środa, 5 marca 2014

10# TOŻSAMOŚĆ


ZMIANA POSTACI - SAKURA

Przyglądałam się każdej plamie na moim ciele. Od ostatniego wybuchu mocy pojawiło się ich znacznie więcej. Nie wiem skąd one się biorą i dlaczego wyskakują w taki sposób, ale bardzo chciałam ich się pozbyć. Były dla mnie skazą, jaką chciałam ukryć przed światem. Nie wiem sama co bym powiedziała znajomym, gdybym spotkała ich na mieście. Wpadłam pod pociąg? Miałam wypadek samochodowy? Wywróciłam się na rowerze? No co mogłoby racjonalnie wytłumaczyć mój stan zdrowotny? Załamałam się. Ojciec zapewniał mnie, że z czasem zaczną znikać, a stało się wręcz odwrotnie. Co robię takiego źle, że nie potrafię odpowiednio podejść do daru, z którym się urodziłam?

Boże! Jak ja czasem nienawidzę siebie. Mam dość błądzenia w tym świecie. Jestem otoczona złudzeniem, oszustwem, obłudą. Nie mogę uwierzyć w to, co zrobił mi mój ojciec. Od tylu lat żyłam w nieświadomości, wiecznie chodziłam w tej dziwnej masce, jaką założyła mi moja matka. Nie mogłam na nią patrzeć, brzydziłam się jej. Utrudniała każdą sekundę mojego życia. Wychowała mnie w kłamstwie, w fałszywym mniemaniu o własnej osobie... Przez nią byłam nikim.

Różowa pluszowa, słodka laleczka... Taką właśnie chciała mnie widzieć. Chciała, abym korzystała z życia, ale nie po swojemu, wręcz przeciwnie. Dla niej najważniejsza w życiu była nauka, korzystanie z bankietów i szukanie dla siebie odpowiedniego męża z wyższych sfer. Chciała mnie widzieć u boku nadzianego kolesia, któremu nigdy nie zabraknie kasy. Najlepiej, aby był nudnym bankierem, księgowym, bądź prezesem firmy. Ah Ci rodzice... Nigdy nie dogonię ich pragnień i ambicji. Nie spełnię ich marzeń, bo chce podążać za swoimi. Teraz to zrozumiałam... Byłam pewna, że nie stanę więcej zaślepiona przed moją matką i nie poddam się jej manipulacją. Podążę za głosem serca. Tego chce.

     -Itachi... - przetarłam zaparowane lustro, dostrzegłam swoje oczy. Wpatrywałam się w nie. - Gdzie jesteś...

Westchnęłam zawiedziona. Im więcej przebywałam w obecności mojego ojca, tym bardziej odzyskiwałam świadomość. Wiedziałam, że łączyło mnie z nim coś specjalnego. Czułam to, jak poranne promienie słońca wybudzające mnie ze snu. Dlaczego nie mogłam w pełni pojąć swojego przeczucia? Za każdym razem, gdy spoglądałam na jego zdjęcie lub słyszałam, jak wymawiają jego imię... Moje serce zamierało. Ignorowałam to, bo nie wiedziałam kim jestem i czy przypadkiem nie byłam tylko zakochaną, głupią nastolatką. Przyjaźniliśmy się, więc istniała możliwość, że się w nim podkochiwałam...

     -Istniała... - powtórzyłam to na głos. Chciałam usłyszeć to z własnych ust. - Dlaczego odszedłeś? Dlaczego... - powstrzymałam się przed łzami. - Mnie zostawiłeś?

Zachowywałam się irracjonalnie. Nigdy nie rozmawiałam ze sobą, ale dzisiaj chciałam to z siebie wyrzucić. Nie mogłam tego powiedzieć Hinacie, chociaż wiedziałam, że jest najbliższą i najlepszą przyjaciółką. Nie będę mieć lepszej.. Nigdy...

     -Potrzebuje Cię...

