sobota, 1 lutego 2014

1# NIEPAMIĘĆ


     Szedłem jej tropem, niczym myśliwy idący śladami swojej zwierzyny. Nie mogłem się oddalić. Musiałem robić dokładnie to, na co miała ochotę, chociaż nie rozumiałem do końca, dlaczego tak się dzieje. Dzień w dzień przysłuchiwałem się jej rozmową, przeżywałem własne życie według jej rozpiski dnia. Świat kręcił się wkoło niej, a ja choć wielokrotnie walczyłem, za każdym razem odnosiłem porażkę. Zmęczyłem się.

     Sakura zatrzymała się przy słupie i spoglądała na kartkę przyklejoną na taśmę. Hinata, jej najwierniejsza przyjaciółka nawet tego nie zauważyła, więc szła dalej, jakby Saki wciąż była obok niej.

Czym się tak zainteresowała? Podszedłem bliżej. Spoglądałem na zdjęcie mężczyzny. Miał długie, ciemne włosy. Jego twarz wyglądała bardzo poważnie, a oczy... Te oczy w pewien sposób mnie zaintrygowały. Emanowały jednocześnie spokojem, jak i gniewem. Nie wiem, jak to zrobił, ale skrywał w sobie, jakąś tajemnicę. Czy był przystojny? Tego też nie wiem, ale zdecydowanie przypominał pewnego siebie człowieka odnoszącego sukcesy. Sam siebie zaskoczyłem tym, jak wiele z niego wyczytałem. Nigdy wcześniej nie znałem się na ludziach. Może to Sakura tak na mnie wpłynęła?

Zwróciłem uwagę na informację zamieszczoną pod zdjęciem. Wielki nagłówek zapowiadał: ZAGINIONY! A reszta była formalnością: Itachi Uchiha, wiek 25 lat, znany bokser wagi ciężkiej zaginął dnia: 11.09.2012r. Ostatni raz widziany w okolicach Parku Wiśni.
    
     -Sakura, co robisz? Gadam, a Ciebie nie ma. - Hinata do niej podbiegła. - Musimy iść. Spóźnimy się na zajęcia! - pociągnęła przyjaciółkę za rękę. Różowo-włosa niechętnie oderwała wzrok od fotografii.

Nie mogłem dłużej czekać, więc ruszyłem za nimi. Mężczyzna zaginął dokładnie rok temu i nadal go szukają? Kim on jest, że tak bardzo starają się go odzyskać? Zadawałem sobie zdecydowanie za dużo pytań retorycznych. Ostatnio wszystko wydawało się dla mnie absurdem, a w szczególności poszukiwanie człowieka, który albo nie chce być odnaleziony, albo jest martwy.

     Dotarliśmy do szkoły. Sakura, jak zwykle rozmawiała i śmiała się ze swoimi znajomymi, bądź uczyła się na zajęciach.

Przy końcu czwartej lekcji znudziło mi się przesiadywanie na tyłach sali i słuchanie muzyki, więc postanowiłem trochę potrenować. Będąc schowanym przed całym otoczeniem czułem się swobodnie.
Wskoczyłem na ławkę Sakury. Zrobiłem małe rozpoznanie terenu zwracając szczególną uwagę na przedmioty poukładane na blatach. Musiałem zapamiętać ich rozłożenie dla własnego bezpieczeństwa.
Przybrałem pozycję bokserską, utrzymywałem wysoko gardę. Zacząłem uderzać. Byłem w tym bardzo dobry, nie męczyłem się, a moje ciosy były wyjątkowo szybkie. Miałem wrażenie, że robiłem to od urodzenia.
Przeskoczyłem na inną ławkę, gdzie siedziała Hinata. Kolejna kombinacja poszła w ruch. Przygotowałem się do skoku, ale gdy tylko wybiłem się w górę moje nogi napotkały przeszkodę. Leciałem wprost na chłopaka śpiącego na zajęciach. Nie mogłem się zatrzymać. Uderzyłem w ścianę i osunąwszy się po niej znalazłem się w niekomfortowej pozycji. Moje ręce, zgięte w łokciach opierały się o ławki ustawione po obu stronach, a nogi przenikały przez chłopaka leżąc na jego krześle. Bolała mnie niemal każda część ciała.
Spojrzałem na Hinatę. Trzymała w ustach długopis obgryzając jego koniec. Roześmiałem się na cały głos. Zrozumiałem, że potknąłem się o tak małą rzecz, jaką był długopis.
Zadzwonił dzwonek.

     -Nie zasuwaj krzesła! – krzyknąłem.

