środa, 12 marca 2014

11# MISTYFIKACJA


PIĄTEK – NOC
ZMIANA POSTACI – DODATEK - SASUKE

Nie potrafię zapanować nad gniewem, nie umiem powstrzymać się przed nienawiścią. Sam nie wiem, w jakim kierunku mam skierować swoją furię. Zbyt często pogrążam się we własnym żalu, ale bez Itachiego nie mogę znaleźć drogi. Zawsze mnie naprowadzał i starał się o mnie dbać, przyzwyczaiłem się do jego obecności i mądrych rad. Jak teraz mam nauczyć się żyć bez niego, gdy wszystko wkoło coraz bardziej się komplikuje? Z wiekiem stajemy przed coraz większymi wyzwaniami i właśnie w takich momentach potrzebujemy autorytetów, mentorów, nauczycieli. Może trudno w to uwierzyć, ale wiedziałem, że dzięki niemu istniało małe prawdopodobieństwo zagubienia.

Zderzyłem się z rzeczywistością… Zdałem sobie sprawę z samotności.

Kiedy usłyszałem o nich, o ich kwitnącej cichej miłości w gruncie rzeczy się ucieszyłem. Osobiście nie miałem nic do Guren, była interesującą, zadbaną i piękną kobietą, ale wiedziałem, że nie pasuje do Niego. Ich natury zbyt mocno się kłóciły. On był energiczny, uwielbiał przygody i wieczne walki, a ona była cichą myszką, która chciała, aby się ustatkował. Sakura była inna. Wyzwalała w nim płomień, nie przygaszała jego światła i nie stawiała muru między nim, a jego zainteresowaniami. Popychała go do tworzenia i odkrywania nowych ścieżek. Opowiadał mi wielokrotnie o tym cichym romansie... Byłem na bieżąco, choć udawałem, że o niczym nie wiedziałem. Było mi źle, że musiałem okłamywać Sakure, bo tak naprawdę była moją lewą ręka, Itachi zdecydowanie był prawą. Cieszyłem się, że dwójka najbliższych mi osób jest szczęśliwa...

Więc co się teraz stało?

Strasznie denerwuje mnie stan niewiedzy. Moja mama po części miała rację mówiąc mi, że powinienem pogodzić się z jego śmiercią. Wolałem słowo „odejście”, bo było owiane tajemnicą. Prawda jest taka, iż czas mija, a wszyscy nieustannie skupiają się na moim bracie. Wiecznie patrzą na mnie z jego „perspektywy”... Współczują mi, usprawiedliwiają mnie, szukają dla mnie kolejnych wesołych rozrywek, które niby mają zakleić ranę po jego zniknięciu. Dlaczego? Nie mogę zdzierżyć ich uprzejmości, próby zrozumienia i wymuszonych uśmiechów. Nawet Ino przestała być sobą. Stała się wyrozumiała, wkurza się na pięć minut, a potem wraca. Nie daje mi pola popisu, nie mogę zareagować, przeprosić, bo ona już jest przy mnie. Brzydzę się ludzką dobrocią. Ja naprawdę nie potrzebuje głaskania po głowie, a ostatnio nie dostaje nic innego. Karmią mnie tanimi historyjkami, zasypują irytującymi pytaniami i wiecznie starają się mnie pocieszać. Masakra! Ja nie potrzebuje tego wszystkiego! Chciałbym żyć normalnie... Czasem wydaje mi się, że tylko jego powrót mógłby naprawić moje życie....

Przyznam, że liczyłem również na Sakurę. Ponieważ była zawsze inteligentniejsza ode mnie i szybciej łapała większość spraw rodem z dziennika dorosłego hipokryty, to miałem nadzieje, że mi pomoże. Chciałem, aby się nie zmieniała względem mnie tak, jak inni. Jednak nie potrafiłem tego poukładać... Ona kłamała, albo naprawdę nie pamiętała. Tylko, jak można nie pamiętać wspomnień związanych wyłącznie z wypadkiem i chwilami spędzonymi z moim bratem? Jakim cudem wypadek spowodował taką dziwną ulotność wspomnień? Może nie jestem mądry, ale to wydaje mi się niemożliwe. Ona nie może przesortować sobie wspomnień i wyrzucić je do śmietnika. To nie możliwe, nie ludzkie... Nie prawdopodobne. Nie mamy nad tym władzy tak samo, jak nad własnymi uczuciami. Więc dlaczego udawała? Kurde... Patrząc na nią nie wyczuwałem kłamstwa. Mogłem przysiąc, że mówi prawdę. Znam ją na tyle, aby wydedukować czy kręci. Powiedziałem tyle nie miłych słów, praktycznie spaliłem mosty. Myliłem się? Może mój brat pisał bajki na temat ich wspólnych spotkań? Może to nie było prawdziwe, a chciał mnie wyłącznie zdenerwować? Tylko po co?

