czwartek, 13 lutego 2014

4# MAJAK


     „Ocknąłem się pod drzewem, otworzyłem powieki i ujrzałem zupełnie inny świat. Otaczała mnie ciemność oraz bardzo gęsta mgła. Czułem chłód, a na ciele powstała gęsia skórka. Rozglądałem się nerwowo, dostrzegałem jedynie krzaki, drzewa oraz małą leśną ścieżkę. Do nozdrzy dostał się charakterystyczny zapach towarzyszący temu miejscu, wilgoć. Przebywałem w lesie. Co ja tutaj robiłem?
Wstawałem czując niesamowity opór, jakbym ważył z tonę lub jakby grawitacja stałaby się silniejsza. Odczuwałem przy tym bardzo silny ból każdego mięśnia w moim ciele. Podniesienie się z ziemi sprawiło mi dużo trudu, ale w końcu się udało. Oparłem się jedną ręką o drzewo, a drugą podtrzymywałem się za żebra. Na moim czole pojawiły się krople zimnego potu.
Poczułem dziwne mrowienie za mostkiem, serce zaczęło uderzać, jak szalone, a źrenice pod wpływem podwyższonej adrenaliny się rozszerzyły.
    
     -Sakura!! - krzyknąłem najgłośniej, jak potrafiłem. W odpowiedzi usłyszałem echo własnego głosu roznoszącego się we mgle. - Sakura!!

Nie mogłem w to uwierzyć. Znajdowałem się w obcym miejscu, naprawdę przerażającym lesie, a jedyne o co się martwiłem to o nią. Jej brak w okolicy delikatnie mnie sparaliżował. Przyzwyczaiłem się do tego. Zawsze była obok mnie, czułem ją, słyszałem jej głos lub oddech, widziałem ją... Nawet, jeśli zamknąłem powieki zdawałem sobie sprawę z jej obecności. Teraz nie czułem nic. Czy byłem tutaj sam?

Za swoimi plecami usłyszałem szelest, który z czasem stawał się wyraźniejszy. Nie odwracałem się za siebie. Nie wiem czy się bałem, czy też może rozrywający, pulsujący ból każdej części mojego ciała sprawił, że zignorowałem podejrzany dźwięk.

     -Itachi... - usłyszałem delikatny głos. Znałem go bardzo dobrze. - Proszę... Pomóż mi...

Przestałem myśleć o tym, w jakim jestem stanie. Podbiegłem do niej i zanim upadła złapałem ją w ramiona. Bolało strasznie, ale przez ten czas skupiałem się wyłącznie na niej. Jej zielone oczy były pełne łez, połowa twarzy była pokryta krwią. Na jej bluzce, w okolicach bioder wyczułem mokrą plamę. Była ranna.

     -Nadchodzi...

Usłyszałem głośne kroki, jakby damskie szpilki uderzające o twardą powierzchnię. Przyłożyłem do zakrwawionego policzka Sakury dłoń, przetarłem krew. Tęczówki traciły blask, zbladły niczym sprane ubranie. Bicie mojego serca zwalniało, puls słabł. Umierałem?

Uniosłem wzrok do góry. Zobaczyłem w oddali sylwetkę, zdecydowanie kobiety. Wytężałem wzrok, starałem się cokolwiek rozpoznać. Moje powieki, jednak sprawiały wrażenie coraz cięższych. Tak bardzo nie chciałem się poddać. Było jednak za późno... Zdecydowanie za daleko to zaszło... Miała nas w garści. Nie mogłem nas uratować.”

     Obudziłem się oparty o szafę, na której wczoraj się wyżywałem. Odczuwałem silny ból głowy. Spojrzałem na swoje ręce i żałowałem, że nie mam magicznych mocy. Strasznie piekły, mimo powstałych strupów. Podniosłem wzrok, na łóżku nie zobaczyłem różowej damy.
    
     -Sakura?!

Zerwałem się bardzo szybko na nogi. Wbiegłem do łazienki, pusto, zbiegłem na dół do kuchni, do salonu i pokoju gościnnego. Nigdzie jej nie było. Wbiegłem do góry i z powrotem na dół po schodach, drzwi do pokoju matki były uchylone. Zajrzałem przez szparę. Odetchnąłem z ulgą i przyłożyłem czoło do futryny. Nic jej się nie stało, siedziała z matką na łóżku. Musiałem odetchnąć.

***

     Sakura była dzisiaj nieobecna. Szła do szkoły sama, bez swojej przyjaciółki. Jej kroki były powolne, sylwetka lekko zgarbiona, a jej oczy nieustannie wpatrywały się w ziemię. Miałem wrażenie, że boi się wejść na teren szkoły.  Zatrzymała się przed bramą. Zobaczyłem w oddali Sasuke, Hinatę i Naruto. Stali na schodach przed wejściem do szkoły, patrzyli w naszym kierunku. Brunet ruszył, jako pierwszy do środka, za nim zniknęła pozostała dwójka. Sakura westchnęła cicho.
Wiedziałem, co się kroi i delikatnie jej współczułem. Dziewczyna ma w domu matkę, która nie ma wszystkich klepek pod kopułą dobrze poukładanych. Cały czas podejrzewałem ją o chorobę psychiczną, lub spalenie przewodów w mózgu. Odbiło jej, przez co Sakura była odpychana przez życiowe szanse. Co się stało z jej ojcem? Czy on nie wiedział z kim zostawia córkę?

