Obudziłem się zlany potem,
przewróciłem na bok i zacząłem kaszleć, jak oszalały. Starałem się zapełnić
płuca powietrzem, więc brałem szybkie, bardzo krótkie oddechy. Uspokoiłem się
po niespełna kilku sekundach doświadczając straszliwego bólu za mostkiem. To
był tylko sen, więc dlaczego odczuwałem, jakby wydarzył się naprawdę?
Zerknąłem na Sakurę, która spała spokojnie wtulona w ścianę.
Rozłożyłem się wygodnie obok niej, lewą rękę trzymałem na klatce piersiowej,
prawą podsunąłem pod głowę. Co się ze mną ostatnio działo? Przez cały rok nic
mi się nie śniło, a dzisiejszej nocy zawitał do mnie koszmar. Dosłowna mara
senna, z której ciężko było mi się wydostać. Nie mogłem jednak zaprzeczyć, że w
pewnym sensie mnie to ucieszyło, bo poczułem się przez chwilę człowiekiem.
***
Sakura z Hinatą zatrzymały
się przed szkołą. Rozmawiały o bezwartościowych rzeczach, które wydarzyły się wcześniej
na zajęciach. Ja sterczałem przed różową damą spoglądając w jej szczere oczy.
Podniosłem do góry ręce, przystawiłem jej do szyi. Wyobrażałem sobie, jak ją
duszę. Naprawdę nie wiem, dlaczego miałem dzisiaj taką straszną ochotę ją
skrzywdzić. Być może w dużej mierze wpłynął na to mój nastrój i zbyt duża dawka
bezczynności. To było dla mnie uciążliwe, a gdybym mógł tylko zabić Sakurę,
pewnie zrobiłbym to bez wahania. Dzięki temu najprawdopodobniej bym zniknął, a
to rozwiązałoby wszystkie moje problemy. Szczerze nie chciałem tego, ale
człowiek przystawiony do ściany budzi w sobie wszystkie najczarniejsze cechy i
traci nad sobą kontrolę. Nie chciałem być dłużej jej aniołem stróżem, który nie
ogarnia celu własnego istnienia.
-Ja i reszta paki idziemy
dzisiaj na koncert. Wybierzesz się z nami? - jej wielkie fioletowe oczy
przepełnione nadzieją wpatrywały się w przyjaciółkę.
-Oczywiście, że tak. -
odpowiedziałem bez namysłu. Chciałem, aby Saki powtórzyła te słowa za mną.
-Nie mogę iść.
-Taaaa... I dlaczego
pomyślałem, że chociaż rozważysz tą propozycje?
Usiadłem na ławce wściekły na tą małą zołzę. Nie słuchałem dalej jej
głupich tłumaczeń. Miałem tego wszystkiego po dziurki w nosie. Minął rok, a ja
miałem wrażenie, że żyje koło niej setki lat. Dlaczego ona zawsze zachowuje
się, jakby miała kij w tyłku?
Obserwowałem inne dziewczyny. Nie jedna była ładniejsza od Sakury, a
na pewno bardziej interesująca. Bo co można zobaczyć w nudnej lasce? Muszę
przyznać, że Saki nie należała do pustych i głupich panienek, czasami coś mnie
do niej przyciągało, ale ten czar szybko pryskał. Szczególnie, gdy zaczynała
chować się za teoriami własnej matki.
Brunet, Sasuke, jak z zwykle z rękoma w kieszeni podszedł do
dziewczyn. Rzuciłem na niego jedno szybkie spojrzenie, bo po chwili rozproszyła
mnie nauczycielka od angielskiego. To była dopiero idealnie zbudowana żyleta.
Jej pośladki były delikatnie wypukłe, a obcisła sukienka je podkreślała
powodując u mnie stan przypominający ekstazę. W głowie układałem sobie zbereźny
plan, w jaki sposób bym ją wykorzystał.
-Dobra. Spróbuje się
wyrwać. - To zdanie uderzyło we mnie, jak grom z jasnego nieba. Tak mnie
rozbroiło, że nie zauważyłem, kiedy sam zacząłem je powtarzać na głos.
Moje serce biło, jak szalone. Czy ona właśnie się zgodziła na wypad z
przyjaciółmi? Wieczorem? Na koncert, gdzie będą setki innych ludzi?! Trochę
gryzłem się w środku, bo nie usłyszałem, co takiego powiedział jej Sasuke. Różowa
dama przez niego postanowiła sprzeciwić się zaleceniom własnej matki, a ja to
przeoczyłem. Coraz bardziej widziałem w niej jego cichą wielbicielkę.
Radość z imprezy się umiarkowała. Na horyzoncie pojawiła się Ino z
Ten Ten. Szły w ich kierunku śmiejąc się do siebie. Czyżby Sasuke z Ino
ponownie się pogodzili?
