje się do instrukcji. Do zobaczenia. - skończył rozmawiać. - Wybacz, ale praca boksera nie jest lekka. Trener dzwonił, bo nie chciał, abym pił przed jutrem. Jest zły, że stracił już drugiego zawodnika.
     -Wiem. Strata Sasuke to musi być potężny cios. – nie byłam pewna czy chodzi o boks, czy o sytuacje pomiędzy nim, a mną.
     -Dlaczego cały czas patrzysz na ten rupieć? Pewnie był wadliwy. Żałuje, że przerwał nam w takim momencie, ale liczę, że nie był jedyny. – westchnął - Pójdziemy na most? - podszedł do mnie z wyciągniętą ręką.

„Nie idź z nim.” – te słowa odbijały się w mojej głowie. Miałam wrażenie, że ktoś szepta mi je do ucha. Nie mogłam odróżnić fikcji od rzeczywistości, więc podałam mu swoją dłoń. Mimo złego przeczucia, chciałam iść na most.

     -Widzieliście TenTen? - Naruto z kieliszkiem szampana wychylił się na taras. Śmiesznie wyglądał w garniturze, z poważną miną i do tego z alkoholem. - Ino wpada w panikę, bo nie może się do niej dodzwonić.
     -TenTen miała gdzieś jechać. - Sasori wzruszył ramionami. W moim wnętrzu zrobiło się gorąco. Czułam, jakbym o czymś zapomniała. - Nie wiem dokąd, ale wspominała, że to sprawa, która może zakończyć pewien etap. Pewnie się zasiedziała, albo kogoś spotkała po drodze... Widziałem ją wcześniej z Deidarą.
     -Z Deidarą? - Ino wychyliła się zza pleców Naturo.

Nie mogłam sobie przypomnieć źródła nagłego niepokoju i złego przeczucia.

     -Myślałem, że wyjechał. Nie słyszałem o nim od dnia zaginięcia Itachiego. Dosłownie wyparował. - Sasuke oparł się o kamienną barierkę.
     -Kontaktował się ze mną kilka razy. W delegacji nie miał lekko, ale wrócił dwa dni temu.

Sakura skup się... Co to takiego było?

     -No to super. Myślałam, że nie ciągną już tego głupiego romansu, a ona pewnie się z nim bzyka po kątach. - Ino schowała telefon. - Ja jej jeszcze pokaże...
     -Saki co z Tobą? - podniosłam wzrok na Naruto. - Zbladłaś.
     -No właśnie... Czemuś taka jasna? - Sasuke próbował podrapać się pod gipsem.

Już wiem! – uzupełniłam lukę w pamięci.

     -O mój Boże... - szepnęłam, chociaż i tak wszyscy to usłyszeli.
     -Sakura?! Dokąd Ty znowu biegniesz?!

Pewnego dnia zdenerwują się na mnie za moje ucieczki, ale mam nadzieje, że jeszcze nie dzisiaj.

***

NADAWCA: HINATA
„Myślisz ile będziemy musieli czekać, zanim
TenTen się porządnie wkurzy?

ADRESAT: HINATA
„Obstawiam kilka dni i się wścieknie.”

NADAWCA: HINATA
„Proponuje zaatakować na imprezie. Pewnie będzie
chciała się bawić, więc ją powstrzymamy. Co Ty na to?”

ADRESAT: HINATA
„W sumie bardzo dobry pomysł. Jestem za!”

****

Zatrzymał mnie pisk opon i ryk silnika motocyklu. Sasori zajechał mi drogę.

     -Nie możesz wiecznie biegać i uciekać. Nie musisz działać w pojedynkę, pozwól mi pomóc.

Nie umiałam odmówić. Potrzebowałam transportu, a z jego motorem i umiejętnościami jazdy dotrę na miejsce błyskawicznie. Musiałam skorzystać z jego propozycji.

ZMIANA POSTACI – ITACHI

Nie mogę przestać o niej myśleć... Staram się podejść do tego profesjonalnie, wyzbyć się całkowicie zazdrości i negatywnych emocji. Skupiam się na tym, aby stłumić w sobie uczucie, po czym wrócić do poprzedniego stanu. Tego zanim odzyskiwałem siebie.

