sobota, 22 lutego 2014

7# ODRODZENIE


„Chce uciec stąd, jak najdalej się da.
Nie chce być więźniem otaczających mnie możliwości.
Chce sam wybierać i nie chce już być oceniany przez
pryzmat własnych zwycięstw.
Chce być sobą i wiem, że przy Tobie jest to możliwe.”

            Sakura zapukała do drzwi psycholożki i bez pozwolenia weszła do środka. Na kanapie siedział pacjent, który na widok dziewczyny niepewnie się uśmiechnął.

     -Sakura? Byłyśmy na dzisiaj umówione? Jestem w środku sesji.
     -Musimy porozmawiać. To ważne. - rzuciła mężczyźnie złowrogie spojrzenie.
     -Porozmawiamy później... - ku mojemu zdziwieniu facet szykował się do wyjścia.
     -Nie. Poczekaj. Sakura! Tak nie wolno robić! - kobieta podniosła się z wielkim oburzeniem.
     -Zadzwonię. - drzwi za jego plecami się zamknęły.
     -Sakura co Ty wyprawiasz?! Nie możesz mi przerywać sesji nawet, jeśli nasze rodziny się przyjaźnią!
     -Jak Pani mogła powiedzieć mojej mamie, że powinna ze mną wyjechać?! Czy to jest uczciwe zachowanie?! - różowa dama zaczęła chodzić po pokoju, wymachując rękoma – Nie chce stąd wyjeżdżać, a Pani dała mojej mamie aprobatę?!
     -Nowe otoczenie bardzo dobrze Ci zrobi. To co się stało teraz tylko mnie w tym utwierdziło. Przez cały czas patrzysz w tył, walczysz sama ze sobą, zamknęłaś się na nowe doświadczenia i szanse. W naszych sesjach nie ruszyłyśmy do przodu. - westchnęła. - Przykro mi, że Ci to mówię, ale czasem zmiany bliskiego otoczenia również pomagają.
     -A hipnoza? - Sakura się uspokoiła. - Chce hipnozę i jeśli zadziała zostanę.
     -Nie mogę Ci tego obiecać i nie mogę tak od razu wprowadzić Cię w stan hipnozy. Mam dziś pacjentów, a jutro wyjeżdżam na szkolenie.
     -W niedziele. W południe. - Sakura złapała za klamkę – Jestem gotowa na próbę, a Pani jest mi to winna.

     Tak zakończyło się dynamiczne spotkanie Sakury z Mikoto. Zastanawiałem się co wpłynęło na odwagę mojej damy... Wypadek czy informacja o przeprowadzce?

***

NA DRUGI DZIEŃ - RANEK

     Sakura dobiegła do Hinaty, która przeszła przez szkolną bramę. Złapała ją za rękę i pociągnęła w przeciwną stronę.
     -Saki? Co robisz?
     -Potrzebuje pomocy. Chodź.
     -Ale zaraz! Mamy zajęcia.
     -Oj daj spokój. Raz możemy nie iść. Dziś środa, zbliża się impreza, a chce sobie kupić kiece. Pomożesz mi?
     -Nie możemy iść po zajęciach?
     -Dziś i tak same nudne przedmioty. Nadrobimy później. No proszę... - Saki posłała jej szczery uśmiech – Chodźmy razem. Połazimy po sklepach, skoczymy coś zjeść. O! Może pójdziemy do kina? Mam zaległości w tej strefie. No i jeszcze skoczyłabym na basen, może na jakiś masaż? Na pewno na saunę! - Saki ciągnęła obok siebie Hinatę, która wyglądała na zadowoloną.
     -Masz zamiar dziś wrócić do domu?
     -I możemy skoczyć do salonu gier! Potańczymy, pośpiewamy... Albo! Albo pojeździmy samochodzikami u Sai'a. Bo Sai jeszcze ma to Wesołe Miasteczko na obrzeżach miasta nie? - przyjaciółka kiwnęła głową. - Super! To najpierw szybkie zakupy, sauna, basen, jedzenie... - Sakura wymieniała od początku wszystkie zajęcia zliczając je na palcach.