Męczyłem się, cierpiałem, wkurzałem, gniłem od środka... Oberwała przez moją matkę. Dostała rykoszetem moich wewnętrznych bitw. Wyżyłem się na niej, choć tak naprawdę powinienem jej wysłuchać.

Kiedy zakończę tą martyrologię?

SOBOTA
ZMIANA POSTACI - ITACHI

     Stałem w łazience przed lustrem obserwując własne odbicie, które w końcu mogłem dostrzec. Domyślam się, że cała ta rozwikłana zagadka z moją tożsamością pomogła mi ujrzeć prawdę. Patrzyłem na siebie tak długo, aż moją sylwetkę pochłonęła para. Sakura brała dziś bardzo długi, niezwykle gorący prysznic. Zazdrościłem jej, bo sam miałem ochotę na długą kąpiel, a wciąż nie odzyskałem swojego ciała. Być może niedługo je odnajdę, chociaż przyglądając się postępom Różowej Damy miałem słabe nadzieje. Była bardzo ograniczona i nie potrafiła się oddać w pełni danej sprawie. Być może głównym powodem był brak świadomości o moim istnieniu, a jej ojciec wciąż nie zdradzał tajemnicy. Nie wiem czy był to w pewnym stopniu jakiś plan, ale wierzyłem w niego. Był człowiekiem godnym zaufania.

Przycisnąłem palec do szyby i narysowałem serduszko. W środku napisałem jej inicjały, a poza krawędziami napisałem swoje. Szczerze czułem się w tym momencie bardzo dziwnie, przez cały rok odczuwałem pewną pustkę, a teraz została ona zapełniona. Kochałem ją i teraz to rozumiałem. Lepiej późno, niż wcale... Prawda?

Zrezygnowany przeszedłem do pokoju, gdzie tymczasowo mieszkaliśmy.  Przyjrzałem się sukni wiszącej na wieszaku. Piękna, gdzieniegdzie lekko koronkowa sukienka była dla niej idealna. Co prawda do wieczora zostało jeszcze trochę czasu, ale i tak czułem wściekłość. Byłem cholernie zazdrosny, że nie idzie tam ze mną, a z tym dupkiem Sasorim. Umówiła się z nim, jakby nigdy nic. Czy ona próbuje wyrzucić mnie z pamięci? Nie chce, aby mnie kimś zastąpiła, ponieważ sam nigdy jej nie opuściłem. Byłem koło niej, gdy samotnie borykała się ze swoimi wewnętrznymi lukami. Muszę przyznać, że brak świadomości o swojej przeszłości trochę mnie od niej odpychał, ale teraz wszystko uległo zmianie. W momencie, gdy zdałem sobie sprawę ze swojego imienia i nazwiska zacząłem odzyskiwać prawdziwego siebie. Wiedziałem, że te wszystkie dobre emocje dotyczyły Sakury. Zostało jeszcze wiele spraw do rozwiązania, zrozumienia, lecz ta oficjalnie została rozgryziona. Kochałem ją... Nie... Ja ją wciąż kocham.

Zatrzymałem się za sukienką i przyłożyłem ją do swojego ciała. Wpatrywałem się w lustro, jakbym chciał sprawdzić czy może mi pasować.

     -Nazywam się Sakura Haruno. - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a tonacja głosu stała się bardziej piszcząca. - Mam 19 lat i walniętą matkę. Moim sekretem są magiczne moce, więc można powiedzieć, że jestem super bohaterką. - zastanowiłem się przez chwilę, bo to określenie mi do niej nie pasowało. - Czarownicą. - poprawiłem się. - Tak! Czarownica brzmi zdecydowanie lepiej. Nie jestem świadoma, że należę do Itachiego, więc umawiam się z jakimś kretynem – mój głos wracał do normy. - który nota bene strasznie mnie wkurza...