Może z Sakurą był to zaledwie kwitnący romans i jestem wściekły, że nie należy teraz do mnie? Jest z nim, zaczyna mu ufać... Widziałem jej rozmarzony wzrok, gdy była blisko niego. Ona o mnie zapomina. Dlaczego mi to robi? Krzywdzi mnie, gdy ja potrzebuje jej uwagi. Nie może mi tego robić.

Czas gra na moją niekorzyść…

ZMIANA POSTACI – SAKURA

                                                "MUZYKA"

Zatrzymaliśmy się na moście. Widziałam stojący samochód TenTen na poboczu. Zeskoczyłam z motoru i pobiegłam w jej kierunku.

Było ciemno, temperatura była niska, a powietrze niezwykle ciężkie. Widziałam unoszący się dym z wnętrza auta. Ona tam była. Dostrzegłam ją, gdy podbiegłam do szyby. Chciałam otworzyć drzwi, jednak nic z tego – zatrzasnęły się. Nie miałam siły. Nie zregenerowałam jeszcze porządnie mocy...

     -Odejdź!! - Sasori krzyknął, po czym jego łokieć uderzył w okno.

Grube szkło rozsypało się na ziemie, pozostałe odłamki trafiły we mnie. Całkiem możliwe, że mnie zraniły. Pochłonięta rozgrywającą się akcją zapomniałam, czym jest ból.

     -Co się stało!? - Ino wybiegła z auta Sasuke. - Jechaliśmy za wami. Przestraszyłam się, gdy tak zareagowałaś!

Sasori wyciągał bezwładne ciało TenTen z wnętrza zadymionego samochodu. Udało mu się otworzyć drzwi od środka.

     -Kto jej to zrobił!? - Sasuke złapał Ino, zanim zdołała podbiec do ciała przyjaciółki.
     -Żyje? - zapytał ze spokojem.

Byłam blada, zamurowało mnie. Nie potrafiłam przełknąć śliny i wziąć oddechu. Czułam chłód.

     -Cholera... - Sasori rozpoczął resuscytacje serca. - Nie oddycha. Nie czuje pulsu. - złapał ją za nos i otworzył wargi.
     -Nie... - Ino się rozpłakała. - Nie!!!

Patrzyłam na nią, gdy szarpała się z Sasuke. Próbowała się mu wyrwać, ale on nie odpuszczał. Powstrzymywał ją przed przerwaniem akcji ratunkowej. Dobrze robił, bo jej ingerencja mogła zadziałać na naszą niekorzyść.

To nie możliwe... Ona nie może umrzeć... To przeze mnie... To moja wina... Ja jej to zrobiłam... Zabiłam ją.

Sekunda była dla mnie wiecznością, a minuta nieskończonością. Nie mogłam użyć mocy, bo zmarnowałam ją na uratowanie Sasoriego. Ojciec ostrzegał mnie, że do jutra nie będę wstanie już nic zrobić, więc muszę zachowywać się grzecznie. Jak mam być rozważna, gdy doprowadziłam do śmierci TenTen? Zapatrzyłam się w siebie, zignorowałam fakt podszywanych wiadomości i skupiłam się wyłącznie na imprezie. Chciałam być z nim, przez co straciłam głowę. Na siłę odrzucałam wewnętrzne głosy, bo raz w życiu zdecydowałam się zachować egoistycznie. Czym to się skończyło? TenTen zapłaciła życiem za błędnie zdefiniowane priorytety. Nie powinnam, o tym zapominać...

Jak mogłam to zrobić?!

Planowałyśmy to... Chciałam pokazać TenTen, że jest ode mnie silniejsza. Dać jej powód do pychy i poczucia dominacji. To było zaplanowane. Podstawiałam się, aby później zrobić jej wielki kawał. Myślałam, że będzie to kawał, ale...

Akcja ratunkowa trwała dwie minuty. Wezwali pogotowie, choć najprawdopodobniej było już za późno.

Moja wina... Zabiłam TenTen... Nie powstrzymałam tej osoby, która była niebezpieczna. Sasuke miał rację – to nie były przelewki.