Na co tak naprawdę liczyłem? Było za późno. Śpiący blondyn bardzo szybko wybudził się ze snu i odzyskał energię. Zasunął krzesło, a ja wylądowałem na podłodze, odnosząc kolejne uszczerbki. Nie na ciele, ale na własnej dumie. To była największa gafa, jaką ostatnio popełniłem.

Nie użalając się długo nad sobą zerwałem się na nogi i pokuśtykałem za Sakurą.

Po kilku sekundach schodziłem z dziewczynami na dół po schodach. Podskoczyłem z radości dopiero wtedy, gdy zauważyłem dokąd zmierzamy. Szliśmy korytarzem prowadzącym do szatni. Do małego pokoiku, który był rajem dla mężczyzn. Dokładnie to był edenem dla mnie, bo mogłem w nim legalnie przesiadywać.

     -Kobietki, kobietki, kobietki... Piękne, młode i półnagie kobietki - cieszyłem się do siebie. - Tak! - podskoczyłem z radości po raz kolejny przed drzwiami. Dobrze wiedziałem, że zachowywałem się teraz, jak małe dziecko, które za chwilę dostanie swoją ulubioną zabawkę.

Drzwi się otworzyły i wszedłem. Od koloru do wyboru. Patrzyłem na kobiety różnych rozmiarów zebranych w jednym miejscu. Jedna lepsza od drugiej, aż prawie dostałem oczopląsu. Sakura przebierała się za moimi plecami, ale mnie nie interesowała. Mogłem ją oglądać codziennie, a te dziewczyny były naprawdę wyjątkowe.

Do środka weszła niska, szczupła dziewczyna poprawiająca jeden ze swoich kitów. Jej wielkie brązowe oczy wpatrzyły się w Sakurę, która zakładała aktualnie koszulkę. Młoda dama przeciągnęła ją przez głowę, zatrzymując karczek na nosie. Ich spojrzenia się spotkały dosłownie na sekundę, po czym brunetka odwróciła głowę z obrzydzeniem na twarzy.

Zdjęła T-shirt idąc do miejsca, które zazwyczaj zajmowała. Dziewczyny znały się już kilka lat, więc każda miała swoją miejscówkę w szatni i nikomu to nie przeszkadzało. TenTen w jakimś sensie mi imponowała. Hipnotyzowała mnie, bo miała wszystko czego potrzebuje facet, aby się zakochać. Tak było w teorii, ponieważ w praktyce zapewne bym ją wykorzystał, a potem rzucił w kąt.

   Lekcja wychowania fizycznego się rozpoczęła. Dziewczyny rozstawiły się na swoich pozycjach na boisku. Oczywiście musiało być tak, że TenTen była oponentką Sakury. Lubiłem tą małą różową damę, ale wiedziałem, że nie ma szans przeciwko tak twardemu przeciwnikowi, jakim jest TenTen. Ze spokojem spocząłem, więc na ławce ustawionej przy oknie i z uśmiechem przyglądałem się rozgrywce.

Sakura się starała, ale za każdym razem, gdy padła szybsza piłka uciekała. Bała się bezpośredniej konfrontacji, a ich mecze były naprawdę hardcorowe. Zachowanie dziewuchy wyglądało całkiem zabawnie, gdyż nie potrafiła ukrywać własnych emocji. (A może to ja nauczyłem się z niej czytać, jak z otwartej księgi?) Przerażenie brało górę nad jej wściekłością. Chowała swój temperament, bo byłem pewien, że mogłaby wygrać, gdyby w końcu pokazała swoją siłę. Miała potencjał, ale przez cały ten czas wybierała spokojne życie.

     -Sakura ty łajzo! Odbierzesz w końcu mój serw?! - TenTen zawołała z końca hali, wywołując falę śmiechu.
     -TenTen! Hamuj język, bo zaraz przysiady będziesz robić! - Nauczycielka szybko zareagowała.
     -To ona powinna je robić za marnowanie dobrych zagrywek!

Saki stanęła nisko na nogach, delikatnie podskakując w górę i w dół. Nie odrywała wzroku od piłki. Widziałem, jak zagryzała wargę. Próbowała pokonać swój lęk. Ręka rozgrywającej uderzyła, a różowa dama nie ruszyła się z miejsca.

     -Tak trzymaj Saki! Odbierz ją! - Delikatnie się podekscytowałem.

Usłyszałem głośny huk, a następnie kolejną salwę śmiechu. Zasłoniłem twarz rękoma. Byłem załamany. Nie... Po prostu było mi jej żal.

Sakura faktycznie chciała zrobić dobrze, ale w ostatnim momencie się zawahała. Odskoczyła do tyłu, gdzie noga koleżanki z drużyny cierpliwie czekała, aż ta wpadnie w pułapkę. Tak też się stało.