Chciałem się rozluźnić, ale nie potrafiłem. Sama myśl, że będzie tam z nim, a ja będę obok przyprawiała mnie o ból głowy, chęć zwymiotowania oraz wielką delirkę. W moich żyłach buzowała furia, a serce z każdym uderzeniem drwiło z mojego zakłopotania. Nie chciałem jej tam puścić, ale co mogłem zrobić? Będę się przyglądał, jak z nim flirtuje, jak jego palce dotykają jej skóry, jak uśmiecha się do niego i posyła kokieteryjne spojrzenia.

Ona jest moja...

Wyszła z toalety ubrana w sam ręcznik. Szczotką przeczesywała swoje włosy, każdy ruch wykonywała powoli i starannie. Dbała o siebie, a jej zapach przyprawił mnie o kolejne dreszcze, które uwolniły znacznie większą dawkę adrenaliny. Pachniała wyjątkowo, jak świeży powiew wiatru połączony z pierwszym dniem lata. Była taka piękna...

Zasłoniłem rękoma twarz, jakbym chciał się stać nagle niewidzialnym. Tak właśnie, o tym marzyłem. Chciałem zniknąć i przestać uczestniczyć w jej życiu. Wole umrzeć, niż patrzeć na jej szczęście u boku innego... Masakra! Co się ze mną dzieje?! Czy to możliwe, aby kochać drugiego człowieka tak mocno? Przez cały rok darzyłem ją ledwie sympatią, a teraz byłem bliski obsesji. To uczucie z każdym dniem we mnie dojrzewało, a teraz... Wariowałem na jej punkcie. Nie umiałem pokonać tej miłości... Dlaczego nagle tak ją idealizowałem? Ten cały rok stał się nie ważny. Zrozumiałem ją, odkryłem cząsteczkę siebie i teraz nie widziałem świata poza nią. Myślałem, że nie wierzę w miłość!

Moją uwagę przykuła blizna na jej plecach. Zmarszczyłem czoło i zbliżyłem do niej opuszki swoich palców. Była taka znajoma, chociaż widziałem ją pierwszy raz. Zawsze dawałem Sakurze wolność oraz prywatność, w tych sprawach. Nie chciałem jej podglądać, bo wystarczyła mi sama świadomość, że mogę to zrobić, jak najdzie mnie ochota. Jednak ta blizna... Intensywnie ciemna, lekko fioletowa... Co w niej jest takiego, że nie mogłem się opanować?

****

Poczułem mocne uderzenie w brzuch, po chwili druga pięść zderzyła się z moim policzkiem. Z pękniętej wargi pociekła struga krwi. 
Kolejne kilka ciosów zderzało się z moimi żebrami. Jeszcze kilka razy i je połamie.
Nie mogłem się bronić, bo byłem unieruchomiony przez napastnika trzymającego moje ręce.
To była walka z wiatrakami. Nieuczciwa.
Dwa na jednego.
-Zostawcie go! Proszę! Przestańcie!
-Zamknij się syrenko! – burknął dorzucając kilka szybszych ciosów.
Słyszałem jej wołanie o pomoc.. Jej krzyk dodawał mi odwagi i otuchy. Wiedziałem, że poświęciłem się dla niej. Obrywałem w słusznym celu.
-Przestań!! Słyszysz?!
Podbiegła do agresora, a ten nie szczędząc siły odepchnął ją od siebie. Sakura przeleciała przez barierkę i wylądowała na ulicy. Na asfalcie pojawiła się ciemna ciecz.
Zranił ją. Przez niego pęknięty metal na poręczy rozciął jej skórę na plecach.
Rozpłakała się na dobre. Pogrążyła w rozpaczy.
Kilka moich żeber uległo złamaniu.
Zabije ich. Przysięgam, że jak tylko wyzdrowieje pożałują swojego czynu. Nie będę szczędził brutalności...
Będą moi, a zemsta będzie słodka.
Nikt nie zadziera z Itachim Uchiha.
Nikt nie może krzywdzić Sakury Haruno.”