     -Saki! - odwróciłem się, jako pierwszy.

Zauważyłem idącego w naszym kierunku kasztanowego chłopaka. Tak na niego mówiłem, bo kolor jego włosów strasznie kojarzył mi się z jesienią. Podrapałem się po głowie.

     -Sasori? Co Ty tutaj robisz?

Różowa dama wyjęła mi to z ust. Nie chodził do tej szkoły, więc po cholerę przyszedł tutaj przed ósmą rano. Odpowiedź, jednak nasunęła mi się sama, gdy zwróciłem uwagę na to, jak jest ubrany. Miał na sobie przepocony dres, a na barkach zwisały słuchawki. Przetarł czoło potówką, którą miał na nadgarstku.

     -Trenuje przed sezonem bokserskim. Muszę być w formie. - uśmiechnął się pokazując swoje idealnie białe zęby. - Zobaczyłem Ciebie, więc pomyślałem, że się przywitam. Miałem nadzieje, że spotkamy się wczoraj, ale nie przyszłaś.
     -Nie mogłam… Yyyy… bo... Yyyy…
     -Spoko rozumiem. - przerwał jej, co delikatnie zawstydziło Sakurę. - Nie musisz się tłumaczyć. Żałuje tylko, że Ciebie nie było, bo chciałem się zabawić. Brakuje mi Twojego towarzystwa i szaleństwa. – puścił jej oczko.
     -Stare dzieje.
     -Mam nadzieje, że nie, aż tak stare. Niedługo są - wyciągnął przed siebie dłonie, a dwoma palcami u ręki zrobił gest przypominający machające uszka króliczka - „urodziny” naszego miasta, więc pamiętaj... - włożył jedną słuchawkę do ucha. - Tego spotkania Ci na pewno nie odpuszczę.
     -Tam będę na pewno. Na to możesz liczyć.
     -To poprawia mi nastrój i sprawia, że będę mieć lepszy dzień.
     -Wariat. - Sakura się zaśmiała odchodząc. - Muszę iść na lekcję. Do zobaczenia! - Pomachała do niego i pobiegła do szkoły.

Bordowe oczy kasztanowego chłopaka odprowadziły Sakurę, aż zniknęła za drzwiami. W pewien sposób mi się to nie podobało. Nie wiem, dlaczego ale ten człowiek wzbudzał we mnie negatywne emocje. Nie znałem go dobrze, Sakura widywała się z nim najczęściej, gdy wkoło był Sasukę, ale i tak było w nim coś demonicznego. Zacząłem to dostrzegać z czasem i to uczucie się we mnie pogłębiało.

***

Sakura wyrwała z zeszytu kartkę papieru, wzięła do ręki długopis, zaczęła bazgrać. Domyślałem się co może tam tworzyć, ale nie wstałem z podłogi. Chciałem jej dać, chociaż trochę prywatności, której dziewczyna od roku była praktycznie pozbawiona.
Sakura zgięła kartkę i podała ją do Hinaty. Niestety zrobiła to tak niezdarnie, że kartka spadła na podłogę. Wtedy ujrzałem jej „treść”. W środku było narysowane serduszko, które miało smutną minkę w środku. Pod spodem napisała słowo: PRZEPRASZAM, lekko pochyłą kursywą.
Przyjaciółka niechętnie, po dłuższym czasie podniosła liścik. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Saki miała szczęście, że Hinata była mało pamiętliwą, dobrą dziewczyną. Byłem świadomy, iż to pociągnie za sobą Naruto, ale... No właśnie ALE… Pozostał ten arogancki gnojek, a z nim różowa dama nie będzie miała tak łatwo.

***

     Czułem zapach wilgoci unoszącej się w powietrzu. Oparłem się o ścianę, z której odpadał tynk. W koło mnie było mnóstwo porośniętego mchu, bluszczu oraz porozrzucanego na ziemi gruzu. To miejsce, mimo wszystko nie robiło na mnie wrażenia, nie czułem dosłownie nic. Opuszczone budynki miały swój klimat, ale nie widziałem w tym nic fajnego, szczególnie przebywając tutaj w dzień.
Sakura siedziała na parapecie i patrzyła przez rozwalone okno. W koło niej na popękanym betonie leżało pełno szkieł. Jej ciało oświetlały promienie słoneczne wpadające do środka. W wielkim pomieszczeniu było naprawdę ciemno, a to okno było jedynym połączeniem ze światem. Inne były pozabijane dechami.
Hinata spoczywała na zepsutym, bardzo starym krześle. Nie przejmowała się brudem i zarazkami. Po prostu siedziała wpatrując się w swoje palce, milczała.
    
