„Chce uciec stąd, jak najdalej
się da.
Nie chce być więźniem
otaczających mnie możliwości.
Chce sam wybierać i nie chce
już być oceniany przez
pryzmat własnych zwycięstw.
Chce być sobą i wiem, że przy Tobie jest to możliwe.”
Sakura zapukała
do drzwi psycholożki i bez pozwolenia weszła do środka. Na kanapie siedział
pacjent, który na widok dziewczyny niepewnie się uśmiechnął.
-Sakura? Byłyśmy na dzisiaj
umówione? Jestem w środku sesji.
-Musimy porozmawiać. To
ważne. - rzuciła mężczyźnie złowrogie spojrzenie.
-Porozmawiamy później... -
ku mojemu zdziwieniu facet szykował się do wyjścia.
-Nie. Poczekaj. Sakura! Tak
nie wolno robić! - kobieta podniosła się z wielkim oburzeniem.
-Zadzwonię. - drzwi za jego
plecami się zamknęły.
-Sakura co Ty wyprawiasz?!
Nie możesz mi przerywać sesji nawet, jeśli nasze rodziny się przyjaźnią!
-Jak Pani mogła powiedzieć
mojej mamie, że powinna ze mną wyjechać?! Czy to jest uczciwe zachowanie?! -
różowa dama zaczęła chodzić po pokoju, wymachując rękoma – Nie chce stąd
wyjeżdżać, a Pani dała mojej mamie aprobatę?!
-Nowe otoczenie bardzo dobrze
Ci zrobi. To co się stało teraz tylko mnie w tym utwierdziło. Przez cały czas
patrzysz w tył, walczysz sama ze sobą, zamknęłaś się na nowe doświadczenia i
szanse. W naszych sesjach nie ruszyłyśmy do przodu. - westchnęła. - Przykro mi,
że Ci to mówię, ale czasem zmiany bliskiego otoczenia również pomagają.
-A hipnoza? - Sakura się
uspokoiła. - Chce hipnozę i jeśli zadziała zostanę.
-Nie mogę Ci tego obiecać i
nie mogę tak od razu wprowadzić Cię w stan hipnozy. Mam dziś pacjentów, a jutro
wyjeżdżam na szkolenie.
-W niedziele. W południe. -
Sakura złapała za klamkę – Jestem gotowa na próbę, a Pani jest mi to winna.
Tak zakończyło się
dynamiczne spotkanie Sakury z Mikoto. Zastanawiałem się co wpłynęło na odwagę
mojej damy... Wypadek czy informacja o przeprowadzce?
***
NA DRUGI DZIEŃ - RANEK
Sakura dobiegła do Hinaty,
która przeszła przez szkolną bramę. Złapała ją za rękę i pociągnęła w przeciwną
stronę.
-Saki? Co robisz?
-Potrzebuje pomocy. Chodź.
-Ale zaraz! Mamy zajęcia.
-Oj daj spokój. Raz możemy
nie iść. Dziś środa, zbliża się impreza, a chce sobie kupić kiece. Pomożesz mi?
-Nie możemy iść po
zajęciach?
-Dziś i tak same nudne
przedmioty. Nadrobimy później. No proszę... - Saki posłała jej szczery uśmiech
– Chodźmy razem. Połazimy po sklepach, skoczymy coś zjeść. O! Może pójdziemy do
kina? Mam zaległości w tej strefie. No i jeszcze skoczyłabym na basen, może na
jakiś masaż? Na pewno na saunę! - Saki ciągnęła obok siebie Hinatę, która
wyglądała na zadowoloną.
-Masz zamiar dziś wrócić do
domu?
-I możemy skoczyć do salonu
gier! Potańczymy, pośpiewamy... Albo! Albo pojeździmy samochodzikami u Sai'a.
Bo Sai jeszcze ma to Wesołe Miasteczko na obrzeżach miasta nie? - przyjaciółka
kiwnęła głową. - Super! To najpierw szybkie zakupy, sauna, basen, jedzenie... -
Sakura wymieniała od początku wszystkie zajęcia zliczając je na palcach.