Czułem się nieswojo. Po wypadku moja różowa dama stała się całkowicie inną kobietą. Była żywsza, miała znacznie więcej pozytywnej energii i widać było, że chciała nadrobić stracony rok bardzo szybko. Naprawdę zastanawiałem się, co ją do tego nakłania... Boi się siedzieć w domu i myśleć o przeprowadzce? Może naprawdę chce się zmienić? A może chce zrobić matce na złość?

I gdzie do cholery podział się jej ojciec?

***

     -Hey Sai! - Sakura rzuciła się na szyję chłopakowi. Ten ku mojemu zdziwieniu nawet się nie zaczerwienił. Ja na pewno bym tak zrobił. - Zostawię u Ciebie swoje zakupy i ukradnę Ci kilka wozów. Co Ty na to? - przez cały czas się szczerze uśmiechała.

Przebywaliśmy w małym, aczkolwiek przytulnym biurze. Tutaj pracował ten chłopak, którego pierwszy raz widziałem na oczy. Słyszałem o nim, bo Hinata często dzieliła się informacjami na jego temat, ale jakoś nigdy nie przyszło mi go poznać „osobiście”. Bynajmniej tego nie pamiętałem. W gruncie rzeczy koleś wydawał mi się taki dziwnie bezpłciowy. Jego oczy były ciemne, pozbawione jakichkolwiek emocji, a średniej długości, wycieniowane włosy były, jakieś oklapnięte. Sprawiał wrażenie miłego, choć mocno zmęczonego.

     -Ile chcecie? - rzucił spojrzenie na Hinate. Podchodził do wielkiego, starego antycznego biurka. - Jak zwykle osiem?
     -Ymmm... - Sakura na moment posmutniała. - Siedem. - odwróciła wzrok.
     -A no tak... Przepraszam... - wyciągnął z wnętrza szuflady białą kopertę, zajrzał do środka. - Jestem ostatnio zapracowany. Zapomniałem. Wybaczcie. - wyciągnął jeden kluczyk, po czym podał kopertę do Sakury. - Bawcie się dobrze.
     -Dzięki. - Sakura wybiegła z biura.
     -Wydaje się, jakaś... - Sai zwrócił się do Hinaty, gdy ta zatrzymała się w progu.
     -Rozpromieniona? Inna? - uśmiechnęła się niepewnie. - Też to widzę. - zniknęła za drzwiami.

     Sakura wskoczyła na polerowany parkiet, gdzie czekała reszta paczki. Ino, Ten Ten, Naruto i Sasori wyglądali na zadowolonych, za to Sasuke już nie podzielał ich entuzjazmu. Złapał kluczyk rzucony przez różową damę i podszedł, jako ostatni do swojego samochodziku. Patrzył na niego przez dłuższą chwilę. Już byłem pewien, że się wycofa, coś podpowiadało mi, że ucieknie, ale nie... Sasu wsiadł do autka i ruszył za innymi.
Zostałem sam, więc usiadłem do ostatniego, ósmego pojazdu ustawionego na poboczu. Zerknąłem na panel koło kierownicy, były na nim wyryte inicjały: I.U. w serduszku. To rozjaśniło mi zachowanie młodego. Ten samochód należał do jego brata, czyli najprawdopodobniej do mnie.
Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy zauważyłem, jak dobrze się bawią. Sasori zataranował Sakurze drogę, a Naruto z Sasukę z dwóch stron najechali w jej auto. Szczerze to się zastanawiałem, czy przypadkiem jej nie uszkodzili, ale w gruncie rzeczy dalej miała ten swój szczery, wyjątkowo szeroki uśmiech na twarzy. Zaśmiała się, gdy Hinata oddała Sasu i wjechała w niego z wielką prędkością, a ten pobujał się, niczym motorówka wypuszczona w morze podczas sztormu.
Zabawa trwała z dobre dwie godziny. Zazdrościłem im, że nie mogłem brać udziału w tym razem z nimi. Z drugiej strony zastanawiałem się, w jaki sposób łączyłem to wszystko ze sobą. Jeśli naprawdę jestem Itachim to miałem bujne życie. Zawodowy bokser, piękna narzeczona, niesamowici przyjaciele, fantastyczny brat. Nie dziwie się, że tak bardzo go polubiłem. Musiała nas łączyć prawdziwa więź... Jeszcze wtedy, gdy żyłem.

***

     Wybiła dwudziesta pierwsza na zegarach, wkoło panowała ciemność. Siedzieliśmy na plaży. Ino przytulała się do Sasuke, który ją ogrzewał. Hinata zabrała kurtkę Naruto, który w gruncie rzeczy się tym nie przejmował, bo w zamian przekupiła go dużą paczką chipsów. Ten Ten rozłożona leżała na swojej kurtce spoglądając w niebo. Była strasznie nieobecna. Natomiast to co zaskoczyło mnie najbardziej to śmiałe zachowanie Mojej, podkreślam Mojej Różowej Damy. Leżała na nogach Sasoriego, który siedział na piasku opierając się o „nogi” wieżyczki ratowniczej. Ja, jako niewidzialny człowieczek rozłożyłem się na samej górze wieżyczki, obserwując gwiazdy na niebie. Była dziś wyjątkowo gwieździsta noc, a ja musiałem przyznać, że to nasza pierwsza wycieczka poza dom. W sumie nie wracaliśmy do chaty od samego rana. Sakura nie odbierała telefonu od matki, która pewnie odchodziła od zmysłów. Cieszyło mnie to, bo poczułem się wolny.

     -Mówiłem, że brakuje mi Twojego szaleństwa. - usłyszałem wyjątkowo spokojny, cichy głos Sasoriego. Nie chciałem tego przegapić, więc się wychyliłem, aby ich widzieć. - Powiedziałaś, że to stare dzieje. Co Cię skłoniło do zmiany?
     -No właśnie Sakura. - Ten Ten uniosła głowę. - Co się z Tobą tak naprawdę stało? Wiesz, że cały czas czekam na przeprosiny, nie? Pociągnęłaś mnie za włosy. - Sakura zachichotała.
     -Nie doczekasz się. - wytknęła jej język. - Cieszcie się, że z wami siedzę i nie marudźcie. - wysunęła z kieszeni dzwoniący telefon, odrzuciła połączenie. - Jutro możemy się nie spotkać, bo matka pewnie zrobi mi sajgon.
     -Sam nie wierzę, że to powiem, ale może powinnaś wrócić do domu? - Sasori odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy – Twoja mama pewnie się martwi, a z drugiej strony nie chce, aby zabroniła Ci się z nami spotykać.
     -W sumie ma rację. - Ino przemówiła odrywając usta od Sasuke. - Jesteś nienormalna i trzepnięta, ale jesteś jedną z nas.
     -Ino! - Hinata uszczypnęła ją w ramię.
     -Ał! - zaśmiała się. - Co robisz? Przecież rzuciłam jej komplement!
     -Ale mi to komplement...
Zaczepka w stronę Saku rozpętała małą przyjacielską sprzeczkę. Najpierw wymieniali się poważnymi, niekiedy wulgarnymi spostrzeżeniami, a następnie obrócili wszystko w jeden wielki żart.

Mnie jednak zainteresowało to, w jaki sposób arogancki gnojek spogląda na Sakurę. Patrzeli na siebie praktycznie na okrągło, jakby chcieli coś sobie powiedzieć. Wiedziałem, że wiele z wydarzenia na moście nie zostało wyjaśnione, a Sasuke z Moją Damą nie zdołali porozmawiać, jednak chyba nie o to chodziło. A może o to? Nie wiem, ale coś mi podpowiadało, że to coś bardziej intymnego, namiętnego.

     -Ja ją odprowadzę. - Sasuke wyrwał się z propozycją, po dość długim czasie. - I tak muszę z nią porozmawiać. - pocałował Ino w policzek. - Zobaczymy się jutro? - podnosił się otrzepując z piasku. - Sasori zadbaj o nią, a Ty... - rzucił spojrzenie na zaskoczoną Sakurę. - Ruszaj dupę, bo nie lubię czekać.

Sakura grzecznie zrobiła co kazał, pożegnała się i pobiegła za nim. Sasuke szedł nonszalanckim krokiem, nie obracał się za siebie, ani też nie zmieniał tempa. To Sakura musiała się do niego przystosować, a on traktował ją z lekką ignorancją.

     -O czym chcesz gadać, że mnie wyciągnąłeś od wszystkich? Nie chciałam jeszcze iść do domu. - Sasuke robił jeden krok, gdy Różowa dama musiała stawiać dwa, aby nadążyć. - Zwolnij trochę.
     -Chce być dalej od nich młoda. Za chwilę zwolnię.

Miałem złe przeczucie. Nie rozumiem skąd to się wzięło, ale intuicja podpowiadała mi, że zaraz stanie się coś złego. Sasuke nigdy nie dostosowywał się do nikogo, nawet na cudze prośby. Chociaż może on też się zmienił?

     -Już? - weszli na teren Parku Wiśni, który był słabo oświetlony. - Czemu idziemy tędy? Myślałam, że unikasz tego miejsca od czasu...

Nie dokończyła zdania. Sasuke niespodziewanie przywarł ją do wielkiego drzewa, jedną rękę trzymał na korze, a drugą na plecach Sakury. Stali bardzo blisko siebie, patrzeli sobie głęboko w oczy. Brunet nachylał się do ust różowej damy, robił to powoli, stopniowo, a ona się nie broniła. Wydawało mi się, że na niego czeka. Jego wargi musnęły jej usta, najpierw delikatnie, przez chwilkę, później powtórzył to samo, lecz bardziej agresywnie. Dwie sekundy i Sasukę znowu odsunął się od niej. Manipulował nią, zachęcał do kolejnych igraszek nie dając jej od razu pełni satysfakcji. Jej obie dłonie wylądowały na rozpiętej do połowy białej koszuli chłopaka. On, gdy poczuł jej dotyk odsunął od kory zagipsowaną rękę i chwycił ją za prawą dłoń. Ich palce się splotły naprzemiennie i ich obie ręce wylądowały na drzewie obok głowy Sakury. Jego druga dłoń z pasa zsunęła się niżej dotykając jej pośladków. Pieścił je, gdy Saki wydała z siebie cichy jęk podniecenia. Na policzkach pojawiły się rumieńce. Jego usta po raz kolejny zabawiły się jej wargami, lecz teraz zdecydowanie bardziej namiętnie. Przyciskał ją mocniej do drzewa jednocześnie zmniejszając dystans między nimi do minimum. Prawa noga Sakury uniosła się w górę i oplotła się wkoło biodra. Po chwili lewa dołączyła do prawej i Sakura unosiła się w powietrzu będąc przyciskaną do drzewa. Młody był pomiędzy jej nogami, miał nad nią władzę, Sakura dała mu przyzwolenie. Jego obie ręce powędrowały w kierunku piersi dziewczyny, palce odpinały raz po raz guziki opiętej koszulki, a wargi muskały teraz szyje. Sakura miała głowę skierowaną w górę i zamknięte powieki, jej dłonie bawiły się włosami mojego brata...

     -Mojego brata... - powiedziałem to na głos. - Nie mogę na to patrzeć. Nie mogę! - odwróciłem się.

Byłem wściekły. Ten widok mnie rozwścieczył tak mocno, że miałem ochotę coś roz**pie**przyć. Oni nie mogą tego zrobić! Nie mogą! Z całej siły kopnąłem w ławkę przed sobą, poczułem mocny pulsujący ból, ale się nie przejąłem i poprawiłem drugi raz.

     -Czekaj. - Sakura odepchnęła od siebie Sasuke, zanim odpiął jej stanik.
     -Co się stało? - chłopak ewidentnie był zawiedziony.
     -Wydawało mi się, że coś słyszę. - rozglądała się.
     -Żartujesz chyba? - podrapał się po głowie. - Przerywasz coś takiego i chcesz mi wcisnąć kit, że coś słyszałaś?! - uniósł delikatnie głos, wyraźnie akcentując ostatnie słowo.
     -Przestań.. - Sakura zapinała guziki koszulki. - Nie powinniśmy...
     -Nie gadaj mi takich bzdur! – zamknięta pięść połamanej ręki uderzyła w drzewo, bardzo blisko twarzy różowej damy. Była przerażona. - Chcesz to zrobić czy nie?! Dobrze wiem, że masz na to tak samo ochotę, jak ja.
     -Przerażasz mnie Sasuke...
     -Chce byś była moja. Chce byś była tylko moja i chce, aby on to zobaczył. - jego palce uchwyciły jej podbródek.
     -Co? - nie ukrywała zdezorientowania, całkowicie się pogubiła, ale nie tylko ona. Ja też nie rozumiałem, o czym on mówi. - Kto ma to zobaczyć?
     -On myśli, że możesz mu pomóc, ale nie możesz. - Sasuke zaśmiał się złowieszczo, poczułem rozprzestrzeniającą się po moim ciele gęsią skórkę. - Nigdy nie będziesz jego, bo on już ma swojego właściciela... - pokręcił głową. - Chciałem powiedzieć właścicielkę... Bo Ty nie możesz go mieć.
     -Sasuke przestań! - Sakura odepchnęła od siebie chłopaka, jednocześnie podstawiając mu nogę. Wywrócił się na trawę. Nie przestawał się śmiać. - Co Ci odbiło?!

     Nie musiał odpowiadać na to pytanie. Znałem odpowiedź, gdy tylko twarz Sasuke pojawiła się w zasięgu latarni. Jego oczy były pochłonięte mrokiem, stało się z nim to samo, co z Sakurą na moście. Było to coś niedobrego, potężnego. Nie rozumiałem tego, ale wiedziałem, że życie obojga może być teraz zagrożone. Sakura w tym czasie chciała popełnić samobójstwo, jednak coś mi mówiło, że on zareaguje inaczej. Jego celem nie będzie samookaleczenie.

     -Sakura uciekaj. - stanąłem pomiędzy nimi nie odrywając wzroku od Sasuke. Chciałem ją chronić. - Sakura proszę Cię... Uciekaj stąd.
     -Myślisz, że ją uratujesz?

„Jak to możliwe?”

2 komentarze:

  1. O rany... Ty serio chcesz mnie przyprawić o przedwczesny zawał? O_O. Teraz Saska opętało? Chciał zgwałcić Saki? I jakim cudem on słyszy Itachiego? Hęę?
    Ja już chcę środę.. Niech ktoś przyśpieszy czas!

    Pozdrawiam cieplutko! Dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaajeer!
    Bardzo ciekawie wprowadzasz czytelnika w akcje- podoba mi się to ;3 Prócz tego, kurde, zgooon zaliczyłam X.X (czyt. fitłam o podłogę T.T aucici) Nie mogę powiedzieć, że mnie jakoś szczególnie tym za...za... (no fuck...) zaaaa.... ZASKOCZYŁAŚ! (ouł yeah, zwy-cięstwo!^^) ale mnie bardzo zaintrygowałaś ;) Naturalnie w każdym pozytywnym tego słowa znaczeniu ;D Bieg wydarzeń mnie niesamowicie satysfakcjonuje ;D również z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały ;D
    Gorąco pozdrawiam xP

    OdpowiedzUsuń