***

ZMIANA POSTACI – SAKURA

     Miałam nadzieje, że ten prysznic mnie zrelaksuje, pomoże mi pozbierać się emocjonalnie po zeszłej nocy. Tak bardzo próbowałam na siłę, o tym zapomnieć, a to jak na złość nie chciało ode mnie odejść. Denerwowała mnie moja słabość. Nie wiem, dlaczego dostałam od losu taką niespodziankę. Dlaczego obdarzono mnie takimi zdolnościami? Byłam najsłabszym ogniwem, bo nie potrafiłam walczyć. Nigdy nie umiałabym kogoś skrzywdzić nawet, jeśli ten ktoś zasługiwał na cierpienie. Wczoraj mogłam potraktować Sasuke brutalnie, ale zrezygnowałam. Skrzywdził mnie, ale nie tak jak moja mama. Nie potrafiłam nikogo winić za jej błędy. Musiałam nauczyć się z tym żyć.

Tryn... Tryn... Przyszła nowa wiadomość. Niechętnie wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam jej treść.

NADAWCA: HINATA
„Możemy spotkać się na moście? Teraz?”

ADRESAT: HINATA
„Czy to coś ważnego? Będziemy się przecież widzieć
dziś wieczorem.”

NADAWCA: HINATA
„Gdyby nie było ważne nie prosiłabym Cię o
spotkanie. Chodzi o Sasuke... To istotne.
Martwię się o niego.”

Zagryzłam wargę i zaczęłam się zastanawiać, o czym ona mówi. Wymieniałyśmy smsy różnej treści wielokrotnie, ale czasem sprawiała wrażenie bycia zupełnie inną osobą. To tak, jakby człowiek chorował na rozdwojenie jaźni. Przez jedną chwilę rozmawiała na jeden temat, była strasznie otwarta, a potem po sekundzie nagle stawała się tajemnicza, niekonkretna, zdecydowanie bardziej szorstka. Hinata miała kilka różnych masek...

ADRESAT: HINATA
„Ubieram się i wychodzę. Będę za jakieś
15-20 minut.”

NADAWCA: HINATA
„Będę czekać. Do zobaczenia.”

Zarzuciłam na siebie kurtkę, wyciągnęłam z szafy buty. Przed wyjściem z pokoju spojrzałam na suknie wiszącą na wieszaku. Jeszcze chwila, a spotkam się z Sasorim. Czy powinnam pójść za ciosem i zdecydować się na flirt? Trzymałam dystans, starałam się opanowywać ze względu na Itachiego, ale teraz kiedy nawet Sasuke chce żyć od nowa, powinnam przyłączyć się do niego. Rok „czekania” to i tak bardzo dużo. Koniec z nadzieją. Przyszedł czas na nowy początek.

     -Dokąd idziesz? - głos ojca przerwał mi gładkie wymknięcie się z domu. - Znowu gdzieś wychodzisz? Dobrze wiesz, że za godzinę mamy zacząć trening. Dzisiaj idziesz na bankiet, mama chce z Tobą jutro wyjechać, a ja nie nauczyłem Ciebie niczego... Tyle komplikacji, a Ty znowu wychodzisz?
     -Ważna sprawa. - uśmiechnęłam się niechętnie. - Wrócę nie długo. Obiecuje. Musisz pokładać we mnie więcej wiary.
     -Mam wiarę w Ciebie, ale nie w Twoją matkę. Jutro będzie się działo, więc... - odwrócił się do mnie plecami. - Idź i się nie spiesz. Odłożymy trening na jutro. Nie chce Ciebie w sumie męczyć, a przed jutrem masz odpocząć.
     -Nie. - zatrzymałam się przy drzwiach. - Chce trenować tato. Będę za godzinę z powrotem w domu. Muszę się wzmocnić, jeśli chce cokolwiek osiągnąć. Od wczoraj siniaki na moim ciele prawie zniknęły. Chyba się przyzwyczajam do tej całej dodatkowej energii błądzącej w moim organizmie. Mam już tylko niewielkie ślady na łokciach i kilka na udach. Nie mogę teraz zrezygnować.