Czułem się nieswojo. Po wypadku moja różowa dama stała się całkowicie
inną kobietą. Była żywsza, miała znacznie więcej pozytywnej energii i widać
było, że chciała nadrobić stracony rok bardzo szybko. Naprawdę zastanawiałem
się, co ją do tego nakłania... Boi się siedzieć w domu i myśleć o
przeprowadzce? Może naprawdę chce się zmienić? A może chce zrobić matce na
złość?
I gdzie do cholery podział się jej ojciec?
***
-Hey Sai! - Sakura rzuciła
się na szyję chłopakowi. Ten ku mojemu zdziwieniu nawet się nie zaczerwienił.
Ja na pewno bym tak zrobił. - Zostawię u Ciebie swoje zakupy i ukradnę Ci kilka
wozów. Co Ty na to? - przez cały czas się szczerze uśmiechała.
Przebywaliśmy w małym, aczkolwiek przytulnym biurze. Tutaj pracował
ten chłopak, którego pierwszy raz widziałem na oczy. Słyszałem o nim, bo Hinata
często dzieliła się informacjami na jego temat, ale jakoś nigdy nie przyszło mi
go poznać „osobiście”. Bynajmniej tego nie pamiętałem. W gruncie rzeczy koleś
wydawał mi się taki dziwnie bezpłciowy. Jego oczy były ciemne, pozbawione
jakichkolwiek emocji, a średniej długości, wycieniowane włosy były, jakieś
oklapnięte. Sprawiał wrażenie miłego, choć mocno zmęczonego.
-Ile chcecie? - rzucił
spojrzenie na Hinate. Podchodził do wielkiego, starego antycznego biurka. - Jak
zwykle osiem?
-Ymmm... - Sakura na moment
posmutniała. - Siedem. - odwróciła wzrok.
-A no tak... Przepraszam...
- wyciągnął z wnętrza szuflady białą kopertę, zajrzał do środka. - Jestem
ostatnio zapracowany. Zapomniałem. Wybaczcie. - wyciągnął jeden kluczyk, po
czym podał kopertę do Sakury. - Bawcie się dobrze.
-Dzięki. - Sakura wybiegła
z biura.
-Wydaje się, jakaś... - Sai
zwrócił się do Hinaty, gdy ta zatrzymała się w progu.
-Rozpromieniona? Inna? -
uśmiechnęła się niepewnie. - Też to widzę. - zniknęła za drzwiami.
Sakura wskoczyła na
polerowany parkiet, gdzie czekała reszta paczki. Ino, Ten Ten, Naruto i Sasori
wyglądali na zadowolonych, za to Sasuke już nie podzielał ich entuzjazmu.
Złapał kluczyk rzucony przez różową damę i podszedł, jako ostatni do swojego
samochodziku. Patrzył na niego przez dłuższą chwilę. Już byłem pewien, że się
wycofa, coś podpowiadało mi, że ucieknie, ale nie... Sasu wsiadł do autka i
ruszył za innymi.
Zostałem sam, więc usiadłem do ostatniego, ósmego pojazdu ustawionego
na poboczu. Zerknąłem na panel koło kierownicy, były na nim wyryte inicjały:
I.U. w serduszku. To rozjaśniło mi zachowanie młodego. Ten samochód należał do
jego brata, czyli najprawdopodobniej do mnie.
Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy zauważyłem, jak dobrze się bawią.
Sasori zataranował Sakurze drogę, a Naruto z Sasukę z dwóch stron najechali w
jej auto. Szczerze to się zastanawiałem, czy przypadkiem jej nie uszkodzili,
ale w gruncie rzeczy dalej miała ten swój szczery, wyjątkowo szeroki uśmiech na
twarzy. Zaśmiała się, gdy Hinata oddała Sasu i wjechała w niego z wielką
prędkością, a ten pobujał się, niczym motorówka wypuszczona w morze podczas
sztormu.
