ZMIANA POSTACI - ITACHI
Obserwowałem każde
pęknięcie na suficie, czasami zatrzymałem się wzrokiem na wilgotnej plamie w
rogu pokoju. Minęła druga godzina, a Sakura smacznie mlaskała. To jej dziwne
zagranie, podczas snu zaczynało mnie delikatnie drażnić. Nie wiem, jaki
człowiek może na okrągło siorbać tym językiem i do tego się wysypiać.
***
Czułem
frustracje, byłem pochłonięty przez własny egoizm. Wiedziałem, że dłużej nie
wytrzymam jej towarzystwa, więc wściekły na jej pasywność postanowiłem od niej
odejść.
Kroczyłem w
przeciwnym kierunku będąc niezwykle pewnym siebie. Zdecydowałem się
zaryzykować. Nie ważne, co się ze mną stanie, bo najprawdopodobniej trafie do
lepszego miejsca.
Sakura...
Sakura... Sakura...
Wszędzie jej
pełno. Jak jej nie widzę to ją słyszę. Wiecznie ona...
Pieprzę ją.
Niech się zanudzi na śmierć. - jeśli to możliwe.
Minąłem drugi
zakręt i dalej nic się nie działo. Czułem się dziwnie nie odnosząc skutku
swojego buntu. Czy to możliwe, że naprawdę mogę od niej odejść?
-Nie chwal dnia
przed zachodem słońca-
Moje ciało
odbiło się od niewidzialnej ściany, z nosa pociekła krew. Nie spodziewałem się
tego.
Odbiłem się, a
moje ręce wygięły się do tyłu.
Na nadgarstkach
poczułem chłód, a w okolicy rozległ się dźwięk szorujących o ziemie łańcuchów.
Zostałem skuty.
Widziałem
iskry, gdy metal ocierał się o chodnikowe płyty.
Czułem bardzo
silny ból.
Nie mogłem się
temu oprzeć.
Wracałem do
Różowej Damy.
Uderzałem o
każdą rzecz, jaka pojawiała się na mojej drodze.
Śmietnik, lampa
przyuliczna, maski samochodów...
Pies ciągnięty
przez swojego właściciela.
Właśnie tym się
stałem.
Nie mogłem
odejść i bardzo boleśnie odczułem tą złą nowinę.
Połamałem kilka
kości, poharatałem skórę, zrobiłem sobie kilkanaście siniaków, złamałem nos i
dodatkowo nabiłem sobie dwa potężne guzy. Chyba nie mogę doznać wstrząśnienia
mózgu...
Utknąłem.
To był jedyny
raz, gdy odważyłem się sprzeciwić jej ścieżkom. Więcej tego błędu nie popełnię.
***
-Chce z Tobą porozmawiać. -
zerwałem się z krzesła, jak długi, gdy jej ojciec stojąc w progu, posłał mi
zaledwie niewinny uśmieszek. - Nie musisz się mnie tak bać.
-Gdzie tam... - machnąłem
ręką. - Ja? Bać się? To niedorzeczne przypuszczenia.
Kłamałem i on wiedział, że czuje się nieswojo. W końcu od roku czasu
mogłem z kimś porozmawiać. Nie musiałem się wysilać i liczyć na cud.
-Ja tam się niczego nie
boję.. Jestem nieustraszony.. - kontynuowałem tą farsę, która wprawiła
staruszka w cichy śmiech.
-Dobra skończ już. Dasz
radę wyjść przed dom? - pokiwałem głową. - To chodź. Chce dać Sakurze odpocząć
i znaleźć miejsce gdzie będziemy mogli swobodnie pogadać.
-Jasne. - dobiegłem do
niego, aby dorównać kroku. Czułem się swobodniej.
-Jak się czujesz, gdy
próbujesz oddalić się od Saki? Wiem, że pewnie musiałeś próbować nie raz.
-Jak się czuje? Złamania,
guzy, siniaki, ubytki w skórze. Raz się tylko zdecydowałem i więcej tego nie
zrobię. Zablokowała mnie niewidzialna ściana, a potem byłem ciągnięty przez
jakieś śmieszne łańcuchy.
-Rozumiem. - przepuścił
mnie przez drzwi, zatrzymaliśmy się przy ławce stojącej nieopodal naszych
pokoi. - Na Twoim miejscu też bym nie próbował drugi raz. - odpalił papierosa,
którego wcześniej wyciągnął z paczki.