Wybiegłam z motelu nie czekając na zaprzeczenia. Chciałam trenować, bo to być może pomoże mi namierzyć Itachiego. Wiem, że moje reakcje często się ze sobą kłócą. Raz za nim tęsknie, po chwili chce być z Sasorim, a następnie znowu wracam do Itachiego. Nie mogłam się określić, bo sama nie byłam pewna własnych wyborów. Gdybym zobaczyła Itachiego i wiedziała, że on całkowicie o mnie zapomniał mogłabym spokojnie zacząć od nowa. Musiałam się pozbyć wszystkich tajemnic... Ah... Nie wiem co mam robić. Przestanę rozmyślać i dam się ponieść chwili. Jeśli będę miała być z Sasorim na pewno będę tego pewna, choć jest na przegranej pozycji.

     -Sakura?! - usłyszałam wyjątkowo głośny krzyk Hinaty. Zatrzymałam się ogłupiona. - Dokąd biegniesz?!

Obejrzałam się za siebie. Zobaczyłam ją razem z Sasuke, który spoglądał ślepo w ziemie. Nie podnosił wysoko czoła, nie podtrzymywał kontaktu wzrokowego. Było mu wstyd, a Hinata, jak zawsze chciała wszystkiemu zaradzić.

     -Co tutaj robisz? Nie powinnaś być na moście? - podeszłam do nich bez pośpiechu. Spotkaliśmy się w połowie drogi.
     -Na jakim moście? - nie ukrywała zaskoczenia.
     -Pisałaś do mnie, że chcesz się widzieć na moście.
     -Nie.. Nie pisałam.
     -Tak. Napisałaś mi wiadomość dosłownie przed chwilą.
     -Nie pisałam. - pokręciła głową. Widziałam na jej twarzy wyrysowane zdezorientowanie.
     -Hinata... - wyciągnęłam z kieszeni telefon. - Napisałaś do mnie smsa.
     -Byłam cały ranek z Sasuke i nic do Ciebie nie pisałam. Nie wyciągałam nawet telefonu.
     -Zobacz. - znalazłam wiadomość, podałam jej komórkę. - Pisałaś do mnie.
     -Dziwne...

Hinata bawiła się telefonem, a ja zerknęłam na Sasuke. Nadal nie podniósł wzroku, nawet się nie odezwał. Zastanawiałam się czy powinnam przełamać tą niezręczną barierę, ale zdecydowałam poczekać na jego pierwszy krok. To on powinien mnie przeprosić.

     -Sakura... - Hinata zmarszczyła czoło. - To nie mój numer telefonu.
     -Co? - byłam w szoku. - Jak to nie Twój?!

Skoro nie jej to z kim wymieniałam smsy? Skąd w mojej książce telefonicznej znalazłby się kontakt podpisany jej imieniem?

     -To nie mój numer Sakura. - oddała mi komórkę. - Nie wiem o co chodzi, ale nie pisałaś ze mną.
     -Muszę iść. - przygotowałam się do biegu.
     -Poczekaj. - obejrzałam się przez ramię na Sasuke. - Nie możesz tam iść. Co jeśli to pułapka? Nie wiesz z kim pisałaś. To wygląda na niebezpieczną grę.
     -Nagle się martwisz? - westchnęłam starając się panować nad własnym gniewem. - Wczoraj nie chciałeś mnie znać, a dziś dajesz mi porady?
     -Kłótnia jest kłótnią, ale nie chce, abyś zrobiła z mojego powodu głupotę. Co jeśli ktoś znowu chce Cię skrzywdzić?
     -Niech spróbuje. Będzie mieć naprawdę mocny orzech do zgryzienia, bo nie jestem już tą samą grzeczną dziewczynką, co kilka dni temu.
     -Nie idź sama!! - krzyk Hinaty mnie nie powstrzymał.

Musiałam sprawdzić kto bawi się ze mną w tą ciuciubabkę. Nie było innego wyjścia, jak pójście na most. Wiedziałam, że może być to niebezpieczne, ale pojawienie się ojca, w jakiś sposób obudziło we mnie wiarę w siebie. Akcja nabierała tempa, a wątpliwości zostawały rozwiewane. Z biegiem czasu dostawałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Jedno nieporozumienie właśnie się rozwiązało... Dlaczego myślałam, że Hinata jest dwiema innymi osobami? Bo to tak naprawdę był to ktoś inny. Tylko kto i po cholere miałby to robić?