Zabawa trwała z dobre dwie godziny. Zazdrościłem im, że nie mogłem
brać udziału w tym razem z nimi. Z drugiej strony zastanawiałem się, w jaki
sposób łączyłem to wszystko ze sobą. Jeśli naprawdę jestem Itachim to miałem
bujne życie. Zawodowy bokser, piękna narzeczona, niesamowici przyjaciele,
fantastyczny brat. Nie dziwie się, że tak bardzo go polubiłem. Musiała nas
łączyć prawdziwa więź... Jeszcze wtedy, gdy żyłem.
***
Wybiła dwudziesta pierwsza
na zegarach, wkoło panowała ciemność. Siedzieliśmy na plaży. Ino przytulała się
do Sasuke, który ją ogrzewał. Hinata zabrała kurtkę Naruto, który w gruncie
rzeczy się tym nie przejmował, bo w zamian przekupiła go dużą paczką chipsów.
Ten Ten rozłożona leżała na swojej kurtce spoglądając w niebo. Była strasznie
nieobecna. Natomiast to co zaskoczyło mnie najbardziej to śmiałe zachowanie
Mojej, podkreślam Mojej Różowej Damy. Leżała na nogach Sasoriego, który
siedział na piasku opierając się o „nogi” wieżyczki ratowniczej. Ja, jako
niewidzialny człowieczek rozłożyłem się na samej górze wieżyczki, obserwując
gwiazdy na niebie. Była dziś wyjątkowo gwieździsta noc, a ja musiałem przyznać,
że to nasza pierwsza wycieczka poza dom. W sumie nie wracaliśmy do chaty od
samego rana. Sakura nie odbierała telefonu od matki, która pewnie odchodziła od
zmysłów. Cieszyło mnie to, bo poczułem się wolny.
-Mówiłem, że brakuje mi
Twojego szaleństwa. - usłyszałem wyjątkowo spokojny, cichy głos Sasoriego. Nie
chciałem tego przegapić, więc się wychyliłem, aby ich widzieć. - Powiedziałaś,
że to stare dzieje. Co Cię skłoniło do zmiany?
-No właśnie Sakura. - Ten
Ten uniosła głowę. - Co się z Tobą tak naprawdę stało? Wiesz, że cały czas
czekam na przeprosiny, nie? Pociągnęłaś mnie za włosy. - Sakura zachichotała.
-Nie doczekasz się. -
wytknęła jej język. - Cieszcie się, że z wami siedzę i nie marudźcie. -
wysunęła z kieszeni dzwoniący telefon, odrzuciła połączenie. - Jutro możemy się
nie spotkać, bo matka pewnie zrobi mi sajgon.
-Sam nie wierzę, że to
powiem, ale może powinnaś wrócić do domu? - Sasori odgarnął kosmyk włosów z jej
twarzy – Twoja mama pewnie się martwi, a z drugiej strony nie chce, aby
zabroniła Ci się z nami spotykać.
-W sumie ma rację. - Ino
przemówiła odrywając usta od Sasuke. - Jesteś nienormalna i trzepnięta, ale
jesteś jedną z nas.
-Ino! - Hinata uszczypnęła
ją w ramię.
-Ał! - zaśmiała się. - Co
robisz? Przecież rzuciłam jej komplement!
-Ale mi to komplement...
Zaczepka w stronę Saku rozpętała małą przyjacielską sprzeczkę.
Najpierw wymieniali się poważnymi, niekiedy wulgarnymi spostrzeżeniami, a
następnie obrócili wszystko w jeden wielki żart.
Mnie jednak zainteresowało to, w jaki sposób arogancki gnojek
spogląda na Sakurę. Patrzeli na siebie praktycznie na okrągło, jakby chcieli
coś sobie powiedzieć. Wiedziałem, że wiele z wydarzenia na moście nie zostało
wyjaśnione, a Sasuke z Moją Damą nie zdołali porozmawiać, jednak chyba nie o to
chodziło. A może o to? Nie wiem, ale coś mi podpowiadało, że to coś bardziej
intymnego, namiętnego.