     -Hinata... - różowa dama w końcu przerwała ciszę. - Wszystko się zmienia. Sasuke też kiedyś był innym człowiekiem. Tragedie zmieniają ludzi. Nie mogę wiecznie udawać, że nic się nie stało i jestem nieśmiertelna.
     -Śmiertelna czy nie, wciąż masz prawo do własnego życia. Do podejmowania własnych decyzji i do zabawy.
     -Hinata nie zrozum mnie źle. - jej zielone oczy wpatrzyły się w przyjaciółkę. - Ale nie potrzebuje w tej kwestii Twojej pomocy. Dam sobie radę i mam nadzieje, że jako moja przyjaciółka zaakceptujesz wszystkie moje decyzję.
     -Szanuje je, ale to nie oznacza, że za Tobą nie tęsknie. Pamiętasz kiedy ostatni raz tutaj byłyśmy? Bo ja już nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałyśmy się, gdzieś indziej, niż w szkole.
     -Daj mi więcej czasu.
     -Żyjesz przeszłością i wszystko inne odkładasz na przyszłość. Jesteś dla mnie, jak siostra, ale nie długo koniec roku. Rozjedziemy się po wszystkich stronach świata. Czy tego właśnie chcesz? – wzięła duży oddech - Wiedź, że zawsze będę stała po Twojej stronie, ale nie mogę wiecznie żyć wspomnieniami. Naruto i Sasukę też tego nie zrobią, a uwierz mi, chociaż Sasu tego nie pokazuje... - ich spojrzenia ponownie się spotkały. - On naprawdę nas potrzebuję. Potrzebuję Ciebie Sakura.
     -Staram się, ale czasem mam wrażenie, że za bardzo na mnie naciskacie.
     -Wszyscy martwimy się o Ciebie, poza tym oddaliłaś się od nas. Czy to źle, że chcemy mieć Ciebie przy sobie? Sasuke do końca nie przemielił jednej straty, a teraz ma patrzeć na to, jak Ty odchodzisz? Niby jesteś blisko nas, ale tak naprawdę mam wrażenie, że zawsze gdzieś przebywasz.
     -To ten wypadek... - westchnęła bardzo cicho – Nie potrafię tego wytłumaczyć. Nic z niego nie pamiętam i nie wiem czy umiem być tą osobą, jaką znaleźliście przedtem. To tak, jakby ktoś cały czas stał za moimi plecami, a ja nie potrafiłabym go dostrzec, rozpoznać, poczuć. Chce to zmienić Hinata, jednak... – zawiesiła się powstrzymując przed łzami.
     -Wiem, że nie jest Ci łatwo, ale wiedz, że masz nas. Jesteśmy przyjaciółmi i musisz zrozumieć, na czym to polega. Pomożemy Ci przez to przejść, jeśli tylko nam na to pozwolisz. Pójdziemy na ten most.
     -Nie. – pokręciła dynamicznie głową - Sama tam pójdę, ale najpierw... - uśmiechnęła się niechętnie.
     -Taa... Wiem.

W tym momencie nastała cisza, niezwykle niezręczna. Sakura wróciła spojrzeniem na krajobraz za oknem. Po prostu siedziały obok siebie, bo nie musiały już nic mówić.
Zastanawiałem się czy miałem życiowego pecha? Dlaczego poznałem Sakurę po wypadku, o którym zresztą niewiele wiedziałem? Jeśli faktycznie była inną osobą, za pewne lepiej bym się przy niej bawił. Dlaczego tak bardzo się zmieniła?

***

Sakura przeszła przez pięknie wyrzeźbioną furtkę. Znaleźliśmy się na terenie wielkiej posiadłości. Dom przypominał mi trochę zamki opisywane w bajkach. Pięknie wyszlifowana cegła, dwie wieżyczki, jak dla roszpunek czekających na swojego księcia i w każdym oknie kolorystycznie dobrane zasłony. Z przodu przed domem znajdował się trawnik z niewielką fontanną na środku. W koło niej na piaszczystej powierzchni stały dwa sportowe samochody. Kawałek dalej po prawej stronie fontanny był sad, a po lewej niewielki ogródek, w którym aktualnie przebywała Sakury psycholożka. Pomachała do niej z wielkim uśmiechem, dziewczyna odmachała i szła dalej kamienistą ścieżką przed siebie. Weszła bocznym wejściem do garażu, przeszła obok Porsche, po czym zniknęła za kolejnymi drzwiami.
Znaleźliśmy się w sali treningowej. Tak bynajmniej mi się wydawało ze względu na wystrój bogaty w sprzęt oraz ring bokserski po środku.
     -Sasuke… Jesteś Tu? - Sakura wychyliła się zza powieszonego worka treningowego.
     -Sakura! Uważaj! - próbowałem powstrzymać nieuniknione.

2 komentarze:

  1. Wszystko fajnie, ładnie i przyzwoicie. Czekam na dalszy rozwój akcji.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja mam nadzieje na choć trochę odkrycie tej tajemnicy, bo ja już przez to siedzę jak na szpilkach. ^.^ Super rozdział! Czekam na następny! Pozdrawiam i życzę dużoo weny! :)

    OdpowiedzUsuń