-Powiedziałbym, że nie
wszystko jest dla mnie proste, ale już jest znacznie lepiej. - podrapałem się
po głowie. Krępowałem się z nim rozmawiać, bo jednak był ojcem Sakury. - W
końcu mogę z Panem pogadać.
-Nie mów mi na Pan. Przez
te Twoje zwroty grzecznościowe prawie się wygadałem. - pokręcił głową
jednocześnie wypuszczając dym nikotynowy z ust. - To pierwszy i ostatni raz,
kiedy rozmawiamy. Nie mogę ryzykować.
Chciałem zapytać skąd te tajemnice, ale w sumie zrezygnowałem. Wziął
kolejnego bucha. Obserwowałem przechodniów idących spokojnie chodnikiem. Nie
chciałem, aby wyszedł na wariata, bo nikt z obcych mnie nie widział, więc
przeczekaliśmy, aż zniknęli za zakrętem.
-Nie ciekawi Cię dlaczego?
- po moich plecach przeszedł zimny dreszcz. Nie wiedziałem, w jaki sposób odpowiedzieć.
- Intrygujesz mnie Itachi i wcale nie dziwie się, że zdobyłeś serce mojej córy.
Zawsze była bystra. Muszę przyznać na początku traktowałem Cię z dystansem i
odbierałem, jako kompletnego kretyna, ale teraz... - zaciągnął się papierosem
robiąc dłuższą przerwę w wypowiedzi. - Teraz... - dym wyleciał nosem. - Sądzę,
że lepiej wybrać nie mogła.
-Chyba na to za późno... -
wymsknęło mi się, bo nie chciałem z nim się dzielić swoimi obawami i uczuciami.
-Nigdy nie jest za późno.
Lekcje, jakie daje Sakurze tyczą się również Ciebie. Musisz nauczyć się
cierpliwości i nie zbaczać z danej ścieżki. Oboje potrzebujecie czasu, aby
dojść do siebie po tragedii. Nie będzie łatwo, ale kto w życiu może oczekiwać
prostych rozwiązań? - uśmiał się strzepując popiół z fajki na ziemię.- Zawsze
myślałem, że poznamy się w innych okolicznościach, a tu taka niespodzianka.
-Nie prosiłem się o to... -
nie potrafiłem przed nim ukrywać swoich emocji. Co jest do cholery?!
-Dobre. - zachichotał,
niczym małe dziecko. - Dziwnie się czujesz wylewając z siebie prawdę?
-Dziwnie się czuje
rozmawiając z kimkolwiek, więc nie...
Miałem zamiar skłamać, poukładałem w głowie powód, a on nagle znikł.
Wyparował z mojej głowy zatrzymując na moment mój głos. Nie potrafiłem się
odezwać.
-Wyrzuć z siebie prawdę. -
wziął dwa szybkie buchy.
-Co się dzieje? Dlaczego
nie mogę skłamać? Wymyśliłem, jakąś pierdołe na swoją obronę, ale wyparowała.
-Zablokowałem Twój umysł na
zmyślone historyjki. To jedyny raz, gdy ze sobą rozmawiamy, więc nie chce słuchać
bredni. Wybacz, że tak wykorzystuje swoje możliwości, ale nie mam innego
wyjścia. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pomóc córce. - rzucił spalonego
papierosa na ziemię i przygniótł go nogą. - Jeśli chce pomóc jej muszę wziąć
pod skrzydła także Ciebie. W jakiś sposób jesteście mocno ze sobą związani,
więc muszę pogodzić się z tym faktem.
-Nie przeszkadzam Ci będąc
cały czas obok was?
-Wiesz ile dusz błądzi po
świecie? Na przykład teraz obok Ciebie stoi zagubiona mała dziewczynka, która
wiecznie szuka swojej mamy. Słyszę jej krzyki, płacz i widzę jej strach. Ona
nas nie dostrzega, bo skupia się wyłącznie na odnalezieniu rodziców.
-Nie strasz mnie... -
ponownie w moim ciele pobłądził dreszcz przerażenia.
-Nie masz się czego bać.
Nic Ci nie zrobią. Te duszę są przyjazne.
-Jeśli dobrze rozumiem... -
zapomniałem o martwej dziewczynce i skupiłem się na sobie. - To ja nie żyje?
-Słuchaj Itachi... -
zaśmiał się ponownie. Co jest z tym gościem? - Wiem, że kochasz moją córkę i
chcesz ją chronić. Ja też tego pragnę, ale żadne z nas nie dokona tego w
pojedynkę. Musimy połączyć siły. – zignorował moje pytanie.
-Grozi jej
niebezpieczeństwo? Dobrze wiesz, że jestem tylko dziwnym obłoczkiem.
-Obłoczkiem? - pękł, a jego
śmiech długo roznosił się po okolicy. Widać bardzo bawiło go moje nieszczęście.
****
„Tabula Rasa.
Obudziłem się z
pustą głową.
Może nie do
końca pustą, bo bardziej przyrównałbym to do opuszczonego w pośpiechu domu.
Fundamenty, pokryte kurzem meble, pajęczyny na ścianach, sufitach...
Znałem dobrze
słownictwo, umiałem nazywać rzeczy po imieniu.
Tak mi się
wydawało.
Obudziłem się w
pokoju szpitalnym, ale nie w łóżku. Na podłodze.
Wpatrywałem się
w sufit starając się przypomnieć sobie swoje imię.
Kim do cholery
jestem?
Ile mam lat?
Skąd pochodzę? I co ja tutaj do cholery robię?!
Rozejrzałem się
panicznie. Zwykły pokój.
Jedno było
inne, nietypowe, niesamowite, elektryzujące...
Ona..
Różowowłosa
dziewczyna leżała nieprzytomna w łóżku, w którym chyba ja powinienem leżeć.
Miała niezwykle piękną urodę. Nieskazitelną...
Nie znałem jej.
Nie rozpoznawałem jej twarzy, chociaż w swoim wnętrzu czułem, że powinienem ją
kojarzyć.
Wzbudzała we
mnie dziwny spokój, upajała moje zmysły, niwelowała panikę i złe emocje. W
jakiś sposób wprawiała mnie w euforię.
Nie potrafiłem
oderwać od niej swoich oczu...
Kim ona jest?
Kim ja jestem?
Dlaczego
leżałem na ziemi?
Jest dla mnie
kimś istotnym?
Nie wybudzała
się.”
***
ZMIANA POSTACI – SAKURA
Strasznie pękała mi głowa,
szczypały mnie oczy i rwały kończyny, jakbym przebiegła maraton. W żołądku
czułam okropny ścisk, a do moich nozdrzy dostawał się nieprzyjemny zapach. Pot.
Byłam przepocona, przemęczona, zdezorientowana. Nie mogłam sobie przypomnieć,
jak wróciłam do swojego hotelowego pokoju. Biegłam na spotkanie z kimś, kto
wyraźnie chciał udawać moją przyjaciółkę. Nie trafiłam tam...
-Tato?! - starałam się
podnieść, ale moje nogi były, jak z waty. Upadłam na podłogę. Mięśnie w
kończynach dolnych wibrowały, niczym basy w głośnikach przykręcone maksymalnie.
- Tato?! Tato!!
-Co się stało!? - zdyszany
stanął w progu. Widziałam po jego minie, że mocno go nastraszyłam. -
Zwariowałaś? Chcesz, abym dostał zawału? - uśmiechnął się trzymając rękę na
klatce piersiowej.
-Boli... Wszystko mnie
boli... Nie czuje nóg. Moje mięśnie są, jak galareta. - moje oczy stały się
szkliste. Wiedziałam o tym, bo właśnie starałam się powstrzymać przed płaczem.
- Co się stało?! Dlaczego tutaj jestem... Co się ze mną dzieje?! Tato ja nie
chce jeździć na wózku... Boje się... To boli... Wszystko mnie boli... Straszny
ból. Wibruje w moim ciele, błądzi... Nie mogę go pokonać. - mówiłam, jak
katarynka, ale przemawiała przeze mnie zdecydowanie panika. - Powstrzymaj to.
Tato pomóż mi... Ja nie chce tego czuć... To straszne. - zakuło mnie serce.
Ścisk, jak w pociągu przepełnionym ludźmi.
-Raz... Dwa... Trzy... -
kucnął przy mnie i złapał mnie za dłoń. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. -
Raz, dwa, trzy i weź duży wdech. Napełnił swoje płuca powietrzem, pozwól
przeponie pracować. Ochłoń.
Zrobiłam o co prosił, chociaż z wielkim problemem. Dwa razy odniosłam
porażkę, ale z trzecim poczułam się lepiej. Dziwne gorąco w moim wnętrzu
ustępowało.
-Widzisz? - pogłaskał mnie
po czole. - Już lepiej.
-Wciąż mnie boli.
-Pokaż gdzie kochanie. -
jego głos koił moje cierpienie. - Pokaż mi gdzie. - podążył wzrokiem za moją
ręką, która z trudem wskazała mu wewnętrzną część uda. - Tam Cię boli? -
traktował mnie, jak pięciolatkę, ale chyba właśnie tego potrzebowałam.
-Tato... Zatrzymaj ten ból.
- rozłożyłam się płasko na podłodze.
-Za bardzo się spinamy
kochanie. Musisz się wyluzować i pozwolić energii powrócić do swojego ciała.
-Powrócić? To od kiedy ona
robi sobie wycieczki międzynarodowe? - o dziwo udało mi się zażartować.
-Bardzo śmieszne. -
przyłożył ręce do mojego brzucha. Muszę przyznać, że bardzo mnie to krępowało.
Był moim ojcem, a mimo to jego dłonie powędrowały pod moją koszulkę. Czułam
jego szorstką skórę błądzącą w okolicach pępka.
-Co robisz?! - wzburzyłam
się. Brak władzy w rękach sprawił, że byłam bezradna. - Tato!?
-Uspokój się. To nie będzie
dla Ciebie przyjemne, ale muszę to zrobić, bo nie potrafisz się otworzyć.
-Otworzyć?! Tato zabierz
ręce... Czuje się głupio!
Moje obawy natychmiast zniknęły. To, co początkowo wyglądało na
molestowanie seksualne zamieniło się w bardzo intensywny, długotrwały impuls
katorgi. Wyczuł miejsce pomiędzy moimi żebrami i przytrzymując je jedną ręką,
drugą zrobił zamach i uderzył.
Świat dosłownie zawirował, to co wcześniej było dla mnie potężnym
przeżyciem – rozpłynęło się. Przechyliłam się na bok i z moich ust wydobyła się
niezwykle duża ilość krwi. Powiedziałabym, że zachlapałam cały dywan, jednak to
nie była całkowita prawda. Ciecz, jaka jeszcze nie dawno była w moim wnętrzu
dosłownie ożyła. Chciałabym powiedzieć dostała nóg, jednak bardziej
przypominało mi to wicie się węża. Co do kropli wróciła na moje dłonie i
wchłonęła się w moją skórę. Ślad po zwymiotowaniu zniknął, a ja doznałam
błogiego spokoju. Nie boli... Już nie boli...
ZMIANA POSTACI
- ITACHI
Straciła przytomność, więc jej ojciec przeniósł ją z powrotem do
łóżka. Musiałem przyznać, że ten człowiek nieustannie mnie zaskakiwał.
Wykonywał z nią dziwne manewry, umiał kontrolować cudze myśli i co
najważniejsze wymuszać prawdę.
-Damy jej pospać jeszcze
godzinę. Potem ją obudzę i wyślę na bankiet. Przygotuj się na to, o co Cię
prosiłem. - zatrzymał się przy mnie. - Nie cofaj się przed niczym, bo to co
nazywasz koszmarem, jest jedynie namiastką piekła, jakie będziecie przechodzić.
Trzymaj się.
Opuścił pomieszczenie zostawiając mnie z jeszcze większym natłokiem
myśli. „Nie idź na skróty, czas wyjaśni wasze wątpliwości i odpowie na pytania”
- zapewnił mnie, więc zdecydowałem się mu zaufać. Ten człowiek był niesamowity,
więc dlaczego miałbym podważać jego zdanie? Nie muszę poddawać wątpliwości jego
słów. Nawet największych wrogów często łączy wspólny cel, a w tym wypadku
nieznajomych pojednała miłość do kobiety.
*****
DODATEK - WPIS Z PRYWATNEGO DZIENNIKA
DODATEK - WPIS Z PRYWATNEGO DZIENNIKA
„Nie bój się
odkrywać nowych rzeczy.
Nie daj się
pokonać lękowi przed nieokiełznanym.
Nie możesz
wiecznie tkwić w miejscu ze względu na nieskończoną ilość wątpliwości.
Jeśli dostajesz
okazje od losu – lepiej się na nią otworzyć.
Nie czuj się
gorszy od innych, bo obrałeś swój cel, a ścieżka do niego nie mierzy jednego
metra.
Uwierz mi, że
pokonanie swoich fobii, ciężka praca i nieustępliwość doprowadzi Cię do celu.
Możesz upadać
wielokrotnie...
Jednak dobrze
wiesz, co się stanie, jeśli się podniesiesz.
Prawda???
Tego nie muszę
Ci mówić.
Nie ważne kim
jesteś, co robisz w życiu i co chcesz osiągnąć.
Muszę Ci powiedzieć,
że w Ciebie wierzę.
Wiem ile masz w
sobie potencjału i ile energii.