Poczułam na swoich rękach dziwny chłód zamieniający się po chwili w przyjemne ciepło. Miałam wrażenie, że ktoś mnie dotyka. Podejrzewałam siebie o schizofrenię, bo to zdarzało się częściej. Nie raz słyszałam już dziwne hałasy, czułam cudzą obecność... Miałam wrażenie, że mnie ktoś obserwuje. Co się ze mną działo? Wariowałam? Powinnam zamieszkać w szpitalu psychiatrycznym?

Tata powiada, że nie jest źle być unikatowym, ale ja niesamowicie się z tym męczę. Bałam się siebie, walczyłam codziennie o zapanowanie nad swoimi emocjami... Wciąż pamiętam tamten wieczór, gdy prawie skrzywdziłam mamę. Do dziś tego nie rozgryzłam. Mój umysł, wciąż bawi się ze mną w berka. Miałam wrażenie, że zobaczyłam Itachiego i od tamtej chwili nie mogę przestać o nim myśleć. Czy ja naprawdę jestem taką idiotką? On odszedł... Na zawsze. Minął rok i nie ma od niego żadnej wieści. Porzucił swoje życie, rodzinę... Porzucił mnie... 

Muszę iść do przodu i o nim zapomnieć. „Weź się w garść Sakura, bo nigdy go już nie odzyskasz...” Muszę przestać należeć do niego i zacząć żyć ponownie po swojemu. Nie zmarnuje, ani jednej chwili... Nie zatrzymam się. Już nigdy…

     Usiadłam przed biurkiem i odpaliłam laptop. Miałam ochotę trochę poczatować z przyjaciółmi. Wiedziałam, że zbyt długa przerwa będzie ich martwić, więc musiałam ich delikatnie uspokoić. Poza tym, wciąż mam do odebrania zakupy od Sai’a. Powinnam poprosić Hinatę, aby je zabrała. Co prawda cały czas gniewa się na niego za to wielkie zerwanie, ale chyba zrobi dla mnie wyjątek. Lubiłam ich, gdy byli razem... Hinata naprawdę była wtedy weselsza i szczęśliwsza. Teraz zagubiła się we własnym świecie tak, jak ja w swoim. Ah… To niesamowite, jak szybko wszystko może odwrócić się do góry nogami.

Usłyszałam hałas za swoimi plecami. Ponownie coś huknęło, a ja znowu podejrzewałam siebie o problemy psychiczne. Może mam coś ze słuchem? Rozejrzałam się uważnie, ale nie zauważyłam nic wyjątkowego i godnego uwagi. Pokręciłam głową drapiąc się po czole. Wariowałam w bardzo szybkim tempie. Być może to te moce?

     -Nikogo nie ma... - zamknęłam laptopa i zerknęłam za okno. Było ciemno. Zanosiło się na burzę, a do tego zerwał się silny wiatr.

Poczułam szarpnięcie i razem z krzesłem wylądowałam na podłodze. Podniosłam się bardzo szybko. Przeraziłam się, a strach na chwilę pozbawił mnie trzeźwego myślenia. Nie bujałam się na krześle, więc jak do cholery mogłam spaść?!

Bzzz... Bzzzz.. Wibracja mojego telefonu odzywała się zagubiona w kołdrze. Podbiegłam do niej i zaczynałam się dokopywać. Znalazłam! Dwanaście nieodebranych połączeń od Pani Uchihy. Moje serce zamarło. Bałam się, że coś stało się z Sasuke, a może... A może znaleźli Itachiego? Może wrócił i chciała mi o tym powiedzieć? Co jeśli naprawdę pojawił się ponownie?! Co powinnam mu powiedzieć?! Udawać, że wszystko pamiętam, chociaż moja pamięć do końca się nie ustabilizowała?! Jak... Telefon zawibrował... Trzynaste połączenie. Moja ręka się trzęsła, zaschło mi w gardle, a serce, jakby powędrowało do przełyku. Oblazł mnie strach.

     -Sakura?! - nie musiałam rozpoczynać rozmowy. - Musisz mi pomóc. Chodzi o Sasuke. - posmutniałam.