     -Czekaj! - usłyszałam męski głos, po czym poczułam jego dłoń na swoim nadgarstku. Powstrzymał mnie przed dalszymi krokami przyciągając delikatnie do siebie. - Co Ty robisz?
     -Sasori...

Mając go blisko poczułam dziwne mrowienie w klatce piersiowej. To nie było to samo uczucie, które wyzwalało we mnie myślenie o Itachim, ale było porównywalne z tą siłą. Nie był mi obojętny.

     -Gdzie tak lecisz?
     -Nie mam czasu teraz rozmawiać... - chciałam się go pozbyć, bo stanowił dla mnie przeszkodę.
     -Rozmawiałaś z Sasuke?
     -Sasori ja naprawdę nie mam teraz czasu. Muszę lecieć. Sasuke poczeka.
     -Dokąd? Myślałem, że te wasze przyjaźnie są dla was istotne, a uciekasz od niego?
     -Sasori... Muszę iść na most. Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia.
     -Na ten most? - puścił moją rękę i cofnął się na bezpieczną odległość. Wlepiał we mnie oczy, jakby zobaczył ducha.
     -Wszystko gra? - zszedł z krawężnika na jezdnię tuż pod koła wielkiego auta. - Sasori uważaj!!! Samochód!!

To nie trwało długo, zaledwie kilka sekund. Rozległ się intensywny pisk hamowania oraz wciskanego klaksonu. Wielki samochód terenowy był bardzo blisko niego.
Impuls...
Tego właśnie potrzebowałam do uwolnienia swojej energii. Musiałam odczuć presję czasu, stanąć pod ścianą, aby zaufać sobie. To musiało się stać w ten sposób.

Przez całe moje ciało przebiegł impuls elektryczny, który w pewien sposób poruszył najmniejszą komórkę w moim organizmie. Czas się zatrzymał. Na moich oczach otaczający mnie świat tętniący życiem nagle zamarzł. To była moja szansa, więc podeszłam do Sasoriego. Zatrzymałam się przed nim i coś w moim wnętrzu podpowiedziało mi, abym się odwróciła. Poszłam za wewnętrznym głosem. Zauważyłam siebie z wyjątkowo przerażoną miną. Podróż duszy poza ciałem? Tylko to przyszło mi na myśl, ale gdy dotknęłam ręki Sasoriego zwątpiłam w to. Dusza przecież nie jest materialna, nie może używać podstawowych zmysłów ludzkiego naczynia. Tak powinno być, ale może moja moc pozwoliła mi złamać podstawowe prawa?

Użyłam trochę siły, aby przenieść ciało Sasoriego w bezpieczne miejsce. Wyrażę się może nieodpowiednio, ale przestawiłam go na drugą stronę jezdni. Nie chciałam mieć go blisko siebie, bo bałam się, że spróbuje mnie zatrzymać, a na ulicy nie mogłam go zostawić. Muszę trafić na most i dowiedzieć się prawdy.

Terenówka zderzyła się z uliczną lampą, Sasori przerażony poleciał na ławkę stojącą za nim, a ja opadłam na kolana. Poczułam mocne zmęczenie. Byłam wykończona, jakbym nie przespała kilku nocy. Miałam ochotę wyłącznie spać i ta chęć z każdą sekundą się we mnie pogłębiała. Zasnę... Usnę na chodniku, bo nie potrafię tego zatrzymać. Zmarnowałam na niego za dużo mocy.
Nie chce teraz usnąć!!

ZMIANA POSTACI – ITACHI

     Stłuczka auta z lampą odwróciła uwagę od Sakury. Całe szczęście, bo działy się z nią teraz niewytłumaczalne rzeczy. Jej ciało mieniło się w słońcu, jakby wytwarzała w swoim wnętrzu własne źródło światła. Jej włosy zmieniały kolor z różowego na krwisty czerwony. Walczyła z własnymi słabościami, widziałem jej determinację. Nie chciała się poddać. Próbowała odkryć prawdę, ale dzisiaj jej się nie uda. Ciało Różowej Damy opadało stopniowo na kostkę brukową. Walczyła z tym bezskutecznie. Nie mogła powstrzymać naturalnych potrzeb swojego ciała. Każdy organizm potrzebuje odpoczynku, szczególnie po takiej brawurze. Widziałem co zrobiła. Oddzieliła się od własnego ciała i przeniosła kasztanowego kolesia na chodnik. Nie rozumiałem tylko, dlaczego mnie również nie dotknęła faza zamrażania świata. Uczestniczyłem w tym razem z nią.