Wiem czego
możesz dokonać własnymi siłami.
Ja w Ciebie nie
zwątpię, więc i Ty nie powinieneś tego robić.
Nie jesteś
robakiem, który pozwoli się zdeptać byle komu.
O nie...
Ty jesteś
wyjątkowy. Jesteś oryginalny. Niespotykany.
Jesteś
człowiekiem, który w życiu nie tylko może przenosić góry, a także pomoże innym
je przenieść.
Jesteś dobry.
Pomocny. Niepokonany.
Pamiętaj, że to
Ty stawiasz sobie granice...
Ty w sobie
tłumisz swoje ambicję.
Nikt nie może
Cię powstrzymać.
To Ty jesteś
swoim murem.
Weź łom i
zacznij go rozpie**lać.
Nie warto
dokładać cegieł.
Wierzę w Twój
sukces tak samo, jak w ich miłość.”
Tsutomo Haruno.
Hey,
OdpowiedzUsuńrozdział mi się podobał. Trochę krótki, ale nie narzekam.
Muszę się przyznać, że nie do końca ogarnęłam do kogo były skierowane ostatnie słowa ojca Sakury... I tak były genialne... Ale zgubiłam wątek.
Poza tym wszystko okey. Podoba mi się to, że Itachi krok po korku odkrywa jak bardzo zależy mu na Sakurze. Zafrapowało mnie o co Tsutomo poprosił Uchihe...
Pozdrawiam, życzę weny.
I do kolejnej. ^^
Ogólnie tak myślałam, że tym ostatnim wpisem trochę mogę pokręcić, ale edytowałam i dodałam: dodatek - wpis z dziennika. Chce was zaznajomić z jego, niektórymi wpisami, bo "ktoś" go później dostanie... A, że on należy do grupy myślicieli i filozofów to tworzy takie notki ala motywacyjne :D. No i myślę, że jak spojrzysz na to, jak dodatek - nie zgubisz wątku głównego.
UsuńDzięki, że jesteś :*
Omomom ;3 Rozdzialik bardzo ciekawy, trochę krótki, ale idzie przeżyć ;D Albo nie, zmieniam zdanie- zbyt krótki. Toż to jest sama rozmowa Itachi'ego z Tsutomo >,< Ah, dobra, bo ja weny nie mam to Ci nie będę tu wyrzucać ;P A tak na serio, to jakiś taki kiepski się wydaje ten post. Taki nijaki i bez życia. Nie usatysfakcjonował mnie ;\
OdpowiedzUsuńKurde, pierdziele już głupoty, ale nie przejmuj się- czekam na kolejną notkę ;D I wybacz tą nieskładnie, ale no, wiesz jak to jest, kiedy nie ma się ochoty na nic ;D
Do zobaczenia ;) weny i wytrwałości ;D
W sumie masz rację i z każdą sekundą zaczynam się przekonywać, że wrypałam w jedno miejsce za dużo informacji i gadania. Mogłam to jakoś rozbić... Chciałam jednak trochę spokoju przed burzą, bo w następnym rozdziale spotkanie z Mrocznym Kosiarzem się szykuje i to na dwie notki, bo na jedną to za mało...
UsuńWybacz trochę przerwy w akcji! Postaram się więcej nie popełniać takiego błędu i raczej mieszać wątki, niż zanudzać ;p
Ps - dzięki za szczerość. Właśnie o to mi chodzi ;p
Rozdzialik co prawda spokojny, ale ja myślę, że i potrzebny. W końcu Itaś też potrzebuje się wygadać komuś i w sumie dobrze, że ojczulek Sakurki zablokował mu zmyślanie historyjek. Aż mi go szkoda czasem, bo sam się gubi w tym wszystkim i chce uciec ale wcale się nie dziwię.
OdpowiedzUsuńDodatek w moim przypadku nie zakłócił mi wątku i sądzę, że to dobry pomysł. ^.^
Ciągle nie mogę wyjść z podziwu, ponieważ według mnie pomysł ogólnie na bloga jest niezwykły i oryginalny! Cały czas trzyma w napięciu, dużo się dzieje, co uwielbiam ^.^ , dla mnie? Idealnie :)
Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny! :)
Właśnie chyba za spokojnie, ale w sumie człowiek na błędach się uczy :). W następnych rozdziałach mam przygotowane więcej akcji, więc myślę, że mi wybaczycie ten mały zastój :)
UsuńNo i dziękuje za słowa otuchy kochana :*. Aż się zawstydziłam przez Twoje komplementy...
Pozdrawiam :*