-Idziecie dzisiaj na
koncert? - dziewczyny do nich dołączyły. Ino położyła swoją dłoń na barku
Sasuke. On nawet nie drgnął.
-Tak.
-Ty też? - rzuciły
zaciekawione spojrzenie na Sakurę. Uczyniłem to samo.
-Tak. - odpowiedziała bez
zawahania.
-To mama wypuszcza Cię z
domu? Myślałam, że zakłada łańcuch na drzwi i okna.
Dziewczyny się zaśmiały. Na twarzy różowej damy również pojawił się
delikatny uśmiech. Doskonale wiedziałem, dlaczego to zrobiła. Skrywała w sobie
dużo cierpienia i nie chciała się tym dzielić. Znałem ją na pamięć.
-Daj spokój. - gówniarz ze
sterczącymi włosami pocałował wyszczekaną laskę w policzek i objął ją w pasie.
W tym samym czasie puścił „oczko” do Sakury.
-No właśnie. Odpuście
czasami.
-Spadajmy do domu. - Sasuke
zignorował uwagę Hinaty. - Naruto na pewno nas dogoni. - Ruszyli przed siebie.
Miał rację. Naruto wybiegł zdyszany ze szkoły i szybko pojawił się
obok nich. Ten koleś zawsze mnie zaskakiwał. Wiecznie się spóźniał, przesypiał
lekcje i gadał farmazony. Co to jest za typ...
***
-Nigdzie do cholery jasnej
nie pójdziesz, słyszysz?! - zdenerwowana matka biegała po kuchni. Przypominała
mi rozwścieczonego bąka. - Znasz moje zdanie na ten temat!
-Mamo! Nie możesz się raz
zgodzić? Tylko raz! - Saki złożyła ręce, jak do modlitwy.
-Wyjdziesz za próg tego
domu, a obiecuje Ci, że nie będziesz miała dokąd wracać... Rozumiesz? Od razu
możesz się spakować i zrobić wypad! Nie będę się przez Ciebie zamartwiała!
-Mamo dam sobie radę. Mam
już 19 lat. Nie jestem...
-Dzieckiem? - dokończyła za
nią zdanie. - Czy właśnie to chciałaś powiedzieć? Nie ukończyłaś szkoły, wciąż
nie odzyskałaś pamięci i chcesz mi powiedzieć, że poradziłabyś sobie sama w
życiu? Jeżeli jesteś taka dorosła to proszę bardzo! - przeszła do przedpokoju i
wskazała ręką na drzwi wyjściowe. - Wyjdź! Idź! Baw się! Imprezuj! Daj się
zgwałcić, jakiemuś bogatemu gówniarzowi! I najlepiej... Nigdy nie wracaj!
-Mamo! - Sakura za nią pobiegła.
Tuż przed jej nosem zatrzasnęły się drzwi prowadzące do sypialni stukniętej
matrony. - Mamo! Przepraszam! Nie chciałam! - uderzyła kilka razy pięścią w
drzwi. - Mamo nie wygłupiaj się! Proszę.
To trwało jeszcze kolejne
pięć minut, po czym zapłakana i zmęczona ciszą Sakura uciekła do swojego
pokoju. To by było na tyle, jeśli chodziło o upragniony wypad z przyjaciółmi.
***
Starałem się uspokoić.
Brałem wdech nosem, wydychałem powietrze ustami. Naprawdę próbowałem
ustabilizować swój puls, jak tylko mogłem. Myślałem w tym momencie o różnych
rzeczach, jednak nic nie pomagało mi zapomnieć o Sakurze.
Leżała na łóżku już trzecią godzinę. Nieustannie płakała zasłaniając
twarz poduszką, jakby to miało ją ukryć przed całym światem. Nie potrafiłem jej
pomóc, nic nie mogłem zrobić. Gdybym tylko mógł kazałbym się jej ruszyć z tego
łóżka i wyjść zapominając o tej psychopatce.
-Wstawaj z tego wyra! -
pękłem. - Ruszaj to dupsko na imprezę i przestań wyć, słyszysz?! Wstawaj do
cholery jasnej! Mam dość Ciebie! Mam dość tego pokoju! Ciągle w nim
przesiadujesz! - przykucnąłem i nachyliłem się do jej ucha. - WSTAAAAWAAAAJ!
Zrób coś ze sobą do cholery!! Sakura podnieś się i wyjdź!! - odsunąłem się od
niej. - Cholera jasna! - chodziłem po pokoju, niczym wariat zamknięty w celi. -
Muszę znaleźć sposób!! - złapałem się za głowę. – Muszę, bo zwariuje!!
Chwyciłem iPoda leżącego na blacie. Tą jedyną rzecz, która należała
do mojego świata i rzuciłem nią z całej siły w lustrzane drzwiczki szafki.
Sprzęt rozleciał się na kawałki.
Sakura podskoczyła. Wpatrywała się w swoje zapłakane i żałosne
odbicie w lustrze, w którym ja nie mogłem się przejrzeć.
-Sakura wstań! - czułem,
jak wychodzę z siebie. - Jakaś Ty upierdliwa! Przysięgam... Czasem mam ochotę
urwać Ci łeb!
Straciłem nad sobą panowanie. Zamiast z niej ze mnie wyciekła
nieograniczona furia. Zacząłem uderzać pięściami w szafę z całych swoich sił.
Biłem... Biłem... Biłem... Na moich kostkach początkowo pojawiły się jaśniejsze
plamy, potem zaczerwienienia i siniaki, które z czasem zamieniły się w zadrapania.
Nie musiałem długo czekać, aby z ran wyleciała krew. Kapała na podłogę
wsiąkając w dywan, znikała. Na lustrze również pozostawiałem ślady, ale one
wyparowywały równie szybko, jak moja wytrzymałość na ból. Rozluźniłem pięści i
uderzyłem wewnętrzną stroną dłoni. Zatrzymałem się zachłystnąwszy się powietrzem.
Przyłożyłem głowę do powierzchni i powoli wydając z siebie głośny okrzyk
bezradności, osunąłem się na podłogę. Byłem wyczerpany, choć nie wiedziałem ile
trwał mój napad szał.
Dlaczego musiałem tak cierpieć? Co takiego kiedyś zrobiłem?
Spojrzałem w lustro nie widząc własnego odbicia. Gdy zrozumiałem, że
mogę nigdy nie ujrzeć własnej twarzy, wszystkie złe emocje się we mnie
pogłębiły. Nie wiem kim jestem... Ugrzęzłem w jakiejś chorej rzeczywistości i
to dodatkowo przy niej. Traciłem zmysły, zatracałem się nie mogąc znaleźć sensu
własnej egzystencji.
Chce się stąd
wydostać.
***
„Boże, jeśli
istniejesz zabierz mnie do Siebie,
bądź wyślij
mnie do Piekła.
Lecz proszę nie
karz mi dłużej trwać przy Niej.”
Wbrew temu, jak to przez
cały czas może wyglądać to w pewnym sensie zależało mi na Sakurze. Była dla
mnie kimś ważnym, wyjątkowym, ale moje uczucia były często poskramiane przez
impas, w którym trwałem. Byłem niczym duch, chociaż przez cały czas byłem
pewien, że żyje. Nie mogłem zrozumieć tego, w jaki sposób to wszystko działało,
ale moje serce biło. Gdzieś tam w oddali była moja druga połowa, z którą nie
potrafiłem się zjednać.
Kolejnym problemem, jaki mnie wykańczał to syf, w jakim utknęła
Sakura. Normalny człowiek widząc jej cierpienie przytuliłby ją do siebie... A
ja co mogę zrobić w takiej sytuacji? Leże obok niej, zawsze w pobliżu, ale nie
mogę uczynić nic, aby zmienić bieg wydarzeń. Jestem tylko obserwatorem. Czy się
w tym odnajdywałem? Byłem uwięziony w labiryncie bez wyjścia. Jak mogłem się
czuć? Dosłownie każda ścieżka zawsze prowadziła do nieskończoności.
Czasem miałem wrażenie, że winie ją za to, w czym utknąłem.
Niepotrzebnie, ale nie panowałem nad tym. Nie była za to odpowiedzialna. To ja
nie wiedziałem kim jestem, byłem więźniem, a wkurzałem się, bo ona w pełni sił
i świadomości marnowała swoje życie. Przez kogo? Przez matkę, która bała się
odciąć pępowinę. Nie wiem co stało się przed tym, gdy ją poznałem, jednak
chciałbym zrobić cokolwiek, aby zakończyć wspólne cierpienie. Ją pozbawić strachu,
pomóc jej przejść przez mur, który sobie stworzyła. Siebie uwolnić przed
bezradnością i światem, którego nie pojmowałem.
Człowiek
poznaje prawdziwą wartość istnienia, podczas tragedii. Nigdy tego nie
rozumiałem, ale teraz wiem, że to prawda. Najbardziej boli strata, jakiej nie
możemy odzyskać, na jaką nie mamy wpływu i z jaką musimy nauczyć się żyć,
chociaż rozrywa nasze serce na małe kawałki.
Cudny rozdział... Idealnie opisane uczucia Itachiego, ale cały czas mnie ciekawi co się wydarzyło kiedyś? Hmm..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i czekam na nexta! :)