Ręce jej ojca podtrzymały ją za klatkę piersiową. Sakura wciąż była przytomna, ale nie miała sił unieść głowy, aby na niego spojrzeć. Muszę przyznać, że stary Haruno miał wyczucie czasu. Wiedział kiedy pojawić się na miejscu, aby nie pozwolić jej być samej.

     -Nie walcz z tym. Pozwól się pokonać senności. - pogładził jej włosy przytulając ją jednocześnie mocniej do siebie. - To nic złego czasami odpuścić. Dla Twojego dobra zrezygnuj na tą chwilę..
     -Most... - jej głos był bardzo cichutki.
     -Wiem. - chrząknął. - Zajmiemy się tym później. – skrzywił się rzucając mi spojrzenie. - Odpocznij.

Nie musiał dłużej prosić. Poddała się siłom silniejszym od ciekawości. Nie mogła pokonać natury i własnych potrzeb.

     -Co z nią?! - Hinata pojawiła się obok. Sasuke w tym czasie rozmawiał z Sasorim.
     -Nic jej nie jest. - wziął ją na ręce. – Musiała przestraszyć się samochodu i straciła przytomność. Zaniosę ją do łóżka, potrzebuje snu. Wszystko będzie dobrze. Nie martw się, bo na pewno zobaczycie się na bankiecie.

Głowa Sakury bezwładnie opierała się na jego barku, włosy zasłaniały jej siną twarz. Jej cera stała się niezwykle fioletowa, a na dłoniach zauważyłem siniaki. Na próżno cieszyła się ze swojego powrotu do zdrowia. Uratowanie życia Sasoriemu było nie lada wyczynem.

Od zawsze traktowałem uczucia za zbędne. Nie powiem, że nie było w moim życiu osób, na których mi zależało, ale mimo to próbowałem się dystansować. Byłem świadomy ich niebezpiecznej natury. Wymazywały zdrowy rozsądek i zastępowały nim ślepą wiarę w drugiego człowieka. Miłość, przyjaźń, a nawet nienawiść były tymi emocjami, które zabierały mowę umysłowi. Nigdy nie chciałem pozwolić sobie na błędy spowodowane ich siłą. Chyba nie muszę mówić, że ona zmieniła moje zdanie? Nie za życia, a teraz. W tej chwili, gdy zagrożenie życia Sasoriego wyzwoliło w niej piorunujący wybuch mocy, z jakimi przez dwa dni nie mogła sobie poradzić. Trenowała wiarę w siebie, a ona przyszła, gdy najmniej się tego spodziewaliśmy. To napoiło moją duszę niesamowitą dawką nadziei. Uczucia są niebezpieczne, ale również niezbędne. To dzięki nim człowiek pokonuje kolejne bariery, bo ma dla kogo ryzykować.

Pozostało mi teraz przypomnieć jej o sobie i stłumić całkowicie osobę Sasoriego. Muszę sprawić, aby mnie zobaczyła i zaczęła walczyć. Tylko, jak mam obudzić w niej uczucia do siebie skoro nie może mnie zobaczyć? To nie będzie łatwe... Powinienem spróbować skontaktować się z nią przez ojca? Może nadszedł czas na intensywne działanie?

2 komentarze:

  1. Uuuu... No boskie! W końcu Sakurka uwolniła w sobie moc! Jestem ciekawa jakie będą dalsze relacje pomiędzy nią a Saskiem..
    Czy zacznie flirtować z Sasorim? Kim była osoba, która chciała ją sprowadzić na most? No i najważniejsze czy Itachiemu uda się przypomnieć Sakurze?
    Czeka z niecierpliwością na nexta!
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana, że nadal tutaj jesteś ;)
      Co do pytań - oczywiście na wszystko dostaniesz odpowiedź wkrótce :D

      Usuń