Już miałam nadzieje, że wrócił, a to znowu chodziło o młodszego brata. Ja chyba za bardzo chce wierzyć w jego powrót. Marzyłam o ponownym spotkaniu, rzuceniu się sobie w ramiona, pocałunkach... O szczęśliwym zakończeniu.

     -Co się stało Pani Uchiha? Wszystko z nim w porządku?
     -Nie... - jej głos był bardzo niewyraźny, płakała. - Pokłóciliśmy się. Nie chce ponownie robić tego samego błędu, więc zadzwoniłam do Ciebie. Nie mogę go stracić Sakura... Nie jego... Nie przeżyje tego..
     -Proszę się uspokoić. - sama nie wierzyłam w to co powiedziałam, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. - Gdzie jest Sasuke?
     -Nie wiem. Pokłóciliśmy się bardzo mocno. Powiedziałam mu złe rzeczy, bardzo złe.. Byłam zła... Nie wiem co we mnie wstąpiło... On chyba nie wróci... Nie widziałaś jego wzroku... On mnie nienawidzi. Wini mnie za śmierć... - nastała cisza, której nie potrafiłam przerwać. Skazała go na śmierć, gdy inni nieustannie błądzili w nadziei. - Potrafisz go znaleźć? Popełniłam błąd. Wyprowadził mnie z równowagi, a zawsze Cię uwielbiał.
     -Spróbuje go znaleźć, ale nie obiecuje.
     -Proszę… - szlochała do słuchawki - Dzisiaj ma być wyjątkowo silny wiatr i burza. Boję się, że może coś mu się stać. Nie chciałam dzwonić do Ino, bo go znam. W takich momentach zawsze chce być sam, a nie chciałam jej martwić. A może powinnam do niej zadzwonić? Powiedzieć o nim?
     -Nie... - odpowiedziałam bez namysłu. Nie potrzebna mi była teraz panika Ino. - Znajdę go i przyprowadzę do domu. Nic mu nie będzie... Odezwę się później.
     -Daj znać, jak tylko uda Ci się go znaleźć. Proszę. Boje się, że coś sobie zrobi...
     -Proszę się nie martwić. Dam znać. Lecę. - rozłączyłam się.

Kobieta miała naprawdę ciężkie życie, ale nie powinna skazywać Itachiego na śmierć. Miałam jej to za złe, bo chyba nigdy się z tym nie pogodzę. Czy ja go naprawdę kochałam?

Stanęłam w progu drzwi, rozejrzałam się uważnie. Nie chciałam zawiadomić o swoich planach ojca, bo nie pozwoliłby mi wyjść. Mama Sasuke miała rację, zrywa się bardzo silny wiatr. Sukcesywnie wymknęłam się z motelu, w którym mieszkaliśmy.

23:30. Zostało pół godziny do północy.

     -Cholera.

Przyspieszyłam, bo jeśli Mikoto miała rację i będzie chciał popełnić samobójstwo to wiem gdzie tego dokona. W miejscu, do którego prowadziły wszystkie ślady po zaginięciu Itachiego. Brakowało jednak dowodów, więc sprawa została wrzucona do teczki z podpisem: „Nierozwiązane”. Porzucili jego historię, bo stwierdzili, że nie chce zostać odnaleziony lub dawno nie żyje. Wykluczyli kwestię porwania, bo nikt nie zgłosił się z okupem. Chyba mieli rację.

Sasuke nie zasługiwał na ten los. Wiedziałam, jak bardzo przerasta go to zamieszanie i jak mocno był przywiązany do Itachiego. Byli nie tylko braćmi, ale także prawdziwymi przyjaciółmi. Itachi porzucał dla niego wszystko, rezygnował ze swoich celów niejednokrotnie, aby dać mu trochę szczęścia. Oboje byli gotowi oddać za siebie życia i się temu nie dziwiłam. Zazdrościłam im tej więzi, bo sama nie miałam rodzeństwa.

Krople deszczu ściekały z moich włosów, nie miałam na sobie ani jednej suchej nitki przez ulewę, która zmieszana z wyjątkowo silnym wiatrem, przyprawiała mnie o dreszcze. Nie mogłam przestać się trząść z zimna, mimo nieustannego sprintu. Biegłam ile sił w nogach modląc się, aby nie trafił mnie żaden piorun. Burza szalała w sporej odległości ode mnie, ale znając mojego pecha... W życiu może mi się przytrafić naprawdę wszystko. Zrozumiałam, że los bardzo często ma w zanadrzu kilka dobrych kart, których używa w nieodpowiednich momentach. Nie wiem, czy miałam nad sobą, jakąś klątwę, ale te wszystkie „nowości” mnie przytłaczały. Byłam przerażona myślą o jutrzejszym dniu. Nie wiedziałam co jeszcze może się wydarzyć i co pojawi się na mojej drodze. Ta cała afera z mocami, z zaginięciem Itachiego i pojawieniem się mojego ojca... Nie pasowała do mojego życia. Nie wiem czy przekazuje to odpowiednio, ale nie potrafię z wizualizować swoich emocji. Po tylu latach dowiaduje się, że moja przeszłość to złudzenie. Nie byłam sobą, oszukiwana przez bliskich tkwiłam w impasie kłamstw i manipulacji własnej matki. Teraz mam niby szansę na inne życie, ale czy tego chce? Boje się. To mnie przeraża. Posiadanie tych wszystkich mocy zrzuca na mnie potężną odpowiedzialność, a ja przecież jestem taka słaba. Zakochana nastolatka błądząca we własnej rzeczywistości, którą od lat kreowałam we własnej głowie. Nikt nie miał do tego dostępu i przez cały czas byłam pewna, że to wyłącznie wyobraźnia. A co jeśli to była prawda? Jeśli Itachi Uchiha był mi przeznaczony? Jeśli go kochałam ze wzajemnością? Czy moje moce pomogą mi cofnąć czas i sprowadzić go z powrotem? To mnie przerasta, wzbudza we mnie mieszankę uczuć, jaką nie chce się kierować. Nie potrafię wybrać. Nie wiem czy mam płakać, się złościć, krzyczeć, a może się cieszyć. Nie wiem czy powinnam pokładać we własnych ukrytych umiejętnościach nadzieje na odzyskanie ostatniego kawałka, jaki brakował w moim życiu. Tak to właśnie on... Itachi Uchiha był ostatnią częścią, jakiej potrzebowałam do poukładania własnej egzystencji.
Miłość... Była tak często niedocenianym uczuciem, ignorowanym, wielokrotnie nadużywanym i wyśmiewanym. Ludzie często mylą ją z pożądaniem i z zauroczeniem, a uwierzcie mi... Jeśli ją poczujecie, jeśli doznacie siły tego najpiękniejszego daru, jakiego możecie doświadczyć na Ziemi – nie będziecie mieć wątpliwości. Nie będziecie się zastanawiać czy to na pewno on, czy warto się poświęcać, a może czy powinno się odejść... Nie... Ta miłość jest jedyna w swoim rodzaju i nie da jej się z niczym pomylić. Nie można jej przeoczyć i nie można się nauczyć bez niej żyć. To mnie straszliwie bolało. Żyłam w nieświadomości przez cały czas, zmarnowałam rok czasu, chociaż już dawno mogłam wpaść na pomysł, jak go odnaleźć. Miałam tą więź... Jestem pewna, że między mną a nim powstało niezwykle silne uczucie, które pozwoliłoby mi go odszukać. Nie wierzyłam tylko w siebie... Wierzyłam w nas, w to uczucie, jakie rozkwitło... Może na chwilę obumarło, ale nasiona wciąż są głęboko w naszych sercach. Wierzę w to. Dlaczego? Bo go kocham.

Uderzenie pioruna rozświetliło sylwetkę Sasuke, siedzącego na kamieniu zatopionego do połowy w wodzie. Moje serce zamarło. Była 23:53. Zostało 7 minut i wielkie płyty uniosą się w górę, a Sasu pochłonie niezwykle wzburzona woda. Ta pogoda pogarszała całą sytuację, choć jednocześnie podkreślała nasze uczucia. Oboje toczyliśmy w swoim wnętrzu walkę, jakiej nie potrafiliśmy wygrać. Nie umieliśmy znaleźć konsensusu. To była nasza mała tragedia, w jakiej nieskończoność to pestka.