Kucnąłem obok Sakury. Odliczałem w myślach czas. Zastanawiałem się kiedy wstanie. Hinata, będąc w tym meczu zawodnikiem libero chciała jej pomóc, ale nauczycielka pokrzyżowała te plany. Moim zdaniem bardzo dobrze zrobiła.

Jedna minuta i trzydzieści sekund! Tyle już wytrzymała różowa dama na deskach, słuchając śmiechu, oraz oglądając skierowane w jej stronę paluchy.

W trakcie tego zamieszania skupiłem się wyłącznie na niej. Jej twarz była czerwona, a źrenice rozszerzyły się tak mocno, że praktycznie zawładnęły tęczówkami. Była wściekła, pochłonięta furią. Zaciskała swoje pięści, wbijając paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni, ale raczej tego nie czuła. Adrenalina przejęła nad nią kontrolę.

     -Sakura ile mam czekać! Podnieś się z tej podłogi i graj dalej! - Cierpliwość trenerki się skończyła.

     -Musiałaś!? - podniosłem się i skierowałem w jej kierunku. - Jak mogłaś zmarnować taką dobrą okazje?! - westchnąłem. - Idiotka. - Zawiedziony wróciłem na ławkę.

Tak, jak się spodziewałem Sakura bez słowa, przypieczętowana hańbą wróciła na nogi. Dziewczyna prawie pękła! Zobaczyłbym jej pierwszy wybuch złości, a teraz znowu zamieniła się w cichą myszkę. Ile do cholery może pomieścić w sobie taka drobna osóbka?
Z drugiej strony doskonale wiedziałam, że to wyłącznie szkolne igraszki i nie ma co wzburzać oceanu o jeden incydent.

***

     Reszta dnia minęła nudno. Nie stało się nic co przykułoby moją uwagę, więc cały ten czas leżałem na podłodze w małym pokoiku, pomalowanym na fioletowo-zielone barwy. Sakura co prawda krzątała się po domu, ale wykonywała rutynowe zajęcia. Zjadła obiad z matką, która wypytywała wnikliwie o jej dzień, pozmywała, pouczyła się trochę, usiadła na parapecie przy oknie z ulubioną książką, a na koniec poszła się wykąpać i w swojej pidżamce z polaru szykowała się do spania. To nic, że kilkanaście razy przechodziła przeze mnie, wciąż mnie nie dostrzegała, a ja ciągle nie umiałem temu zaradzić.

Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Sakura złapała za komórkę. Stanąłem za nią i przez ramię zerknąłem na ekranik telefonu.

NADAWCA: HINATA
„Połknęła haczyk?

Sakura uśmiechnęła się szyderczo. Skamieniałem, gdy zobaczyłem u niej taki wyraz twarzy. Wyglądała złowieszczo, a w jej oczach pojawiła się iskra, której nie potrafiłem rozpoznać.

ADRESAT: HINATA
„:-)”

Wcisnęła przycisk „wyślij” i wiadomość poleciała do odbiorcy.

Nieświadomie zmarszczyłem czoło i zmrużyłem oczy. Dlaczego nie wiem, o co im chodzi? Jak mogłem to przegapić?

Położyłem się z powrotem na podłogę, a w pokoju nastała ciemność. Czułem zmęczenie, chociaż według mnie było to nonsensem. Nie wiem czym lub kim jestem. Do cholery! Przecież ja nawet nie znam swojego imienia.

„Bądź tu mądry i pisz wiersze.”

Zamknąłem powieki, odwracając się na bok. Rozważałem położenie się, jak co noc koło Sakury, ale ostatecznie nie podjąłem takiej decyzji. Dzisiaj stałem się nonkonformistą przeciwko monotonności.

     -Jesteś mój... - usłyszałem cichy rechot – Tak! Jesteś TYLKO mój.

Błyskawicznie uniosłem głowę do góry, a mój wzrok automatycznie pobłądził na Sakurę.  

2 komentarze:

  1. Łoo kurdee! Super! A końcówka mnie tak zaciekawiła, że już chce więcej! Mam nadzieję, że już za niedługo pojawi się kolejny rozdzialik ;) Ciekawe co wymyśliłaś co do Itasia ;) Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze nadal nic nie wiem, wiem tylko tyle, ze Sakura oszalała hahahaha, nie no żart. Co ona planuje i kto jest jej? Dziwne zachowanie Sakury, ale każda kobieta ma dwie twarzy, a czasami więcej. XD
    Itachi też mnie nadal intryguje, u nigdo jeszcze sporo trzeba się dowiedzieć, choć wiem, że to bokser O.o Super.. Więc czekam na kolejny rozdział, aby pojawił się tylko, gdy znajdziesz czas :)
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń