„Ocknąłem się pod
drzewem, otworzyłem powieki i ujrzałem zupełnie inny świat. Otaczała mnie
ciemność oraz bardzo gęsta mgła. Czułem chłód, a na ciele powstała gęsia
skórka. Rozglądałem się nerwowo, dostrzegałem jedynie krzaki, drzewa oraz małą
leśną ścieżkę. Do nozdrzy dostał się charakterystyczny zapach towarzyszący temu
miejscu, wilgoć. Przebywałem w lesie. Co ja tutaj robiłem?
Wstawałem czując niesamowity opór, jakbym ważył z tonę lub jakby
grawitacja stałaby się silniejsza. Odczuwałem przy tym bardzo silny ból każdego
mięśnia w moim ciele. Podniesienie się z ziemi sprawiło mi dużo trudu, ale w
końcu się udało. Oparłem się jedną ręką o drzewo, a drugą podtrzymywałem się za
żebra. Na moim czole pojawiły się krople zimnego potu.
Poczułem dziwne mrowienie za mostkiem, serce zaczęło uderzać, jak
szalone, a źrenice pod wpływem podwyższonej adrenaliny się rozszerzyły.
-Sakura!! - krzyknąłem
najgłośniej, jak potrafiłem. W odpowiedzi usłyszałem echo własnego głosu
roznoszącego się we mgle. - Sakura!!
Nie mogłem w to uwierzyć. Znajdowałem się w obcym miejscu, naprawdę
przerażającym lesie, a jedyne o co się martwiłem to o nią. Jej brak w okolicy
delikatnie mnie sparaliżował. Przyzwyczaiłem się do tego. Zawsze była obok
mnie, czułem ją, słyszałem jej głos lub oddech, widziałem ją... Nawet, jeśli
zamknąłem powieki zdawałem sobie sprawę z jej obecności. Teraz nie czułem nic.
Czy byłem tutaj sam?
Za swoimi plecami usłyszałem szelest, który z czasem stawał się wyraźniejszy.
Nie odwracałem się za siebie. Nie wiem czy się bałem, czy też może rozrywający,
pulsujący ból każdej części mojego ciała sprawił, że zignorowałem podejrzany
dźwięk.
Przestałem myśleć o tym, w jakim jestem stanie. Podbiegłem do niej i
zanim upadła złapałem ją w ramiona. Bolało strasznie, ale przez ten czas
skupiałem się wyłącznie na niej. Jej zielone oczy były pełne łez, połowa twarzy
była pokryta krwią. Na jej bluzce, w okolicach bioder wyczułem mokrą plamę.
Była ranna.
-Nadchodzi...
Usłyszałem głośne kroki, jakby damskie szpilki uderzające o twardą
powierzchnię. Przyłożyłem do zakrwawionego policzka Sakury dłoń, przetarłem
krew. Tęczówki traciły blask, zbladły niczym sprane ubranie. Bicie mojego serca
zwalniało, puls słabł. Umierałem?
Uniosłem wzrok do góry. Zobaczyłem w oddali sylwetkę, zdecydowanie
kobiety. Wytężałem wzrok, starałem się cokolwiek rozpoznać. Moje powieki,
jednak sprawiały wrażenie coraz cięższych. Tak bardzo nie chciałem się poddać.
Było jednak za późno... Zdecydowanie za daleko to zaszło... Miała nas w garści.
Nie mogłem nas uratować.”
Obudziłem się oparty o
szafę, na której wczoraj się wyżywałem. Odczuwałem silny ból głowy. Spojrzałem
na swoje ręce i żałowałem, że nie mam magicznych mocy. Strasznie piekły, mimo
powstałych strupów. Podniosłem wzrok, na łóżku nie zobaczyłem różowej damy.
-Sakura?!
Zerwałem się bardzo szybko na nogi. Wbiegłem do łazienki, pusto,
zbiegłem na dół do kuchni, do salonu i pokoju gościnnego. Nigdzie jej nie było.
Wbiegłem do góry i z powrotem na dół po schodach, drzwi do pokoju matki były
uchylone. Zajrzałem przez szparę. Odetchnąłem z ulgą i przyłożyłem czoło do
futryny. Nic jej się nie stało, siedziała z matką na łóżku. Musiałem odetchnąć.
***
Sakura była dzisiaj
nieobecna. Szła do szkoły sama, bez swojej przyjaciółki. Jej kroki były
powolne, sylwetka lekko zgarbiona, a jej oczy nieustannie wpatrywały się w
ziemię. Miałem wrażenie, że boi się wejść na teren szkoły. Zatrzymała się przed bramą. Zobaczyłem w
oddali Sasuke, Hinatę i Naruto. Stali na schodach przed wejściem do szkoły,
patrzyli w naszym kierunku. Brunet ruszył, jako pierwszy do środka, za nim
zniknęła pozostała dwójka. Sakura westchnęła cicho.
Wiedziałem, co się kroi i delikatnie jej współczułem. Dziewczyna ma w
domu matkę, która nie ma wszystkich klepek pod kopułą dobrze poukładanych. Cały
czas podejrzewałem ją o chorobę psychiczną, lub spalenie przewodów w mózgu.