     -Wiesz co mi powiedziała? - przemówił spokojnym, lekko niepewnym głosem.

Miałam ochotę spojrzeć w jego oczy, bo wiedziałam ile w nich skrywa magii. Oczy były prawdą, odzwierciedleniem naszej duszy. One nigdy nie kłamały, chociaż wielokrotnie wydaje nam się, że nie zdradzają niczego. Ja wiedziałam, jak z nich wyczytać fakty…

Sasuke był moim przyjacielem. Był jedną z nielicznych osób, w których ręce oddałabym swoje życie. Zresztą czy musiałabym? Tamtej nocy udowodnił ile dla niego znaczę. Hinata ze szczegółami zdradziła mi przebieg tamtego incydentu, gdy całkowicie odleciałam.

     -Że powinienem się pogodzić ze śmiercią brata. - kontynuował, a ja wskoczyłam na pierwszy kamień w jeziorze. - Powinienem ruszyć dalej ze swoim życiem i przestać patrzeć za siebie. Rozumiesz to? Jak mogła wypowiedzieć te słowa w jednym zdaniu z jego imieniem?! Jak mogła mi to zrobić?! - zdenerwował się, jeszcze kilka kamieni i będę obok niego.
     -Sasuke... - poślizgnęłam się, co delikatnie zniekształciło brzmienie jego imienia.
     -Proszę Cię tylko nie trzymaj jej strony. Jesteś jedyną osobą, która nie może tego zrobić.
     -Dlaczego? - zaintrygował mnie. Wskoczyłam na ostatni kamień. Byłam wystarczająco blisko.
     -Dobrze wiesz dlaczego...
     -Sasuke nie za bardzo rozumiem co chcesz teraz powiedzieć, ale chętnie o tym pogadam, jak tylko wrócimy na trawę. Możemy porozmawiać?
     -Przecież rozmawiamy.

Przeszył mnie wściekłym spojrzeniem, w którym dostrzegłam nienawiść. Nienawiść, która nie była skierowana bezpośrednio do mojej osoby… Tłumiła się w nim od bardzo dawna, spodziewałam się tego wybuchu i kompletnej frustracji. Jego mama przycisnęła przycisk...

     -Proszę Cię. Za jakieś 5 minut otworzą tamę. Nie chcesz tutaj być, gdy to się stanie. Proszę Cię!!
     -Przestań mnie prosić Sakura! - machnął przede mną palcem. - Dlaczego nic nie mówisz?! Myślisz, że nic nie wiem?! Myślisz, że mi nie powiedział?! Sama dobrze wiesz, że nie był tylko moim bratem, a także przyjacielem!
     -O czym miał Ci powiedzieć?! - cofnęłam instynktownie głowę, bo jego słowa bardzo mocno zbiły mnie z tropu. - Sasuke co mówił Ci Itachi?
     -Naprawdę nie pamiętasz, czy zgrywasz idiotkę? Nie musisz udawać. Wiem o tych wielkich planach.
     -Jakich wielkich planach?!

Kolejna błyskawica uderzyła w ziemię, była bliżej nas. Zdenerwowałam się przez co straciłam na moment równowagę. Szczerze to moim zdaniem powinnam wpaść do wody, ale tak się nie stało, gdyż coś przytrzymało mnie za plecy i pomogło mi wrócić do starej pozycji. Dlaczego tyle rzeczy wkoło mnie musi być zagadką?