A może to wina tego mostu? Może naprawdę jest przeklęty? Dlaczego TenTen musiała być taka naiwna?! Powinna jechać na imprezę.

Jak ją tutaj zwabiłam? Prostym sposobem. Napisałam do niej wiadomość w stylu: „Niby jesteś lepsza ode mnie, ale na most boisz się sama przyjechać.” To miał być żart. Chciałam, aby zmarnowała czas i nie pojawiła się na otwarciu imprezy. Zrobić jej na złość. Chciałam utrzeć jej nosa, ale nie ją zabić!

Nie wierzyłam w mity. Nie wierzyłam, że pobliski las może być nazywany: Lasem Samobójców. To wyłącznie legenda.

     -Nie żyje. – Sasori zrezygnował.

Na te słowa serca uczestniczących w zdarzeniu pękły. Rozerwały się na kawałki. Nawet łzy nie pomagały ujarzmić naszego żalu.

TenTen nie żyje... Ona naprawdę odeszła.

„Połknęła haczyk?”
„:-)”
Tak połknęła... Razem z przynętą.

CDN…

7 komentarzy:

  1. Koment będzie krótki,ni weny nie mam, ni czasu dużo- wybacz mi za to ;] Na szybko rozdział czytałam i mi się wszystko pomieszało.... Ale któregoś pięknego dnia obczaje opowiadanie od początku i dopiero Ci palnę wywód ^^ Wszystko bardzo ładnie i zajebiście opisane, ogólnie przypadło mi do gustu. Czekam na nast notki ;]
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko ja nie za bardzo wiem co Ci się mogło teraz pomieszać...?
      Dodałam tylko kilka nowych kwesti, no i Deidarę, który i tak był zapowiedziany... Może nie wprost, ale był :D

      A na wywód to ja Moja Droga będę czekać z niecierpliwością :).

      Usuń
  2. No boskie! Wiadomo jak z doniczką, Itaś się wkurzył i szkoda mi biedaka! No ale cóż.. Z smsami też nie było problemu, bo to opowiadanie non stop siedzi mi w głowie :D od samego początku! Muzyka? Świetna! No i oczywiście szkoda Ten Ten.. Jakoś ten Sasori mi się podejrzany wydaje... Hmm..? Mam złe przeczucia co do jego osoby, ale hmm.. Czy się mylę? Okaże się zapewne niebawem! :)

    Pozdrawiam kochanieńka i życzę duuuużo weny! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kombinuj mała, kombinuj :). Bo dobrze stopniowo kombinujesz :).

      I chyba dobrze, że Ci to opowiadanie siedzi w głowie - widać wykonuje, chociaż trochę dobrą robotę :D!

      Usuń
  3. Uśmierciłaś Tenten! Omg! Przyznam, że te przepychanki Koczka i Saki sprawiły, że uważałam Tenten za zołzę... ale żeby od razu ją zabijać. -.- Nie no, żartuję. Po prostu się tego nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie.
    Ta cała akcja z sms'ami była nieźle zaplanowana. Jestem ciekawa kto się podszywa pod naszą kochaną Hinatkę.
    Doniczka... Itachi musiał się nieźle wściec jak Sakura z Sasorim się pocałowali. ^^
    Mam nadzieję, że niedługo dowiem się co ukrywa mama Sakury. Z tą kobietą naprawdę jest coś nie tak...
    Pozdrawiam i jak zawsze życzę weny.
    Do kolejnej! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie to pierwsza część, więc jak sam tytuł mówi - raczej się domyśliłaś co stanie się w drugiej :) ale jeśli ta część Cię zaskoczyła - to możliwe, że druga też zaskoczy :).

      I widzę... Że bardzo ładnie wychwytujesz moje wskazówki :D.
      Nie powiem trochę ich tam zostawiam, aż się boje czasami, że za dużo :D

      Usuń
  4. Świetny! Uwielbiam takie zwroty akcji, kiedy do końca nie wiesz co dzieje się z główną bohaterką i nagle wychodzą uczynki z przeszłości.

    OdpowiedzUsuń