Odbiło jej, przez co Sakura była odpychana przez życiowe szanse. Co się stało z
jej ojcem? Czy on nie wiedział z kim zostawia córkę?
-Saki! - odwróciłem się,
jako pierwszy.
Zauważyłem idącego w naszym kierunku kasztanowego chłopaka. Tak na
niego mówiłem, bo kolor jego włosów strasznie kojarzył mi się z jesienią.
Podrapałem się po głowie.
-Sasori? Co Ty tutaj
robisz?
Różowa dama wyjęła mi to z ust. Nie chodził do tej szkoły, więc po
cholerę przyszedł tutaj przed ósmą rano. Odpowiedź, jednak nasunęła mi się
sama, gdy zwróciłem uwagę na to, jak jest ubrany. Miał na sobie przepocony
dres, a na barkach zwisały słuchawki. Przetarł czoło potówką, którą miał na
nadgarstku.
-Trenuje przed sezonem bokserskim.
Muszę być w formie. - uśmiechnął się pokazując swoje idealnie białe zęby. -
Zobaczyłem Ciebie, więc pomyślałem, że się przywitam. Miałem nadzieje, że
spotkamy się wczoraj, ale nie przyszłaś.
-Nie mogłam… Yyyy… bo...
Yyyy…
-Spoko rozumiem. - przerwał
jej, co delikatnie zawstydziło Sakurę. - Nie musisz się tłumaczyć. Żałuje
tylko, że Ciebie nie było, bo chciałem się zabawić. Brakuje mi Twojego
towarzystwa i szaleństwa. – puścił jej oczko.
-Stare dzieje.
-Mam nadzieje, że nie, aż
tak stare. Niedługo są - wyciągnął przed siebie dłonie, a dwoma palcami u ręki
zrobił gest przypominający machające uszka króliczka - „urodziny” naszego
miasta, więc pamiętaj... - włożył jedną słuchawkę do ucha. - Tego spotkania Ci
na pewno nie odpuszczę.
-Tam będę na pewno. Na to
możesz liczyć.
-To poprawia mi nastrój i
sprawia, że będę mieć lepszy dzień.
-Wariat. - Sakura się
zaśmiała odchodząc. - Muszę iść na lekcję. Do zobaczenia! - Pomachała do niego
i pobiegła do szkoły.
Bordowe oczy kasztanowego chłopaka odprowadziły Sakurę, aż zniknęła
za drzwiami. W pewien sposób mi się to nie podobało. Nie wiem, dlaczego ale ten
człowiek wzbudzał we mnie negatywne emocje. Nie znałem go dobrze, Sakura
widywała się z nim najczęściej, gdy wkoło był Sasukę, ale i tak było w nim coś
demonicznego. Zacząłem to dostrzegać z czasem i to uczucie się we mnie
pogłębiało.
***
Sakura wyrwała z zeszytu kartkę papieru, wzięła do ręki długopis,
zaczęła bazgrać. Domyślałem się co może tam tworzyć, ale nie wstałem z podłogi.
Chciałem jej dać, chociaż trochę prywatności, której dziewczyna od roku była
praktycznie pozbawiona.
Sakura zgięła kartkę i podała ją do Hinaty. Niestety zrobiła to tak
niezdarnie, że kartka spadła na podłogę. Wtedy ujrzałem jej „treść”. W środku
było narysowane serduszko, które miało smutną minkę w środku. Pod spodem
napisała słowo: PRZEPRASZAM, lekko pochyłą kursywą.
Przyjaciółka niechętnie, po dłuższym czasie podniosła liścik. Na jej
twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Saki miała szczęście, że Hinata była mało
pamiętliwą, dobrą dziewczyną. Byłem świadomy, iż to pociągnie za sobą Naruto,
ale... No właśnie ALE… Pozostał ten arogancki gnojek, a z nim różowa dama nie
będzie miała tak łatwo.
***
Czułem zapach wilgoci
unoszącej się w powietrzu. Oparłem się o ścianę, z której odpadał tynk. W koło
mnie było mnóstwo porośniętego mchu, bluszczu oraz porozrzucanego na ziemi
gruzu. To miejsce, mimo wszystko nie robiło na mnie wrażenia, nie czułem
dosłownie nic. Opuszczone budynki miały swój klimat, ale nie widziałem w tym nic
fajnego, szczególnie przebywając tutaj w dzień.
Sakura siedziała na parapecie i patrzyła przez rozwalone okno. W koło
niej na popękanym betonie leżało pełno szkieł. Jej ciało oświetlały promienie
słoneczne wpadające do środka. W wielkim pomieszczeniu było naprawdę ciemno, a
to okno było jedynym połączeniem ze światem. Inne były pozabijane dechami.
Hinata spoczywała na zepsutym, bardzo starym krześle. Nie przejmowała
się brudem i zarazkami. Po prostu siedziała wpatrując się w swoje palce,
milczała.
-Hinata... - różowa dama w
końcu przerwała ciszę. - Wszystko się zmienia. Sasuke też kiedyś był innym
człowiekiem. Tragedie zmieniają ludzi. Nie mogę wiecznie udawać, że nic się nie
stało i jestem nieśmiertelna.