     -Od małego byłaś moją przyjaciółką. Pamiętam, jak kilka razy zdoiłaś się w gacie, jak biegałaś z kijem za kurami po osiedlu i jak ryczałaś, gdy zabrałem Ci lalkę, po czym podpaliłem jej włosy. Pamiętam, że zawsze dzieliliśmy się wszystkim i nigdy nie kwestionowaliśmy naszego zaufania. Nie zastanawialiśmy się czy to przyjaźń czy miłość, bo bardzo dobrze wiedzieliśmy, co jest między nami. Byłaś dla mnie, jak siostra Sakura.
     -Byłam? - nie podobało mi się używanie czasu przeszłego.
     -Tak, byłaś. Z czasem zacząłem się zastanawiać czy, aby na pewno nadal tego chcesz.
     -Chodzi o rękę?! O to, że przeze mnie doznałeś poważnej kontuzji i nie możesz wziąć udziału w zawodach?! Sasuke przepraszam Cię za to, ale nie panowałam nad tym.
     -Dobrze wiesz, że nie o to chodzi! Gdybym mógł cofnąć czas i miałbym wybierać ponownie wiedząc, że mogę nie wziąć udziału w turnieju – zaakcentował słowo „turniej” dając mi do zrozumienia, że nie doceniam wagi tego wydarzenia. - ponownie zaryzykowałbym na moście.
     -Więc o co chodzi Sasuke? Możesz mi wyjaśnić?
     -O to co robiłaś z moim bratem Sakura! Rozumiem, że jak tu był, ukrywaliście to przed wszystkimi, ale on... - Sasuke parsknął, jakby sam nie wierzył we własne słowa. - Zniknął Sakura. Nie ma go już z nami i przestańmy się oszukiwać... Najprawdopodobniej nie wróci.
     -Nie mów tak...
     -A w co mam wierzyć?! Skąd mam wiedzieć czy to nie przez Ciebie wyjechał!? Może to właśnie Ty byłaś powodem?
     -Ja... - zabrakło mi słów. Mimo bitwy myśli w mojej głowie nie mogłam z siebie wykrztusić nic więcej, oprócz majaczenia zdezorientowanej dziewczyny. Nie miałam pojęcia, o czym on mówi.
     -Właśnie Ty... - pokręcił głową.

Nastały trzy minuty niezręcznej ciszy. Nie umiałam mu nic powiedzieć, chociaż chciałam. On miał rację. Byliśmy przyjaciółmi od niepamiętnych czasów, dorastałam przy nim i wielokrotnie, dzięki niemu dokonywałam rzeczy niemożliwych. Był jednym z tych ludzi, którzy popychają Cię w dobrym kierunku i nie chcą patrzeć, jak upadasz. Nie był fałszywy. Zawsze był szczery. Wiedziałam, że zaginięcie jego brata bardzo dużo namieszało w jego życiu, zmieniło go i wcale go za to nie winiłam. Prawdą niestety był fakt, iż ja naprawdę nie pamiętałam wielu chwil z tamtego życia przed wypadkiem.

23:58

     -Chodźmy stąd Sasuke. - przerwałam ciszę. Tykanie wskazówek zegara bardzo mnie stresowało.
     -Boisz się?
     -A chcesz zginąć? - wzruszyłam ramionami, chociaż nie czułam w tym momencie obojętności. - Jeśli teraz damy się pokonać żywiołowi nigdy nie poznamy prawdy o Itachim.
     -Moja matka ma rację... Brutalnie mnie w tym utwierdziła, ale mogę uznawać go za zmarłego.
     -On żyje.
     -Skąd to niby wiesz?
     -Ja... - znowu się pogubiłam.
     -No niby skąd możesz być taka pewna, że żyje? Jeśli żyje to dlaczego nie wraca?!
     -Ja... - powtórzyłam się, jak idiotka.
     -No skąd to do ku*wy nędzy wiesz?! - podniósł się bardzo energicznie. - Skąd to wiesz?!
     -Ja to po prostu czuje!! - wykrzyczałam z siebie prawdę. Uwolniłam ją. - Nie umiem tego wyjaśnić, ale wiem, że on żyje! Jestem tego w stu procentach pewna i mogłabym w tym momencie oddać za to życie! Nie wiem dlaczego nie wraca, ale musi mieć do tego powód! Bardzo dobry powód! - pękłam, niczym bańka mydlana. - Nie zostawiłby nas bez konkretnej przyczyny! Nie wiem czy nie może wrócić, czy być może ktoś go przytrzymuje! Nie wiem co się dzieje, ale on na pewno żyje! Żyje! Słyszysz?! Itachi żyje!!
     -Bo nie zostawiłby swojej księżniczki? Chyba go nie doceniasz. On zawsze pędził swoimi ścieżkami i chociaż często wydawało Ci się inaczej, to tak naprawdę wszystko robił z myślą o sobie. Myślisz, że Cię kochał? Nie bądź śmieszna. Byłaś dla niego zabawą przed ślubem. Rozrywką, jakiej nie musiał długo szukać.
     -Pieprz się!
     -A żebyś wiedziała, że będę... Bo mam z kim... Mam osobę, na której mi zależy i która odwzajemnia moje uczucia. W przeciwieństwie do Ciebie.