-Ja ją odprowadzę. - Sasuke
wyrwał się z propozycją, po dość długim czasie. - I tak muszę z nią
porozmawiać. - pocałował Ino w policzek. - Zobaczymy się jutro? - podnosił się
otrzepując z piasku. - Sasori zadbaj o nią, a Ty... - rzucił spojrzenie na
zaskoczoną Sakurę. - Ruszaj dupę, bo nie lubię czekać.
Sakura grzecznie zrobiła co kazał, pożegnała się i pobiegła za nim.
Sasuke szedł nonszalanckim krokiem, nie obracał się za siebie, ani też nie
zmieniał tempa. To Sakura musiała się do niego przystosować, a on traktował ją
z lekką ignorancją.
-O czym chcesz gadać, że
mnie wyciągnąłeś od wszystkich? Nie chciałam jeszcze iść do domu. - Sasuke
robił jeden krok, gdy Różowa dama musiała stawiać dwa, aby nadążyć. - Zwolnij
trochę.
-Chce być dalej od nich
młoda. Za chwilę zwolnię.
Miałem złe przeczucie. Nie rozumiem skąd to się wzięło, ale intuicja
podpowiadała mi, że zaraz stanie się coś złego. Sasuke nigdy nie dostosowywał
się do nikogo, nawet na cudze prośby. Chociaż może on też się zmienił?
-Już? - weszli na teren
Parku Wiśni, który był słabo oświetlony. - Czemu idziemy tędy? Myślałam, że unikasz
tego miejsca od czasu...
Nie dokończyła zdania. Sasuke niespodziewanie przywarł ją do
wielkiego drzewa, jedną rękę trzymał na korze, a drugą na plecach Sakury. Stali
bardzo blisko siebie, patrzeli sobie głęboko w oczy. Brunet nachylał się do ust
różowej damy, robił to powoli, stopniowo, a ona się nie broniła. Wydawało mi
się, że na niego czeka. Jego wargi musnęły jej usta, najpierw delikatnie, przez
chwilkę, później powtórzył to samo, lecz bardziej agresywnie. Dwie sekundy i
Sasukę znowu odsunął się od niej. Manipulował nią, zachęcał do kolejnych
igraszek nie dając jej od razu pełni satysfakcji. Jej obie dłonie wylądowały na
rozpiętej do połowy białej koszuli chłopaka. On, gdy poczuł jej dotyk odsunął
od kory zagipsowaną rękę i chwycił ją za prawą dłoń. Ich palce się splotły
naprzemiennie i ich obie ręce wylądowały na drzewie obok głowy Sakury. Jego
druga dłoń z pasa zsunęła się niżej dotykając jej pośladków. Pieścił je, gdy
Saki wydała z siebie cichy jęk podniecenia. Na policzkach pojawiły się rumieńce.
Jego usta po raz kolejny zabawiły się jej wargami, lecz teraz zdecydowanie
bardziej namiętnie. Przyciskał ją mocniej do drzewa jednocześnie zmniejszając
dystans między nimi do minimum. Prawa noga Sakury uniosła się w górę i oplotła
się wkoło biodra. Po chwili lewa dołączyła do prawej i Sakura unosiła się w
powietrzu będąc przyciskaną do drzewa. Młody był pomiędzy jej nogami, miał nad
nią władzę, Sakura dała mu przyzwolenie. Jego obie ręce powędrowały w kierunku
piersi dziewczyny, palce odpinały raz po raz guziki opiętej koszulki, a wargi
muskały teraz szyje. Sakura miała głowę skierowaną w górę i zamknięte powieki,
jej dłonie bawiły się włosami mojego brata...
-Mojego brata... -
powiedziałem to na głos. - Nie mogę na to patrzeć. Nie mogę! - odwróciłem się.
Byłem wściekły. Ten widok mnie rozwścieczył tak mocno, że miałem
ochotę coś roz**pie**przyć. Oni nie mogą tego zrobić! Nie mogą! Z całej siły
kopnąłem w ławkę przed sobą, poczułem mocny pulsujący ból, ale się nie
przejąłem i poprawiłem drugi raz.
-Czekaj. - Sakura
odepchnęła od siebie Sasuke, zanim odpiął jej stanik.
-Co się stało? - chłopak
ewidentnie był zawiedziony.
-Wydawało mi się, że coś
słyszę. - rozglądała się.
-Żartujesz chyba? -
podrapał się po głowie. - Przerywasz coś takiego i chcesz mi wcisnąć kit, że
coś słyszałaś?! - uniósł delikatnie głos, wyraźnie akcentując ostatnie słowo.
-Przestań.. - Sakura
zapinała guziki koszulki. - Nie powinniśmy...
-Nie gadaj mi takich bzdur!
– zamknięta pięść połamanej ręki uderzyła w drzewo, bardzo blisko twarzy
różowej damy. Była przerażona. - Chcesz to zrobić czy nie?! Dobrze wiem, że
masz na to tak samo ochotę, jak ja.
-Przerażasz mnie Sasuke...
-Chce byś była moja. Chce
byś była tylko moja i chce, aby on to zobaczył. - jego palce uchwyciły jej
podbródek.
-Co? - nie ukrywała
zdezorientowania, całkowicie się pogubiła, ale nie tylko ona. Ja też nie
rozumiałem, o czym on mówi. - Kto ma to zobaczyć?
-On myśli, że możesz mu
pomóc, ale nie możesz. - Sasuke zaśmiał się złowieszczo, poczułem
rozprzestrzeniającą się po moim ciele gęsią skórkę. - Nigdy nie będziesz jego,
bo on już ma swojego właściciela... - pokręcił głową. - Chciałem powiedzieć
właścicielkę... Bo Ty nie możesz go mieć.
-Sasuke przestań! - Sakura
odepchnęła od siebie chłopaka, jednocześnie podstawiając mu nogę. Wywrócił się
na trawę. Nie przestawał się śmiać. - Co Ci odbiło?!
Nie musiał odpowiadać na to
pytanie. Znałem odpowiedź, gdy tylko twarz Sasuke pojawiła się w zasięgu
latarni. Jego oczy były pochłonięte mrokiem, stało się z nim to samo, co z
Sakurą na moście. Było to coś niedobrego, potężnego. Nie rozumiałem tego, ale
wiedziałem, że życie obojga może być teraz zagrożone. Sakura w tym czasie
chciała popełnić samobójstwo, jednak coś mi mówiło, że on zareaguje inaczej.
Jego celem nie będzie samookaleczenie.
-Sakura uciekaj. - stanąłem
pomiędzy nimi nie odrywając wzroku od Sasuke. Chciałem ją chronić. - Sakura
proszę Cię... Uciekaj stąd.
-Myślisz, że ją uratujesz?
„Jak to
możliwe?”
O rany... Ty serio chcesz mnie przyprawić o przedwczesny zawał? O_O. Teraz Saska opętało? Chciał zgwałcić Saki? I jakim cudem on słyszy Itachiego? Hęę?
OdpowiedzUsuńJa już chcę środę.. Niech ktoś przyśpieszy czas!
Pozdrawiam cieplutko! Dużo weny! :*
Zaajeer!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie wprowadzasz czytelnika w akcje- podoba mi się to ;3 Prócz tego, kurde, zgooon zaliczyłam X.X (czyt. fitłam o podłogę T.T aucici) Nie mogę powiedzieć, że mnie jakoś szczególnie tym za...za... (no fuck...) zaaaa.... ZASKOCZYŁAŚ! (ouł yeah, zwy-cięstwo!^^) ale mnie bardzo zaintrygowałaś ;) Naturalnie w każdym pozytywnym tego słowa znaczeniu ;D Bieg wydarzeń mnie niesamowicie satysfakcjonuje ;D również z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały ;D
Gorąco pozdrawiam xP