-Śmiertelna czy nie, wciąż
masz prawo do własnego życia. Do podejmowania własnych decyzji i do zabawy.
-Hinata nie zrozum mnie źle.
- jej zielone oczy wpatrzyły się w przyjaciółkę. - Ale nie potrzebuje w tej
kwestii Twojej pomocy. Dam sobie radę i mam nadzieje, że jako moja przyjaciółka
zaakceptujesz wszystkie moje decyzję.
-Szanuje je, ale to nie
oznacza, że za Tobą nie tęsknie. Pamiętasz kiedy ostatni raz tutaj byłyśmy? Bo
ja już nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałyśmy się, gdzieś indziej, niż w
szkole.
-Daj mi więcej czasu.
-Żyjesz przeszłością i
wszystko inne odkładasz na przyszłość. Jesteś dla mnie, jak siostra, ale nie
długo koniec roku. Rozjedziemy się po wszystkich stronach świata. Czy tego właśnie
chcesz? – wzięła duży oddech - Wiedź, że zawsze będę stała po Twojej stronie,
ale nie mogę wiecznie żyć wspomnieniami. Naruto i Sasukę też tego nie zrobią, a
uwierz mi, chociaż Sasu tego nie pokazuje... - ich spojrzenia ponownie się
spotkały. - On naprawdę nas potrzebuję. Potrzebuję Ciebie Sakura.
-Staram się, ale czasem mam
wrażenie, że za bardzo na mnie naciskacie.
-Wszyscy martwimy się o
Ciebie, poza tym oddaliłaś się od nas. Czy to źle, że chcemy mieć Ciebie przy
sobie? Sasuke do końca nie przemielił jednej straty, a teraz ma patrzeć na to,
jak Ty odchodzisz? Niby jesteś blisko nas, ale tak naprawdę mam wrażenie, że
zawsze gdzieś przebywasz.
-To ten wypadek... -
westchnęła bardzo cicho – Nie potrafię tego wytłumaczyć. Nic z niego nie
pamiętam i nie wiem czy umiem być tą osobą, jaką znaleźliście przedtem. To tak,
jakby ktoś cały czas stał za moimi plecami, a ja nie potrafiłabym go dostrzec,
rozpoznać, poczuć. Chce to zmienić Hinata, jednak... – zawiesiła się
powstrzymując przed łzami.
-Wiem, że nie jest Ci
łatwo, ale wiedz, że masz nas. Jesteśmy przyjaciółmi i musisz zrozumieć, na
czym to polega. Pomożemy Ci przez to przejść, jeśli tylko nam na to pozwolisz.
Pójdziemy na ten most.
-Nie. – pokręciła dynamicznie
głową - Sama tam pójdę, ale najpierw... - uśmiechnęła się niechętnie.
-Taa... Wiem.
W tym momencie nastała cisza, niezwykle niezręczna. Sakura wróciła
spojrzeniem na krajobraz za oknem. Po prostu siedziały obok siebie, bo nie
musiały już nic mówić.
Zastanawiałem się czy miałem życiowego pecha? Dlaczego poznałem
Sakurę po wypadku, o którym zresztą niewiele wiedziałem? Jeśli faktycznie była
inną osobą, za pewne lepiej bym się przy niej bawił. Dlaczego tak bardzo się
zmieniła?
***
Sakura przeszła przez pięknie wyrzeźbioną furtkę. Znaleźliśmy się na
terenie wielkiej posiadłości. Dom przypominał mi trochę zamki opisywane w
bajkach. Pięknie wyszlifowana cegła, dwie wieżyczki, jak dla roszpunek
czekających na swojego księcia i w każdym oknie kolorystycznie dobrane zasłony.
Z przodu przed domem znajdował się trawnik z niewielką fontanną na środku. W
koło niej na piaszczystej powierzchni stały dwa sportowe samochody. Kawałek dalej
po prawej stronie fontanny był sad, a po lewej niewielki ogródek, w którym
aktualnie przebywała Sakury psycholożka. Pomachała do niej z wielkim uśmiechem,
dziewczyna odmachała i szła dalej kamienistą ścieżką przed siebie. Weszła
bocznym wejściem do garażu, przeszła obok Porsche, po czym zniknęła za
kolejnymi drzwiami.
Znaleźliśmy się w sali treningowej. Tak bynajmniej mi się wydawało ze
względu na wystrój bogaty w sprzęt oraz ring bokserski po środku.
-Sasuke… Jesteś Tu? -
Sakura wychyliła się zza powieszonego worka treningowego.
-Sakura! Uważaj! -
próbowałem powstrzymać nieuniknione.
Wszystko fajnie, ładnie i przyzwoicie. Czekam na dalszy rozwój akcji.
OdpowiedzUsuńNo ja mam nadzieje na choć trochę odkrycie tej tajemnicy, bo ja już przez to siedzę jak na szpilkach. ^.^ Super rozdział! Czekam na następny! Pozdrawiam i życzę dużoo weny! :)
OdpowiedzUsuń