Zostało 30 sekund do otwarcia tamy.

     -Zabawił się i Ciebie zostawił. - zadrwił ze mnie rozrywając moje serce na kawałki. Robił to z niezwykłą precyzją. Wiedział, gdzie uderzyć. - Zostałaś sama i teraz starasz się wzbudzić we wszystkich litość udając, że nie wiesz kim jesteś. Przykro mi. Na mnie przestałaś robić jakiekolwiek wrażenie.
     -Sasu...

20 sekund.

     -Pamiętasz, jak mówiłaś, że nienawidzisz swojej mamy za krętactwa i kłamstwa? Nie powinnaś tego robić, bo odziedziczyłaś to po niej. Jesteś taka sama, jak ona. Kłamiesz, ukrywasz i robisz wszystko tak, aby stanęło na Twoim. Kochałem Cię, jak siostrę. Teraz pozostała po Tobie tylko czarna dziura. Nie chce Cię już znać..

Odszedł, a ja jak idiotka z zastygniętym głosem wpatrywałam się w jego sylwetkę. Na to, jak kroczy spokojnie będąc zadowolonym z siebie. Chciałam go uderzyć i to kilka razy. Bardzo chciałam mu przywalić z całej siły, ale nie umiałam. Przemawiała przez niego mieszanka żalu i wściekłości. Właśnie uświadomił sobie, że może nie odzyskać Itachiego, a ja... Widocznie skrywałam w sobie jeszcze bardzo wiele tajemnic. Napad Sasuke pokazał mi, że Itachi Uchiha należał do mnie, a ja do niego. Należeliśmy do siebie i nie mieliśmy zamiaru z tego zrezygnować. Niech Sasu gada, co chce… Dobrze wiedział, jaka jest prawda.

10 sekund.

Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Cały czas patrzyłam, jak odchodzi i nawet nie drgnęłam. Jego słowa oderwały mnie od tego wszystkiego, całkowicie zapomniałam o tamie. Nie liczyło się dla mnie to, że za chwilę mogę zginąć, bo wciąż starałam się w umyślę przetworzyć jego słowa. Wszystko co mi powiedział miało dla mnie wielkie znaczenie i nie mogłam zrozumieć, dlaczego zdecydował się mnie odrzucić.

     -Co jest ze mną nie tak... - szepnęłam, gdy Sasuke zniknął wśród drzew, pochłonięty przez mrok.

5 sekund.

     -Rusz się Sakura!
     -Co?
Ten głos....
2 sekundy.
Znałam go bardzo dobrze. Itachi? Jakim cudem?
Sekunda.
Usłyszałam zwolnienie blokad. Za chwilę płyty uniosą się w górę. Spojrzałam w kierunku wodospadu tylko na chwilę, po czym zaczęłam przeskakiwać po kamieniach.
Dźwięk wzburzonej wody przyprawił mnie o gęsią skórkę.
Była coraz bliżej, leciała w dół, a mi zostało jeszcze kilka kamieni.
Jeszcze dwa i będę na lądzie. Bezpieczna.

Woda zahaczyła o mojego buta.
Przegrała.
Byłam już na trawie. Nie dostała mnie dzisiaj. Kolejny raz oszukałam przeznaczenie.

Pogoda, wciąż podtrzymywała swój ponury nastrój, a ja nie miałam zamiaru stąd odchodzić. Rzuciłam się plackiem na przemoczoną murawę. Nie przerażała mnie myśl, że jestem tutaj sama. Zbyt mocno przejmowałam się słowami Sasuke. Nie chciałam go stracić. Był dla mnie bardzo ważny... Być może powinnam z nim szczerze porozmawiać? Powiedzieć mu o swoich mocach, wprowadzić w życie, które sama poznaje od nie dawna? Zasługiwał na to. Jeśli to ma powstrzymać rozpad znajomości - zrobię to.

Tragedię naprawdę zmieniają ludzi. Często zakłócają sprawiedliwy osąd. Wyżył się na mnie... Miał ku temu powód, bo nigdy nie powinnam go od siebie odsuwać i przestawać mu ufać.

No i co z tym głosem?!

ZMIANA POSTACI  - ITACHI

Leżałem obok niej przygnębiony całym zamieszaniem. Dochodziłem stopniowo do siebie, po tym co prawie spotkało Sakure. Znowu uratowałem jej życie. Usłyszała mój głos i to zmotywowało ją do kroku. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym ją stracił tamtej chwili... Musiałem ją chronić.


Czułem, że jesteśmy coraz bliżej rozwiązania. Wszystko zaczynało nabierać barw, każda kolejna część mapy odkrywała się przed nami. Wiedziałem, że jesteśmy coraz bliżej dnia prawdy. Poczekam na to cierpliwie, a wtedy dorwę Sasuke. Dorwę tego szczeniaka! Spiorę mu tak tyłek, że zegnie się w pół. Pokaże mu, na czym polega słabość i prawdziwe cierpienie. Dam mu prawdziwy powód do narzekania. Co za kretyn... To mój brat, ale czasami mam ochotę go udusić... Przegiął. Skrzywdził Moją Różową Damę, a tego mu nie odpuszczę...

5 komentarzy:

  1. Hey. Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem... Zresztą tak trafia się na większość blogów. Znalazłam go kilka dni temu i dodałam do ulubionych zamierzając wrócić tu i go przeczytać. Dzisiaj w końcu znalazłam na to czas. Usiadłam przed kopem i przeczytałam go od prologu aż po ten rozdział (z niecierpliwością czekam na kolejny).
    Twoja historia ma w sobie wiele tajemnic i sekretów tak głębokich, że na pierwszy rzut oka nie da się ich dostrzec. A ja nie mogę się doczekać, żeby odkrywać je z każdym nowym rozdziałem. Czuję, że będę tu często zaglądać. Udało Ci się wciągnąć mnie w swoją fantazję i szybko się mnie stąd nie pozbędziesz.
    Ostrzegam, że nie zawsze będę pozostawiała po sobie komentarze, bo mam ogromne szczęście do pisania ich tylko po to by one nie ujrzały światła dziennego (komp mi się ścina i wszyściutko się kasuję). Ale wiedz, że tu będę.
    To do kolejnej.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za Twoją obecność:)
      Liczy się dla mnie, że jesteś i to, że Ci się podoba :)

      Usuń
  2. No nareszcie mogę przeczytać normalnie Twój rozdział! ;)
    Cieszę się, że napisałaś go jako Sakura, przynajmniej wiemy co biedaczka czuje! ;) Dlaczego Sasuś tak się na niej wyżył? Rozumiem, że matka powiedziała mu te przykre słowa, jednak niech nie poddaje się i wierzy w to, że Itaś żyje! Bo żyje prawda? :)
    Mam nadzieję, że już niedługo Itaś powróci i wszystko się wyjaśni.. :*
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam witam! Nie wiem czy dalej sprawdzasz komentarze ale i tak napiszę :-) Trafiłam na to cudo przypadkiem i bardzo się z tego cieszę! Jest to jeden z najlepszych blogów jakie czytam/czytałam! Jest wręcz cudowny, niesamowity, strasznie wciągający i taki tajemniczy! Nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń a więc czytam dalej! Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń